Nie wiem czy Państwo wiedzą, ale wśród osób
przez posiadaczy telewizorów powszechnie rozpoznawalnych znajduje się człowiek
nazwiskiem Michał Pieróg. Kim zatem jest ów Pieróg? Powiem szczerze że do końca
nie wiem, ale z tego co zdążyłem zauważyć przez te wszystkie lata gdy staram
się jakoś tam zorientować w tym co się wokół nas dzieje, jest to nadzwyczaj ekscentrycznie
prezentujący się homoseksualista – co nie zaszkodzi nam wiedzieć – żydowskiego
jak należy pochodzenia, którego, mimo że kiedyś podobno chciał być tancerzem, dziś jego głównym zajęciem jest występowanie w modowych programach
telewizyjnych i macanie po pośladkach i brzuchach aspirujące modelki. Taki
fach, taka robota i taki zarobek.
Wczoraj jednak gruchnęła wieść, że wspomniany Pieróg postanowiwszy dołączyć
do anielskiego chóru pożytecznych idiotów prezydenta Łukaszenki, założył na łeb
plastikową imitację korony cierniowej, by w ten sposób wesprzeć muzułmańskich imigrantów,
od grubych tygodni próbujących się przedrzeć z Białorusi do Polski i w związku
z tym koczujących gdzieś w błocie i zimnie po podlaskich lasach.
Nie wiem jak inni, ale symboliki owej demonstracji, gdzie Pieróg występuje
w cierniowej koronie, osobiście nie rozumiem, natomiast, owszem, widzę że po
raz nie wiem już który zostaje zaatakowane, i to w sposób który w niektórych innych religiach - w tym jak najbardziej żydowskiej - zwyczajnie pozbawiłoby Pieróga życia, chrześcijaństwo, jednak poza tym tak
naprawdę nie stało się nic. Nawet sam Pieróg jakoś szczególnie estradowo nie awansował, a wręcz przeciwnie.
Mimo
swojej dramatycznej wręcz trywialności, zdarzenie spotkało się z bardzo żywą
reakcją, gdzie niemal każdy w miarę przytomny komentator uznał, że Pieróg to
skończony bałwan, a na dodatek bałwan kompletnie zdemoralizowany, ja natomiast
myślę o czymś innym: skąd mianowicie on wziął tę koronę? Osobiście nie słyszałem
by na nadmorskich stoiskach z pamiątkami można było kupić sobie cierniową
koronę z plastiku i, powiem szczerze, że nie sądzę by gdzieś coś takiego u nas w Polsce było możliwe. Nie wydaje mi się też by Pieróg ów gadżet kazał sobie tu wyprodukować, no
bo gdzie i za ile? Mam natomiast bardzo poważne podejrzenie, że on to coś we
Francji, Hiszpanii, w Niemczech, czy w Danii gdzieś na targu sobie kupił, tak
by się w tym przy odpowiedniej okazji pokazać, by w ten sposób przymilić się do
swoich sponsorów ze stacji TVN. A to by
świadczyło, że tam jest jeszcze gorzej niż się mogliśmy dotychczas spodziewać.
A
ja, trochę tę kwestię przeżywając, przypomniałem sobie swój pewien bardzo już
dawny, bo jeszcze z roku 2008, tekst, który jak sądzę znakomicie podsumowuje i
wspomnianego Pieróga, jak i wszystko to na czym on się wyhodował. Bardzo więc
proszę.
Przyszedł do mnie mój syn, oburzony jak nie wiem co, z
informacją z Rzepy, że w Kanadzie mieszka jakiś młodzieniaszek, który od
pewnego czasu umieszcza na youtubie filmy, na których osobiście bezcześci
hostię. On najpierw tę hostię bierze na rękę w kościele, potem przynosi ją do
domu, włącza kamerę i robi z nią najróżniejsze dziwne rzeczy. Albo ją przybija
do kawałka deski, albo ją kroi skalpelem, albo na nią rzyga - wszystko jedno.
Cel jest jeden. Żeby pokazać całemu światu, co on sądzi o Chrześcijaństwie.
Jednak nie to, co wyczynia ten człowiek, było dla mojego
syna najbardziej oburzające. W końcu wariaci są wszędzie i na to sposobu nie
ma. Gorszą rzeczą okazało się to, że - jak podaje Rzeczpospolita - youtube,
mimo szerokiej akcji protestacyjnej, nie chce usuwać tych filmików z sieci, a
pewien naukowiec z pewnego amerykańskiego uniwersytetu, stwierdził nawet, że
to, co robi młody Kanadyjczyk jest okay, bo to całe Chrześcijaństwo, ze swoją
agresywną naturą na nic lepszego nie zasługuje. Poza tym, wreszcie, żyjemy w
wolnym świecie i każdy robi to, co chce.
Oczywiście, sprawa jest poważna i zdecydowanie poruszająca.
Raz, że tego rodzaju bluźnierstwo jest ciężkie do akceptowania, a przy okazji
ta niezwykła głupota - głupota agresywna i bardzo nonszalancka - zawsze
irytuje. Na dodatek, jeśli się słyszy człowieka wykształconego, o jakimś tam,
pozornym choćby, potencjale, tłumaczącego, że Chrześcijaństwo jest agresywne, a
jednocześnie twierdzącego to z pełnym - i słusznym jak najbardziej - poczuciem
bezkarności, to faktycznie można poczuć lekki zawrót głowy.
Ja jednak myślę sobie, że to właściwie nie jest do końca
taka zła rzecz, te filmy z chłopaczkiem niszczącym hostię. Popatrzmy na to, co
się dzieje wokół na świecie. Popatrzmy na przykład, jak się uczy w szkołach
nasze dzieci historii. Jest tyle interpretacji tego, co za nami, że właściwie
nie sposób ustalić, co jest prawdą, a co jest fikcją. Taki Wałęsa. Dla jednych
kapuś, dla innych bohater. Sama Solidarność - dla jednych wielki ruch
obywatelski, a dla innych z kolei związek, od początku całkowicie infiltrowany
przez służby.
Ale również zdarzenia starsze, wydawałoby się, dawno już
opisane i zdiagnozowane, takie jak Powstanie Warszawskie. Od czasu, gdy Gazeta
Wyborcza napisała, że powstańcy mordowali Żydów, właściwie nie mieliśmy do
czynienia z jakimiś drastycznymi wybrykami, a tu nagle Leszek Miller na swoim
blogu informuje, że Żołnierze Powstania to tchórze i dupki. I co ma z tego
wiedzieć młody człowiek?
To historia. Ale spójrzmy na teraźniejszość zupełnie
nie-historyczną. Oglądamy film w telewizji i nie wiemy, czy te dinozaury są
naprawdę, czy to tylko tak zwana wirtualna rzeczywistość. Do licha z
dinozaurami! Nie wiemy nawet, czy aktorzy są naprawdę, czy to już tylko obrazek
wytworzony przez utalentowanych speców od grafiki komputerowej. Czy gitara,
którą słyszymy to jeszcze instrument strunowy i muzyk, który te struny porusza,
czy może to jest tylko syntetyczny dźwięk, stworzony w studio.
Czytałem kiedyś, że w Niemczech, dubbing w filmach został
doprowadzony do takiej perfekcji, że wielu młodych Niemców jest przekonanych,
że w Ameryce się mówi po niemiecku. Poza tym, w związku z tym, że branża
‘dubbingowa' jest tak silna, że panuje tam pełny monopol, to i jest na przykład
tak, że Marilin Monroe jest obsługiwana przez jedną, i tylko jedną niemiecką
aktorkę. W efekcie, wielu Niemców, nie dość, że jest przekonanych, że Marilin
Monroe mówiła po niemiecku, to na dodatek sądzi, że w jej głosie nie było nic
nadzwyczajnego.
Żyjemy więc w świecie, gdzie człowiek absolutnie nie może
mieć pewności, czy to co widzi, to rzeczywiście jest naprawdę, czy to tylko
złudzenie. Czy to, co mu mówią to prawda, czy już tylko propaganda? Czy te
piosenki wymyślił człowiek, czy maszyna?
A do tego dochodzi jeszcze świat informacji. Świat mediów.
I tu jest dokładnie to samo. Czy to, co nam mówi pan w telewizorze, to prawda,
czy może ktoś nas tylko chce nabrać? Czy rzeczywiście mamy kryzys finansowy,
czy może to tylko jakieś interesy, o których nie mamy pojęcia?
Można naprawdę oszaleć. Świat bez stałych punktów, na
których jakoś się można oprzeć, jest absolutnie nie do wytrzymania. Można
oczywiście iść do Kościoła. Ale i tam może się niespodziewanie okazać, że
zamiast normalnego księdza, pojawi się jakiś kaznodzieja z towarzystwa, który
będzie nam tłumaczył, że Jezus to jest prawdziwie 'wypasiony kolo'. I co młody
człowiek ma z tym zrobić? Przejść na Islam?
A tu proszę. Nagle przed nami coś, co stanowi stuprocentową
prawdę. Widzimy opętanego dwudziestolatka, który przypala hostię papierosem i
wiemy, że tu nie ma żadnych efektów specjalnych. To jest naprawdę,. To się
dzieje! Nikt nam nie powie, że to specjaliści od postprodukcji stworzyli takie
złudzenie. TO IDZIE LIVE! Dzień w dzień, mamy do czynienia z historią. Historią
nie opowiedziana przez zakłamanych polityków i głupich nauczycieli. Historią
autentyczną. I to jest wartość. Wartość, bo prawda.
Na tej samej stronie, w Rzeczpospolitej, czytam artykuł o
jakimś telewizyjnym show, w Wielkiej Brytanii, gdzie się torturuje się ludzi,
publiczność może to oglądać i mieć frajdę. I tu, sytuacja jest bardzo podobna.
To, co widzimy, to nie fikcja. To najprawdziwsza prawda. Ci ludzie wrzeszczą
naprawdę i naprawdę robią pod siebie ze strachu. Co byśmy powiedzieli, gdyby
się okazało, że oni są wszyscy podstawieni? Przecież ja osobiście bym
protestował. Jak można mnie traktować tak niepoważnie? Ja, podobnie jak inni,
jestem szczerze spragniony prawdy.
Oglądałem kiedyś film zatytułowany 8 mm, z Nicolasem Cagem.
Ogólnie chodzi o to, że Nicolas Cage jest detektywem wynajętym przez pewną
wdowę, która po śmierci męża, odkrywa w jego sejfie film pornograficzny z
zarejestrowanym brutalnym morderstwem. Ponieważ nie wie, czy dziewczyna na
filmie została zamordowana naprawde, czy to tylko taka zabawa, prosi Cage'a,
żeby to zbadał. Wchodzi więc nasz detektyw w branżę pornograficzną i spotyka
się ze światem czystego zła, na którego krańcach - jak się okazuje - jest
oczywiście oferta w postaci prawdziwego morderstwa. Oczywiście nie za drobne
pieniądze. Chcesz mieć prawdę, musisz za nią zapłacić. Zapłacić słono.
A my, tu - zupełnie za darmo - dostajemy tego artystę z
Kanady, wymyślającego w ramach swojego projektu, kilkadziesiąt sposobów na to,
co można zrobić z Ciałem Chrystusa. I mamy youtube, który nam zagwarantuje, że
wszystko co on robi, otrzymamy w dobrej jakości, o dowolnej porze dnia i nocy.
I mamy naukowca, który w wypowiedzi dla Rzeczpospolitej mówi „Zachęcam
wszystkich, żeby brali z niego przykład."
Miałem ochotę jeszcze Wam coś powiedzieć na temat prawdy,
która wyzwala, ale już nie mogę tu dłużej sterczeć. Nagrałem sobie z telewizji
fajny program i muszę sobie go obejrzeć. Chodzi o to, że jest czterech kolesi,
którzy robią najbardziej ohydne rzeczy
i robiąc je, nie mogą ani się śmiać, ani gadać, ani przestać robić to, co
robią. Mogą tylko rzygać. Inaczej tracą punkty. Więc jeden pije sok ze
śmierdzących, obsranych skarpetek, ma to robić z kamienną twarzą, a reszta może
się śmiać, ale bezgłośnie. I jest fun. To wprawdzie nie idzie live, ale wiem,
że tu nie ma picu. To jest fakt. Tu się dzieje historia.
A więc, na razie. Miłego dnia.
Plastik naciągnięty na głowę? Jakoś za środkowego jaruzela był taki kawał:
OdpowiedzUsuńPrzybiega Zając do apteki: - Proszę jedną prezerwatywę!
Otrzymawszy naciąga sobie na głowę, a aptekarka: - No co ty, Zając?
- A, nic! Coś się hu..wo czuję.
Uderzające podobieństwo!