poniedziałek, 26 maja 2014

Janusz Korwin Mikke - hipster polskiej polityki?

Pisałem o tym już wcześniej, ale powtórzę: pomijając okropnie przygnębiający fakt, że prawdopodobnie jeszcze dziś System da zwycięstwo Platformie, to co mnie naprawdę dziś martwi, to dobry wynik Korwina Mikke. Od paru lat, wedle wielu mniej lub bardziej oficjalnych prognoz, poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości wśród tych, którzy będą głosować po raz pierwszy miało tendencję bardzo wyraźnie rosnącą. Od paru lat można było podejrzewać, że najmłodsi wyborcy – z zasady nieufni wobec wszystkiego tego, co dostali w spadku od starszych i bardzo się garnący do wszelkiej kontestacji – w kolejnych wyborach poprą PiS nie dlatego, że oni tak bardzo lubią Kaczyńskiego i jego program, ale właśnie na zasadzie kontestacji popularnego trendu. No i w tym momencie System uznał, że na tę okoliczność należy przedstawić młodym wyborcom ofertę, która w jeszcze większym stopniu da satysfakcję ich hipsterskim emocjom… i wyciągnął z najciemniejszych piwnic politycznego zapomnienia Janusza Korwina Mikke, człowieka, który od zawsze potrafił najlepiej jak tylko można łechtać ów dziecięcy zachwyt tą pozorną bezkompromisowością. Wygrzebał więc z tego niebytu Korwina Mikke i kazał mu gadać. Co? Nieważne, byle to co zawsze. No i w ten sposób Prawo i Sprawiedliwość straciło większość młodzieży.
Mój syn siedział dziś całą noc w jednym z punktów wyborczych tu w Katowicach i relacjonuje mi właśnie, że Jerzy Buzek dostał tam więcej głosów, niż wszyscy pozostali kandydaci razem. List z poparciem dla Platformy było tak dużo, że nie było gdzie układać tych kart. Na drugim miejscu był Piecha z PiS-u, ale już zaledwie parę głosów za nim wspomniany Korwin Mikke. Ja oczywiście wiem, że to są Ślązacy, a więc plemię zaledwie minimalnie dziwniejsze niż Kaszubi, którzy prawdopodobnie za Donaldem Tuskiem i ludźmi przez niego wskazanymi gotowi będą wskoczyć w ogień nawet wtedy, gdy oni wszyscy będą gnili w więzieniu z oskarżenia o członkostwo w gangu, a więc po nich można się spodziewać wiele, jednak z jednej strony ten Buzek, a z drugiej Korwin, robią wrażenie.
W okresie przedwyborczym, bardzo się starałem wyjaśnić, gdzie się tylko da, że nie ma najmniejszego znaczenia, co Korwin głosi i z jaką klasą to robi, dopóki wiadomym jest, że jego rola w polityce wynika wprost z planów, jakie wobec nas ma System. W ostatnim wydaniu „Warszawskiej Gazety” zamieściłem nawet poświęcony osobno reprezentowanemu przez niego fenomenowi felieton. Wydaje się, że wszystko na nic. On dziś triumfuje i wiele wskazuje na to, że to nie jest jego ostatnie słowo. Już drugi raz w czasie swojej kariery politycznej zademonstrował swoją gotowość dla służenia Systemowi, może więc zostanie tak samo wykorzystany już w przyszłym roku. Proponuje więc zapoznać się ze wspomnianym felietonem i potraktować go, jako z jednej strony mój głos przeciwko liberalizmowi, a z drugiej, jako pierwszy kamień rzucony przez mnie w tę marionetkę w kampanii do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych.


O Korwinie-Mikke napisałem tu niedawno duży tekst, będący trochę wyrazem moich naturalnych emocji, a trochę reakcją na bezczelne nadmuchiwanie tego człowieka na okoliczność niedzielnych wyborów. I kiedy wydawało się, że sprawę mamy odfajkowaną i zamkniętą, okazało się, że nic podobnego. Panika, w jaką wpadł System w obawie przed wyborczym zwycięstwem PiS-u, osiągnęła taki rozmiar, że nazwisko Janusza Korwina-Mikke praktycznie nie schodzi z głównych wiadomości.
I, co moim zdaniem, niezwykle ciekawe, metoda, wedle której prowadzony jest ów przekręt, nie zmieniła się od lat. Zaprasza się to dziwadło do studia, sadza przed mikrofonem, albo pisze się na kartce kilka bardzo precyzyjnie określonych pytań, każąc mu na nie odpowiadać, licząc, że młodsza część wyborców, bardziej łasa na proste, a jednocześnie maksymalnie szokujące paradoksy, połknie haczyk. W tych dniach media maglują na okrągło opinię Korwina na temat rzekomo empirycznie potwierdzonego pragnienia większości kobiet, by je choć raz w życiu porządnie zgwałcono. Korwin gada, publiczność ryczy ze śmiechu, albo mdleje z zachwytu, pracownicy mediów udają szok i oburzenie, a my się już tylko zastanawiamy, ile to jeszcze może potrwać lat zanim świat splunie temu człowiekowi prosto w jego oblepione przekupstwem oko i wyśle na Księżyc, lub jeszcze dalej.
Przy okazji studiowania jednej z tych mnożących się ostatnio relacji, zastanawiałem się nad tym fenomenem i pomyślałem sobie, że właściwie, gdyby ktoś tylko mi chciał za to płacić, a ja byłbym odpowiednio zepsuty, takich popisów, jakie wykręca Korwin-Mikke mógłbym wykonywać kilka dziennie. Proszę spojrzeć.
Oto, proszę Państwa osobiście uważam, że państwo powinno zalegalizować aborcję do ostatniego miesiąca ciąży, ponieważ jest czymś oczywistym, że jeśli któraś matka prosi o zamordowanie własnego dziecka, to lepiej dla niego, by umarło z ręki wykwalifikowanego lekarza jeszcze przed urodzeniem, niż miało być wychowywane przez jakąś idiotkę, i na przykład zostać socjalistą, albo feministką.
Inna kwestia. Oto nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości, że Jezus Chrystus musiał współżyć seksualnie z Marią Magdaleną, bo jako prawdziwy mężczyzna – a tego, że był prawdziwym mężczyzną, a nie jakimś homosiem, nikt nie kwestionuje – nie po to wyciągał ją z burdelu, by następnie ją tak zlekceważyć, a i ona również nie po to zrezygnowała z dobrze płatnej pracy, by się kręcić z bandą pedałów.
Adolf Hitler nie był żadnym faszystą, ale Żydem-socjalistą, o czym najlepiej świadczy jego oczywista nienawiść do judaizmu. Jak zbadali najwybitniejsi cybernetycy, największy antysemityzm panuje wśród samych Żydów, prawdziwy faszyzm natomiast był czymś zupełnie innym, niż nam próbują wmówić eurokomuniści z Brukseli.
To tylko trzy odpowiednio idiotyczne opinie, które udało mi się na szybko wymyślić do tego felietonu. Jeśli po wyborach, które, mam nadzieję, Korwin-Mikke dramatycznie przerżnie, on nadal będzie miał ochotę na robienie z siebie durnia, oddaje mu każdy z nich za darmo. Może je powtarzać do woli.

Dziękuję wszystkim za dotychczasowe wsparcie, który pozwala nam jakoś żyć z dnia na dzień. Proszę o nas nie zapominać. Bez Was tego bloga by juz dawno nie było.

4 komentarze:

  1. Naiwnością jest myślenie, że jeżeli nie Korwin to PIS. Niestety wyrzucenie z PISu wielu zdolnych ludzi powoduje nieświeżość tej formacji. Do tego po wyborach LECHA Kaczyńskiego drętwe traktowanie RM i sprowadzenie pewnej loży też trąci. Jeeli Korwin jest hipster to dlaczego inni są dziewiczy???
    Do tego kompletna wręcz wkurzająca anemiczność PIs jako opozycji. Szkoda słów na to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  2. @el
    Prede wszystkim, nie znam jednej osoby na tyle zdolnej, by jej odejście PiS-owi zaszkodziło? Kluzik, Migalski, Kowal, Poncyliusz, Kamiński,Kurski, Mularczyk, Kępa, Bielan? Który z nich był na tyle dla PiS-u pożyteczny, że trzeba było się z nimi męczyć.
    Po drugie, oni byli wciąż zachęcani, najpierw by nie odchodzić, a potem, by wrócić. Wielokrotnie, do porzygania wręcz. I przez samego Kaczyńskiego i przez ojca Rydzyka - na nic.
    Po trzecie, wszystkie informacje, jakie regularnie otrzymujemy na temat relacji między PiS-em a Radiem Maryja to wynik propagandy.
    Po czwarte wreszcie, nie chodzi o to, że Korwin to hipster - to tylko taki żart - rzecz w tym, że on od 20 lat jest znakomicie wykorzystywany przez System do niszczenia polskiej prawicy.
    W jednym masz rację:
    PiS jako opozycja mógłby byc znacznie lepszy. Ale o tym ja już wystarczająco wiele napisałem, żeby się teraz bez sensu powtarzać.

    PS. Uwagi o sprowadzeniu pewnej loży i trącaniu nie zrozumiałem..

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam Pana. Wiem, że odpisuję o te 3 lata za późno, ale cóż, dopiero teraz znalazłam Pana artykuł. Otóż Mikke jest zbyt narwany na współpracę z systemem. Podobnie zresztą mówi jeden facet, który zna go z czasów PRL, co opisane jest z tym tekście https://szafajanusza.pl/co-takiego-jest-w-januszu-korwin-mikke/ .To po prostu zarozumiały narcyz przekonany, że tylko on zbawi Polskę i stąd jego chlapanie językiem na lewo i prawo. Poza tym, w programie Olejnik rozróżnił dwa znaczenia słowa gwałt. Jak mówił o udawanym oporze kobiet, chodziło mu o zabawy erotyczne i zaznaczył, że "trzeba wiedzieć kiedy można, a kiedy nie można". Natomiast jak mówił, że zamknięcie młodocianego w więzieniu jest złe (bo lepsza chłosta), to powiedział "nauczy się złodziejskiego fachu, zgwałcą go tam". Polecam Panu również jego biografię pt. "Prezes" autorstwa Cezarego Zawalskiego. Jest ona napisana w tonie całkowicie suchym, więc nie musi się Pan obawiać, że autor jest stronniczy. Pozdrawiam serdecznie, Genowefa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Genowefa
      Moim zdaniem, Mikke nie jest idealistą. On ma w nosie Polskę, a tym bardziej jej zbawianie.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...