piątek, 22 października 2021

Jaroszewski vs. Czarnek - nokaut w pierwszej.

 

      Pisałem tu niedawno o polskiej szkole, o jej totalnym upadku i o tym, w jaki sposób próbuje się do walki z owym upadkiem zabierać minister Czarnek, i smutny wniosek, jaki na koniec moich rozważań przedstawiłem, sprowadzał się do tego, że nawet on, człowiek na którego w pewnym momencie tak bardzo chciałem liczyć, nie ma najmniejszego pojęcia na czym polega faktyczny problem, i krucjata, którą on podjął musi się skończyć wstydliwą porażką. Nie planowałem ciągnąć i tego tematu, jako zestawu tak żenujących oczywistości, że w pewnym momencie człowiek czuje wstyd, że zdecydował się za nie brać, niestety stało się tak, że kiedy cały szereg nauczycieli oraz osób w ten czy inny sposób zorientowanych w temacie zwróciło Czarnkowi uwagę na to jak bardzo się pomylił w swpoich planach reformy, ten, zamiast się zastanowić i zweryfikować swoje zamierzenia, zachował się jak zwykły bufon i uznał że on wie lepiej. A to sprawiło, że postanowiłem tak łatwo mu nie odpuścić.

       Zanim jednak się zabrałem za planowane uzupełnienie wcześniejszego tekstu, znalazłem na Twitterze wpis niejakiego Marcina Jaroszewskiego, dyrektora jednego z warszawskich liceów, który poinformował nas, że oto z okazji Dnia Nauczyciela, Prezydent RP przyznał mu specjalne odznaczenie, ale ten, ponieważ Dudy oraz jego politycznego środowiska nienawidzi, kazał mu się odpieprzyć. Ponieważ byłem ciekawy, co to za jeden ten Jaroszewski i czym szczególnym on się zasłużył dla narodowej edukacji, wpisałem jego nazwisko w Googla i okazało się, że Jaroszewski to prawdziwa gwiazda, o której bohaterskiej postawie dziś już piszą główne polskie media.

         W tej sytuacji postanowiłem też, że już dziś załatwię całą tę kwestię do końca, tyle że skupiając się na  jednej tylko rzeczy, a mianowicie owych nagrodach. Otóż trzeba Państwu wiedzieć, że o ile pensje nauczycielskie faktycznie w ostatnich latach mocno poszły w górę, to nic tak bardzo nie mobilizuje nauczycieli do zwiększonego wysiłku – niekoniecznie zawodowego – jak wspomniane nagrody. To one bowiem mają tę finansową moc, że w skali roku mogą sprawić, że zwykła pensja może się stać niemal dodatkiem. Co to zatem są za nagrody? Najróżniejsze, a więc zaczynając od zwykłych premii i tak zwanych „dodatków motywacyjnych”, mamy tu nagrody dyrektora szkoły, nagrody prezydenta miasta, nagrody kuratora, nagrody ministra edukacji, czy wreszcie, jak się też okazuje, nagrodę Prezydenta RP. Czy to są jakieś medale i dyplomy? Owszem, bez tego przecież nie ma imprezy, to natomiast co ma pierwsze znaczenie, to pieniądze, a one, z punktu widzenia nauczyciela, bywają ogromne. Wystarczy powiedzieć, że nagrodzony na przykład nagrodą prezydenta miasta nauczyciel mógł w tym roku dostać nawet 10 tysięcy złotych do ręki. I ja nic nie wymyślam. Te listy są publicznie dostępne, można sobie wszystko sprawdzić w internecie. A więc jest o co walczyć, prawda?

        Powstaje naturalnie pytanie, jak owa walka z reguły wygląda? Czy nauczyciel musi się zawodowo spinać i w efekcie czego wypuszczać spod swojej ręki cały szereg wybitnych olimpijczyków, czy maturzystów? Owszem, tak to zostało określone w teorii, ale nie muszę wyjaśniać przynajmniej czytelnikom tego bloga, a więc osobom o znacznie podwyższonej świadomości, że zawsze gdy nagle pojawia się taka jak wspomniana wcześniej okazja, nie ma żadnego sposobu, by uniknąć korupcji, a w opisanej przez mnie we wcześniejszym tekście sytuacji, kiedy to w obecnym systemie każdy dyrektor szkoły jest w stanie uzyskać na zarządzanym przez siebie terenie władzę absolutną i pozbawioną jakiejkolwiek kontroli, nie ma sposobu by ową korupcję wziąć za łeb. W efekcie, wspomniane nagrody otrzymują wyłącznie dyrektorzy, wicedyrektorzy oraz grupa zaprzyjaźnionych z nimi nauczycielek i nauczycieli. I niech nikt tu nie zawraca sobie głowy tak zwanymi „wynikami”. Sukcesy, nawet w sporcie potrafią być odpowiednio modyfikowane, a co dopiero ich autorzy. Powtarzam, nie ma ani fizycznej, ani nawet teoretycznej możliwości, by kiedy przychodzi kolejny październik, a z nim Dzień Edukacji Narodowej, owe 10 tysięcy złotych trafiło na konto kogoś spoza kasty, jeśli tylko owa kasta ma zapewnioną bezkarność. A ma w sposób oczywisty, czego niestety minister Czarnek i jego współpracownicy nie wiedzą, albo wiedzieć nie chcą. Po cholerę im nowy kłopot, skoro wystarczy zmienić listę lektur o ogłosić to w telewizorze?

        I oto mamy wspomnianego na początku dyrektora Jaroszewskiego. W wypowiedzi dla Onetu chwali się on, że on już w zeszłym roku został wyróżniony, ale odmówił pojawienia się na uroczystości wręczenia którejś z owych nagród. Ponieważ jednak nie chciał robić z tego sprawy, swój protest zachował dla siebie, no ale w tym roku już nie wytrzymał. Co ja z tego wiem? Otóż dwie rzeczy: pierwsza to ta, że on sam się do tej forsy wystawia, a druga, że władze oświatowe, akceptując jego nominację, mają kompletnie w nosie, pod jakim nazwiskiem składają swój podpis. Dostają listę, to ją podpisują i cześć. Nawet jeśli na niej są sami członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego.

        Ale jest jeszcze coś. Z wypowiedzi Jaroszewskiego wszyscy rozumiemy, że on dotrzymał obietnicy i nie pojawił się na branżowej uroczystości. Chciałbym jednak wiedzieć, czy on przy tym – nie tylko w tym roku, ale i w zeszłym – pogardził nie orderem i dyplomem, ale konkretnym przelewem. Nie sądzę. Powiem więcej: jestem pewien, że nie. Ale też nie mam żadnej wątpliwości, że jeśłi minster Czarnek, czy kto tam będzie kierował tym bajzlem za rok, nie pójdzie po rozum do głowy i nie zabierze się za niego od odpowiedniej strony, to Jaroszewski następnym razem zgarnie wszystko co jest do zgarnięcia i w końcu może nawet zastąpi przewodniczącego Broniarza na jego stanowisku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...