Kończy się weekend, a więc pora na felieton z "Warszawskiej Gazety". Mam nadzieję, że może być.
Wprawdzie już sobie obiecywałem, że nie będę się więcej znęcał nad publicystyką prezentowaną przez nasze oba nasze tygodniki, „W Sieci” i „Do Rzeczy”, wydaje się jednak, że jedynym sposobem na to, bym mógł wreszcie dotrzymać danego sobie słowa, jest całkowita rezygnacja z kupowania obu. Rezygnacja ostateczna i bezwzględna. Dlaczego? Bo oni najwidoczniej mają w sobie ten talent, który sprawia, że człowiek ich zobaczy i staje jak wryty.
Weźmy najświeższe „Do Rzeczy”. Co tam ujrzymy? Oczywiście Tomasza Terlikowskiego, przeprowadzającego rozmowę z mężem piosenkarki Kory, Kamilem Sipowiczem. Nie wiem, kiedy w życiu Terlikowskiego nastąpił ów przełom, który kazał mu się zainteresować zoofilią, i czym on został spowodowany, ale najwyraźniej nastąpił i uruchomił lawinę. Dziś Sipowicz, w przyszłym tygodniu zapewne Urban, a dalej, to już chyba tylko pozostaje robota prowadzącego popularny program „Rozmowy w toku”. Oczywiście w odmienionym TVN-ie, pod zarządem nowej, odmienionej, naszej, prawicowej już, władzy.
Nie chcę tu jednak zajmować się Terlikowskim. Głównie dlatego, że nie widzę sposobu, by napisać na jego temat kolejne 190 słów. Co bowiem można pisać o Terlikowskim, nie paląc się ze wstydu? Zajrzyjmy więc do „W Sieci”, bo tam, przyznam, jest coś, co wygląda znacznie już poważniej. Otóż inny gigant prawicowej publicystyki Witold Gadowski wspomina postać Marka Karpia, szefa i założyciela Ośrodka Studiów Wschodnich, który we wrześniu 2004 roku został zmieciony z powierzchni szosy przez niezidentyfikowanego białoruskiego tira, by kilka dni później, w równie niejasnych okolicznościach, umrzeć w szpitalu.
Pamiętam tamtą śmierć, oraz wszystkie spekulacje dotyczące jej okoliczności. To co mnie jednak dziś zainteresowało w tekście Gadowskiego, to to, że on z jednej strony podtrzymuje atmosferę grozy, gdzie III RP morduje tych, którzy stanowią dla niej zagrożenie, a z drugiej produkuje tekst, za który, mam nadzieję, Karp przyjdzie którejś nocy do Gadowskiego i go tak nastraszy, że ten się zwyczajnie sfajda. Za co? Za to mianowicie, że Gadowski, najjaśniej jak tylko można, dowodzi, że Karp zginął nie w wyniku politycznej intrygi, ale zwyczajnie z powodu porachunków między biznesem a służbami, a znalazł się tam wcale nie przez swoją społeczna wrażliwość i obywatelskie zaangażowanie, ale tylko dlatego, że sam był elementem zarówno owych czarnych służb i czarnego biznesu. Tak nam pisze Gadowski.
I jeśli ktoś myśli, że on ma na celu odarcie Karpia z ludzkiej godności, jest w najgłębszym błędzie. W życiu! Gadowski Karpiowi buduje pomnik. Karpiowi, jako szemranemu biznesmenowi, współpracownikowi służb i człowiekowi, który umierając, zostawił nam swoje poruszające zobowiązanie – tu cytat – „Powiedzcie Polsce, dlaczego umarłem”.
Tak pisze Gadowski, a ja sobie myślę, że jest coś, co znakomicie łączy jego, Terlikowskiego i Sipowicza. I jeden i drugi i trzecie pokazują nam, jaką Polska oni nam szykują po zwycięstwie, które już zaraz nadejdzie. Polskę idiotów, dla idiotów i przez idiotów. Pora umierać?
Sytuacja jest z jednej strony strasznie dla mnie niezręczna, a z drugiej na tyle dramatyczna, że niestety nie mogę siedzieć cicho. A zatem, pisałem już o tym, ale jeszcze raz. W momencie, gdy Watkins mnie oszukał, zostaliśmy z od początku do końca niepołaconymi rachunkami. To co miałem od nich dostać, to było niemal wszystko co miałem dostać w tym miesiącu. Mój apel z czwartku i piątku niestety przyniósł bardzo mizerny odzew, a jest tak, że bez Waszego wsparcia, nie mam żadnego pomysłu na ten miesiąc. Proszę więc, może jeszcze i tym razem, o dodatkowy gest. Dziękuję.
Sytuacja jest z jednej strony strasznie dla mnie niezręczna, a z drugiej na tyle dramatyczna, że niestety nie mogę siedzieć cicho. A zatem, pisałem już o tym, ale jeszcze raz. W momencie, gdy Watkins mnie oszukał, zostaliśmy z od początku do końca niepołaconymi rachunkami. To co miałem od nich dostać, to było niemal wszystko co miałem dostać w tym miesiącu. Mój apel z czwartku i piątku niestety przyniósł bardzo mizerny odzew, a jest tak, że bez Waszego wsparcia, nie mam żadnego pomysłu na ten miesiąc. Proszę więc, może jeszcze i tym razem, o dodatkowy gest. Dziękuję.
O, to widzę, że nie tylko ja straciłam serce do kupowania "Do Rzeczy" (W Sieci przestałam kupować już wczesniej, bo mnie zmęczył taki jakby infantylizm całości)
OdpowiedzUsuńZ początku się rzucałam na "Do Rzeczy", ale wlaśnie ten ostatni wywiad z Sipowiczem zniesmaczył mnie ostatecznie i powiedziałam sobie, że nie kupuję i już! Nie po to wydaję kasę, by czytać przemyślenia Sipowicza lub go oglądać.
A wcześniej podpadł mi Zychowicz.
I co ja, biedna, teraz będę czytać?
Faktycznie, zostaje tylko "Warszawska Gazeta".
Pozdrawiam serdecznie!
@Maria Orzeszkowa
OdpowiedzUsuńFaktycznie, "Warszawska" wydaje się najlepsza. Ma swoje gorsze punkty, no ale z całą pewnością robi poważniejsze wrażenie od tych dwóch.