niedziela, 11 maja 2014

Czego Lech Kaczyński szukał w Azerbajdżanie?

Po całym tygodniu spraw piekielnie wręcz ponurych, myślę, że nie zaszkodzi nam zadumać się nad sprawami nieco bardziej przyziemnymi. Niemal tak przyziemnymi, jak smoleńskie błoto. Najnowszy felieton dla „Warszawskiej Gazety”. Polecam:


Nie wiem, ile z osób czytających te felietony interesuje się sportem, a tym bardziej, trudno mi spekulować, ilu z nich oglądało niedawny mecz piłkarski między drużynami Chelsea Londyn i Atletico Madryt, ale zakładam, że temat nie jest większości bardzo obcy. Natomiast mam mocne podejrzenie – a moje ogólne doświadczenie sprawia, że ono jeszcze nabiera sił – że niewielu z nas zwróciło uwagę na logo umieszczone na koszulkach hiszpańskich piłkarzy.
Dlaczego myślę, że owo logo umknęło powszechnej uwadze? Przede wszystkim dlatego, że ponieważ na piłkarskich trykotach zawsze znajduje się jakiś napis, którego treść jest dla nas z natury rzeczy kompletnie bez znaczenia, a nasza uwaga i tak podczas meczu jest skoncentrowana na czymś znacznie ważniejszym, niż nazwy sponsorów, trudno tu oczekiwać od kogokolwiek specjalnej uwagi. Tu natomiast mieliśmy coś właśnie jak najbardziej specjalnego. Otóż piłkarze Atletico Madryt na swoich koszulkach mieli umieszczony napis „Azerbajdżan – ziemia ognia”.
Ponieważ, jak powszechnie wiadomo, Azerbajdżan nie jest nazwą firmy, ale dawnej sowieckiej republiki, poszukałem trochę w Internecie i dowiedziałem się, że oficjalnym sponsorem drużyny z Madrytu nie jest firma, ale państwo Azerbejdżan. Po prostu. Okazuje się, że władze państwowe Azerbajdżanu postanowiły objąć swoim patronatem być może jedną z największych dziś piłkarskich drużyn świata, i w związku z tym, jej piłkarze, gdziekolwiek się pokażą, mają obowiązek prezentować nazwę tego państwa: Azerbajdżan.
Dla nas, a więc osób, które znaczną część swojego życia spędziły pod sowiecką okupacją, Azerbajdżan kojarzy się nie najlepiej i dość szczególnie. Mniej więcej tak jak Kazachstan, Turkmenia, czy Tadżykistan, by nie wspominać już osobnej przecież Mongolii, tymczasem dziś okazuje się, że podczas gdy sportowcy generalnie reklamują na co dzień wielkie światowe koncerny, czy linie lotnicze, Atletico Madryt ogłasza światu potęgę Azerbajdżanu.
Zobaczmy więc, co jest z tym dziwnym krajem. Otóż jest to państwo, które, jeszcze zanim został okrutnie zamordowany przez System w Smoleńsku, prezydent Lech Kaczyński wyznaczył jako strategicznego partnera dla Polski, i ku powszechnym medialnym szyderstwom wymieszanym z pogardą, i tam w Baku i u nas w Polsce spotykał się z tamtejszym prezydentem. Jak się okazuje, dziś Azerbajdżan uważany jest za jeden z najszybciej rozwijający się gospodarczo krajów na świecie, jednocześnie generujący rocznie niemal trzy miliardy dolarów zysków z turystyki. No i kraj, którego nazwa widnieje na koszulkach piłkarzy prawdopodobnie najwybitniejszej drużyny na świecie. Jeśli ktoś nie wie wciąż, o czym mówię, to proszę sobie wyobrazić sytuację, kiedy ci sami piłkarze grają z napisem, powiedzmy, „Poland – Land of Milk and Honey”.
No ale, jak wiemy, to jest nie do zrobienia. I wcale nie dlatego, że Polska nigdy nie była sowiecką republiką, ale z tej oto prostej przyczyny, że nasze aspiracje nigdy nie sięgały wyżej, niż zapewnianie Ukraińców o naszym oddaniu, oraz pouczanie Węgrów odnośnie tego, co dla nich dobre.

Zachęcam do systematycznego odwiedzania księgarni Coryllusa, pod adresem www.coryllus.pl. Mamy tam kilka fantastycznych promocji, w tym na pierwsze dwie książki Toyaha. Okazja to szczególna, zwłaszcza że długo nie potrwa. Szczerze polecam. No i jeszcze bardziej proszę o finansowe wspieranie tego bloga. Numer konta jest tuż obok. Bez Waszej pomocy to wszystko nie ma ani sensu, ani co bardziej przyszłości. Dziękuję.

1 komentarz:

  1. Na pogrzeb Lecha Kaczyńskiego prywatnym samolotem (rejsowe nie latały z powodu wybuchów wulkanu na Islandii) przyleciał premier Maroka Abbas El Fassi - pewnie z podobnych powodów. Wcześniej na Googlu nie dało się nic znaleźć na ten temat, obecnie już jest

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...