piątek, 4 października 2013

Precz z Gronkiewicz, czyli o niekulturalnym kłamstwie

Zbliża się warszawskie referendum, i ja oczywiście mam szczerą nadzieję, że ta dziwna kobieta dostanie baty, które może wreszcie zetrą jej z twarzy ten idiotyczny uśmiech. Natomiast – co dla części z nas nie powinno stanowić jakiegoś zaskoczenia – bardzo mi się nie podoba sposób, w jaki wokół tego referendum chodzą i jedni i drudzy. Proszę zwrócić uwagę: mi nawet do głowy nie przyjdzie, żeby ekscytować się tym referendum, bo uważam, że demokracja to jest wspaniała rzecz, albo że moim zdaniem następny prezydent Warszawy będzie od Waltz dużo lepszy. Ja, jeśli tak czekam na to lanie, to wyłącznie z powodu, który znakomicie niedawno wyłuszczył Michał Kamiński. Chodzi mi mianowicie o to, by się móc w ów poniedziałkowy poranek cieszyć wraz z Macierewiczem i Rydzykiem. No i przynajmniej raz ujrzeć te znikające zęby prezydent Waltz, a przy okazji pot na czole Michała Kamińskiego.
I uważam, że to nie są tylko moje emocje. Z punktu widzenia czystej praktyki sprawa jest jasna: jednym chodzi o to, by usunąć Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta, albo przez to, że ona zachowuje się tak, że jej się zwyczajnie nie da lubić, albo ze względów czysto politycznych: chodzi o to, by Platforma dostała po nosie, a usunięcie Waltz będzie tu bardzo skutecznym argumentem. Drugim natomiast chodzi o coś odwrotnego. Gronkiewicz trzeba obronić, nie dlatego, że przecież każdy widzi, że Warszawa nam kwitnie – bo to że nie kwitnie wie każdy – ale przez to, że albo z niej, na ów mocno perwersyjny sposób, jest w porządku babka, albo – i tu przede wszystkim – chodzi o to, żeby utrzeć nosa PiS-owi.
A zatem, sprawa jest idealnie przejrzysta, i jedyne co można w tej sytuacji zrobić, jak idzie o udział w tym referendum, to postępować w zgodzie ze swoim własnym interesem. A więc zwolennicy status quo mają siedzieć w domu, natomiast ci, co już nie mogą na Gronkiewicz patrzeć, mają pójść i ją usunąć.
Parę dni temu grupa reżimowych celebrytów wydała wspólną deklarację, w której wzywają do zbojkotowania referendum. Nie piszą oni jednak, że Waltz jest fantastyczną panią prezydent, nie sugerują, że ona jest bardzo miłą i porządną kobietą, ani też nie przyznają, że chodzi przede wszystkim o to, by dokopać PiS-owi. Oni oświadczają, że ich aktywność jest wyłącznie skutkiem przekonania, że referendum jest bez sensu. Oni nawet przyznają, że wśród nich są tacy, co nawet nie do końca popierają politykę Waltz, ale skoro przecież w przyszłym roku i tak mamy wybory, to po jakie licho tej pięknej jesieni się tak angażować?
Ale druga strona działa wręcz identycznie, a więc niemal staje na głowie, by nie przyznać tego co oczywiste, lecz tylko kłamać, kłamać, kłamać. Zabrał więc głos prof. Gliński, oznajmiając, że tu wcale nie chodzi o najprostszy rodzaj politycznej zemsty, czy choćby kalkulacji, ale o demokrację i prawo obywateli do osobistej ekspresji. I że kto tego nie chce uszanować – ten powinien się wstydzić. On już w tej swojej obłudzie posunął się do tego, że nagle wyciągnął Tuskowi jakiś przepis z Kodeksu Karnego, gdzie jest napisane, że nie wolno wywierać okołowyborczych nacisków na ludzi nam podległych. Tak jak by Tusk w jakikolwiek sposób zastraszał idących na referendum warszawiaków.
Przepraszam bardzo, ale ja tego uszanować nie potrafię. Bo ja nie mam najmniejszej wątpliwości, że akcja na rzecz usunięcia Gronkiewicz-Waltz z Ratusza, to akcja w sposób jednoznaczny polityczna. Oparta na wielu różnie definiowanych interesach, ale polityczna. Co więcej, ja jestem przekonany, że tak jest właśnie dobrze, i że na tym akurat polityka od zawsze polegała: by walić w łeb wroga, i patrzeć, czy jeszcze dyszy. Tymczasem tu, jedni przychodzą i mówią: „Jesteśmy ludźmi, którzy, owszem, widzą szereg niedociągnięć ze strony władz miasta Warszawy, ale to referendum jest bez sensu”, a drudzy stają z jasnymi czołami i mówią: „Chodzi o wielką Warszawę”.
Otóż możliwe, że na poziomie ściśle organizacyjnym, tam jakieś plany istnieją. Natomiast jak idzie o ludzi, którzy albo pójdą odwoływać Waltz, albo będą siedzieć w domu, modląc się, by zawiodła frekwencja, im nie chodzi ani o jakiś ukryty czy jawny sens naszych działań, ani też o wielką Warszawę, lecz, z jednej strony, o to, że jedni nie lubią Waltz, a drudzy nie lubią Kaczyńskiego. I ja bym wolał, żeby i jedni i drudzy się tu zwyczajnie zdeklarowali, i przestali kręcić. Tak już na marginesie, uważam, że szczere postawienie sprawy tylko pomoże zwolennikom zmian.
W takich sytuacjach, przepraszam bardzo, ale ja czuję, że ostatnim prawdziwym politykiem jest Stefan Niesiołowski. Ten się w ogóle nie certoli, tylko wali ostro i prosto w ryj. Niesiołowskiemu ani w głowie zacząć coś tłumaczyć, że ten jest zły, a ten dobry, a my chcemy tylko, żeby było lepiej. On staje na mównicy i ogłasza, że tego Kaczyńskiego trzeba otruć, bo to pasożyt i szkodnik. A ja, jeśli uważam, że Niesiołowskiemu przydałoby się jakieś ciężkie doświadczenie, które go przywróci do stanu psychicznej równowagi, to wcale nie dlatego, że on używa brzydkiego języka, jest chamem, nienawistnikiem i ogólnie rzecz biorąc człowiekiem niekulturalnym. Ja, jeśli spojrzeć na mnie pod pewnym kątem, również używam brzydkiego języka, jestem chamem, nienawistnikiem i człowiekiem niekulturalnym, tyle że nie uważam tego za problem. Niesiołowski to ktoś, kto życzy nam wszystkim gwałtownej i bolesnej śmierci, i choć ja doskonale wiem, że to jego życzenie wynika trochę z jego obłędu, a trochę ze strachu, mam do tego, jak on się w tym wszystkim porusza, szacunek. Może nie szacunek szczególnie duży, ale z pewnością większy niż do jakiegoś Kraśki czy Wołka, którzy są bardzo kulturalni i oddani wartościom demokratycznym, ale i tak, w momencie gdy tylko spuszczę z nich oko, wbiją mi nóż pod żebro. Dlaczego? Bo mnie nie lubią, a nie lubią mnie wcale nie dlatego, że ja nie lubię demokracji.
A po co w ogóle piszę ten tekst? Po to mianowicie, aby zaapelować do tych z nas, którzy wiedzą, że zło trzeba tępić, i to tępić bezlitośnie i w samym zarodku, ale z jakiegoś powodu nie chcą, by ktoś pomyślał, że są tacy nieeleganccy. Machnijmy na ten fałsz ręką, bo on – jak każdy fałsz – jest zły. A już z pewnością gorszy od braku kultury, czy brzydkich słów. Oczywiście, lepiej jest mówić ładnie i się grzecznie uśmiechać, jednak nic tak nie wkurwia, jak ordynarne kłamstwo.

Jeśli komuś spodobał się powyższy tekst, lub jakieś inny na tym blogu, bardzo proszę o wspieranie nas pod podanym obok numerem konta. Jak na dziś, to jest podstawowa gwarancja naszego przeżycia. Dziękuję.

7 komentarzy:

  1. A ja pojde do tego referendum nie z zadnej zemsty, tylko zeby ukarac to paskudne babsko za to, ze dotad nie pozwolilo na postawienie pomnika ofiar Katastrofy Smolenskiej. I jeszcze za skandaliczne zachowanie Strazy Miejskiej w sierpniu 2010. Te wojne ze zniczami i kwiatami. To sa wystarczajace powody. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Polityka przypomina trochę zawodowy boks. Jest ring czyli cały ten bagaż przepisów i ustaw, które powodują że państwo jakoś funkcjonuje i są politycy - bokserzy, którzy walczą o uwielbienie tłumów. A tu mamy sytuację taką, że wyszło na ring dwóch zawodowców i zamiast się prać to jeden ze strachem tłumaczy, że zaraz i tak idzie na emeryturę więc może dajmy już spokój z bitwą, a drugi zwraca się do ludzi i sędziów i mówi ogłoście mnie zwycięzcą to wam odmaluję ściany w klubie i wymienię parkiet na ringu. Klops jednym słowem w sosie własnym. PiS się boi że mu zaraz dorobią kibolską gębę a PO udaje, że kibolskiej gęby nie ma. I wyszedł trochę cyrk. A w polityce polityczne jest wszystko i dziwi mnie takie podnoszenie tego tematu, że coś jest w polityce polityczne. Masło z masła. A Stefan jako ostatnia nadzieja różowych chyba już nie przejdzie. Zbyt przewidywalny i monotematyczny jest. Dochodzi do tego, że czytasz wypowiedź kogoś podaną w tytule informacji i już wiesz kto to powiedział i jak myśl rozwinął. Taką wyborczą można "przeczytać" przechodząc koło kiosku rzutem oka na tytuły.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Tadeusz Lietz
    Zgoda. To by wystarczyło nawet gdyby ona faktycznie była największym prezydentem Warszawy w historii. Przeszłej i przyszłej.

    OdpowiedzUsuń
  4. @crimsonking
    Niesiołowski nie przejdzie nie dlatego, że jest trucicielem i chamem, ale ponieważ kłamie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedna liczba.
    Liczba która się nigdy, nigdzie nie pojawia, nikt o tym nie mówi.

    Jaki procent frekwencji ma być aby referendum zatrybiło?

    Mnie to zaciekawiło czemu nikt tego nie mówi.

    Wziąłem zatem kalkulator i cyk cyk cyk wyszło mi (jeżeli dobrze rozumiem zasady i dobre dane wejściowe dałem)

    29,02% :)

    Tyle trzeba.

    Dziś napisali że rozważają kandydaturę HGW na szefa warszawskiej PO.
    Noooo, jakby tak zrobili to znaczy że to prawdziwi twardziele są :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Remo
    Może oni szykują Kidawę na prezydenta?

    OdpowiedzUsuń
  7. A może tak.
    Wiedzą że Hanka jest na wylocie i np komisarzem po referendum zrobią kogoś innego.
    Bo jeśli tylko Hania miałaby punkty w ten sposób załapać to to słabe jest.
    Raczej nic już nie pomoże.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...