Nie wiem, czy ktoś z Państwa słyszał wcześniej nazwisko Marek Minakowski, bo ja akurat wpadłem na nie dopiero kilka dni temu. Jeśli skorzystamy z pomocy Wikipedii to dowiemy się, że ów urodzony w roku 1972 Minakowski to nie byle kto, bo przede wszystkim doktor filozofii, ale też wydawca „elektronicznej wersji Herbarza Polskiego ks. Adama Bonieckiego”, ale również autor opublikowanej w Internecie „Wielkiej Genealogii Minakowskiego”, zawierającej informacje o ponad milionie powiązanych ze sobą rodzinnie osób, jak również twórca serwisu pod nazwą Genealogia Potomków Sejmu Wielkiego, zawierającego dane ponad 133 tys. osób. A to wciąż nie wszystko, bo oto w roku 2006, wspólnie z żoną Anną Lebet Minakowską i jeszcze kimś założył Minakowski Stowarzyszenie Potomków Sejmu Wielkiego i objął funkcję Marszałka, a w roku 2022 uruchomiła internetową stronę Nekrologia.Wielcy.pl, by publikować tak skany oraz informacje o nekrologach. No i na koniec tego przeglądu dorobku Minakowskiego nie wolno nie wspomnieć, że jeszcze w roku 1916 został Minakowski odznaczony przez Ministra Kultury Piotra Glińskiego odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej.
To tyle, gdy chodzi o publiczną działalność i różnorakie sukcesy Minakowskiego, a teraz może zajrzyjmy głębiej i dowiedzmy się czegoś o prywatnym życiu Minakowskiego. Otóż, jak czytam w różnych źródłach, Minakowski od dziecka był osobą bardzo pobożną i nawet wtedy gdy w wieku 22 lat poznał swoją przyszła żonę, o dziewięć lat od siebie starszą, Annę Lebet, to oboje trafili na siebie u ojców jak najbardziej dominikanów w Krakowie, tam się w sobie zakochali, wspólnie dochowali się córki Sary i żyli pobożnie i szczęśliwie, oraz, na co warto zwrócić uwagę, patriotycznie, przez wiele lat, gdy nagle para się rozwiodła, a rok temu w roku 2024 Marek Minakowski ogłosił publicznie, że nie jest i nigdy nie był mężczyzną, ale jak najbardziej kobietą. Następnie z powyższą informacją udał się do odpowiednich urzędów i błyskawicznie uzyskał zgodę na zmianę swojego aktu urodzenia, paszportu i dowodu osobistego, tak by po Marku nie pozostał najmniejszy ślad a zamiast niego pojawiła się Maria. Maria Minakowska. Nadszedł kolejny, kończący się właśnie rok 2025 i oto gruchnęła wiadomość, że Maria Minakowska, która już zdążyła przejść wszystkie konieczne amputacje, oraz inne potrzebne jej zabiegi zwraca się do swojego Kościoła by ten odpowiednio z Marka na Marię najpierw zmienił dla niej akt chrztu, a następnie unieważnił jej małżeństwo z Anną Lebet, bo, jak sama argumentuje, nie ma takiej możliwości, by Kościół Rzymski, jej Kościół, autoryzował małżeństwa między dwiema kobietami.
Jak rozumiem, w tym momencie pojawił się kłopot, a wnioskuję to stąd, że Minakowski, już bez męskich organów płciowych, z wszczepionym biustem i długimi pofarbowanymi na różowo włosami, zaczął się publicznie awanturować, na tyle głośno, że aż „Gazeta Wyborcza” przeprowadziła z Minakowskim długą rozmowę, w której ten skarży się na rzucane mu pod szpilki kłody, a on sam na swoim blogu opublikował otwarty list do tarnowskiego biskupa Andrzeja Jeża. Całość owego listu można przeczytać sobie tu, a zapewniam, że warto, natomiast dla tych, którzy nie mają odwagi, zacytuję tylko jeden fragment:
„Jestem kobietą i zawsze nią byłam. Bóg stworzył mnie kobietą i mam na to dokumentację medyczną (która wraz z zaświadczeniem o moim zdrowiu psychicznym i poczytalności była podstawą takiego a nie innego wyroku sądu). Udawanie, że mam na imię Marek, byłoby sprzeniewierzeniem się woli Stwórcy, zaparciem się siebie, a moje sumienie mówi wyraźnie (a jest ono dobrze wyedukowane, proszę mi wierzyć; Nowy Testament i Summę Teologiczną czytam w językach oryginalnych), że byłoby to grzechem śmiertelnym.
Siedzibą płciowości jest dusza, nie ciało. Myli się Zespół Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych w swoim stanowisku z listopada 2024. Wszak święte dziewice i męczennice, których ciała uległy zniszczeniu, nadal są niewiastami i tak je określa liturgia Kościoła. Dlatego ja, po długiej i rzetelnej kontemplacji wiem, że moja dusza jest, zawsze była i zawsze będzie niewieścia, bo Bóg stworzył mnie kobietą i namawianie mnie do poświadczenia nieprawdy wbrew jednoznacznemu osądowi sumienia jest kuszeniem mnie do grzechu śmiertelnego”.
No i to tyle, chyba niemal już wszystko, co chciałem dziś powiedzieć. Najpierw jednak chciałbym się wytłumaczyć, po cholerę ja w ogóle zajmuję się ludźmi z K-Paxa, ale jeszcze bardziej odległych galaktyk. Otóż są dwa powody, pierwszy to ten, że Marek Minakowski to naprawdę nie byle kto. My tutaj mogliśmy o nim nie słyszeć, ale on się pojawiał przez niemal dwadzieścia lat nie tylko przy okazji tego medalu od Glińskiego. Udzielał wywiadów w często prawicowych mediach, występował w Radiu Wnet, a w roku 2011 rozmowę z nim przeprowadził sam Robert Mazurek. No a skoro tak, to jednak uważam, że dziś trzeba go wywołać na szerszą scenę niż jakiś profil na Facebooku, czy zalinkowany wyżej blog.
Chciałbym jednak też powiedzieć jeszcze coś. Otóż chciałbym naprawdę wierzyć w to, że na tę niewiarygodną wręcz bezczelność Minakowskiego i na sposób, w jaki on potraktował swojego męża, córkę, rodzinę i znajomych, w jakim chaosie pogrążył otaczający go świat, a już zwłaszcza gdy on się uprze, żeby demonstracyjnie przyjmować Komunię, Kościół zareaguje w jedyny możliwy dla mnie sposób, czyli Minakowskiego zwyczajnie ekskomunikuje. Chciałbym mieć tę nadzieję, a jednak boję się, że to się może skończyć bardzo, bardzo źle, nie dla tego szaleńca, ale dla Kościoła, a moja obawa bierze się z tego zdjęcia, niedawno opublikowanego przez Minakowskiego na jego blogu. Popatrzmy i niech nas Bóg ma w Swojej opiece.
Post Scriptum: Jest w tym wszystkim jednak coś okrutnie pocieszającego. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że choć Minakowskiemu usunięto już być może wszystko włącznie z imieniem w akcie urodzenia, to adres minakowski.pl za cholerę nie chce się zmienić na minakowska.pl. Czyżby Internet znów górą?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.