Nie umiem powiedzieć, jak to się stało, że ktoś zupełnie niedawno na naszym blogu wspomniał o filmach Stanisława Barei i to w kontekście, który mi osobiście jak najbardziej odpowiada, a więc jako o wzorowym przykładzie polskiej komedii dla wykształciuchów. Stało się tak jednak, a ja mogę tylko podejrzewać, że kiedyś – oczywiście nie mam pojęcia kiedy i po co – o tym niezwykłym zjawisku musiałem wspomnieć, ktoś tę moją wypowiedź zapamiętał , i z jakiejś okazji do niej nawiązał. Tak czy inaczej, ten Bareja się pojawił, ja na to pojawienie się zareagowałem tak jak reaguję na niego zawsze, a więc nieprzyjaznym ziewaniem, i obiecałem, że będę musiał w końcu tu na blogu i za niego i ten jego szczególny kult się wziąć. Oczywiście, jak tylko obejrzę w całości jeśli już nie „Misia”, to przynajmniej jakikolwiek jego film w całości. W końcu głupio jakoś pisać o czymś, co się zna wyłącznie pobieżnie.
Uparłem się na tego „Misia” i powiem szczerze, że starałem się bardzo. Do tego stopnia bardzo, że zacząłem od rozwiązania najbardziej dla Barei i jego sztuki filmowej korzystnego, a mianowicie czegoś, co na youtubie wisi, jako „Miś – the best of”, czy jakoś tak. Wiadomo bowiem, że wybór najlepszych scen, najlepszych piosenek, najlepszych melodii, czy wreszcie najlepszych dowcipów, to jest coś co działa zawsze. Jestem uczciwie przekonany, że nawet gdyby mi ktoś zaproponował dziesięć najlepszych scen z filmu „Czas Apokalipsy” , to ja bym też to obejrzał z przyjemnością. Ba! Wierzę głęboko, że ja bym nawet był w stanie wysłuchać w całości płytę z najlepszymi piosenkami zespołu U-2 – zakładając oczywiście, że nie byłoby ich więcej jak osiem. A więc, wbrew swojemu bardzo tu jednoznacznemu doświadczeniu, miałem wielką nadzieję, że owe najlepsze sceny z „Misia” – w odróżnieniu od samego „Misia” – obejrzę jednak od początku do końca. Otóż nic z tego. Stało się dokładnie tak, jak to się wielokrotnie – naprawdę wielokrotnie – działo przy okazji najróżniejszych filmow Stanisława Barei. Jeszcze na dobre nie zacząłem, a już skończyłem.
A więc, jak wszystko na to wskazuje, mamy kłopot. Bo skoro nie udało mi się wycierpieć owej kompilacji najbardziej śmiesznych scen z tego filmu, to o tym bym obejrzał cały film, mowy być już nie może. A skoro nie zobaczę „Misia”, to nie bardzo jak mam o nim pisać. I co gorsza, wygląda na to, że nie mam jak o nim pisać już do końca mojego życia. I pewnie bym na to machnął ręką, gdyby nie fakt, że – jak mnie poinformował dziś mój kolega Coryllus – problem Barei pojawił się na blogach i wzbudził poważną dyskusję. Nie wiem, kto i w jaki sposób zaczął ten temat, nie wiem też jak się ta dyskusja rozwinęła, wiem natomiast, co napisał na ten temat Coryllus, a ponieważ, mimo że całość jego refleksji mi jak najbardziej pasuje, pewne jego uwagi wydały mi się mało precyzyjne, a czasem zdecydowanie obok problemu, postanowiłem, że jednak się złamię i o Barei napiszę coś od siebie.
Pozostaje kwestia tego „Misia”, którego – jak już przyznałem – nigdy nie miałem okazji, nie dość że w całości, to w ogóle w jakiejś solidnej części obejrzeć. Myślę, że jednak sobie poradzę, a to dlatego, że z tego co wiem, nie ma absolutnie takiej możliwości, żeby ktoś kto widział dziesięć różnych fragmentów filmów Barei, nie mógł tym samym poznać całości jego możliwości. Często tak bywa, że do porządnej oceny pracy artysty trzeba znacznie więcej, jednak jak idzie o Bareję – uważam, że on nie potrzebuje naprawdę o wiele więcej. Skąd takie moje podejrzenie? Stąd mianowicie, że Bareja to w sposób absolutnie zdecydowany człowiek jednego pomysłu, a pomysł ten można opisać przy pomocy takiego obrazu. Przychodzi człowiek do baru mlecznego i zaraz przy wejściu wita go napis „Zdrowe mleko – zdrowa praca”. Siada ów człowiek przy stoliku, który ma jedną nogę krótszą, więc się tak okropnie kołysze, i od razu wiadomo, że przy nim nie da się ani jeść, ani pić. W tym momencie podchodzi do niego nadęta kelnerka i pyta: „Czego?” Kiedy on prosi o herbatę, dowiaduje się, że jest tylko wódka. Człowiek na to pyta dlaczego, na co ona mu mówi, żeby uważał, bo ona zaraz zawoła milicję. Człowiek chce wyjść z baru i okazuje się, że się wyjść nie da, bo się zacięły drzwi. Męczy się z tymi drzwiami, męczy, i wreszcie, kiedy już ma wychodzić, dopada go kelnerka i każe mu za to, że używał bez potrzeby stolika, wpłacić sto złotych na odbudowę miejscowego placu im. Bohaterskich Traktorzystów. I tak to się plecie przez kolejne sceny, a wszystko to jest naturalnie okropnie inteligentne, śmieszne, a przede wszystkim bardzo odważne, bo wszyscy przecież wiemy, jak to za PRL-u było ciężko z cenzurą.
A zatem, uważam, że do tego, by spróbować opisać zjawisko pod nazwą „Stanisław Bareja”, to co o jego filmach wiem, wystarczy mi w zupełności. A jeśli nawet miałem tu jeszcze pewne wątpliwości, to po próbie obejrzenia zestawu „Najlepsze z…” wiem, że tak jak jest, jest z całą pewnością dobrze. Bo to akurat, że filmy Stanisława Barei, jeśli idzie o pomysł i metodę, oparte były wyłącznie na sekwencji takich, jak je sobie wyżej wymyśliłem, grepsów, to fakt nie do dyskusji. Pod tym względem, one przypominają to, co – z zupełnie innej beczki – mamy okazję obserwować w przygodach Harrego Pottera, czy – jeszcze prościej – w klasycznej telewizyjnej telenoweli, gdzie trzy razy w tygodniu scenarzyści muszą dopisywać kolejne przygody, a robią to siłą rzeczy tak, że jeśli scena dziesiąta nie ma jakiegokolwiek logicznego powiązania ze sceną drugą, to zupełnie nic nie szkodzi, bo sens w tym, żeby związek był wyłącznie między sceną drugą a trzecią i między dziesiątą, a dziewiątą.
Tak właśnie się rozwijają scenariusze wszystkich znanych mi filmow Stanisława Barei. Tam nie chodzi o nic innego jako to, by w ciągu tych dziewięćdziesięciu czy stu minut, opowiedzieć maksymalnie dużo dowcipów o autobusie, który ma napisane, że jedzie na Obrońców Moskwy, a tymczasem jedzie na Plac Trzeciego Czynu Społecznego, czy o kranie, gdzie zarówno z zimnego jak i ciepłego kurka leje się wrzątek, no i żeby wszędzie było jak najwięcej ponurych wieśniaków w beretach i z petem w ustach, czekających w kolejce na bilet z zakładu pracy do teatru na „Hamleta”. No i oczywiście, żeby autorami tych wszystkich gagów byli najwybitniejsi polscy aktorzy komediowi, a więc Bronisław Pawlik, Stanisław Tym, Wojciech Pokora, Krzysztof Kowalewski, Jerzy Turek, Jerzy Dobrowolski, Jacek Fedorowicz… można by wymieniać.
Nazwiska tych aktorów – stałych aktorów Barei – wspominam nie bez przyczyny. Chodzi o to, że ja nie za bardzo chcę się koncentrować na jakości tych filmów, z tej prostej przyczyny, że, jak podejrzewam, to że one są jako filmy do niczego, w chwilach podstawowej równowagi, wiedzą nawet ci, którzy normalnie traktują je jako obiekt kultu. Z filmów Barei, jeśli na moment przestaniemy patrzeć na nie jak na maszynkę do opowiadania kawałów, nie zostanie nam nic, poza być może grą niektórych z aktorów. Ale jeśli wspominam o aktorach, to też wcale nie po to, żeby się zachwycać nad ich grą. Tu akurat chodzi mi o to, byśmy zwrócili uwagę na fakt, że Stanisław Bareja, reżyser, który jest przez niektórych dziś traktowany jak samotna wyspa na oceanie komunistycznego kłamstwa, przez cały czas tkwił po uszy w najbardziej oczywistym mainstreamie. To nie był ktoś, kto stworzył niezależne antypeerelowskie kino, zgromadził wokół siebie grupę swoich aktorów, i w organizowanych po salkach parafialnych pokazach, podtrzymywał ducha narodu. Kiedy się patrzy na te filmy dziś, i widzi się rozmach, z jakim one były robione i tych właśnie aktorów – wszystkich najbardziej akurat wtedy pierwszorzędnych – to nie można się łudzić, że filmy Barei powstawały poza samym głównym nurtem.
Ale to przecież też wszyscy wiemy. Wiemy świetnie, że jeśli Bareja miał kłopoty, to były to ewentualnie zwykłe towarzyskie rozgrywki, a i to nie sądzę, by one były dla niego jakoś szczególnie męczące. Nawet jeśli Bareję tępił Kutz ze swoim ubeckim towarzystwem, to ten bojkot nie mógł być aż tak silny, żeby on się mógł nim przejmować. To zresztą były takie czasy, że akurat bardziej po linii było trzymać z tak zwaną opozycją, niż z betonem. Choćby Daniel Olbrychski, Jacek Fedorowicz, czy Maja Komorowska mogą coś na ten temat powiedzieć. Tyle że ja jestem niemal pewien, że gdyby Stanisław Bareja dziś żył i był dziarskim staruszkiem, to by występował co tydzień w TVN-ie i razem z Kutzem pluł na rdzewiejący w Smoleńsku wrak tupolewa. I niech mi teraz ktoś powie, czemu nie?
Ale i to przecież nie jest tu najważniejsze. Bo w końcu – jak mówię – to że filmy Barei obiektywnie były w najlepszym wypadku przeciętne i to, że jeśli on faktycznie był antykomunistą, to dokładnie tak samo jak każdy z nas, włącznie z przeciętnymi członkami PZPR. Chodzi mi dziś najbardziej o ten kult. O to, że dla wielu z nas – i to również tych, którzy wiedzą wszystko bardzo dobrze i do końca – z jakiegoś powodu, ten „Miś”, te Alternatywy i ta cała reszta jego komedii pozostają wręcz symbolem walki z komuną. Walki przez śmiech i szyderstwo, ale właśnie walki. I to właśnie ze względu na tych moich druhów w biedzie, piszę ten tekst. By zwrócić im uwagę na jeden bardzo, moim zdaniem, interesujący aspekt całej tej barejowskiej histerii. Chodzi mi mianowicie o to, że z jakiegoś powodu, szczególnie chyba film „Miś” jest ulubionym filmem całej tej bandy młodej platformerskiej miejskiej inteligencji. Oczywiście nie tylko „Miś”. Również „Dzień świra”. „Miś” i „Dzień świra”. Te dwa filmy stanowią przedmiot autentycznego intelektualnego kultu dla tego właśnie pokolenia. Można by wręcz powiedzieć wielo-pokolenia. Oni oczywiście lubią też „Testosteron” i „Ladies”, i inne komedie, ale to tylko dla jaj. Poważne myślenie odbywa się dopiero przy okazji „Misia” i „Dnia świra”. To wtedy właśnie, przeciętny, nowoczesny wykształciuch zaczyna intensywnie kontemplować coś, co Rafal Ziemkiewicz kiedyś opisał jako „polactwo”, a co pop-kulturowo stanowi zjawisko znacznie szersze od tego co można było znaleźć w oryginale. Bowiem na poziomie „Misia” nie mamy już Polaka z jego przywarami i kompleksami. Tam nie mamy już Polski jako zacofanego skansenu. W „Misiu” wtedy, a dziś w „Dniu świra”, mamy już tylko zwykłe śmierdzące gówno. Oczywiście pokazane tak, by nikt się nie porzygał, lecz się pośmiał i zadumał, ale jak najbardziej gówno. I stąd, jak sądzę, popularność Barei wśród nowej polskiej inteligencji.
Pamiętamy wszyscy, jak to w tym samym czasie, kiedy Bareja kręcił swoje „antypeerelowskie” komedie, karierę robił Jerzy Gruza ze swoim „Czterdziestolatkiem”. Z jakiegoś powodu, „Czterdziestolatek” nigdy nie uchodził za przejaw niezależnej walki z komuną. Wręcz przeciwnie, wielu z nas „Czterdziestolatka” do dziś tępi, jako przykład najbardziej chamskiej peerelowskiej propagandy. A ja przyznam, że tego nie rozumiem. To znaczy, rozumiem, że „Czterdziestolatek” to była propaganda, natomiast nie rozumiem, dlaczego „Czterdziestolatek” był propagandą, a „Miś” już nie. Czy może dlatego, że w tym całym pezetpeerowsko, ubecko, debilnym otoczeniu Karwowski i jego rodzina byli zwykłymi, sympatycznymi ludźmi? Czy może dlatego, że Karwowski był członkiem PZPR? Przepraszam wszystkich bardzo, ale tego nie rozumiem. Przecież jak idzie o kpiny z ówczesnej Polski i tych co wtedy Polską rządzili, tam było wszystko co trzeba. Natomiast przyznaję – w „Czterdziestolatku” nie wszyscy byli polskim bydłem. Tak naprawdę, tam w ogóle nie było polskiego bydła. I stąd pewnie ów brak szacunku.
Nie oszukujmy się. Barei wcale nie chodziło ani o PRL, ani o komunizm, ani o niewolę, ani nie o terror. Tu nie chodziło o to, że przez tyle lat musieliśmy żyć w tym upiornym świecie, gdzie nic, i to dosłownie nic, nie działało. Tu śmieszne jest to, że to co pokazuje Bareja to jest Polska i Polacy. Kraj debili, agentów i wieśniaków. Dziwek i idiotek. Kraju gdzie wszystko śmierdzi syfem i starą szmatą. O nie! Tam w ogóle nie chodziło o komunizm. I dziś, kiedy tak próbuję oglądać te fragmenty barejowskich grepsów, myślę sobie, że gruncie rzeczy ówczesnym towarzyszom tamte filmy się musiały bardzo podobać. Na zasadzie takiej, że no popatrzcie kolego, i z kim to my się tu musimy męczyć. A dziś, jestem pewien, że film „Miś” jest również jednym z ukochanych filmów takiego Stefana Chwina, o którym parę razy też już miałem okazję wspomnieć. On tam z pewnością potrafi znaleźć dla siebie wieczną inspirację.
Na początku zaznaczyłem, że mocnym powodem, dla którego wziąłem się jednak ostatecznie za Bareję był tekst mojego kolegi Coryllusa, i że są akcenty w jego wpisie, które pozostawiają we mnie poczucie pewnego braku. O co chodzi? Otóż Coryllus sugeruje, że Stanisław Bareja kręcił te filmy na zamówienie Partii. Może nie całej Partii, może nie zamówienie bezpośrednie, ale że tak czy inaczej ktoś tam, gdzieś tam, wziął go na bok i powiedział, ze nie byłoby źle coś w tym tonie kręcić. Nie zgadzam się z tą opinią. Uważam, że gdyby Bareja był zaledwie wynajętym specem od sączenia tej trucizny, nie byłoby tak źle. W końcu ich było zawsze bez liku. Problem w tym, że on prawdopodobnie autentycznie uważał, że to co mamy w Polsce to fatalny, straszny, nieludzki System, tyle że Polacy są tak do dupy narodem, że na nic lepszego nie zasługują. I w ten sposób, on był w pewnym sensie prekursorem tego całego nurtu polskiej współczesnej myśli intelektualnej, który tak nas niszczy dziś. I to właśnie dlatego, jest on ulubieńcem tych, których na co dzień uważamy za zdrajców, katów i tchórzy, i tak często też ulubieńcem nas samych. Uważam, że nie zaszkodziłoby było się troszeczkę nad tym zastanowić.
Dziękuję za uwagę. Jeśli ktoś się na mnie za ten tekst nie obraził, a nie daj Boże, jeszcze mu się to co tu napisałem spodobało, bardzo proszę o, w miarę możliwości, wspieranie tego bloga. Mam nadzieję, że to już niedługo, ale tak się składa, że wciąż bez Waszej pomocy, nie jestem w stanie przeżyć. Dziękuję.
To bardzo dobry, znakomity tekst, i głos w tej dyskusji, którą wszczął coryllus. Mam jednak taką refluksję, iż jest to głos słabo słyszalny.
OdpowiedzUsuńPowiedziałem to już w prywatnej poczcie do jednego naszego wspólnego kolegi, to powiem publicznie: rozważ wznowienie publikowania przynajmniej na NE a nawet na s24. Nie mówię - wróć tam, ale - rozważ. A potem wróć.
Nie chce mi się pisać dlaczego uważam, że powinieneś to zrobić, bo sam o tym wiesz.
@toyah
OdpowiedzUsuńWreszcie zabrałeś się za "Misia".
Chyba rzeczywiści nie musisz już oglądać całości tego filmu.
Jak przytoczyłeś wczoraj tekst z książki Jacka Fedorowicza to jakoś pomyślałem o Barei i innych reżyserach i aktorach tych wszystkich komedyjek.
Zastanawiałem się nad tym na ile to był wentyl, na ile oswajanie z systemem.
I jeszcze jedna refleksja: jak to się stało, że większość z tych wszystkich aktorów odbieranych czasem jako sprzyjający opozycji w chwili obecnej stoją w pierwszym szeregu zwolenników PO czy SLD.
Taki Jacek Fedorowicz - i jego audycje podziemne odtwarzane na magnetofonach po mieszkaniach.
Mój ś.p. Teść zasłuchiwał się w tym nielegalnym przekazie. Dziś Fedorowicz to jedna z pierwszych szmat systemu. Kowalewski, Tym i inni...
Pieszczochy PRL-u, współczesne szmaty.
Pomyśleć do tej pory na półce w mojej bibliotece stoją dwie małe gabarytowo książeczki Jacka Fedorowicza: "W zasadzie TAK" i "W zasadzie NIE".
Nadzwyczaj trafny tekst.Pozwoli Pan że skomentuję go tak.Ma rację Kol.Coryllus że Bareja kręcił te filmy na zamówienie partii,inaczej być po prostu nie mogło .Jednocześnie obraz nas Polaków jest w nich taki jak Pan napisał "do dupy"Dobrze że przywołał Pan drugiego magika od komedii Gruzę.Pamiętam jak wmawiali nam że to co zrobił to komedie,powiem Panu tak szczerze,rzygać się na to wszystko chce.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@don esteban
OdpowiedzUsuńSprawa została już rozważona. Ja nie mogę tam wrócić, bo oni nie są w stanie mnie potraktować tak jak ja bym sobie tego życzył. A ja się jednak szanuję.
Poza tym, uwierz mi - tych co mnie będą czytali tam, a nie czytają tu, ani ja ani Ty nie potrzebujemy. Zresztą ich jest znacznie mniej niż Ci się wydaje. wrócić, bo oni nie są w stanie mnie potraktować tak jak ja bym sobie tego życzył. A ja się jednak szanuję.
Poza tym, uwierz mi - tych co mnie będą czytali tam, a nie czytają tu, ani ja ani Ty nie potrzebujemy. Zresztą ich jest znacznie mniej niż Ci się wydaje.
@raven59
OdpowiedzUsuńOni wtedy myśleli i dziś myślą dokładnie tak jak im każe towarzystwo.
@bruno
OdpowiedzUsuńJa jednak będę się upierał. Gruza od Barei był znacznie lepszy.
Miś to wieka rzecz. Co ciekawe sam zrozumiałem ten film za którymś razem. Przerażające jest to, że ludzie często inteligentni widzą w tym w tym filmie wielopoziomowym wyłącznie gagi. One są środkiem a nie celem. Główny problem tego filmu polega na tym, że tam wszyscy (dosłownie wszyscy) robią się na wzajem w przysłowiowego ch..a. A na końcu pojawia się jedyna szansa na wybawienie, bo to okres przedświąteczny.
OdpowiedzUsuńNiestety najgorsze jest to, że System uczynił z Barei etatowego błazna, bo Kuce i inne Minichniki i Urbany bardzo chciałyby, aby tak właśnie przyszłe pokolenia zapamiętały PRL - jako zbór gagów, a nie totalne szambo.
Dziwi mnie poza tym Twoja metodologia przypominająca do złudzenia postawę Bartoszewskiego, który książki Zyzaka o Wałęsie nie czytał, ale wiedział doskonale, że jest ohydna. Jak mamy się odciąć od syfu III RP nie postępujmy przynajmniej tak jak ona i czytajmy i oglądajmy to, co krytykujemy.
Ja rzecz jasna jestem stronniczy, bo uważam się za samozwańczego misiologa. Dla mnie konstrukcja tego filmu przypomina swym kontrapunktem najbardziej wybitne utwory J.S. Bacha, więc możesz mój głos potraktować jako strasznie oszołomski. Nie obrażę się. Ale jeśli Cię ta problematyka interesuje to mam u siebie na blogi taką etykietę, którą nazwałem "misiologia", bo misia jest wszędzie więcej niż się nam wydaje.
http://kolatka.blogspot.com/search/label/misiologia
pozdrawiam :-)
@Andrzej
OdpowiedzUsuńNie żartuj. Bareja jest pieszczochem Systemu. Zrozum to wreszcie. Kiedy zachwycasz się się Misiem, jesteś w większości. I to w większości, która Ci chluby nie przynosi.
@toyah
OdpowiedzUsuńNie przeczytałeś tego co napisałem, albo nie zrozumiałeś. Czy to znaczy, że o prawdzie lub fałszu decyduje bycie w mniejszości lub większości? Czy to znaczy, że trzeba zachwycać się jakimś gównem wystarczy, że jest ono niszowe?
Wiesz na przykład, że durne Łunijne projekty w których chodzi o przemielenie kasy i zwykłe złodziejstwo, nazywane są "Misiem" właśnie? A wiesz skąd to się wzięło? z wykładu tego łajdaka Ochódzkiego. Ale Ty tego nie wiesz, bo nie oglądałeś. W tym momencie powinnyśmy przerwać tą dyskusję, gdyż jest ona bez sensu. Zmuś się i obejrzyj, a wtedy może pogadamy. Zachowujesz się dokładnie tak jak System - przyklejasz etykietki, tylko w drugą stronę.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJako wielki miłośnik serialu Alternatywy 4 (oglądane kilka razy i mam na VHS!) muszę się zgodzić i nie zgodzić!
Oczywiste jest że to było kręcone za zgodą systemu, tylko po co? To jest pytanie! O tym na końcu.
Ale mimo wszystko że to było kręcone za zgodą i na zamówienie komuny to nie znaczy że to musi być od razu najgorsze. (patrz: "Dom")
W Alternatywach nie za bardzo widzę elementy antypolskie, za to wyśmiewanie komuny na każdym kroku.Oczywiście są śmieszne przywary Polaków ale tylko i wyłącznie dobrotliwie pokazane.
Scenarzysta Alternatyw śp. Maciej "Ryba" Rybiński jak wiadomo nie przeszedł na stronę P0, tylko z nimi walczył do ostatniego dnia.
Ale co do celu nakręcenia tych filmów ale także do pozwolenia na działalność n.p. Jana Pietrzaka etc. W Alternatywach jest taka scena, spiker w dzienniku TV ogłasza całkowite zaprzestanie produkcji mięsa. Ludzie się oburzają/dzieje się to w przerwie meczu który cały blok ogląda w mieszkaniu komunistycznego działacza, dla tego że wypadł prąd a on ma TV na baterie/ że to nonsens, a na to ten komuch im z poważną miną: "tak zgadza się to nonsens, ale to jest przebiegły plan aby zmylić kraje zachodnie". Tak samo mogło być z tymi serialami, w świetle planowane już w tedy transformacji ustrojowej dobrze było aby społeczeństwo przekonać że komuna jest zła i głupia. W końcu przez tyle lat tłumaczyło się że komuna to samo dobro, to mógł ktoś uwierzyć, szczególnie jak ktoś dostał nowe mieszkanie w bloku i miał malucha a mięsa nie lubił!
@Andrzej
OdpowiedzUsuńNie obejrzę. Już prawdopodobnie nigdy. Podobnie jak 'Dnia świra'. Kwestia smaku.
Ja oczywiście szanuję to, że Ty jesteś fanem 'Misia'. Znam jeszcze paru. Natomiast tej prawdy nie zakrzyczysz. Bareja jest pieszczochem Systemu. I tego nie zmienią Twoje zapewnienia, że oni 'Misia' nie zrozumieli.
PS
OdpowiedzUsuńJeszcze zakończenie serialu Alternatywy 4. Jest genialne, wręcz prorocze w świetle tego co się stało po 89.
Anioł, dozorca domu którego mieszkańcy podstępnie oczernili przed zagraniczną delegacją, udając biedotę i degeneratów, aby się go za wszelką cene pozbyć (metafora komuny), przychodzi w ostatniej scenie pod blok nie jako zwykły dozorca ale już jako sekretarz miasta. Awansował! (tak jak komuniści najwięcej zyskali na transformacji ustrojowej)
@toyah
OdpowiedzUsuńA ja szanuję, że ignorujesz formalną logikę i teorię poznania, które stoją w końcu na rubieży naszej cywilizacji. Twój wybór. Nie jest to kwestia smaku, bo nie posmakowałeś. :-). Wybacz, ciężko mnie zbyć pustymi frazesami, tak jak pusty jest ten tekst nie wiadomo o czym. Widzę, że przez te parę lat blogowania dorobiłeś się licznego grona klakierów. Może to i dobrze. Apeluję tylko o odrobinę samorefleksji i odrzucenie politycznej poprawności w każdym jej aspekcie.
Poza tym proponuję, aby Jerzym Dobrowolskim sobie tyłka nie wycierać. Polecam lekturę jego "Wspomnień moich pamiętników" wydanych po ponad 20 latach od śmierci autora. Nasze przy nim blogowanie to tylko marność. Strasznie zmienia to pogląd na "komediowego aktora" i pokazuje, że nic nie jest proste. Dobrej nocy.
Ach bym zapomniał. Jeśli przyślesz mi emailem swój adres wyślę Ci butelkę znakomitego gruzińskiego konaku, który otrzymałem od mojego przyjaciela, który przybył stamtąd kilka dni temu. sportpomikow@gmail.com
@TOYAH
OdpowiedzUsuńHo,ho!
A ja się będę upierał, że Bareja jest lepszy.
Wzięliście razem z Coryllusem na warsztat Bareję i "Misia". Zarzucacie mu schematyzm i inne grzechy. A taki Sienkiewicz H. to nie był schematyczny?
Właściwie prawie każdy wybitny pisarz, reżyser, malarz, czy inny artysta ma swój styl, operuje pewnymi schematami.
Że tworzył na zlecenie, czy też za zgodą władz, partii itd. Że jego filmy miały być i pewnie w jakimś sensie były wentylem.
Pewnie tak.
Zupełnie nie rozumiem Waszych (Twoich i Coryllusa) pretensji do Barei.
Po pierwsze radzę obejrzeć jednak główny cel krytyki, czyli "Misia".
(Ostatnio mój 5 letni synek zapytany czy będzie jadł gofry, odpowiedział, że nie bo nie lubi. -A czy kiedyś już jadłeś?
-Nie, ale nie lubię.
Skończyło się na tym że zjadł 3 za jednym posiedzeniem)
MIŚ to świetna komedia, z ciekawą intrygą, wspaniałą grą aktorów. Bareja był rewelacyjnym obserwatorem otaczającego go świata. Mentalność ludzi, wzory zachowań są ponadustrojowe, stąd jego filmy są nadal aktualne. Czego natomiast nie można powiedzieć o kinie tzw. moralnego niepokoju.
Bareja krytykuje Polaków, ale czuć że ich lubi. Z całym bagażem wad, bo któż jest doskonały.
Że Polacy są do dupy?
No, są do dupy. Widać po wynikach wyborów.
Pozdr.
PS'
A może właśnie "Miś" jest aktualny, bo w rzeczywistości tak mało się zmieniło, bo mamy PRLbis, jak twierdzą niektórzy?
PS''
Z moich obserwacji wynika, że "Miś" i inne misiowate filmy Barei podobają się młodym ludziom bardzo krytycznie nastawionym do obecnych rządów.
Że lubią "Misia" również lemingowaci MWzM?
"Z kogo się śmiejecie?
Z siebie się śmiejecie" - jak pisał znany autor.
@PLK
OdpowiedzUsuńPrzykro mi ale Alternatywy znam jeszcze mniej niż Misia. Tobie również jednak polecam następująca refleksję: Dlaczego Bareja, ze swoim 'Misiem', jest kultowym reżyserem wśród najgorszego autorymentu wykształciuchów.
Toyahu, bardzo, bardzo się mylisz. Jesteś bardzo mądrym człowiekiem i Twoje teksty są wyjątkowe, ale tutaj nie masz racji. Tym bardziej szkoda, że jak piszesz - znasz filmy Barei bardzo pobieżnie. "Miś" i "Dzień Świra" - to dwa różne światy. Filmy Barei nie są lubiane przez "platformersów". Lemingi w ogóle nie rozumieją treści tych filmów. To właśnie wszystkie mi znane lemingi (99% moich znajomych) reaguje "ziewaniem" na Bareję. Mylisz się. Zauważyłem, że czasami wykazujesz pogardę dla ludzi czy zjawisk - którym, tak mądry człowiek jak Ty nie powinien okazywać lekceważenia...
OdpowiedzUsuńSzkoda, mam nadzieję, że może jednak zapoznasz się dokładniej z twórczością mistrza Barei i zmienisz zdanie.
@Andrzej
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że mój stosunek do Barei wynika wyłącznie z refleksji. I to refleksji bardzo poważnych. ącznie z refleksji. I to refleksji bardzo poważnych.
@Andrzej
OdpowiedzUsuńAch, i jeszcze Dobrowolski. Nie rozumiem tego wycierania. Ja do Dobrowolskiego mam stosunek mniej więcej taki, jak Ty do 'Misia'.
Chyba jednak Cię ponoszą emocje.
Adres podam jutro. Dziś nie mam jak.
@toyah
OdpowiedzUsuńto znaczy nie chcesz koniaku? Szkoda. :-)
@PLK
Co do serialu "Dom" na podstawie scenariusza Pana Janickiego, wspomniany przeze mnie wcześniej J. Dobrowolski napisał kilka słów o innym jego serialu, które pasują jak ulał i do "Domu". Cytuję:
„Przykro mi np. gdy moje dzieci z przyjemnością oglądają w TV serial Jerzego Janickiego pt. „Polskie drogi”.
To bardzo wredny serial.
Wiele jest u nas publikacji, imprez, sztuk, widowisk czy książek tak ewidentnie marnych, tendencyjnych i głupich, że na ich rzeczywistej wartości pozna się nawet młodzież, z Tłuszcza powiedzmy dla której wesołe miasteczko i pite tamże wino jest największą miarą życia kulturalnego. Ale serial „Polskie drogi” napisany jest z autentycznym talentem i przez to wredniejszy. Bo ten serial wciąga, każe z uwagą śledzić losy bohaterów. Losy często tragiczne i bardzo ludzkie, prawdziwe. A jednocześnie niezauważalnie, jakby niechcący wsącza się w odbiorcę fałszywe tło, na na którym ta akcja się toczy. Tło historyczne złożone z pół, z ćwierćprawd, a stwarzające bardzo sugestywne pozory prawdy prawdziwej.
Słyszałem, że podobno autor przechwalał się nawet swoją postawą,twierdząc, że jeśli nie można wszystkiego, to chociaż trzeba „przemycać” część prawdy. Obrzydliwe.”
Jerzy Dobrowolski w „Wspomnieniach moich pamiętników”, 2010 s. 28 i 41. Notatki pochodzą z roku 1979.
@toyah
OdpowiedzUsuńA więc jednak chcesz! Super. Czekam zatem na adres. :-)
Dobrej nocy
@james
OdpowiedzUsuńJa nie krytykuję Barei za schematyzm. Skąd Ci to przyszło do głowy? do głowy?
@cypkin
OdpowiedzUsuńDaj spokój! Bareja jest ulubieńcem wykształciuchów.
@james
OdpowiedzUsuńCo za cholera! Kiedy piszę z komórki, duplikują się te komentarze. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzimy. entarze. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzimy.
@Andrzej
OdpowiedzUsuńPewnie że chcę! Po prostu nie nadążamy.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTo akurat nie tych wykształciuchów ktorych ja znam. Wszystkie "moje" wykształciuchy uwielbiają "Dzień Świra" (tu się zgadzam) ale nie rozumieją Barei.
Sugerujesz się tym, że u Barei występował cały wspólczesny komitet poparcia Bronka i tu popełniasz błąd. Weź pod uwagę też, żę współaltorem scenariusza do "Alternatywy 4" był Śp. Maciej Rybiński. On nie został szmatą salonu, myślę, że Bareja też by nie został.
Bareja był wizjonerem. Jego twórczość jest bardziej nawet aktualna dzisiaj. Proszę obejrzyj ten fragment, pokazujący mentalność salonowego artysty "Ja wam zawsze wszystko wyśpiewam!". Bardzo proszę obejrzyj ten krótki fragment, zapomnij, że widzisz na ekranie komitet poparcia gajowego - to jest genialny obraz naszych dzisiejszych salonowych artystów:
http://youtu.be/Wpz97Alofyc
Zna ktoś może radziecki film Kin-Dza-Dza? Jak nie to polecam. To odpowiednik naszego Misia tylko w wersji SF. Boki zrywać! O gustach się nie dyskutuje, a jak można skutecznie wykorzystać stare sprawdzone archetypy kulturowe w politycznej propagandzie? Polecam mój tekst o party na Misiu pt. Ostatnia paróweczka hrabiego Komorowskiego, który trochę namieszał w kampanii prezydenckiej.
OdpowiedzUsuńhttp://kolatka.blogspot.com/2010/07/ostatnia-paroweczka-hrabiego.html
@Toyah
OdpowiedzUsuńGdybym miał coś napisać w tym temacie, to napisałbym dokładnie to samo co Ty. Może nie tak ładnie, ale na pewno z takimi samymi wnioskami.
Bareja był wyrobnikiem ekranu i wszystkie jego filmy to luźno ze sobą powiązane, następujące jedna po drugiej sceny, czy skecze.
Mówienie o przebiegłej, wielowarstwowej intrydze Misia, jest sporym nadużyciem.
Dodatkowo, może komuś taka konwencja się podoba, to zawsze kwestia smaku, ale irytuje mnie niezmiernie u Barei, ta zamierzona, czy też nie, zgrzebność i karykaturalność.
Czy to cieć, czy profesor, to ich atrybuty są uwypuklone i zdeformowane.
Dla mnie to szkoła ruskiego Krokodyla. Taki trend satyryczny w socrealu.A teraz ukochani od 19:00 do 22:00 będziemy się śmiać i się radować. Po to, by później z nowymi siłami przystąpić do zadań jakie nakreśla nam Nasza Partia.
Gruza był o niebo lepszym filmowcem i reżyserem. Tu nie ma dyskusji. Wiele jego produkcji pokazuje jego profesjonalizm.
Ale też potrafił zrobić potworne badziewie. Pewnie kwestia forsy, lub inaczej łatwych pieniędzy (produkcja "Motylem jestem", chyba że źle pamiętam i to nie on.)
Jerzy Dobrowolski to była klasa sama w sobie i odnosiłem wrażenie, że on w takich produkcjach znalazł się zupełnie przypadkowo.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńMiś dla opornych w kilku zdaniach:
Małżeństwo aparatczyków nakradło tyle, że otworzyli sobie wspólne konto w Anglii, na którym zgromadzili ukradzione pieniądze. Ona międzyczasie znalazła starego paryjnego bossa z którym postanowiła wziąć ślub po rozwodzie z Ochódzkim.
Zaczyna się wyścig kto opróżni konto pierwszy.
Ona wyrywa mu kartki z paszportu. Gdy okazuje się, że na nowy musi czekać rok, znajduje przy pomocy zatrudnianego w filmie kumpla też łajdaka sobowtóra, aby na jego dokumentach wyjechać do Londynu. Wymyśla nieistniejącą ciotkę w Londynie, która ma kasę aby pozyskać wspólnika. Była też opcja ze ślubem po to aby mieć Irenę Ochódzką, ale upada.
W końcu dzięki masie kombinacji i przekrętów udaje mu się zdobyć paszport Stach Palucha i wypłacić kasę przed byłą żoną z którą leci do Londynu jednym samolotem.
Po całej masie kombinacji przekręt wychodzi. O. wraca do kraju, a tu są za chwile święta, które obchodzi tubylczy naród.
Dla mnie to współczesny film. Same gagi co? Boki zrywać.
@Andrzej
OdpowiedzUsuńW odróżnieniu od Toyaha "Misia" oglądałem i to parę razy.
Bądź sam przed sobą uczciwy i powiedz, czy za pierwszym razem ogarnąłeś, tak jak pięknie napisałeś, całą intrygę. Ja nie, bo człowiek gubił się w tych wszystkich obrazkach i dygresjach.
Uważam zresztą, że intryga dla Barei nie miała zasadniczego znaczenia. On lubił pokazywać sceny z życia i to sceny skarykaturowane, lub co najmniej mocno przesadzone. I ten nachalny schematyzm: woźnice ciągle zachlani, sprzedawczynie i kelnerzy chamscy i gburowaci, no i działacze w ciągłych ruchach kombinacyjnych.
To nie jest za bardzo inteligentne.
Ale jestem w stanie zrozumieć twoją fascynację. Choć pewnie nie stałeś od 4 rano, żeby kupić COŚ w sklepie mięsnym i nie miałeś autentycznego uczucia zazdrości, jak widziałeś idącego faceta z nanizanymi na sznurek rolkami papieru toaletowego.
To były po prostu takie czasy.
Kto je przeżył to stać go tylko na gorzki śmiech.
@cypkin
OdpowiedzUsuńTo że nie rozumieją - to jest dla mnie jasne. Natomiast dziwię się, że się do tego przyznają. Na ile się orientuję, w tym towarzystwie przyznać się do tego, że się nie lubi lub wręcz nie rozumie "Misia" to nietakt.
Ponieważ ten zarzut pojawia się po raz kolejny, muszę się do niego odnieść. Ja nie wymieniałem tych aktorów w kontekście ich poparcia dla Komorowskiego, ale tylko dlatego, że to wszystko byli wówczas najwybitniejsi polscy aktorzy komediowi. Jak można było tego nie zrozumieć?
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNie mam co do tego pewności, ale o ile pamiętam, to ten greps który ja tu czasem z lubością powtarzam, że "Boga oczywiście nie ma, ale każdy przyzna, że jak naszczać na zleżałe trociny, to się robaki lęgną" jest właśnie autorstwa Dobrowolskiego. Dla mnie w tym jest przebłysk geniuszu.
@Andrzej
OdpowiedzUsuńFaktycznie - boki zrywać. Zwłaszcza jak się zobaczy ten "lud tubylczy".
Ostatnia scena z alegorią Matki Boskiej z Dzieciakiem i wypowiedź starego woźnicy o tym, że tradycja to ludu śpiewanie, to dąb prastary, a to wszystko to tylko zwykła codzienność... Bareja bierze wszystko w nawias. To wszystko minie, a ten tumaniony, rozpijany lud dalej pozostanie przekazując swe świadectwo.
OdpowiedzUsuńGeneralnie twórczość tego pana mi się nie podoba. Miś jest tu wyjątkiem. Ale jak pomyślę, że autorem określenia "bareizm" jest niejaki Zanussi, który zbiera ciągle za swoje beznadziejne nie filmidła same ochy i echy, to aż mi się chce znowu misia oglądnąć. Sądzę, że salon nie zaaprobowałby Barei uznając go za chama i prostaka. Zbyt dotkliwie ich ranił. Taki docent w Alternatywach - szuja niewiarygodna, która idzie na współpracę - to wypisz wymaluj nasze łże-elity.
Tak to prawda. Nie zrozumiałem Misia za pierwszym razem (wcześniej o tym wspominałem), tak jak nie zrozumiała go cenzura 1980 roku. Jedynie do czego się przyczepili to parę wciętych detali(miedzy innymi mało istotny wątek z leśniczym) i zmiana nazwiska Nowohucki na Ochódzki. Pamiętam doskonale czasy kolejek. Najgorsze jest to, że Salon pokazuje młodemu pokoleniu filmy Barei i mówi: zobaczcie tak wyglądał PRL", tak jak mówi jeden z bohaterów w teatrze Misia: "zobacz synu tak wygląda baleron."
Dla mnie ten film to metafora naszych czasów. Może to kwestia środowiska w jakim się obracam, ale dookoła siebie widzę wielu NowoOchódzkich, którzy konstruują takie "misie", że Bareja nie był w stanie sobie tego nawet wyobrazić.
Określenie "lud tubylczy" zaczerpnąłem od S. Michalkiewicza, bo ja podobnie tak jak on czuję się często jak małpa w zoo. Tak tez z perspektywy starej i neokomuny wyglądamy i my.
@Toyah
OdpowiedzUsuńA nie powiedział tego przypadkiem Maklakiewicz?
@ toyah
OdpowiedzUsuńnie jestem do konca przekonany, ze Bareja byl az takim slugusem rezimu, ale nie ulega watpliwosci, ze Gruza jest (byl) od niego o niebo lepszym filmowcem. Az sie prosi, zeby ktos dzis odwazyl sie sportretowac polskiego (pol)inteligenta tak wnikliwie i inteligentnie, jak uczynili tworcy "Czterdziestolatka". Przypomne, ze Gruzie scenariusz napisal KTT, podczas gdy Bareja scenariusz do Misia napisal sobie sam.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńMaklakiewicz nie. To nie był on. Chyba jednak Dobrowolski.
@Tadeusz1965
OdpowiedzUsuńGłupia sprawa z tym Gruzą. Zwłaszcza gdy obok niego jeszcze się pojawił Toeplitz. Ale Wojna domowa i pierwsza seria Czterdziestolatka, to naprawdę mistrzostwo.
@ toyah
OdpowiedzUsuńGlupia. Ale czy aby na pewno Gruza jest dzis w celebryckim mainstreamie? Wsrod klakierow Komorowskiego chyba go nie bylo? Do TVN tez nie zaglada. Prowadzi jakies biznesy, z marnym zreszta skutkiem.
A jesli chodzi o KTT, to on musial miec wypadek przy pracy.
@Toyah
OdpowiedzUsuńOdniosłeś się tylko do części mojego komentarza. Czy obejrzałeś tę scenę "Ja wam zawsze wszystko wyśpiewam!". Czy to nie jest genialne? Lapidarne, cudowne ujęcie zajwiska? Ja Ciebie zrozumiałem. Pisząc "komitet poparcia Bronka" miałem na myśli ogólnie środowisko "szmat". I jeszcze jedno - stosując Twoją logikę: czy jak Olbrychski w dzisiejszych czasach zagrał u Ewy Stankiewicz to ona jest sługusem reżimu?? Po prostu przy temacie Barei wypisujesz totalne głupoty. I nie odniosłeś się też do przypadku zmarlego Macieja Rybińskiego? On też współpracując z Bareją był pupilkiem władzy? Nie masz racji! Lepiej zapoznaj się z twórczością Barei i przyznaj się do błędu. Nie mogę uwierzyć, że nie rozumiesz pewnych rzeczy. Może po prostu jak ktoś pisze tak dużo jak Ty w pewnym momencie miejscami zaczyna pieprzyć głupoty. Bez urazy - mimo to uważam Cię za genialnego komentatora rzeczywistości. Za tekst o psychologach przyznałbym Ci Pulitzera, Oskara i Nobla :) Pozdrawiam serdecznie.
@ cypkin
OdpowiedzUsuńwarto tez przypomniec, ze w 2006 roku Lech Kaczynski odznaczyl Bareje posmiertnie Krzyzem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Chyba nie za zaslugi dla PRL...
@tadeusz1965
OdpowiedzUsuńWypadek? Może wypadek. Nie wiem. A może też tak było, że on potrafił napisać dobry scenariusz. W odróżnieniu Rybińskiego.
Ja zresztą też bym nie potrafił. Każdy coś tam swojego umie i z tzw. porządnością nie ma to nic wspólnego.
@ toyah
OdpowiedzUsuńinnych znaczacych dziel KTT w tym obszarze nie znam, ale tez i znawca kine nie jestem. A co "Alternatyw", to zgadzam sie, ze jest to slabizna. Zle napisany scenariusz i zle nakrecony film. Meczacy dluzyznami i statycznoscia. Rybinski byl lepszy w inne klocki.
@cypkin
OdpowiedzUsuńA jednak, wbrew temu co piszesz, nie zrozumiałeś.
Ja w jednym punkcie mojego tekstu nie napisałem, że Bareja był "sługusem reżimu". Nawet tego nie zasugerowałem. Wręcz przeciwnie, wziąłem szczerze pod uwagę, że on mógł komuny nienawidzić dokładnie tak samo jak każdy z nas, a w ostatnim akapicie wręcz wyraziłem przypuszczenie, że on robił to co robił zgodnie z własnym sumieniem. Ja tylko protestowałem, by go nie traktować, jako "naszego człowieka" w całym tamtym żmijowisku, i to jeszcze w dodatku kogoś, kto tam działał niezauważony. Bo Bareja był przez te wszystkie lata reżyserem głównego, najbardziej głównego, nurtu. I wciąż, niestety, nim jest.
@tadeusz1965
OdpowiedzUsuńNo nie! To już jest nadużycie. Dobrze wiesz, że nie tylko jego. Naprawdę nie tylko jego. Jak chcesz, mogę Ci paru jeszcze wymienić.
@ toyah
OdpowiedzUsuńOK, moze to nie jest najsilniejszy argument, choc ja mialem spore zaufanie do polityki odznaczeniowej Lecha. No ale skoro twierdzisz, ze Bareja nie byl po "naszej stronie", to ktory z filmowcow tworzacych w tamtych czasach po niej byl? Bo przeciez nie ci od "moralnego niepokoju"?
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo to ja faktycznie "w temacie Barei" Ciebie nie rozumiem. OK, niech już tak zostanie. Niezgadzam się z Tobą, uważam, że jesteś tu w błędzie, przeginasz, kombinujesz, przeintelektualizowywujesz :) i po prostu uprawiasz przyciężkawe pieprzenie. Zdarza się najlepszym. Łysiak nie czytałem ale jest do dupy, Barei nie oglądałem ale jest do dupy, Zembaty też jest do dupy - bo ja nie potrzebuję jego przekładów Cohena, ja Toyah - zrobiłbym i tak to wszystko lepiej i lepszy scenariusz od Rybińskiego bym napisał - jestem od wszystkich lepszy i nie z mainstreamu - to jest niekiedy Twoja postawa. Nie wiem co to za durne dzielenie na "głowny nurt" i to co dobre. Do cholery - jak przyjaciel Castro - Oliver Stone zrobił genialnych "Natural Borne Killers" - to nie odrzucam tego tylko dlatego, że to maistream. Bo genialnie ukazał prawdę. I jeszcze do tadeusza1965 - "Alternatywy" to słabizna? To Wy jesteście chyba ślepi i głusi.
@ cypkin
OdpowiedzUsuńTak - uwazam, ze z punktu widzenia warsztatowego "Alternatywy" sa slabym filmem. Nie chodzi mi o gre aktorska, bo ta akurat jest swietna i wrecz ratuje slabosci scenariuszowe. Bez Wilhelmiego, Pokory czy Gajosa ten film by sie nie obronil. Natomiast jesli chodzi o Misia, to jest to zupelnie inny format i tu przychylam sie do Twoich ocen.
@ cypkin
OdpowiedzUsuńdla mnie Alternatywy sa łopatologiczne. Za duzo tam kawy wyłożonej na ławe. Co je broni, to fakt, ze czasy byly takie, iz spoleczenstwo nie mialo ochoty na zbyt wysubliowane aluzje.
@tadeusz1965
OdpowiedzUsuńW tamtych latach akurat większość z nich była po "naszej" stronie. Pisałem o tym w powyższym tekście. Taki był towarzyski nastrój.
@cypkin
OdpowiedzUsuńNatural Born Killers to najzwyklejsze gówno. Widziałem.
Tarantino kazał usunąć z napisów swoje nazwisko jako scenarzysty.
Na wszelki wypadek, chciałbym Cię uroczyście zapewnić, że ja bym od Stone'a go lepiej nie nakręcił.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTarantino od premiery filmu widnieje w napisach jako autor tej opowieści (story by) i nic się tu nie zmieniło. Nigdy nie było go pod (screenplay by). Proszę Cię nie pisz o czymś czego nie wiesz bo piszesz nieprawdę. Ten film to gówno? Ten film to najgenialniejszy obraz pokazujący jakim gównem są media, a głównie telewizja i jakimi idiotami są ludzie chłonący to gówno. Powiem Ci jeszcze (chociaż nie chciałem tego tak ostro formułować), że snucie przypuszczeń, iż nieżyjący od wielu lat Bareja, mógłby brylować dzisiaj w TVN - jest podłością. Człowiek o takiej wrażliwości jak Ty, który tak dobrze dostrzega podłość - nie powinien był tego zrobić.
A tak trochę, bardziej żartobliwie - żeby nie było, że się spinam za bardzo - "krew mnie jaśnista zalewa" jak czytam takie głupoty. Pozdrawiam serdecznie.
Widzę że jest remis!
OdpowiedzUsuńPodsumowując proponuję nie czerpać wiedzy historycznej tylko z seriali!
;-)
Jeszcze mi taka myśl przyszła że takie amerykańskie komedie z lat 80tych typu: rodzinka jedzie samochodem na wczasy przez pół ameryki ale nigdy nie dojeżdża bo głupkowaty ojciec rozwala samochód na bezdrożu, albo bo się zagapi na sexbombę w kabriolecie, według tego rozumowania muszą być antyamerykańskie. To przecież nonsens.
PS. Nie krytykował bym Toyaha za to że nie oglądał bo te filmy były już chyba 1000 razy opisywane i to wystarczy żeby się zaznajomić.
PPS. Taki serial o królowej Bonie, niedawno powtarzany na TV Polonii, akurat też jest antypolski, bo pokazuje że mądra Włoszka cywilizuje tutejszych dzikusów a całkowicie pomija fakt że nie umiała wychować syna na faceta, co było jej podstawowym zadaniem.
@Cypkin
OdpowiedzUsuńwedług mnie ten film to gówno, tak samo jak cała ta pseudo twórczość Tarantino (także pulp fiction). Przecież ten facet nic nie umie! Szczytem gówna jest niejaki gniot o zabiciu jakiegoś tam Bill'a nakręcony jak gwiezdne wojny w chyba 3 częściach a mający scenariusz na 25 min!
Wolę jeden film z Tomem Hanksem niż wszystkie filmy Tarantiono.
@PLK
OdpowiedzUsuńPozwolisz, że się z Tobą niezgodzę, ale rozumiem Twoje ograniczenia. O Mozarcie też można powiedzieć, np. że "za duzo nut", że nudny itd. Można nawet ziewać :)
Tarantino to wybitny reżyser a "Kill Bill" tak się składa to jeden z moich ulubionych filmów.
Wspaniałe kino, cudowne mądre dialogi, rewelacyjny humor, doskonałe zdjęcia i muzyka dobrana tak że zawsze mnie ciarki przechodzą z rozkoszy :)
Ale jak tu rozmawiać ze ślepym o kolorach....
Pozdrawiam serdecznie.
@cypkin
OdpowiedzUsuńTo też mówię - nie było go, bo kazał usunąć.
Co do podłości - możliwe. Trzeba by było się zapytać jego bliskich. Ja w każdym razie tylko oparłem się na rachunku prawdopodobieństwa. Skoro niemal wszyscy z tamtego zaciągu są tu gdzie są. to czemu on akurat miałby być takim bohaterem?
No dobra - już wiem. Może dlatego, by nie być tam gdzie Kutz. O ile by się w międzyczasie nie pogodzili. Co przecież też nie jest aż tak niemożliwe. Jak Mazowiecki z Wałęsą. Prawda?
@Toyah
OdpowiedzUsuń"Dlaczego Bareja, ze swoim 'Misiem', jest kultowym reżyserem wśród najgorszego autorymentu wykształciuchów."
Tu na pewno masz rację że im właśnie chodzi o to że Bareja rzekomo krytykował głupotę polaków. Tylko wykształciuch jak to wykształciuch, nawet Barei nie rozumie!
Ale lepsza propaganda jest w Zmiennikach, bo tam jest o dobrych taksówkarzach a w rzeczywistości taksówkarze to w PRL najgorsze męty i kapusie! Zresztą do dzisiaj im nie przeszło, wystarczy za przykład tego morderce z biura PiS w Łodzi.
@cypkin
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, jak się komuś podoba, mnie to nie przeszkadza! Masa ludzi lubi disco polo, co nie znaczy że to jest muzyka.
A Tarantino nic nie umie tylko prowokować przemocą, to nie jest sztuka tylko tani chwyt.
Witam.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie zacytować opinię na temat Misia pewnego publicysty. Rzecz ukazała się drukiem po wiadomości, iż Stanisław Tym podjął pracę nad filmem Ryś.
"[…] Stanisław Tym, choć formalnie był współautorem sławnego filmu Barei, […] kompletnie nie rozumie, w czym wziął wtedy udział. […] Najwyraźniej sądzi, że sprawa jest łatwa. Obsadzi prezesa Ochódzkiego w nowej rzeczywistości – sądząc po felietonach pisanych dla »Rzeczpospolitej«, pewnie uczyni go zwolennikiem Radia Maryja i Kaczyńskich – wymyśli parę grepsów, parę gagów, i jakoś to pójdzie. […] Wielkość »Misia«, wbrew temu, co się w kółko o tym filmie powtarza – i sam Tym żywi chyba to samo przekonanie – nie bierze się z wykpiwania »absurdów Peerelu«. Nie chodzi o to, że w knajpie sztućce i talerze są przytwierdzone do stołów, że baba w kiosku sprzedaje spod lady mięso, z każdego kranu płynie rdzawa breja, a rozbezczelnieni robole zamiast pracować, domagają się, by im stawiać gorzałę. To tło. Tym, co w »Misiu« – i wcześniejszym »Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz« – najważniejsze, jest obraz społeczeństwa, które, poddane totalnemu kłamstwu, oddychające tym kłamstwem, zatrute nim, kupiło je i uznało za regułę rządzącą światem. […] I jeśli potrafimy patrzeć, nagle dostrzegamy syntezę socjalizmu, jakiej nie stworzył bodaj nikt. Portret tej chorej, zbrodniczej ideologii, pokazanej w jej codziennych ofiarach. Widzimy Polskę, do imentu – pardon – skurwioną, ześwinioną, załganą, przepychającą się jak stado świń u półpustego koryta, widzimy ludzi zdegenerowanych i zdeformowanych życiem w paskudztwie Peerelu, i w tych ludziach widzimy samą istność realnego socjalizmu […] Co najniezwyklejsze – widzimy to wszystko pokazane bez odrobiny żółci, bez pogardy dla ześwinionych ludzi, wręcz z miłością dla nich."
@cypkin
OdpowiedzUsuńWidzisz? PLK uważa, że Bareja jest świetny, natomiast Tarantino do bani. Ja odwrotnie. Czy ja z tego robię problem?
@Paweł
OdpowiedzUsuńNapisałem cały tekst o tym, dlaczego filmy Barei, moim zdaniem są przeciętne, a opinia o nim i o tych filmach jako o antypeerelowskim mieczu - to żart.
I teraz Ty mnie chcesz przekonać, że się mylę, pokazując jak to jakiś recenzent napisał, że to nieprawda, bo PRL to Polska "skurwiona, zeświniona, załgana, przepychająca się jak stado świń u półpustego koryta [...], ludzie zdegenerowani i zdeformowani życiem w paskudztwie Peerelu, i w tych ludziach widzimy samą istność realnego socjalizmu"?
Przepraszam Cię bardzo, ale ja w peerelu żyłem i świetnie wiem, jak on wyglądał. Niue jest mi doi tej wiedzy potrzebny ani Miś, ani Bareja, ani ci wszyscy, którzy z jakiegoś powodu uznali Bareję za kronikarza tamtych czasów.
"Oczko mu się odlepiło! Temu misiu!" - pamiętacie?
OdpowiedzUsuń"dzięki temu języku"
Link do poprawnej gazety z tekstem "dzięki temu języku"
@toyah:
OdpowiedzUsuń"posłuchaj, to" s24 przyszedł "do ciebie"...
Nie ma to jak "kontrowersyjne" poglądy.
A "Misia" oglądałem i oglądam - to taki swoisty masochizm...
@raven59
OdpowiedzUsuńJa na miejscu Igora Janke uruchomiłbym w Salonie osobny dział zatytułowany 'Toyah'. To by mu zdecydowanie poprawiło ruch.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJanke aż takim masochistą to chyba nie jest - po za tym dział musiałby być na stałe "ukryty". ;-)))
@Toyah
OdpowiedzUsuńWitam po dosc dlugiej przerwie. Pozwolisz, ze wlacze sie do dyskusji. Szarpnal Cie niejaki Freeman, ktory rowniez i mi dosc dlugo nie popuszczal pomimo, ze ignorowanlem jego zaczepki. Temat jest ten sam Bareja. Przeczytalem komentarze pod jego paszkwilem na Twoj temat i doszedlem do wniosku, ze najlepsza jest biernosc. Niech pluja. Freeman jest wyjatkowym manipulatorem, dorabiajacym Barei mit opozycjonisty. W jego twierdzenia, ze filmy Barei byly produkowane w kilku kopiach, moze uwierzyc tylko ten, kto PRLu nie pamieta. Nikt z nas wychowanych w PRL nie uwierzy, ze tworczosc Barei szla na polke. Ja pamietam, ze np. "Co mi zrobisz jak mnie zlapiesz" wyswietlane bylo w najmniejszych kinach w "Pierdziszewie" nie wspominajac tych w najwiekszych miastach. Dystrybucja byla najszersza z mozliwych a srodki, ktorymi on dysponowal byly do pozazdroszczenia przez innych rezyserow. Przyklady: wspomniane "Co mi zrobisz..." to zdjecia w Paryzu, "Mis" zdjecia w Londynie "Zmiennicy" zdjecia na Dalekim Wschodzie chyba Tajlandia. Czy uwierzymy, ze PRLowscy funkcjonariusze pompowali kase w rezysera, do ktorego nie mieli pelnego zaufania? W to moga tylko uwierzyc stronnicy Freemana. Aby wyjachac w tamtym czasie do kraju kapitalistycznego to trzeba bylo odbyc rozmowe ze smutnym panem. Aby wyjechac na koszt komuny to chyba sama rozmowa nie wystarczala.
Pozdrawiam
„jestem niemal pewien, że gdyby Stanisław Bareja dziś żył i był dziarskim staruszkiem, to by występował co tydzień w TVN-ie i razem z Kutzem pluł na rdzewiejący w Smoleńsku wrak Tupolewa”
OdpowiedzUsuńZ zażenowaniem przeczytałam te słowa. Uważam, ze są bardzo krzywdzące, a nawet podłe. Tym bardziej, że sam St. Bareja bronić się już nie może, bo nie żyje.
Zapewnie już jest Pan oburzony moim komentarzem. Jakaś tam Kazia, takie nikt, ośmiela się krytykować wielkiego Toyaha. Toyaha, który wystawił armaty na zmarłego reżysera chyba tylko po to, aby okazać solidarność z przyjacielem, którego podziwia, z Panem Coryllusem. Chwalebne, lecz czy słuszne?
Profetyzm niektórych osób mnie zadziwia. Wiedzą, co i kto zrobiłby i to w jakiej sytuacji. Co więcej, psychologizują i ogłaszają egzegezę zachowań wielu osób przez pryzmat dzisiejszej wiedzy o dziejach naszego kraju. Tak. Bareja w l. 60-tych czy 70-tych powinien wiedzieć jaką postawę po 1989 r. zajmą aktorzy występujący w jego filmach. Co więcej: przewidując upadek komuny w ogóle nie powinien tworzyć filmów. Skąd. Powinien zostać palaczem, tudzież hydraulikiem, a tworzyć tylko na swój użytek (czym, na czym, za jakie pieniądze, to już nieważne), a swoje osiągnięcia wystawiać w salkach katechetycznych. Śmieszne. Jakby to było możliwe. W latach 60-tych i 70-tych do tych salek i tak by go nikt nie wpuścił, nie mówiąc o tym, ze wtedy nawet na maszynę do pisania trzeba było mieć zgodę „właściwego urzędu”. A kamera była w ogóle poza zasięgiem normalnego człowieka. Ale błąd Barei polegał przecież na tym, że w ogóle tworzył i to w latach PRL-u. Taki Pietrzak, to dopiero zawinił. Też tworzył i to od lat 50-tych. Zgroza. A aktorzy u niego występujący? No cóż, też powinien przewidzieć co taki Majewski będzie wygadywał. I przeciwdziałać.
Ale nic to – Pan wie lepiej i osądza.
Ale filmów Barei Pan nie oglądał. Nie oglądał bo stwierdził – uznał, że są głupie. A, że są głupie, dlatego ich Pan nie oglądał. Swoista logika. No cóż, nie każdy ma poczucie humoru. Lecz każdy jak widać może spokojnie innych osądzać. Tym łatwiej, im bardziej nie mogą się bronić.A co do ośmieszania Polaków i Polskości przez Bareję - gdyby Pan oglądał jego filmy, wiedziałby Pan, że do patriotyzmu i Polski podchodził ze smiertelną powagą. Przypominam sobie taki odcinek "Zmienników" z poszukiwaniem skrzyni zakopanej przez przyjezdnego byłego właściciela zrujnowanego pałacu. Największym skarbem okazały się obrączki z okresu powstania styczniowego.
No cóż, Bareja nie był koturnowy i śmiał się z absurdów prl-u. I jeszcze - stwierdzenie, że Bareja "jest ulubieńcem tych, których na co dzień uważamy za zdrajców, katów i tchórzy", to naprawdę krańcowe nadużycie. Moi rodzice nie byli w partii. Nawet nie chodzili na podchody 1 Maja, za co płacili niskimi płacami (dziś nędzną emeryturą) i pomijaniem ich w jakichkolwiek ówczesnych nędznych beneficjach. Ja również, nie chodziłam ani na wiece, ani na pochody. Jakoś przetrwałam liceum, potem skończyłam studia na uczelni niepaństwowej (jedynej w kraju w czasie prl-u). Dało się. A Bareję lubię. Miał talent. I poczucie humoru...
Pozdrawiam. Kazia.
@Kazia
OdpowiedzUsuńCzysty populizm przez pania przemawia, szczegolnie to, ze nie moze bronic sie nasz bohater bo nie zyje. Czy uwaza pani, ze jakby zyl to logowal by sie na blog Toyaha czy Coryllusa aby dyskutowac z nimi. Ja czesto krytykuje Wajde, Wajde krytykuja tez inni a czy kiedykolwiek ten "wielki" rezyser bronil sie na forach? Populizm kochana pani, populizm. Co do potencjalnego zachowania Barei w obecnych czasach to czy wyboraza go sobie pani w namiocie "Solidarnych" czy raczej w TVN obok Tyma i Fedorowicza. Ja raczej watpliwosci nie mam. Wspomniany przez pania Pietrzak to zupelnie inna spiewka. On walczyl z cenzorami i czerwonymi decydentami o sale na swoje wystepy, za ktore placil z biletow, podczas gdy Bareja z Tymem jezdzili do Paryza, Londynu, Tajlandi na koszt PRLowskiego panstwa. Widzi pani roznice? Widzi pani dlaczego dyskusja o Barei jest jak najbardziej uprawniona?
Tradycyjne pozdrowienia
@bialkowski
OdpowiedzUsuńPodobno przeze mnie przemówił sam Populizm. Ciekawe. Sądziłam, że tylko przyzwoitość.
Gratuluję dobrego samopoczucia wynikającego jak sądzę z omnipotencji. Ja nie jestem pewna, czy S.Bareja dzisiaj stanąłby po stronie Tyma i Fedorowicza. Nie żyje, zatem nie dowiemy się. Czy dyskutowałby na blogu? Też nie wiem, byłby dziś sędziwym człowiekiem (miałby 82 lata).
A co do cenzury - żaden z jego filmów nie ukazał się w prl-u w wersji pełnej, zawsze poszatkowany i ocenzurowany. Dopiero te wyemitowane w ostatnich czasach są dłuższe bez ingerencji cenzorskich. Podczas kolaudacji Misia w 1980 r. cenzorzy zażądali wycięcia około 38 scen. Na drugą kolaudację, po sierpniu 1980 r., wprowadzono kilka poprawek nie wpływających na zasadnicze przesłanie filmu, w nazwiskach, wymawianych z ekranu. Tak oto Nowochódzki (od Nowej Huty) został Ochódzkim, filmowy reżyser Porębal (aluzja do komunistycznego reżysera Bohdana Poręby) przechrzczony został na Zagajnego, nazwisko Ryszarda Filipskiego zamieniono na Fronczewkiego. Pozostawiono zakończenie, choć w wersji skróconej. Monolog na końcu zdecydowanie odbiega od komediowej formuły, pada tam stwierdzenie "tradycją nazwać niczego nie możesz, ni ustanowić uchwałą specjalną. Tradycja to nasza historia, której się nie zmieni". Jednocześnie ucieleśniający socjalizm miś wali się w błoto obryzgując brudem wszystkich obecnych.
Co więcej? Alternatywy przelezły 3 lata na półce, zanim je wyemitowano, z "Co mnie zrobisz jak mnie złapiesz" wycięto 12% filmu, ilość kopii z 18 zmniejszono do 6, itd. Kazdy film oto osobne perypetie. I może dwa cytaty: Samego Barei o jego filmach: "Moje komedie może są śmieszne,ale jednocześnie są bardzo ponure i mówią o świecie dosyć bezlitosnym i że
gdyby odrzucić gagi i gdyby odrzucić żarty i dowcipy to byłyby bardzo ponure."
I pieszczoszka władz, K.T.Toeplitza: "Bareja jak powiedziałem był inny,niż większość twórców filmowych polskich no i oczywiście przez to był traktowany (przez środowisko głównie) jako pewnego rodzaju odmieniec.Odmieniec,no i to się już różnie tłumaczyło, na różne kategorie.Jedni byli jakby zainteresowani tą odmiennością,inni uważali,że to jest szmira.W gruncie rzeczy
pamiętam,że jednak w okresie kiedy on tworzył swoje filmy, no to bareizm,czy nawiązywanie jakoś
tam,przywoływanie tego nazwiska zawsze odbywało się w aurze wzgardy pewnej,że to jest mniej wartościowe,że to jest szmirowate,że są płaskie dowcipy,że to ,że owo.Tego rodzaju zarzuty wobec tych filmów padały."
Widac obecny, niezrozumiały dla mnie atak na Bareję, jest kontynuacją zdania Toeplitza i jemu podobnych.
Pozdrawiam.