niedziela, 4 maja 2014

Czy zapomnieć o Annie Walentynowicz to grzech?

Miał być dziś kolejny tekst, jednak nastąpiła zmiana planów. Otóż otrzymałem od Solidarnych 2010 mail z pewnym linkiem plus prośbę o jego spopularyzowanie, a temat jest taki, który mnie akurat z automatu stawia na baczność. I, proszę wybaczyć, ale zanim się odpowiednio odsunę, muszę się podzielić pewną refleksją, Otóż czasy, jak wiemy, nastały takie, że nawet najbardziej serdeczne emocje utrzymują nas w odpowiednim skupieniu przez maksimum kilka dni. A i tak dni te biegną tak szybko, że zanim się zdążymy skupić na tym, co nam przyniósł nam jeden z nich, to już się okazuje, że mamy za sobą cały tydzień, a niekiedy i miesiąc.
Jestem pewien, że wielu z nas doświadczyło tego szczególnego momentu objawienia, kiedy to nagle usłyszeliśmy któreś z nazwisk osób poległych w Smoleńskiej Katastrofie i, jakby wbrew sobie, zareagowaliśmy na nie okrzykiem: „O cholera! Wypych! Przecież on też tam był. Zapomniałem”.
Nie wiem, jak w tym szczególnym projekcie planowanego zapomnienia mieści się Anna Walentynowicz, ale nie zdziwiłbym się, gdyby i pojawienie się jej nazwiska gdzieniegdzie budziło właśnie tego typu reakcje. Dlatego uważam za coś niezwykle ważnego, by to wciąż przypominać: ona tam była i w pewnym momencie, aktem niewyobrażalnej agresji Wcielonego Zła, jej święte ciało zostało rozdarte na strzępy, których miejsce spoczynku tylko Bóg zna. Bóg Surowy i Sprawiedliwy. Niech o tym nie zapominają ci, którzy dali sobie wmówić, że liczy się tylko ten dzień, który przed nami. A teraz już wspomniany film:

2 komentarze:

  1. Straszne. Nie wiedziałam, że Jej ciała jednak nie odnaleziono.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Iza
    Też tego nie wiedziałem. Wiemy tyle ile nam wiedzieć pozwolono.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...