Myślę że
po tych wszystkich latach, a minęło ich już mocno ponad osiem, powinienem
urządzić jakieś poważne wydarzenie, a przynajmniej otworzyć flaszkę, ale
wygląda na to, że zamkniemy sprawę po cichutku. A rzecz ma się tak, że oto po
wspomnianych ośmiu latach z grubym hakiem postanowiłem zakończyć swoją współpracę
z Piotrem Bachurskim i jego kolejnymi medialnymi projektami, w tym przede
wszystkim „Warszawską Gazetą”. Ja zdaję sobie sprawę z tego, co wielu
czytelników tego bloga myśli sobie o tym co się właśnie stało, z mojej strony
chciałbym natomiast zakomunikować zupełnie szczerze zarówno tym rozczarowanym
jak i zadowolonym, że – choć machnąłem na to całe doświadczenie ostatecznie
ręką – nie widzę dziś nikogo, kto poza Bachurskim byłby mnie jeszcze w stanie
zachęcić do współpracy tego typu. A zatem, na wypadek gdyby komukolwiek z nich jakimś
cudem, od Karnowskich przez Lisickiego i Sakiewicza do TVP Info, przyszło do
głowy by mnie do czegokolwiek namawiać, to niech się nie fatyguje, bo mowy nie
ma.
A tymczasem,
przedstawiam swój najnowszy zestaw krótkich kawałków, pisanych dotychczas do „Polski
Niepodległej”, które też kończą swój żywot. Pozostaje więc już tylko ten blog.
I tak będzie najlepiej.
Prezydent
Warszawy Rafał Trzaskowski, zapytany przez jak zawsze pozostające w pełnej
gotowości media, jak on widzi kwestię organizacji tegorocznego Marszu
Niepodległości, odpowiedział, że jest bezwzględnie za tym, by organizacji
Marszu zakazać, ponieważ mamy, jak wiemy, pandemię i zgromadzenie w jednym
miejscu aż tylu osób – swoją drogą, ciekawe, ilu? – mogłoby stanowić zagrożenie
dla zdrowia mieszkańców stolicy. Ponieważ jednak ledwie dzień czy dwa wcześniej
na Placu Zamkowym w Warszawie zebrała się potężna – swoją drogą, tu też ciekawe,
czy równie potężna jak którykolwiek z Marszów Niepodległości – demonstracja w
obronie tak zwanego członkowska Polski w Unii Europejskiej, i zarówno Rafal
Trzaskowski jak i cała banda jego politycznych przyjaciół nie widzieli w niej
nic niestosownego, gdy chodzi o troskę o zdrowie obywateli, padło oczywiste
pytanie o równie oczywiste stosowanie przez Ratusz podwójnych standardów. Na to
jednak prezydent Trzaskowski miał odpowiedź przygotowaną: Na Marszu
Niepodległości pojawiają się hasła i symbole, które zdaniem władz miasta
powinny być zdelegalizowane i z tego punktu widzenia, sprawa jest wyjaśniona.
***
Od czasu gdy
po raz pierwszy, z zamieszczonej na portalu onet.pl relacji muzyka Michała
Urbaniaka, dowiedziałem się że Rafał Trzaskowski, kiedy jeszcze był dzidziusiem
i wobec faktu, że jego rodzice dzień w dzień ze swoim warszawskim towarzystwie
bawili się przy wódce, pozostawał pod wyłączną opieką Urbaniaka właśnie, który
wówczas pełnił tam jednocześnie funkcję klasycznej au pair i, gdy
dziecko akurat spało, dostarczyciela kolejnych flaszek, to od tego czasu każdy
idiotyzm, który ów Trzaskowski dziś wypowie, czy zrobi, zrzucam na karb jego trudnego
dzieciństwa i staram się mu wybaczyć tak jak wybaczam każdej ofierze losu.
***
Gdyby jednak
chodziło tylko o Trzaskowskiego, sprawa nie byłaby szczególnie interesująca. W
końcu nawet w dzisiejszych, w miarę przecież cywilizowanych czasach, to tu to
tam potykamy się o jakąś patologię. Wygląda jednak na to, że gdy chodzi o ten
konkretny rodzaj zidiocenia, mamy do czynienia z pandemią wcale nie mniejszą od
zarazy koronawirusa. W moim sąsiedztwie mieszka pewien pan, który w tych dniach
niespodziewanie wywiesił za oknem niebieską flagę Europy. Dlaczego mówię, że
niespodziewanie? Otóż powody są dwa. Pierwszy to ten, że o ile czegoś nie
przegapiłem, on nigdy za mojej pamięci nie wywieszał jakichkolwiek flag, ani 3
maja, ani 15 sierpnia, ani 11 listopada, ani nawet, gdyby ktoś pytał, 1 maja
oraz 22 lipca. A tu proszę: jest flaga i to niemal bez okazji. Drugi powód jest
taki właśnie, że tu na zdrowy rozum okazji absolutnie żadnej nie ma. Ktoś na to
powie, że to przecież dlatego, że Donald Tusk ogłosił, że Jarosław Kaczyński
chce wyprowadzić Polskę z Unii, no i mój sąsiad się wystraszył i postanowił dać
świadectwo. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że ja w tej kwestii przeprowadziłem
odpowiedni wywiad i zapytałem mojego sąsiada, o co mu chodzi. Rozmawialiśmy
chyba z pół godziny, i w tym czasie ja owemu człowiekowi przedstawiłem
wszystkie możliwe dowody na to, że o żadnym wyjściu z Unii ani nie ma mowy, ani
– choćby ze względów czysto technicznych – być nie może, a nawet gdyby, to z
pewnością nie z powodu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który nie mógł być
inny niż był. I wiecie Państwo jak to się skończyło? Gdy już został ostatecznie
przyparty do muru, mój sąsiad zawołał: „Jebać PiS!”.
Rozumiemy
więc już, mam nadzieję o co chodzi? Nie o żadną Unię Europejską, nie o żaden
Trybunał Konstytucyjny, nie o demokrację czy Konstytucję, ale wyłącznie o PiS,
który należy xxxxx.
***
No dobrze,
ktoś powie, że my tu też nie lubimy Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, czy
Romana Giertycha, a nie urządzamy jakichkolwiek demonstracji, choćby w postaci
wywieszania za oknem biało-czerwonych flag, w dodatku ubarwionych napisem
„Pedały na Madagaskar”. I tu jest tak zwany pies pogrzebany. My przede
wszystkim od tak naprawdę 30 już lat zachowujemy pełny spokój, wierząc w to, że
nie takie kryzysy nasza Polska przechodziła, a poza tym jesteśmy na tyle mądrzy
i doświadczeni, że nie ma takiej możliwości żeby jakiś chłystek zachęcił nas do
aktywności w sprawach, o które my sami potrafimy zadbać. Oni natomiast mają
tak, że od rana do wieczora znajdują się w stanie takiego wzmożenia, że
wystarczy jeden gwizdek, by, tak jak w tym wypadku, biegli do swoich okien lub
balkonów i zmieniali dekoracje z europejskich gwiazd na czerwone błyskawice, a
z błyskawic na odpowiednio podzielone siedem gwiazd, by następnie znów wrócić
do błyskawic. Tak to z nimi jest i aż trudno nie zauważyć, że to jest odruch
jakiego w normalmnym stanie rzeczy moglibyśmy się spodziewać wyłącznie po
naszych psach, kiedy im się rzuci piłkę, lub patyk. I to jest coś nad czymś
naprawdę warto sie w tych dziwnych czasach zastanowić.
***
Miejsce
gdzie się regularnie spotykamy zostało przez red. Bachurskiego oznaczone
tytułem „Wezwani do tablicy” i w istocie rzeczy, miesiąc w miesiąc wzywamy tu
do tablicy tego czy owego gagatka. Był już więc tu już dziś z nami Rafał
Trzaskowski, a nawet anonimowy zupełnie, i równie zupełnie obłąkany obywatel,
ale część z nas mogłaby się zaniepokoić, że mimo tak fantastycznej wręcz
okazji, jaką stanowił ów liczny rzekomo wiec poparcia dla obecności Polski w
Europie, nie pojawiły się tu tak wybitne jednostki jak – że wymienię owe gwiazdy w kolejności
przypadkowej – Maja Komorowska, Krystyna Janda, Jerzy i Maciej Stuhrowie,
Daniel Olbrychski, Janusz Gajos, Agnieszka Holland z córką i żoną córki – swoją
drogą, ciekawe jak się tytułuje żonę córki, „córkowa”? – Leszek Balcerowicz, Marek
Kondrat, czy któryś z powszechnie znanych księży, jak Kazimierz Sowa, Adam
Boniecki, czy Grzegorz Kramer. Co tu się aż tak niedobrego stało, że przez te
wszystkie lata towarzystwo się najwidoczniej poważnie wykruszyło? Ja wiem, że
oni wszyscy to w głównej mierze czysty żart, ale mimo wszystko owego braku bym
nie lekceważył.
***
Z postaci
powszechnie rozpoznawalnych i tu i ówdzie szanowanych wystąpiły w tych dniach
natomiast dwie osoby; aktorka Maja Ostaszewska oraz muzyk Zbigniew Hołdys. Od
razu muszę się zastrzec, że podczas gdy Maja Ostaszewska jest aktywną bardzo
aktorką, to Zbigniew Hołdys, o ile pamiętam, gitary w ręku nie trzymał od
czasów PRL-u, gdzie funkcjonował jako pierwszy pieszczoch komunistycznej
władzy, więc określając go mianem muzyka popełniam swego rodzaju nadużycie, no
ale co mam zrobić? Napisać „Hołdys – znany pajac”?
A zatem
pojawili się na medialnej scenie Maja Ostaszewska i Zbigniew Hołdys i żadne z
nich nie dało nam powodu, by sobie z nich pożartować. Maja Ostaszewska plotła
coś na temat zwierząt, które cierpią niemal tak samo jak dzieci na
polsko-białoruskiej granicy, Hołdys opowiadał jak to kiedyś był młody i walczył
z komuną, i pewnie całą zabawę trzeba by było zakończyć, gdyby na scenę nie
wszedł Jerzy Owsiak i nie ogłosił, że on w tej wyjątkowej, pełnej miłości i
pozytywnej energii atmosferze nie wezwie do tego by xxxxx xxx, ale tylko
przypomni, że już za trzy miesiące styczeń i on bardzo prosi, by wszyscy byli
gotowi na kolejną składkę. Bo w końcu jebanie PiS-u jest bardzo ważne, ale to
co się naprawdę liczy to forsa. No i miłość.
***
Nasza
„tablica” nie byłaby tym czym jest, gdyby na sam koniec nie pojawił się pan
Bolek. Otóż, tak jak to dziś ma miejsce po kilka razy dziennie, były prezydent
Lech Wałęsa wystąpił na swoim profilu facebookowym i wrzucił nań zdjęcie swoich
zoranych kompletnie przez cukrzycę stóp. Przy całym szacunku dla ludzkiego
cierpienia, muszę powiedzieć, że zdjęcie, które wrzucił Wałęsa robiło wrażenie
najbardziej dosłownej i obrzydliwej pornografi. Ale i tu, któryś z komentatorów
pozwolił sobie na dość nieładną ironię i okreśłił owo zdjęcie jako „naprawdę
piękne”. I teraz uwaga, bo będzie ostro: otóż Lech Wałęsa podziękował mu za słowa
uznania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.