Z powodów
które nawet jeśli mogą być ciekawe, to z pewnością nie są istotne, jutro wybieram
się na cztery dni w ścisły rejon obowiązywania stanu wyjątkowego i do niedzieli
mnie tu nie będzie. W związku z tym, drogą absolutnie szczególnego wyjątku, już
dziś, a więc w formie swego rodzaju przedpremiery, przedstawiam Państwu
felieton, który w „Warszawskiej Gazecie” ukaże się dopiero jutro. Jest
oczywiście pewna szansa, że napiszę coś i stamtąd, ale tego dziś wiedzieć nie
mogę. A zatem do usłyszenia i życzę przyjemnej lektury.
Od paru dni ogólnopolskie media żyją tym
co spotkało Rafała Ziemkiewicza na londyńskim Heathrow. Otóż odwoził Ziemkiewicz
swoją córkę na studia do Oxfordu, pragnąc wraz z nią przeżyć tak ważny w życiu rodziny
dzień, kiedy okazało się, że Brytyjczycy uznają Ziemkiewicza za persona non
grata i go bez ceregieli odesłali do Polski. Gdyby ktoś myślał, że oni ów
wrogi akt pozostawili bez uzasadnienia, jest w błędzie, bo uzasadnienie jak
najbardziej zostało dołączone:
„Wnioskował pan o pozwolenie na wjazd do Wielkiej Brytanii
jako gość na dwa dni. Jednakże uważam, że wykluczenie pana
ze Zjednoczonego Królestwa sprzyja interesowi publicznemu. Wynika
to z pańskiego zachowania oraz głoszonych poglądów, które
są sprzeczne z brytyjskimi wartościami i mogą być obraźliwe dla
innych, a tym samym sprawiają, że uzyskanie możliwości wjazdu jest
niepożądane”.
Brytyjski gest wywołał w Polsce dwojaką
reakcję, a więc część opinii publicznej zakipiała zrozumiałym oburzeniem na ów antycywilizacyjny
wręcz gest, a część zadławiła się nieprzytomną satysfakcją, że Ziemkiewcz
dostał na co zasłużył. Mimo to, jak sądzę, w głębi serca nawet ci drudzy są
przekonani, że ze Zjednoczonym Królestwem jest coś zdecydowanie nie tak, a jednocześnie,
podobnie jak pierwsi, zachodzą w głowę, jak to jest w ogóle możliwe, że tekst
jak ten zacytowany powyżej mógł w ogóle się ukazać poza murami najbardziej
skretyniałych uniwersytetów po zachodniej stronie współczesnego świata. Otóż,
wierząc że zrozumieć, nawet jeśli nie oznacza wybaczyć, to przynajmniej pozwala
zachować odpowiedni spokój, pragnę poinformować Czytelników, że Wielka
Brytania, prawdopodobnie od zarania swoich dziejów jest zbudowana na systemowym
donosicielstwie, które tam stanowi zarówno obywatelski jak i prawny obowiązek.
Obywatelski dlatego, że zdaniem ojców założycieli owej patologii, społeczeństwo
jest w stanie należycie funkcjonować tylko wtedy, gdy się je spęta obserwacyjną
pajęczyną, a prawny, bo wedle tej samej doktryny, mówiąc najprościej, kto nie
kapuje jest współwinnym zdrady.
Tak tam było zawsze, dziś natomiast, gdy
współczesny świat wpadł w niewolę politycznej poprawności w wersji turbo plus,
ów straszny system wręcz triumfuje. Informują mnie na przykład brytyjscy znajomi,
że dziś tam jest tak, że wystarczy że ktoś przy kimś użyje na przykład słowa „negro”,
a informacja o owym ekscesie dotrze do władz, człowiek zostaje natychmiast
potraktowany z wszelkiego owego przestępstwa konsekwencjami, od aresztowania po
utratę pracy.
A przez to że nieważny jest czyn gdy
wystarczy donos, wystarczyło Ziemkiewiczowi, że ktoś kto go z czysto
politycznych względów nie lubi, poinformował brytyjskie służby, że ten na
przykład notorycznie szydzi z osób LGBT, używając wobec nich polskiego
określenia „zboki” i Ziemkiewicz z mety dostaje zakaz wjazdu na Wyspy.
Współczujmy więc oczywiście
Ziemkiewiczowi, że nie przyszło mu być świadkiem trumfalnego wkroczenia swojej
córki w mury Oxfordu, ale miejmy też nadzieję, że on, jako człowiek niewątpliwie
inteligentny, odpowiednio wcześniej ową przykrość wliczył w sobie w koszta.
Post Scriptum - Proszę sobie wyobrazić, że powyższą fotografię udało mi się tu zamieścić dopiero za szóstym razem. Wszystkie wcześniejsze próby kończyły się informacją, że ściągnięcie tego zdjęcia może być niebezpieczne, a zatem system je automatycznie, dla naszego wspónego dobra, niezmiennie blokował. Baaaardzo to jest znaczące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.