Mieliśmy dwutygodniową przerwę w zaglądaniu na łamy "Warszawskiej Gazety" i powiem szczerze, że była ona jak najbardziej celowa. Po prostu, ani tekst poprzedni, ani ten jeszcze wczesniejszy jakoś tu moim zdaniem nie pasowały. Natomiast ten o Kitty, jak najbardziej. Posłuchajmy więc.
Jak idzie o kwestię ewentualnej obecności Szatana w naszym życiu, moje podejście jest idealnie ambiwalentne. Z jednej strony, bardzo się staram ową obecność lekceważyć, a więc ani o nim szczególnie mocno nie myśleć, nie rozważać jego – znów ewentualnej – ukrytej to tu to tam obecności, a już na pewno owej obecności specjalnie nie wypatrywać, z drugiej jednak strony ani mi w głowie uznać, że jego nie ma, albo że nawet jeżeli, to z pewnością nie tu. Obok. Między nami.
Z tego też powodu, jeśli ktoś mnie przestrzega, żebym albo nie słuchał jakiejś muzyki, albo nie oglądał pewnych obrazów, czy nie odwiedzał pewnych miejsc, bo tam czeka na mnie Szatan, to ja nie widzę powodu, by tu się akurat jakoś szczególnie denerwować, jednak zawsze biorę pod uwagę możliwość, że on tam te swoje czarne palce w ten czy inny sposób wpycha.
Tyle że, znów, nie moja sprawa, nie moje zmartwienie. W razie czego, zawsze mam do dyspozycji znak krzyża i określony zestaw modlitw.
I teraz, jak idzie o reakcje innych na te dylematy, przyznaję chętnie, że jeśli z jednej strony widzę obsesyjne wypatrywanie obecności Złego, a z drugiej kpiny i szyderczy śmiech, to ja już wybieram ostrożność, choćby po to, by nie popaść w głupią beztroskę, z której zostanę niemiło wyrwany.
Zauważyłem ostatnio, że wiadomości, jakie docierają do mnie z Internetu, choćby nie wiadomo jak drobne i nieistotne, niezwykle szybko stają się własnością publiczną. Rzecz w tym, że kiedy przychodzi do mnie moje dziecko i przekazuje mi informację, która jest dla mnie całkowicie nowa i egzotyczna, mogę być pewien, że nie minie godzina, a ja o tym przeczytam na blogach, a jak wpiszę odpowiednie hasło w googla, od razu okaże się, że to wiedzą już wszyscy. Tak też było z wiadomością dotyczącą tego, że niezwykle popularna rysunkowa postać o imieniu Kitty, bohaterka dziecięcych bajeczek zatytułowanych „Hello Kitty”, to wynik paktu, jaki z Szatanem podpisała ich autorka. Mówiąc krótko, chodziło o to, że swego czasu pewne dziecko zachorowało na ciężki nowotwór, a ponieważ modlitwy, jakie matka kierowała do Boga, nie przynosiły efektu, ona ostatecznie skutecznie wyprosiła ów ratunek u samego Diabła, na pamiątkę czego stworzyła ów tytuł, podobno poprawnie czytany, jako Hell-O-Kitty.
Otóż, jak mówię, jeśli owa historia mnie interesuje, to nie przez moje satanistyczne obsesje, ale wyłącznie jako zjawisko religijno-kulturowe. Bo rzecz nie w tym, czy ta historia to prawda, czy może szaleństwo, ale w tym, że zawsze możemy postawić pytanie: „A co jeśli tak?”
Bo jeśli nie, to nie ma o czym gadać. Natomiast, jeśli tak, to mamy problem. I to problem nie byle jaki. My bowiem sobie poradzimy, ale jeśli to prawda – a ja znów zapytam: „Czemu nie?” – to lepiej będzie się nie śmiać.
Jak zwykle proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Zapewniam, że każdy grosz zostanie przeznaczony na konieczne bieżące wydatki i podstawowe życie. Dziękuję.
Jak zwykle proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Zapewniam, że każdy grosz zostanie przeznaczony na konieczne bieżące wydatki i podstawowe życie. Dziękuję.
Pop z samej swojej natury ciąży w stronę diabelstwa, jednak w wielu kwestiach problemem jest ustalenie czy pierwsza była kura czy jednak jajko. Pop jak sama nazwa wskazuje potrafi pop...ć temat w każdą dowolną stronę. Ludzie sami z siebie maja całą masę pomysłów, które w sieci pączkują. Wystarczy, że coś padnie na lepszy grunt i jest wyciągane z tej pulpy i przerabiane na idee und piniondze.
OdpowiedzUsuńMoja córka lubi te Kitty kurde balans.
http://natemat.pl/58017,hello-kitty-to-demon-czyli-jak-nowoczesni-egzorcysci-zbytnio-zaufali-internetowi
Pisałeś sporo o emocjach i nienawiści, która ściągnęła tupolewa w smoleńskie chaszcze. Zobacz to:
http://wiadomosci.onet.pl/religia/papiez-obmawianie-innych-i-plotkowanie-zabija/lt5nf
Na szczescie moja corka krotko chciala to ogladac. Musze przyznac ze te bajki byly dziwne.
OdpowiedzUsuń@crimsonking
OdpowiedzUsuńALe ja właśnie to piszę. Że najpierw jest jakko... to znaczy kura.
Chodzi o to, że jeśli mi coś przyjdzie do głowy, to ja to mogę poswięcić albo Bogu, albo Szatanowi. I od tego momentu tam jest albo Szatan albo Bóg. A dalej, to już nikomu nic do tego.
I podobnie było z tymi ludźmi. Oni wymyślając tę Kitty, mogli tę swoją myśl poświęcić Bogu, Diabłu, albo w ogóle nie poswięcić nikomu i niczemu. Tyle że wtedy wciąż wracamy do tego, co powiedział papież Franciszek: "Jeśli nie modlisz się do Boga, to modlisz się do Szatana" Ciekawe, że ani Onet, ani NaTemat nawet oczu wtedy nie podnieśli.
@gorli
OdpowiedzUsuńDla mnie, 90 procent współczesnych bajek jest, jak to okreslasz, dziwne.
Wszystkie bajki pisane przez zawodowców mają jakieś ciemne drugie dno. Choćby tacy bracia Grimm, Andersen, i inni.
OdpowiedzUsuńZawsze tak było. Bajki powstające oddolnie wśród ludu prostego są inne.
Ciekawe. Ja mam jednak parę rzeczy które mnie nurtują w związku z tym tekstem.
OdpowiedzUsuńTa sfera poświęcenia czegoś i oddania, a z drugiej my i nasze serce. Nasz świat, poświęcony złu i nasze serca, gdzie to zło nie ma wstępu(gdyż oddaliśmy je Bogu).
@Chlor
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe spostrzeżenie.
@tpraw
OdpowiedzUsuńAleż jak najbardziej. Jeśli nasze serca są poświęcone Bogu, Zły nie na tam wejścia.
"Jeśli nasze serca są poświęcone Bogu, Zły nie na tam wejścia" to prawda, ale to nie znaczy, że nie będzie nas dręczył i przeszkadzał w życiu. Krótko mówiąc, zakładając, że takie Hell O Kitty ma coś wspólnego ze Złym, to nasze dziecko w kontakcie z poduszką czy tornistrem z Hell O Kitty narażone jest na dręczenie (co nie znaczy, że ma grzech czy jest potępione), również fizyczne, problemy ze zdrowiem. Powtarzam czego się dowiedziałem od egzorcysty.
OdpowiedzUsuń@Ondrasz
OdpowiedzUsuńJa oczywiście nie mam ochoty polemizować z egzorcystami, bo zakładam, że oni wiedzą więcej, jednak wydaje mi się, że gdyby tak było, to już by było po nas. Nie jesteśmy bowiem w stanie kontrolować, które z rzeczy, które na otaczają, i do których mamy codzienny dostęp, nie zostały poświęcone Złu. Moim zdaniem amulety, które nosimy, a więc nasza wiara i modlitwa, chronią nas od początku do końca.Oczywiście, zawsze możemy coś zaniedbać, ale to już jest nasza wina, a nie robota Diabła.