niedziela, 15 lutego 2015

Powrót Piotra Uszoka, czyli śmierdzi strachem

Kiedy prezydent Katowic Piotr Uszok niespodziewanie ogłosił, że nie będzie ubiegał się o kolejną kadencję – zwróćmy uwagę, że kadencję, którą miał praktycznie w kieszeni – i jako swojego następcę wskazał Marcina Krupę, przyznam, że byłem w kropce, i prawdę mówiąc do dziś nie wiem, co takiego się stało, że Uszok uznał, że już dość. Z tego co zdążyłem zauważyć, nie wie tego nikt. Plotkowało się wprawdzie, że on ma ambicje związane z parlamentem, czy to europejskim, czy naszym tu na miejscu, z tego jednak, co można zaobserwować, wynika, że chyba jednak nie. Uszok namaścił Krupę, którego naród śląski, jak to jest w jego zawsze wiernej władzy naturze, wybrał prezydentem, i zniknął.
I oto Piotr Uszok wrócił, by pokazać, że jeśli miało być dość, to wcale nie tak, jak nam się wydawało i wspólnie ze swoim faworytem zwołał w Katowicach zjazd prezydentów polskich miast i w ramach akcji „Prezydenci dla Prezydenta” zaapelować wspólnie do nas, byśmy, jak to głosi przygotowany tekst, wznieśli się ponad partyjne uprzedzenia i w nadchodzących wyborach prezydentem Polski ponownie wybrali Bronisława Komorowskiego, bo, jak rozumiem, on choć prezydentem jest wybitnym tak jak Piotr Uszok i reszta, ani sam nie może zrezygnować, ani nie należy go odwoływać. I zapewne wszystko by się załatwiło inaczej, gdyby nie ta cholerna demokracja.
A więc mamy prezydenta Katowic Krupę i – nie wiadomo tak naprawdę w jakiej roli – Piotra Uszoka, którzy postanowili odstawić dla nas tę dziwną demonstrację, zupełnie jak gdybyśmy przed sobą nie mieli zwykłych wyborów, ale co najmniej zagrożenie nuklearne. Krupa z Uszokiem spraszają do Katowic prezydentów polskich miast od Rzeszowa po Gdańsk, ci przyjeżdżają ciągnąc ze sobą Komorowskiego, wszyscy strzelają sobie fotę i apelują do mnie między innymi, bym jednak poszedł po rozum do głowy i w imię wyższych wartości nie głosował na Andrzeja Dudę, ale na Komorowskiego z Kaszalotem.
Powtarzam, ja z tego nie rozumiem nic. Jeśli mogę coś podejrzewać, to tylko to, że wokół cuchnie strachem, jakiego nasza Polska dawno nie widziała. To natomiast, co się wczoraj wydarzyło w Katowicach robi wrażenie czegoś, czego ja nie umiem nawet skomentować. Powiem szczerze, że już bardziej wolę się wpatrywać w twarz ministra Nałęcza w grafice googla. I wciągać nosem ten smród.

Zachęcam wszystkich, by czytali moje książki. Niewykluczone, że w tej chwili to jedno z nielicznych sensownych jeszcze zajęć. Przynajmniej na te parę wiosennych miesięcy. Adres księgarni jest prosty jak sytuacja w jakiej nas postawiono: www.coryllus.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...