Zakończył się czwartek na warszawskich targach i muszę przyznać, że lepiej było mi się nie ruszać z domu. Mimo że i tak, w odróżnieniu od wszystkich naszych sąsiadów, przynajmniej coś tam sprzedaliśmy, generalnie panowała kompletna pustka. A gdy chodzi o mnie, nawet nie zwróciła mi się podróż. Wychodzi na to, że czwartek przy tego rodzaju okazjach można w przyszłości skreślić.
W związku z tym, niezmiennie proszę o wsparcie dla tego bloga, tyle że tym razem jeszcze mocniej, bo oto runęła ostatnia szansa na dotrwanie do czerwca. A jutro kolejny tekst
Jeszcze za wcześnie żeby twierdzić, że na tarczy. Jeszcze zostało 3 dni imprezy. Kto wie ile jeszcze się sprzeda książek.
OdpowiedzUsuń@tpraw
OdpowiedzUsuńRozmawiałem z Gabrielem. Dziś podobno było jeszcze gorzej.