Mój kumpel i wydawca Gabriel Maciejewski na swoim blogu w Salonie24 opublikował tekst, który uważam za dziś dla nas absolutnie najistotniejszy. Co więcej, kiedy czytam komentarze, jakie tam się pojawiły – również ze strony tak zwanych „naszych” – jestem pewien, że moja pierwsza intuicja, a więc to, że ów tekst ukazać się musiał, była jak najbardziej słuszna. W czym rzecz? Otóż Prawo i Sprawiedliwość, w ramach politycznej jak najbardziej akcji, zachęcającej warszawiaków do udziału w referendum mającym na celu odwołanie prezydent Gronkiewicz-Waltz, opublikowało szereg plakatów z wielką literą „W”. W tym momencie – może niedokładnie w tym, ale po odpowiednim przeanalizowaniu sytuacji – System rzucił się PiS-owi do gardła, krzycząc, że oto doszło do profanacji Powstania Warszawskiego. Niestety, tak jak to ostatnio widzimy zbyt często, w ślad za Systemem ruszyli komentatorzy z każdej strony barykady, i jak najbardziej zgodnie z dyrektywą, zaczęli wyjaśniać, że PiS popełnił bardzo ciężki błąd. Jak zresztą zawsze. Mi osobiście opadły ręce. Na szczęście mamy Coryllusa. Miejmy nadzieję, że jego głos dotrze do jak najszerszej publiczności.
Pomysł użycia litery „W” nawiązującej do Powstania Warszawskiego w komunikacie dotyczącym referendum, które ma zdecydować o odwołaniu Hanny Gronkiewicz Waltz uważam za jeden z najlepszych i najszczęśliwszych. Oto po wielu latach dziamdziania, ogólnej niemożności, przelewania z pustego w próżne i zaniechań PiS zrobił wreszcie coś co pozycjonuje go właściwie wobec przeciwników. Godzina „W” na plakatach jest super. Przekonuje mnie o tym wycie Kuczyńskiego i miałczenie Dorna. To dobra droga i tym szlakiem należy iść dalej. Sprzeciw Powstańców Warszawskich uważam zaś za aberrację i pomyłkę. Ktoś tym szacownym i godnym podziwu ludziom źle podpowiedział, oni czegoś nie zrozumieli i wydali to swoje oświadczenie. Myślę, że się z niego wycofają.
Teraz uzasadnienie. Na obszarach zwanych komunikacją są tematy topowe i drugorzędne. One mogą być traktowane jako narzędzia w walce politycznej, ale mogą być też zawłaszczane. I tak się dzieje z Powstaniem Warszawskim i innymi Powstaniami. Ludzie z kręgu zwanego umownie kręgiem GW, choć wiadomo rzecz jasna, że chodzi o coś więcej, dobrze wiedzą co to znaczy zawłaszczyć temat albo obszar znaczeń i potem posługiwać się nim jak siekierą albo wielkim młotem. Powstanie Warszawskie i jego konteksty właśnie na naszych oczach poddawane są takiej operacji. Dlatego właśnie symbole Powstania powinny być jak najczęściej używane przez PiS jako narzędzia polityczne. Nie do przyjęcia jest argumentacja, że to są świętości i muszą być pieczołowicie przechowywane w jakimś magazynku, do którego klucz mają ludzie zaufani. Po pół roku bowiem na widok takiego zaufanego z kluczem w ręku będziemy się musieli rozejrzeć za solidnym kamieniem. Nie z wściekłości bynajmniej, ale dla własnego bezpieczeństwa. Nie będzie to bowiem sympatyczny staruszek w czarnym berecie, który pamięta walki na Czerniakowie, ale ktoś zupełnie inny.
Symbole Powstania, żeby przetrwać we właściwych, bliskich każdemu z nas kontekstach muszą być używane i wykorzystywane dzisiaj, w dobrej sprawie oczywiście. One muszą żyć po prostu, a nie stanowić jedynie jakiś okazjonalny rynsztunek kombatantów. To jest błąd, który prowadzi najpierw do wyizolowania ich ze zbiorowej pamięci, a potem do zawłaszczenia. Odwołanie pani Gronkiewicz jest dobrą sprawą i nie ma się tutaj co strachać. Godzina „W” nadchodzi.
Nie wiem czy wiecie, że na portalu „Wpolityce” reklamowany jest konkurs na komiks o Powstaniu Warszawskim. Premiera tego komiksu ma się odbyć w przyszłym roku, w 70 rocznicę wybuchu. Ponoć organizatorem jest GW, tym dziwniejsze wydaje się, że impreza ta jest reklamowana przez Karnowskich. Tak to się właśnie załatwia. PiS nie może użyć symbolu związanego z Powstaniem, a tamci mogą wyprodukować na jego temat dowolną narrację, a potem ją promować nie przejmując się żadnymi krytycznymi głosami. Kiedy Kuczyński widzi plakat z godziną „W” wyje, a kiedy widzi flagę wtykaną przez dwóch degeneratów w psią kupę siedzi cicho i jego wrażliwość nie jest naruszona w żaden sposób. Wobec takiego rozgraniczenia emocji w sercu i duszy pana Waldemara, nie ma się co, przepraszam za kolokwializm, ochrzaniać, trzeba robić swoje. Dobrze by było, gdyby PiS nie zszedł już z tej drogi i po prostu podejmował nadal równie dynamiczne, kontrowersyjne i celowe inicjatywy. Jeśli komuś się zdaje, że można zwyciężyć porozumiewając się z przeciwnikiem co do warunków jego ustąpienia to jest w błędzie. Takie propozycje zwykle oznaczają pułapki i kończą się bardzo tragicznie, nie tylko klęską, ale również totalnym wyszydzeniem schwytanego w taką pułapkę człowieka. Nie ma, powiadam, co się cykać, trzeba iść do przodu.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWolno "W" wykorzystywać!
W - Warszawa
W - Walka
W - Waltz
W - Wypadanie
W - Won
...
Dlatego 13 października 2013 roku powiemy:
Warszawo !
Walcz !
Waltz !
Wypad !
Won !
@raven59
OdpowiedzUsuńTak jest. "W" jak "Godzina W".
To jest naprawdę dobre :)
OdpowiedzUsuńTo jest takie coś podobne w klimacie co zrobił Kozakiewicz kiedyś w Moskwie.
Szlag człowieka trafia na miejscu :)
Godzina "W" nadchodzi.
Przywoływanie pana Waldemara Kuczyńskiego uważam za wysoce niestosowne.
OdpowiedzUsuńNie powinniśmy naigrawać się z kalek, tym bardziej z kalek umysłowych.
"W" jest projektem jak najbardziej trafionym.
Dobrze by było: trafiony = zatopiony.
Przypomniały mi się też słowa "Ojczyzne wolną racz nam wrócic panie" w pieśni "Boże coś Polskę..." Wtedy też im było źle aż wyli.
OdpowiedzUsuń@tpraw
OdpowiedzUsuńI to ich trzyma do dziś.