piątek, 9 maja 2014

Behemoth jest w porządku

Wbrew dość rozpowszechnionej opinii, Katowice, podobnie jak cały ten region, to jedno z najbardziej zielonych miejsc w Polsce. Nie miałem okazji, ale podobno, gdy się wznieść nad Katowice, to owa zieleń jest wręcz uderzająca. No ale przecież nie muszę fruwać nad Katowicami ani samolotem, ani balonem, żeby wiedzieć, jak to miasto wygląda. Mamy więc tu nieopodal na przykład coś co się nazywa Trzy Stawy, a więc bardzo sympatyczne, jak sama nazwa wskazuje, trzy większe i parę mniejszych stawów, a wokół nich potężny, zarośnięty gęstym bardzo niekiedy lasem teren, czyli tak zwany Las Murckowski z jego poplątanymi ścieżkami. Czy on jest większy od Lasu Kabackiego pod Warszawą, czy choćby Kampinosu? Pewnie nie, ale głowy nie dam. A poza tym, to nieważne. To jest naprawdę fantastyczne miejsce.
Szedłem więc sobie któregoś dnia przez ten las i nagle zobaczyłem przybitego do jednego z drzew pluszaka. Nie pamiętam już co to było, czy jakiś miś, czy zajączek, czy lalka-szmacianka, ale był on normalnie przybity gwoździem do tego drzewa i tam sobie tak wisiał. Poszedłem przed siebie, a tam kolejny pluszak, tym razem do góry nogami, i kolejny, i kolejny… Ponieważ las jest zielony, a pluszaki często kolorowe, widać je było natychmiast, jak przybite do tych drzew przedziwne kwiaty. Oczywiście, widok ten zrobił na mnie wrażenie, i to wrażenie jednoznaczne, choćby związane pewnymi skojarzeniami z filmem Blair Witch Project, więc się trochę przestraszyłem, ale też nie bardzo. W końcu za pomysłem, by przybić do drzewa szmacianą lalkę, musi, owszem, stać myśl dość szczególna, no ale ponieważ jednak to wciąż bardziej przypominało sceny z klasycznych horrorów, niż autentyczne zło, nawet chyba o tym tu nie wspomniałem.
Jak czytelnicy tego bloga wiedzą, ja jestem bardzo mocno przekonany o tym, że Szatan nie dość że nie jest żadnym mitem, nie dość, że nie został wcale pokonany, to jak najbardziej jego moc, przestrzeń w której żyjemy wypełnia bardzo gęsto. Z tego mojego przekonania wynika też niejednokrotnie przeze mnie artykułowane ostrzeżenie, byśmy ani na moment nie tracili z pola widzenia, czy choćby ze skrawka naszych myśli ani jego osoby, ani tego, co on robi; żebyśmy mieli nieustanną świadomość, że wystarczy chwila nieuwagi, chwila zawahania, a demon nas zwyczajnie złapie za gardło. I niech nam się nie wydaje, że do tego by być bezpiecznym wystarczy nam nie słuchać zespołu Behemoth.
Dziś nagle sobie uświadamiam, że jest jeszcze gorzej. Dziś nagle mam wrażenie, że gdyby tu tylko chodziło o tego Nergala, te odwrócone krzyże, nawet te okrzyki skierowane w niebo „Fuck you!”, bylibyśmy bezpieczni, jak u mamy za piecem. Wystarczyłoby nam pamiętać o tym, kim jesteśmy i żyć, jak dotychczas. Powiem więcej. Gdyby to tylko o to chodziło, to w pewnym momencie pewnie moglibyśmy, jak najsłuszniej zresztą, dojść do przekonania, że tak naprawdę taki satanizm, to nie jest żaden satanizm; to jest zaledwie zabawa w satanizm; to jest coś, co może się równio szybko skończyć, jak się zaczęło, a te tłuste dziewczynki w czarnych podartych rajstopach i kolczykach dziurawiących im twarze, już za chwilę przestać żreć te hamburgery, przebrać się w zwykłe sukienki i pojechać na pielgrzymkę do Piekar Śląskich. O wiele bardziej niebezpieczne są miejsca, z których wrócić już nie ma ludzkiej możliwości. Gdzie ani nie gra zespół Slayer, ani nikt nie rysuje odwróconych pentagramów, nikt nie nosi odwróconych krzyży na szyi, gdzie się nawet nie obraża Pana Boga. Gdzie o Panu Bogu się nawet nie wspomina; choćby w najbardziej obraźliwych słowach. Mam na myśli miejsca, gdzie panuje idealna pustka. Tam nawet o spotkanie z Szatanem trzeba wystąpić ze specjalnym podaniem.
I teraz właściwie powinienem pewnie wkleić tu link do tego, o czym mówię, pożegnać się tradycyjną prośbą do wspierania mojej pracy i czekać na reakcję, którą, daję słowo, doskonale znam, ale się boję. Powiem uczciwie, że od wczoraj mam dylemat, czy choćby wrzucać tu gołą nazwę nazwę tego projektu, tak by każdy, kto chce, sobie poszukał, no i wciąż nie wiem, na co się ostatecznie zdecyduję. No ale zobaczymy. Tak się bowiem stało, że wczoraj właśnie pewien mój kumpel opowiedział mi, jak to ktoś jemu z kolei podesłał ten link, on tam zajrzał i po paru minutach musiał to wyłączyć, bo zwyczajnie ogarnął go lęk. Nie obrzydzenie, nie wstręt, nie zażenowanie nawet, ale prosty lęk. No i przesłał to mi, a ja zrobiłem dokładnie to samo, co on wcześniej. Włączyłem i po paru chwilach wyłączyłem. Co ciekawsze, nawet gdybym tego nie zrobił sam, moja żona by mnie do tego zmusiła, krzycząc z drugiego pokoju „Co to ma być? Zamknij to do ciężkiej cholery!”. Musieliśmy więc to zamknąć, bo czegoś podobnego w życiu nie widziałem. To było Zło we własnej osobie, z całym tym nieskończonym chaosem prowadzącym do nieskończonej pustki; to było coś tak strasznego, poczynając od samego dźwięku, a kończąc na serii kompletnie chaotycznych pozornie, i pozbawionych choćby jednej stałej myśli, obrazów. Gdybym miał to, czego doświadczyłem, opisać jednym słowem, powiedziałbym, że tak właśnie sobie wyobrażam piekło: jako miejsce, gdzie nie ma nic poza idealną, nieskończoną wręcz pustką, samotnością i wynikającym z jednego i drugiego niewyobrażalnym bólem. To jest miejsce, gdzie jesteśmy od początku do końca całkowicie obcy i nie ma nikogo, kto by nas, czy to zrozumiał, czy choćby spróbował nam wytłumaczyć, gdzie się znaleźliśmy.
Może w końcu podam ten link, który każdemu, kto nie boi się tego ryzyka, pozwoli tam zajrzeć choćby na chwilę, na razie jeszcze jednak zwrócę uwagę na coś, co moim zdaniem jest bardzo ciekawe. Otóż projekt, o którym mówię, to projekt całkowicie i jednoznacznie profesjonalny. To nie jest poziom jakiegoś nawiedzonego bałwana, który postanowił, że stworzy sztukę i ta sztuka podbije cały pogański świat. O nie! To jest coś jak najbardziej skończonego; tam nie ma jednego punktu, gdzie można by się było przyczepić; to jest projekt zaplanowany na bardzo dużą skalę, który nie może nie wypalić. Tam od pierwszej chwili widać, że ten, kto go wymyślił i dziś z powodzeniem realizuje, to nie byle kto.
A ten sukces widać, jak na dłoni. O ile się nie mylę, pierwszy film pokazał się w tym roku, podobnie w tym roku na Facebooku pojawiła się odpowiednia strona, i po paru zaledwie miesiącach i jedno i drugie ma dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy fanów, którzy najwyraźniej uznali, że oto poznali coś prawdziwie świeżego. Podkreślę jeszcze raz: tam nie ma ani Diabła, ani Boga, ani najbardziej typowej satanistycznej symboliki – poza być może okazjonalnym tak zwanym „growlingiem” – to jest projekt robiący wrażenie czystego artystycznego eksperymentu, tyle, że… no właśnie – to jest coś tak intensywnie nie do zniesienia, że po paru sekundach samego dźwięku – żaden black metal, żadne jęki, żadne wrzaski, ale najprostsza stylizacja na muzykę do filmów z lat 50- tych i 60-tych – moja żona przerażona krzyknęła do mnie, żebym to natychmiast wyłączył.
Czemu o tym piszę? Czy nie lepiej by było, w ogóle to coś zamilczeć i nie wynosić tego na zewnątrz? Otóż chyba jednak nie. Z tego, co widzę, to jest coś, co musi już wkrótce opanować umysły znacznej części użytkowników Sieci. Już dziś, moje dziecko informuje mnie, że znaczna część z jej znajomych na Facebooku, ma ten projekt polubiony. To są dziś zaledwie dwa krótkie filmy, które na youtubie – a jest to projekt wyłącznie polski – mają pół miliona odtworzeń, i kilka pozornie zupełnie neutralnych obrazków na Facebooku z niemal 50 tysiącami „lajków”. Od stycznia. Z tego co czytam, niedługo pojawić się ma coś specjalnego, tymczasem jednak autorzy projektu zadają sympatykom kolejne zagadki.
No ale jest jeszcze coś, co zachowałem już na sam koniec, jako refleksję, do której poważnego potraktowania serdecznie zachęcam. Tenktórynieomijażadnejokazji ma dziesiątki sposobów, żeby nas uwieść, i nie dajmy sobie wmówić, że prosty satanizm jest najbardziej z nich wszystkich skutecznym. Proszę mi uwierzyć: Kiedy widzimy, jak Nergal stoi przed tłumem oszalałych dzieci w skórach, drze Biblię i wielbi imię Złego, to jest wyłącznie częścią niemal całkowicie nieszkodliwej popkultury. Te wszystkie kozły, lucyfery, by już nie wspomnieć o tych pisanych gotykiem nazwach zespołów, mają nas wyłącznie uśpić. Nawet ci poganie z Kapeli Ze Wsi Warszawa, to są zaledwie hobbyści. No i jeszcze jedno – niech ci wszyscy, którzy mają nadzieję na to że w piekle będą sobie mogli posłuchać wypasionego norweskiego black metalu, porzucą te nadzieje. Tam panuje wyłącznie szelest, skwierczenie i niewyraźne bardzo mamrotanie. W tym wszystkim nie usłyszycie nawet głupiej Metalliki.
Poniżej link. Nie zachęcam i zapewniam, że pierwsza minuta z pewnością każdemu wystarczy.

https://www.youtube.com/watch?v=D_h2G6QMMjA

Szczerze zapraszam do naszej księgarni pod adresem www.coryllus.pl. Tam nie ma śladu śmierci. Samo życie. I cała kupa bardzo solidnych talizmanów. Przy okazji bardzo gorąco prosze o wspieranie tego bloga. Bez Waszej pomocy ten miesiąc nam wyjątkowo nie wyjdzie. Dziękuję.

6 komentarzy:

  1. Od początku Nergal zaznaczał, że nie jest satanistą, tylko walczy z Kościołem Katolickim. I właśnie dlatego on i jemu podobni są zagrożeniem dla wiary. Jak ktoś lubi metal, natrafi w końcu na jego muzykę, zacznie czytać wywiady z jego wywodami i pogłębi swoją niechęć do Kościoła, a przez to straci szansę na zbawienie.
    Maiłem wątpliwą przyjemność słuchania w tym tygodniu dwóch popularnych stacji radiowych, po 8 godzin dziennie i byłem w szoku, jak bardzo w tak komercyjnych mediach gardzi się Kościołem, księżmi i obrzędami katolickimi w niemal każdej wypowiedzi. Szatan przejął każdą niszę. Nie tylko metalową.
    Dalej nie rozumiem, czemu Metallica jest głupia. Mają co najmniej kilkanaście piosenek, które przebijają innych artystów rockowych i popowych.

    OdpowiedzUsuń
  2. @wegil606
    Jego zapewnienia nie mają zanczenia. On jest satanista i kropka. Inna sprawa, że w wydaniu kieszonkowym. Bez żadnego znaczenia. Jak już napisałem w komentarzu w Saloni24, jeśli ktoś chce oglądać te grzyby, niech wyłączy dźwięk i puści sobie Behemotha. Będzie bezpieczniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obejrzalem i...znudzilo mnie to. Moim zdaniem to sa popluczyny po eksperymentalnych filmach w stylu "Jak dziala jamniczek"... Czy jest tam Zlo? Nie wiem. Na pewno jest nieprzyjemne. A ze ten ktos nie ma nawet ulamka talentu i wdzieku Juliana Antonisza, musi nawiazywac do narkotykow, growlingu i ohydy. To troche tak jak z pseudoartystami - im wieksze beztalencie tym wiecej szokowania.

    Moim zdaniem Zlo najlepiej przedstawil Francis Bacon w swoim malarstwie. Jerzy Nowosielski byl pelen obrzydzenia a zarazem fascynacji jego obrazami i Baconem jako artysta, ktory moim zdaniem jest geniuszem. Pozdraawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Kamień Prorok
    Jamniczek to jest coś kompletnie innego. Nawet jeśli forma jest podobna, to są pod każdym innym względem dwa zupełnie odmienne projekty. A jeśli nie widzisz tam zła, to jesteś w tym dość odosobniony. Na Twoim miejscu bym się tym nie przechwalał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem szczerze, że mimo, iż przytoczony film jak najbardziej podziałał na moje emocje wywołując niepokój, to odczytuję go przede wszystkim technicznie, jako osoba, która swego czasu amatorsko również w efekty filmowe się bawiła. Zastosowano tutaj bardzo sprawnie techniki po które sięgają często twórcy horrorów i to tych straszniejszych. Bo ludzie nie boją się potworów, ludzie boją kiedy coś dziwnego robi im się z głowami bawiąc się ich zmysłami. To dość proste techniki, ale na tyle niepokojące naszą percepcję że wywołują autentyczny strach i to na tym głębszym poziomie. Wystarczy nieznacznie zniekształcić twarz, która jeszcze przed chwilą wydawała się inna, dokleić nienaturalne i nieruchome oczy, pociąć i poskładać film w trudną do odbioru ale wciąż znośną całość a wszystko okrasić psychodelicznymi efektami dźwiękowymi i już otrzymujemy psychologiczną bombę lękową. Ja widzę tu przede wszystkim dobre zrozumienie i wykorzystanie pewnych technik. Kiedy zza fasady ostatecznej formy potrafi się zobaczyć znajdujące się z tyłu rusztowania techniki, nagle rzeczy przestają straszyć, a stają się zwykłą zabawką filmowców. Inna sprawa to przesłanki jakie stoją za tworzeniem takich "dzieł" i co tym ludziom siedzi w głowach.

    OdpowiedzUsuń
  6. @smbdelse
    Domyślam się, że to wszystko wynika z pewnej metody, i to metody wcale nie nowej. Nie zmienia to jednak nic w tym, co chciałem zakomunikować w swojej notce.
    Proszę nie wklejać komentarzy wielokrotnie, bo one są od pewnego czasu - ze względu na atak trolli na ten blog - moderowane, i zwykle mija trochę czasu zanim się ukażą.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...