niedziela, 31 sierpnia 2014

O tym jak Radek Sikorski został sołtysem

Piękny niedzielny ranek, Donald Tusk po pierwszej z wielu kolejnych nieprzespanych nocy, z każdego kąta dobiega szyderczy śmiech, czytajmy więc najświeższy felieton z „Warszawskiej Gazety”.

Gdyby sprawa, którą chciałbym dziś opisać, wydarzyła się, powiedzmy, w roku 2006, jestem pewien, że temat dzisiejszego felietonu byłby zupełnie inny. Po co bowiem zajmować się czymś, co zarówno media, politycy, popularna kultura, ale też i niezależna opinia publiczna, omówili już na wszelkie sposoby, a główny bohater owej debaty, wśród szyderstw i okrutnego rechotu, został już dawno zmieciony ze sceny politycznej? Tak by to było w roku 2006, a ponieważ dziś jesteśmy już znacznie bardziej zaawansowani zarówno w czasie, jak i w politycznym obyczaju, no a przede wszystkim przez to, że nasz bohater jest dziś pierwszym przedstawicielem elit, które tworzą wszelką opinię i de facto decydują, kiedy rżymy, kiedy uśmiechamy się szyderczo, a kiedy kiwamy w zamyśleniu głową, powinniśmy tu wrzucić swoje cenne grosze.
A poszło o to, że minister Radek Sikorski, zamieszkały w wiosce o pięknej nazwie Chobielin na Kujawach, nie mogąc już dłużej znieść sytuacji, gdzie najwięksi politycy tego świata, koronowane głowy i prezydenci, chcąc do niego trafić z wizytą, muszą się błąkać po okolicznej dziczy, narażać się na kontakty z lokalną hołotą i cierpieć niezasłużone upokorzenia, zwrócił się do lokalnych władz o postawienie specjalnego znaku informacyjnego o treści „Dwór Chobielin”. Ponieważ ze względów prawno-administracyjnych tego typu rozwiązanie było niemożliwe do wyegzekwowania – drogowskazy w Polsce nie mogą kierować wędrowców pod prywatne adresy, ale co najwyżej do miejscowości i punktów o statusie kulturalno-turystycznym – minister Sikorski postanowił, że on ów drogowskaz otrzyma, uzyskawszy wcześniej dla swojego gospodarstwa status miejscowości o nazwie Chobielin Dwór – miejscowości skromnej, niewielkiej, z zaledwie czterema mieszkańcami, ale jednak osobnej miejscowości. Podzwonił więc to tu, to tam, przekonsultował sprawy z odpowiednimi urzędnikami, poprzekonywał wątpiących, oświecił nieprzekonanych i ostatecznie Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji zadecydowało, że ze wsi Chobielin zostanie wykrojony kawałek zamieszkały przez obywatela Radosława Sikorskiego, jego małżonkę Anne Appplebaum, oraz dwoje nieletnich o imionach Aleksander i Tadeusz i teren ów uzyska rangę sołectwa, którego sołtysem będzie oczywiście sam Radosław Sikorski, wybrany na to stanowisko jednogłośnie przez całą wieś.
Pewien mój znajomy, dowiedziawszy się o tym, że tam w kręgach nadzorowanych przez jego ulubione środowisko polityczne dochodzi do tego typu wynaturzeń i że owe wynaturzenia są to tu to tam narażone na szyderstwa ze strony politycznej opozycji, zadeklarował, że jego nienawiść do Prawa i Sprawiedliwości i wszystkiego co owa partia reprezentuje jest już tak wielka, że gdyby on wygrał na loterii milion złotych, za parę tysięcy kupiłby sobie telewizor, a cała resztę przekazał na dobro fundacji, która by mu zagwarantowała niszczenie PiS-u. Tu i ówdzie jestem krytykowany za to, że w swoich refleksjach podpieram się niepotrzebnie cytatami z Psalmów. Niestety to jest jedyne, co mi czasem przychodzi do głowy, może zwłaszcza dziś:
Wytrać ich w gniewie, wytrać, by już ich nie było”.

Przypominam, że nasze książki, jak zawsze, są do nabycia na stronie www.coryllus.pl i wszystkich przyjaciół tego bloga proszę o wsparcie pod podaym numerem konta. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...