Pani Toyahowa, wprawdzie, ile razy zaczynam coś pomrukiwać na temat tego, że kiedyś było lepiej, na mnie krzyczy, a co gorsza robi to dokładnie w taki sam sposób, jak to ma w zwyczaju w chwilach, kiedy ją informuję, że mnie bolą nogi, albo, że w ogóle jestem zmęczony. Dlaczego „co gorsza”? Dlatego mianowicie, że to wskazuje wyraźnie, iż nie mamy do czynienia ze sporem intelektualnym, ani nawet historycznym, ale ze zwykłym stwierdzeniem faktu, że moje opinie nie mają tu żadnego znaczenia, bo jestem starym, wiecznie marudzącym dziadem. A zatem, to, co mnie spotyka, to jeszcze jeden wariant tej samej, jakże irytującej, choć klasycznej wręcz, insynuacji ograniczającej się do słów: „Jesteś pijany i zdenerwowany”.
A mimo to, są sytuacje, kiedy ja jestem absolutnie przekonany, i nie ma siły, która by mnie tu przesunęła choćby o milimetr, że było lepiej. No, weźmy na przykład ostatnie wydarzenia: O ile czegoś nie przegapiłem, nie wydaje mi się, żeby kiedyś matki i ich partnerzy tłukli na śmierć swoje małe dzieci. Nie przypominam sobie, bym za Gierka, czy nawet za Jaruzelskiego, ale też i nawet za Wachowskiego, czytał tyle na temat tego, że gdzieś jakaś para – najczęściej dziewczyna i jej chłopak, lub kolega chłopaka – najpierw, połamali swojemu paromiesięcznemu dziecku sześć żeber, a następnie je, zapewne w humanitarnym odruchu skrócenia cierpień, zabili. Może czegoś nie pamiętam, ale też nie przypominam sobie, bym gdzieś czytał, że jacyś młodzi wsadzili swoje paromiesięczne dziecko do piekarnika i je upiekli, bo doszli do przekonania, że ono jest Golumem.
A więc, musimy jednak przyjąć, że coś się dzieje. Że ów natłok wydarzeń tego typu nie może być wynikiem jakiegoś szczególnego przypadku. To nie jest tak, że, czy to z powodu globalnego ocieplenia, czy może jakichś plam na słońcu, czy może wejścia Polski do europejskiej wspólnoty, nagle matki i ojcowie w Polsce zaczęli po kolei i masowo zabijać własne dzieci. Nie wierzę również w to, że owa fala zabójstw jest spowodowana tym, iż rodzice sobie popili i stracili rozum, albo że przyszli goście, w telewizji był ciekawy program, dziecko się darło, no i ktoś tam nie wytrzymał. Nie sądzę wreszcie, że to wszystko jest z tej biedy, tej beznadziei i tego powszechnego lęku o przyszłość; że ci młodzi są tak zestresowani, że czasem zwyczajnie im nie wytrzymują nerwy, no i się odgrywają na tych najsłabszych.
To wszystko, moim zdaniem, możemy bardzo łatwo wykluczyć, choćby z tego względu, że za komuny ludzie chlali wcale nie mniej, niż dziś, telewizja – ze względu na ubogość oferty – potrafiła wciągać znacznie bardziej, niż dzisiaj, no i wreszcie ludzie też mieli swoje zmartwienia, prawda? A może się mylę? Może nie mieli?
Poza tym, ja mam bardzo mocne przekonanie, że gdyby tu szło o wódkę, nawet tę sprzedawaną gdzieś po trzy złotę za flaszkę, czy zwykłe zbydlęcenie, to byśmy coś na ten temat słyszeli. Uważam, że gdyby to o to chodziło, do nas by natychmiast przyszedł jakiś psycholog i wytłumaczył, jak to do tego typu nieszczęść dochodzi. Tymczasem tu mamy kompletną ciszę. Dowiadujemy się, że gdzieś znów, skutkiem ciężkiego pobicia, zmarło jakieś niemowlę, i poza tym, o tych, którzy je zamordowali nie wiemy nic. Można by uznać, że, zwyczajnie, coś jednemu czy drugiemu strzeliło do łba, i stało się. Jaka więc tu jest tajemnica?
Otóż, moim zdaniem, tu musi chodzić o narkotyki. I nie jakieś szczególnie wyrafinowane, bo te jednak kosztują, ale albo o zwykłą trawę, albo jakieś dopalacze. A więc to, co jest przez część jak najbardziej oficjalnego establishmentu wręcz reklamowane, jako całkowicie naturalne i bezpieczne.
Gdyby stało się wiedzą powszechną, że któraś z tych mam, z którymś z jej tak zwanych partnerów, czy kolegów partnera, czy z byłym partnerem, się zwyczajnie tak najarali, iż od tego dymu by się im poprzewracało we łbach, należałoby się zainteresować tak zwanym kontekstem. A to mogłoby się już okazać bardzo niewygodne. I nie można by sprawy zamknąć jakąś pozorowaną dyskusją w telewizji, czy na łamach prasy, z której wniosek byłby tylko taki, że może lepiej zalegalizować, bo to, co dziś jest na rynku, to jakieś świństwo. Trzeba by było uczciwie i do końca odpowiedzieć na parę pytań i podjęć kilka poważnych kroków. A jednym z pierwszych byłoby wyciągnięcie z tej knajpy, gdzie całkiem niedawno ucinał sobie z Robertem Mazurkiem pogawędkę, Kamila Sipowicza i postawienie przed prokuratorem. A to nie leży w niczyim interesie. Przykro mi to mówić, ale obawiam się, że faktycznie w niczyim.
Przychodzi kolejny dzień i znów czytamy, że gdzieś w Polsce, jak to śpiewał kiedyś Wojciech Młynarski, „Łódź Kaliska albo Kutno”, zostało zatłuczone na śmierć kolejne małe dziecko, a potem oglądamy tę wychudzoną, czarnowłosą wampirzycę, i jakiegoś durnia w czapce, lub w kapturze, jak ich wloką do radiowozu, lub po schodach do budynku któregoś z komisariatów. I znów ani słowa o tym, co się tak naprawdę stało. I obawiam się, że się tego nie dowiemy tak długo, aż to wszystko, Bóg da, wreszcie trzaśnie. No i wtedy się dopiero przerazimy.
Książka jest skończona i jest nam pięknie składana przez naszego człowieka. Mam nadzieję, że gdzieś za tydzień z lekkim hakiem, Gabriel wystawi ją w ofercie swojego wydawnictwa i będzie można zacząć robić zamówienia. Do tego czasu, proszę nas wspierać, bo na razie jest wyjątkowo nędznie. Dziękuję.
Książka jest skończona i jest nam pięknie składana przez naszego człowieka. Mam nadzieję, że gdzieś za tydzień z lekkim hakiem, Gabriel wystawi ją w ofercie swojego wydawnictwa i będzie można zacząć robić zamówienia. Do tego czasu, proszę nas wspierać, bo na razie jest wyjątkowo nędznie. Dziękuję.
Masz rację.Jeden przypadek, to incydent, ale cała seria???Wczoraj oglądnęłam film Dzielnica.Los Angeles, gangi, dilerka, dziecko -zabójca (prawie).A zwycięża ojcowska miłość.I za to cenię Amerykanów.W tym całym szajsie przemycą ważną prawdę.Może trafi do jednego, a możę nie.
OdpowiedzUsuńA teraz na wesoło: Czas honoru odcinek 70. Co, Wy nie byliście w partyzantce (oficer KBW do młodego).Odpowiedź: ja przyszlem z Berlingiem!!!!
@kryska
OdpowiedzUsuńW Stanach dzieci w szkołach ślubują na flagę, a w filmach o policjantach i złodziejach, policjanci są dobrzy, a złodzieje źli.
Ja próbuję rozumieć to tak.
OdpowiedzUsuńKiedyś (wtedy) było tak że takie przypadki też miały miejsce tyko nie epatowano takimi wiadomościami publiki. (choć pewnie było tego mniej)
Władza kontrolowała media i w mediach mało być wszystko cacy.
Buduje się szpitale i szkoły i Polska rośnie w siłę, narkomani, złodzieje, mordercy mieszkają na "zachodzie". (ale nie w NRD ino dalej)
Dzisiaj jest trochę odwrotnie.
Czyli media kontrolują władzę.
I ci którzy sterują mediami hołubią władzę (szpitale i szkoły) wtedy kiedy ta władza jest im na rękę.
Jednocześnie tresują społeczeństwo za pomocą grozy.
Stąd mamy co dziennie dawkę matki Madzi, Iwony Wieczorek no i tych biednych dzieci - to groza największa.
Tak się robi po temu bo człowiek przestraszony jest łatwiejszy w obróbce.
Do tego mamy uderzenie w autorytety.
Tu mamy pedofilię i bogactwo Kościoła Katolickiego, złych policjantów w filmach itp.
Zabiera się widzowi wszystko w czym mógłby (to debil) pokłaść jakąkolwiek nadzieję.
Do tego mamy odwracanie pojęć, apoteozę patologii, zboczeń itp.
Proszę w tej chwili zerknąć na onet i po kolei ocenić ładunek i znak emocjonalny głównych wiadomości.
"Szokująca relacja ministra. "Ćwiartują żywych ludzi"
Media ujawniają: tak uciekła "Biała wdowa"
Kaczyński: to uratowało Polskę przed najgorszym
Poufna narada z papieżem w Watykanie
Okrutne praktyki na kobietach. Wyspy w szoku
Miasto tonie w śmieciach. Mieszkańcy oburzeni
Hitler chciał ich zmiażdżyć, potem był wściekły
Są ich wśród nas miliony, ale mało kto o nich wie
INFO DNIA Na tę decyzję Polacy czekali osiem lat!
Dramat matki. Mieszka z dziećmi w chlewie
Polski komandos członkiem gangu morderców
Zmarła kobieta, która zatruła się grzybami "
Początek "Ćwiartują żywych ludzi"
Koniec "Zmarła kobieta, która zatruła się grzybami"
A Kaczyński ćwiartuje żywych ludzi w Watykanie.
Teraz można iść już spać.
Też zauważam, że kiedyś (w domyśle: za Gierka, Jaruzela itd) było lepiej w temacie bicia dzieci. To nie znaczy, że nie bito. I owszem, bito, ale w miarę. Jak dzieci nabroiły i zasłużyły.
OdpowiedzUsuńNatomiast ŻADNE, ale to naprawdę żadne słuchy nie dochodziły z żadnych źródeł (z RWE włącznie) o zakatowaniu jakiegoś dziecka na śmierć. Potwierdza to również moja matka-emerytka, która więcej z pRL pamięta niż ja. I też sobie gadamy, że "coś się dzieje". Nasza, być może amatorska, wersja interpretacji jest taka, że albo ci konkubenci naprawdę tłuką te dzieci, albo że władza chce ludziom dzieci odbierać (jak tego miłego chłopca z lekką nadwagą chcieli odebrać babci!)i wyszukuje lub prowokuje takie sytuacje. Chodzi o większą kontrolę społeczeństwa i - no, co ja tu mam pisać - wiadomo, że chodzi o model szwedzki. No, ale to może tylko takie babskie gadanie. Ale proszę to też wziąć pod uwagę jako zdanie w dyskusji.
A poza tym, zachęcona Pańskim wcześniejszym komentarzem - kupiłam "Warszawską Gazetę" i och, jaka przyjemność z czytania. Normalnie, drugi a może nawet trzeci obieg! Na razie pokupuję przez jakiś czas. I będę się rozkoszować:))))
@Remo
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest co napisałeś. Dragi dragami, były i za komuny ale że władza ogłosiła "niet probliema" to i nikt się tym nie zajmował. Znajomy opowiadał, że palili heroinę wprost na nadmorskich ławeczkach. Tak walili heroinę, w trawkę nikt się nie bawił. Teraz jest oczywiście dużo, dużo więcej towaru wśród ludzi ale lżejszego i "złote żniwa" już przeszły. Już dilerka nie stoi bezczelnie pod szkołami. Media są współodpowiedzialne za ten cały syf jaki mamy. I takie barany jak Kora, Kamil i palikot w szczególności też. Problemem największym jest to, że prawda o tych sprawach jest ukrywana, pokazuje nam się tylko skutki. Żaden etatowy socjolog czy inna etyczka z koziej d...y tym się nie zajmują. Jest tylko przekaz "jesteśmy złym społeczeństwem/narodem". Za komuny z powodu ubogiej treści dookoła łatwiej było wszystko rozpoznać. Mniej było wydumanego egzystencjalizmu a więcej konkretów. A i dragi były wtedy mocniejsze. Piesek Kory nie dałby rady wciągnąć zamówionego towaru.
Ale socjogi i etyczki mają czasem odpowiedź.
OdpowiedzUsuńBo mi się coś przypomniało.
Ta odpowiedź brzmi: ludzie są sami sobie winni.
Nie wiedzą że narkotyki szkodzą?
Nie wiedzą że nie powinno się wpłacać pieniędzy do piramid finansowych?
Dziewczyny nie wiedzą że nie należy korzystać z ogłoszeń o pracy w "gastronomii" w Niemczech?
Był taki artykuł o handlu ludźmi.
I tam był fragment wypowiedzi takiego handlarza.
I on mówi że to jest dobry interes bo mało roboty jest z ludźmi (np. sami chodzą, nie trzeba ich wozić) a kara za takie coś jest mniejsza niż za narkotyki.
I oczywiście komentarz "eksperta" był taki że to wynik słabej edukacji społeczeństwa.
(czy jakoś tak)
Mam pewność, że się Pan nie myli i przyczyną są narkotyki. Media o tym oczywiście muszą milczeć, tak jak tylko półgębkiem podają informację, że ten który zabija to najczęściej rodzic "przyszywany". Degenerata zdolnego zabić własne dziecko, nawet pod wpływem tego gówna , które pali Sipowicz, niełatwo jednak znaleźć w normalnej rodzinie.
OdpowiedzUsuńP.s.
Cieszę się , że książka wreszcie powstała, a nawet cieszę się podwójnie. Podwójnie, bo troszkę brakowało mi pańskich tekstów w ostatnim czasie. Teraz, mam nadzieję, ten blog troszkę odżyje.
Pozdrawiam.