Nie wiem,
czy tylko ja mam takie wrażenie, ale wydarzenia ostatnich tygodni, czy może już
miesięcy, tak nas wszystkich przytłaczają, że tak zwany „normalny człowiek”,
choćby dotychczas nie wiadomo jak bardzo oddawał się owych wydarzeń śledzeniu,
nie marzy już o niczym innym jak o tym by machnąć na całą tę politykę ręką i
puścić sobie na Netfliksie jakiś stary film z Brucem Willisem, czy skoro już o
tym mowa, Brucem Lee. To jeśli idzie o wspomnianych ludzi zwykłych. Proszę
jednak sobie wyobrazić, w jakiej sytuacji są zawodowi komentatorzy, którzy
jeśli nie skomentują którejś z tych oczywistości, to zwyczajnie nie zarobią.
Przecież to jest prawdziwy dramat. W końcu co nowego można powiedzieć o
Donaldzie Tusku, o Unii Europejskiej, o sytuacji na granicy z Białorusią, o czwartej fali pandemii, o
wyborach w Platformie Obywatelskiej, o kolejnych wybrykach kolejnych sędziów, o
„Gazecie Wyborczej”, o zachowaniu opozycji wobec wyzwań jakie stoją przed
Polską, gdy wszystko zostało już powiedziane i od każdego kolejnego słowa
człowiek ma już tylko ochotę zasnąć i obudzić się w nowym świecie?
Ten blog
dziś już wprawdzie nie przynosi niemal żadnych finansowych korzyści, a jeśli
wciąż istnieje to wyłącznie w ramach nigdy nie kończącej się wdzięczności dla
tej resztki jego czytelników, którzy go przez lata wspierali i którzy wciąż tu
są i na niego niezmiennie liczą. Powiem uczciwie, że naprawdę nie jest mi łatwo
komentować dziś, czy to bieżące wydarzenia, czy w ogóle świat – a nigdy nie
pozwolę sobie na to, by tu cokolwiek się działo na siłę – gdy naprawdę mam
wrażenie, że, jak to od czasu do czasu każdy z nas lubi powiedzieć, „nie ma o czym
gadać”.
Wciąż
zatem licząc, że jakoś uda mi się pociągnąć ten projekt na tyle długo aż to w
końcu nie ja się zmęczę, a Czytelnicy, pomyślałem sobie że faktycznie nie będę
pisał tylko dlatego że trzeba, ale przypomnę swój bardzo dawny już tekst
zatytułowany krótko „Kolagen”, bo mam bardzo nieprzyjemne wrażenie, że chociaż
od jego pierwszej publikacji minęło być może nawet już 10 lub więcej lat, to on
wciąż obsługuje nam doskonale znaczną część naszych zmartwień. Bardzo proszę.
Moja starsza córka, jak może niektórzy
wiedzą, studiuje biotechnologię, a jest to nauka, z mojego punktu widzenia, tak
kosmicznie obca i abstrakcyjna, że nie mam sposobu, żeby choć w przybliżeniu
nawiązać z nią kontakt na poziomie ściśle zawodowym. Na szczęście, jak
wszystkie moje dzieci, jest ona bardzo mądra i wyrozumiała, więc ile razy
porusza wobec mnie tematy związane z chemią białek, lub z genetyką molekularną
bakterii, stara się przemawiać do mnie jak do dziecka, żebyś, tatusiu, wszystko
zrozumiał. W ten sposób, rozmowy z moją córką są dla mnie zawsze bardzo pożywne
i wzbogacające. Przychodzi ona do mnie i pyta, na przykład: „Czy ty wiesz,
dlaczego oczy…?”, albo „Czy zauważyłeś, że kiedy człowiek…?” i tak dalej w tym
kierunku. A ja wiem, że wszystko co ona mi powie, będzie bardzo ciekawe.
Dziś opowiedziała mi o kolagenie. Mam
nadzieję, że większość z nas mniej więcej wie, co to jest ten kolagen i do
czego on ma służyć, ale na wszelki wypadek, bardzo ogólna informacja. Kolagen
jest to białko, które znajduje się w ludzkiej skórze i sprawia, że ta skóra nie
jest pomarszczona, lecz gładka. Niestety, jest też tak, że, najczęściej z
wiekiem, tego kolagenu ubywa i starsi ludzie dostają na przykład zmarszczek.
Takie życie.
W tej sytuacji, przemysł kosmetyczny
wymyślił, że będzie produkował kremy z dodatkiem kolagenu i sprzedawał je
kobietom za ciężkie pieniądze, żeby one sobie owe kremy wcierały i przez to ich
skóra stawała się piękna, czyli gładka. Otóż moja córka powiedziała mi, że
problem z kolagenem jest taki, że on złożony jest z trzech łańcuchów, a więc
przez to jest zbyt duży, żeby przeniknąć w głąb skóry. W tej sytuacji, zdając
sobie sprawę z utrudnień, przemysł farmaceutyczny wymyślił, że należy te
łańcuchy jakoś pociąć i rozdrobnić, i tym sposobem umożliwić penetrację.
Ogłosił też przy tym, że kiedy już ten pocięty kolagen zostanie wchłonięty
przez pomarszczoną skórę, już tam w środku ulegnie reaktywacji i zacznie
skutecznie działać.
Córka moja twierdzi, a ja nie mam
powodu, żeby jej nie wierzyć, że do tej reaktywacji nie ma prawa dojść.
Zniszczony kolagen w tych warunkach nie jest w stanie się odbudować, a więc to
całe nacieranie, smarowanie i wklepywanie tej mazi jest absolutnie
nieskuteczne. Z kolagenem, czy bez, krem który sobie pomarszczone panie kupują,
daje tylko taki efekt, że te ich zmarszczki nawilża i przez to sprawia, że
kiedy sobie po nich przejadą równie pomarszczoną dłonią, to poczują ten
aksamit, który – już zaglądając do innej beczki – mogą skutecznie skosztować,
pijąc któryś z jogurtów, czy smarując chleb masłem. Ot i cała filozofia.
Któryś z bardziej intelektualnie
posuniętych i cynicznych czytelników tego bloga powie mi, że się zajmuję
głupstwami, bo każde dziecko wie, że reklamy kłamią. Oczywiście, samo już takie
podejście bardzo mi się nie podoba, bo uważam, że nie ma nic bardziej
wstrętnego, niż popisywanie się swoją przenikliwością w stosunku do człowieka,
który chce sobie zwyczajnie ponarzekać. Ale w tym akurat wypadku, sprawa jest
znacznie bardziej skomplikowana. Ja bowiem doskonale wiem, że reklamy kłamią i
że to jest fakt aż nudny w swej oczywistości. Wiem jeszcze coś więcej. Że to
nieludzkie namawianie ludzi zagrożonych rakiem, lub zawałem serca, do tego, by
sobie poszli do apteki i kupili pastylki, lub ewentualnie do spożywczego i
nabyli któryś ze wspomniany tu już aksamitnych jogurtów, cuchnie ewidentnym
kryminałem. I to, że ten świat, który wielu z nas tak bardzo imponuje,
postanowił ten proceder autoryzować, jest strasznym grzechem. I że, prędzej czy
później, natura ludziom odpowiedzialnym za to kłamstwo, jeszcze zdąży
zademonstrować, jak można się naprawdę bać.
Ale dziś chodzi mi po głowie tylko ten
kolagen. Kiedy widzę te gładkie fryzury i te pięknie skrojone garnitury. Gdy
słucham tych słów, tak pięknie sklejonych zwykłym kłamstwem. Kiedy przyglądam
się tym twarzom wykrzywionym w tryumfalnym poczuciu przynależności. Kiedy
oglądam te rzędy równych, białych zębów, sączących wiadomość o tym, że oto
udało się zrobić następny krok. Gdy widzę tych zdrajców, puchnących z dumy, że
wyczuli odpowiedni moment, żeby być tam, gdzie podejmowane są decyzje, myślę
sobie, że zbliża się coś niezwykle spektakularnego. Parę razy ostatnio
zastanawiałem się, jak to się dzieje, że niektórzy z nas podejmują wybory
absolutnie wbrew nie tylko zdrowemu rozsądkowi, ale – o zgrozo – naturze. Że
akceptują zło i w jednej chwili w nim toną tak głęboko, że nie mają już stamtąd
możliwości wyjścia. Jak to jest?
Dziś już wiem. To jest dokładnie ten sam mechanizm, który każe niektórym wierzyć, że można zatrzymać czas. Że, jeśli tylko się człowiek postara, to – zapewniając sobie tę odrobinę codziennej satysfakcji – przy okazji i powstrzyma naturę. To jest ten kolagen. I proszę mi wierzyć. Jeśli dziś myślę o przemyśle, to z całą pewnością nie o przemyśle farmaceutycznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.