W poprzedniej notce, tej z felietonem z „Warszawskiej Gazety”, wspomniałem – swoją drogą, chyba niedobrze, że tylko wspomniałem, bo tak naprawdę to był główny temat i sens owego tekstu – o wywiadzie, jakiego tygodnikowi „Wprost” udzielił człowiek nazwiskiem Michał Figurski. Myślę, że większość z nas wie, kto to taki ów Figurski, na wszelki wypadek jednak krótko przypomnę. Figurski to człowiek, który od lat już wielu, tworząc dziennikarską parę z Kubą Wojewódzkim (o nim też słyszeliśmy), znany jest z tego, że, jak to mówi młodzież, „obsrywa” wszystkie świętości kojarzone z wymiarem tradycyjnie opisywanym przez trzy słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna. Publiczna działalność Figurskiego – podobnie, jak jego biznes partnera Wojewódzkiego – osiągnęła tak znaczący sukces, że ostatecznie w polskiej przestrzeni publicznej, obok być może Kazimierza Kutza, Janusza Palikota ze zgrupowanymi wokół niego onanistami, oraz kilkoma pisarzami, nie ma ludzi w sposób tak jednoznacznie oczywisty identyfikowanymi z antypolską propagandą i prostym zaprzaństwem.
Publiczna działalność Figurskiego i Wojewódzkiego w pewnym momencie osiągnęła ten poziom, że dobrzy ludzie, którzy, jak wiemy, zawsze potrzebują wiedzieć, skąd się bierze to zło, które nas otacza, zaczęli grzebać w historii i znaleźli informacje wskazujące, że Wojewódzki to syn stalinowskiego prokuratora, natomiast Figurski urodził się w Moskwie, jako dziecko komunistycznego urzędnika. O Żydach informacji żadnych akurat już nie było, ale, jak znamy życie, tu też pewne pole manewru się otwiera.
I oto dziś, Michał Figurski, człowiek, o którym można jeszcze niedawno było sądzić, że przez serię bardzo niefortunnych wystąpień, jego kariera ulegnie ostatecznemu załamaniu, a on sam skończy na wysypisku polskiego nie tylko dziennikarstwa, ale w ogóle życia publicznego, udzielił wywiadu tygodnikowi „Wprost”, gdzie stwierdził, że dla niego Polska stanowiła zawsze wartość największą, słowo „Ojczyzna” budziła w nim wyłącznie pełne łez wzruszenie, że on każdego 1 sierpnia o godzinie 17.00 staje wyprostowany na baczność, by oddać hołd Powstańcom Warszawy, natomiast gdy już idzie o jego rosyjskie zaszłości, to kiedy pierwszy raz usłyszał o Katyniu poczuł wstyd z powodu swojego – jakże niezawinionego przez siebie – pochodzenia.
A kariera, a Wojewódzki, a te wszystkie skandale? Otóż to był tylko teatr, w dodatku tak naprawdę firmowany nie przez Figurskiego, ale przez Wojewódzkiego, z którym Figurski, owszem, się koleguje, ale tak naprawdę ideologicznie oni zawsze się różnili w niemal stu procentach. Figurski, jak czytamy w rozmowie „Wprostu”, zawsze całym sercem był z Ojczyzną, on nawet kiedyś zadzwonił do swojej przyjaciółki Marysi Peszek i zwrócił jej uwagę, że przy całym swoim dla niej szacunku, on nie jest w stanie słuchać jej piosenki o tym, że ona ma Polskę w dupie. Bo dla Figurskiego nie istnieje jakikolwiek dylemat: gdy dojdzie do wojny Polska – Rosja, on, mimo swojego pochodzenia, korzeni, rodzinnych związków i tego tatuażu wydzierganego cyrylicą na ramieniu, będzie walczył ramię w ramię z polskimi patriotami.
Ktoś mi powie, że mnie ponosi, że są granice absurdu, a moja skłonność do żartów jest na tyle znana, że już nikt nie da się na nią nabrać. Proszę więc uprzejmie; oto cytat:
„Daleko mi do radykała, ale pewne zginąłbym pierwszego dnia wojny. Bez żadnego pomyślunku wyszedłbym walczyć z każdym, kto podniósłby rękę na mój kraj, na moją rodzinę. Za kraj, za ojczyznę. Jestem wielkim fanem Marysi Peszek. Bardzo mnie zabolała jej piosenka: ‘Sorry Polsko, sorry Polsko, wybacz mi, nie przeleję za ciebie ani jednej kropli krwi’. To się kłóci z moim światopoglądem. Zadzwoniłem, powiedziałem jej o tym. Myślę, że patriotyzm trzeba w sobie hołubić. Żal mi, że tak bardzo nie szanujemy polskiej flagi, że patriotyzm sprowadzany jest do pieniactwa i obrzucania się kamieniami na Krakowskim Przedmieściu”.
Czasy są takie, że można uznać, że możliwe jest już wszystko, a oburzać można się na to, że z jakiegoś powodu nie wychodzą nam esemesy, w tym samym już stopniu, co na to, że jakaś zaćpana para ugotowała swoje dziecko w piekarniku, bo uznali, że spłodzili Szatana. W tym świecie występ Michała Figurskiego dla tygodnika „Wprost” może więc wzbudzić już tylko wzruszenie ramion. Ja bym jednak sprawy nie lekceważył. Tu tak naprawdę nie chodzi ani o Figurskiego, ani o Peszek, ani o Wojewódzkiego, ani nawet o Wojciecha Cejrowskiego, o którym Figurski mówi „Wojtek”. Rzecz w tym, że staliśmy się ostatnio obiektem ataku, o jakim wcześniej świat nie słyszał. Chodzi o to, co tak znakomicie w swojej powieści o ludziach i zwierzętach opisał George Orwell. Fikcja się realizuje w świecie realnym, a jak sobie z tą sytuacją poradzimy, zależy już tylko od nas.
Serdecznie wszystkich proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Bez Waszej pomocy, nie przeżyjemy nadchodzącego tygodnia.
Serdecznie wszystkich proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Bez Waszej pomocy, nie przeżyjemy nadchodzącego tygodnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.