środa, 20 października 2021

Ostatnia tablica na zakończenie kolejnego etapu

 

Myślę że po tych wszystkich latach, a minęło ich już mocno ponad osiem, powinienem urządzić jakieś poważne wydarzenie, a przynajmniej otworzyć flaszkę, ale wygląda na to, że zamkniemy sprawę po cichutku. A rzecz ma się tak, że oto po wspomnianych ośmiu latach z grubym hakiem postanowiłem zakończyć swoją współpracę z Piotrem Bachurskim i jego kolejnymi medialnymi projektami, w tym przede wszystkim „Warszawską Gazetą”. Ja zdaję sobie sprawę z tego, co wielu czytelników tego bloga myśli sobie o tym co się właśnie stało, z mojej strony chciałbym natomiast zakomunikować zupełnie szczerze zarówno tym rozczarowanym jak i zadowolonym, że – choć machnąłem na to całe doświadczenie ostatecznie ręką – nie widzę dziś nikogo, kto poza Bachurskim byłby mnie jeszcze w stanie zachęcić do współpracy tego typu. A zatem, na wypadek gdyby komukolwiek z nich jakimś cudem, od Karnowskich przez Lisickiego i Sakiewicza do TVP Info, przyszło do głowy by mnie do czegokolwiek namawiać, to niech się nie fatyguje, bo mowy nie ma.

A tymczasem, przedstawiam swój najnowszy zestaw krótkich kawałków, pisanych dotychczas do „Polski Niepodległej”, które też kończą swój żywot. Pozostaje więc już tylko ten blog. I tak będzie najlepiej.

 

 

 

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, zapytany przez jak zawsze pozostające w pełnej gotowości media, jak on widzi kwestię organizacji tegorocznego Marszu Niepodległości, odpowiedział, że jest bezwzględnie za tym, by organizacji Marszu zakazać, ponieważ mamy, jak wiemy, pandemię i zgromadzenie w jednym miejscu aż tylu osób – swoją drogą, ciekawe, ilu? – mogłoby stanowić zagrożenie dla zdrowia mieszkańców stolicy. Ponieważ jednak ledwie dzień czy dwa wcześniej na Placu Zamkowym w Warszawie zebrała się potężna – swoją drogą, tu też ciekawe, czy równie potężna jak którykolwiek z Marszów Niepodległości – demonstracja w obronie tak zwanego członkowska Polski w Unii Europejskiej, i zarówno Rafal Trzaskowski jak i cała banda jego politycznych przyjaciół nie widzieli w niej nic niestosownego, gdy chodzi o troskę o zdrowie obywateli, padło oczywiste pytanie o równie oczywiste stosowanie przez Ratusz podwójnych standardów. Na to jednak prezydent Trzaskowski miał odpowiedź przygotowaną: Na Marszu Niepodległości pojawiają się hasła i symbole, które zdaniem władz miasta powinny być zdelegalizowane i z tego punktu widzenia, sprawa jest wyjaśniona.

***

Od czasu gdy po raz pierwszy, z zamieszczonej na portalu onet.pl relacji muzyka Michała Urbaniaka, dowiedziałem się że Rafał Trzaskowski, kiedy jeszcze był dzidziusiem i wobec faktu, że jego rodzice dzień w dzień ze swoim warszawskim towarzystwie bawili się przy wódce, pozostawał pod wyłączną opieką Urbaniaka właśnie, który wówczas pełnił tam jednocześnie funkcję klasycznej au pair i, gdy dziecko akurat spało, dostarczyciela kolejnych flaszek, to od tego czasu każdy idiotyzm, który ów Trzaskowski dziś wypowie, czy zrobi, zrzucam na karb jego trudnego dzieciństwa i staram się mu wybaczyć tak jak wybaczam każdej ofierze losu.

***

Gdyby jednak chodziło tylko o Trzaskowskiego, sprawa nie byłaby szczególnie interesująca. W końcu nawet w dzisiejszych, w miarę przecież cywilizowanych czasach, to tu to tam potykamy się o jakąś patologię. Wygląda jednak na to, że gdy chodzi o ten konkretny rodzaj zidiocenia, mamy do czynienia z pandemią wcale nie mniejszą od zarazy koronawirusa. W moim sąsiedztwie mieszka pewien pan, który w tych dniach niespodziewanie wywiesił za oknem niebieską flagę Europy. Dlaczego mówię, że niespodziewanie? Otóż powody są dwa. Pierwszy to ten, że o ile czegoś nie przegapiłem, on nigdy za mojej pamięci nie wywieszał jakichkolwiek flag, ani 3 maja, ani 15 sierpnia, ani 11 listopada, ani nawet, gdyby ktoś pytał, 1 maja oraz 22 lipca. A tu proszę: jest flaga i to niemal bez okazji. Drugi powód jest taki właśnie, że tu na zdrowy rozum okazji absolutnie żadnej nie ma. Ktoś na to powie, że to przecież dlatego, że Donald Tusk ogłosił, że Jarosław Kaczyński chce wyprowadzić Polskę z Unii, no i mój sąsiad się wystraszył i postanowił dać świadectwo. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że ja w tej kwestii przeprowadziłem odpowiedni wywiad i zapytałem mojego sąsiada, o co mu chodzi. Rozmawialiśmy chyba z pół godziny, i w tym czasie ja owemu człowiekowi przedstawiłem wszystkie możliwe dowody na to, że o żadnym wyjściu z Unii ani nie ma mowy, ani – choćby ze względów czysto technicznych – być nie może, a nawet gdyby, to z pewnością nie z powodu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który nie mógł być inny niż był. I wiecie Państwo jak to się skończyło? Gdy już został ostatecznie przyparty do muru, mój sąsiad zawołał: „Jebać PiS!”.

Rozumiemy więc już, mam nadzieję o co chodzi? Nie o żadną Unię Europejską, nie o żaden Trybunał Konstytucyjny, nie o demokrację czy Konstytucję, ale wyłącznie o PiS, który należy xxxxx.

***

No dobrze, ktoś powie, że my tu też nie lubimy Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, czy Romana Giertycha, a nie urządzamy jakichkolwiek demonstracji, choćby w postaci wywieszania za oknem biało-czerwonych flag, w dodatku ubarwionych napisem „Pedały na Madagaskar”. I tu jest tak zwany pies pogrzebany. My przede wszystkim od tak naprawdę 30 już lat zachowujemy pełny spokój, wierząc w to, że nie takie kryzysy nasza Polska przechodziła, a poza tym jesteśmy na tyle mądrzy i doświadczeni, że nie ma takiej możliwości żeby jakiś chłystek zachęcił nas do aktywności w sprawach, o które my sami potrafimy zadbać. Oni natomiast mają tak, że od rana do wieczora znajdują się w stanie takiego wzmożenia, że wystarczy jeden gwizdek, by, tak jak w tym wypadku, biegli do swoich okien lub balkonów i zmieniali dekoracje z europejskich gwiazd na czerwone błyskawice, a z błyskawic na odpowiednio podzielone siedem gwiazd, by następnie znów wrócić do błyskawic. Tak to z nimi jest i aż trudno nie zauważyć, że to jest odruch jakiego w normalmnym stanie rzeczy moglibyśmy się spodziewać wyłącznie po naszych psach, kiedy im się rzuci piłkę, lub patyk. I to jest coś nad czymś naprawdę warto sie w tych dziwnych czasach zastanowić.

***

Miejsce gdzie się regularnie spotykamy zostało przez red. Bachurskiego oznaczone tytułem „Wezwani do tablicy” i w istocie rzeczy, miesiąc w miesiąc wzywamy tu do tablicy tego czy owego gagatka. Był już więc tu już dziś z nami Rafał Trzaskowski, a nawet anonimowy zupełnie, i równie zupełnie obłąkany obywatel, ale część z nas mogłaby się zaniepokoić, że mimo tak fantastycznej wręcz okazji, jaką stanowił ów liczny rzekomo wiec poparcia dla obecności Polski w Europie, nie pojawiły się tu tak wybitne jednostki jak –  że wymienię owe gwiazdy w kolejności przypadkowej – Maja Komorowska, Krystyna Janda, Jerzy i Maciej Stuhrowie, Daniel Olbrychski, Janusz Gajos, Agnieszka Holland z córką i żoną córki – swoją drogą, ciekawe jak się tytułuje żonę córki, „córkowa”? – Leszek Balcerowicz, Marek Kondrat, czy któryś z powszechnie znanych księży, jak Kazimierz Sowa, Adam Boniecki, czy Grzegorz Kramer. Co tu się aż tak niedobrego stało, że przez te wszystkie lata towarzystwo się najwidoczniej poważnie wykruszyło? Ja wiem, że oni wszyscy to w głównej mierze czysty żart, ale mimo wszystko owego braku bym nie lekceważył.

***

Z postaci powszechnie rozpoznawalnych i tu i ówdzie szanowanych wystąpiły w tych dniach natomiast dwie osoby; aktorka Maja Ostaszewska oraz muzyk Zbigniew Hołdys. Od razu muszę się zastrzec, że podczas gdy Maja Ostaszewska jest aktywną bardzo aktorką, to Zbigniew Hołdys, o ile pamiętam, gitary w ręku nie trzymał od czasów PRL-u, gdzie funkcjonował jako pierwszy pieszczoch komunistycznej władzy, więc określając go mianem muzyka popełniam swego rodzaju nadużycie, no ale co mam zrobić? Napisać „Hołdys – znany pajac”?

A zatem pojawili się na medialnej scenie Maja Ostaszewska i Zbigniew Hołdys i żadne z nich nie dało nam powodu, by sobie z nich pożartować. Maja Ostaszewska plotła coś na temat zwierząt, które cierpią niemal tak samo jak dzieci na polsko-białoruskiej granicy, Hołdys opowiadał jak to kiedyś był młody i walczył z komuną, i pewnie całą zabawę trzeba by było zakończyć, gdyby na scenę nie wszedł Jerzy Owsiak i nie ogłosił, że on w tej wyjątkowej, pełnej miłości i pozytywnej energii atmosferze nie wezwie do tego by xxxxx xxx, ale tylko przypomni, że już za trzy miesiące styczeń i on bardzo prosi, by wszyscy byli gotowi na kolejną składkę. Bo w końcu jebanie PiS-u jest bardzo ważne, ale to co się naprawdę liczy to forsa. No i miłość.

***

Nasza „tablica” nie byłaby tym czym jest, gdyby na sam koniec nie pojawił się pan Bolek. Otóż, tak jak to dziś ma miejsce po kilka razy dziennie, były prezydent Lech Wałęsa wystąpił na swoim profilu facebookowym i wrzucił nań zdjęcie swoich zoranych kompletnie przez cukrzycę stóp. Przy całym szacunku dla ludzkiego cierpienia, muszę powiedzieć, że zdjęcie, które wrzucił Wałęsa robiło wrażenie najbardziej dosłownej i obrzydliwej pornografi. Ale i tu, któryś z komentatorów pozwolił sobie na dość nieładną ironię i okreśłił owo zdjęcie jako „naprawdę piękne”. I teraz uwaga, bo będzie ostro: otóż Lech Wałęsa podziękował mu za słowa uznania.

 


 

    

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...