Idąc dziś rano w poszukiwaniu pracy, minąłem zakład fryzjerski i nagle na wystawie zauważyłem oprawione w ramkę zdjęcie zmarłego Prezydenta i jakiś, towarzyszący temu zdjęciu, tekst. Dziwny to widok. Nędzny zakład fryzjerski z brudnymi szybami, z jakąś szczotką i nożyczkami na wystawie, a nad tym to zdjęcie i ten tekst, naklejone jakąś najwidoczniej niewprawną ręką na tekturkę, prowizoryczna pamiątka po tym co na nas spadło w ten miniony, sobotni ranek. Zatrzymałem się i zacząłem czytać. I od razu poznałem to pióro, ten styl, tę duszę. „Kłóciliśmy się”, „krytykowaliśmy”, „mieliśmy różne zdanie w różnych sprawach”… i takie tam. Normalnie. To samo pióro, ten sam styl, ta sama dusza. A ja sobie pomyślałem już tylko jedno. Ordery zostały albo nieprzyjęte, albo zwrócone. Ale i w jednym i w drugim wypadku, po prostu wzgardzone, a tym samym splugawione. I już ich nie będzie. Tych nie. Może pojawią się nowe, lepsze, poważniejsze. Ale tych już nie będzie. Nie trzeba więc już mówić o szacunku, o zwykłym politycznym sporze, o zwykłym ludzkim konflikcie. Wypowiedziane kiedyś słowa brzmią, gesty żyją, i żadne zaklęcia już tego nie zmienią. I to sobie pomyślałem.
To już powoli się kończy, ale jeszcze dziś kupiłem kolejne wydanie tygodnika Wprost. Po raz pierwszy zastanawiałem się, czy może lepszy jako pamiątka będzie Newsweek, czy może nawet Polityka, ale skusiło mnie zdjęcie na okładce. Czarno-białe zdjęcie Prezydenta. Och! To zdjęcie! Te oczy wzniesione ku górze i ta spokojna twarz. Powiem zupełnie uczciwie, że nie boję się tu ani oskarżeń o brak obiektywizmu, ani tym bardziej o niepotrzebną histerię. Bo wiem, że to zdjęcie – nawet jeśli kłamie – to na nim widać właśnie Jego. Nikogo innego. A jest tak, że prezydent Kaczyński wygląda na nim jak święty. Po prostu.
Tego procesu już się odwrócić nie da. I nie pomogą tu ani zaklęcia tych, którzy dziś się czują ze sobą źle, ani tych, którzy czują się wciąż świetnie. Żadne – choćby najbardziej fałszywe, uszyte na idealną miarę przez najbardziej chytrych krawców – słowa już nic nie zmienią. Bo ten proces się rozpoczął i jest nie do powstrzymania. Nienawiść – największa, a przy tym często jedyna broń ludzi złych, głupich i występnych – straciła swą moc. A kiedy już nie będzie tej nienawiści, to zostanie tylko prawda. I nawet najbardziej nawet śliskie, szepty tego już nie zatrzymają. To zło zostało właśnie rozbrojone.
Proszę, postarajmy się to zrozumieć. Słyszałem, jeszcze przed tym – wierzę że błogosławionym– nieszczęściem, że ma się ukazać pewna książka. Ona była już napisana i gotowa do tego, by zalać księgarnie. Teraz nawet może się i ukazać. Pewnie się nie ukaże i pieniądze, na które ci dwaj biedacy tak liczyli, się zmarnują . Jednak może się teraz i już ukazać. Ale to też już nic nie da. Cały ten schemat, obecny w śmiechu, w żartach i popularnej rozrywce, nawet w swoim najbardziej profesjonalnym wydaniu, utracił sens. Postarajmy się to zrozumieć. Jednym ruchem, czy to losu, czy – jak niektórzy wolą – palca Boga czy Szatana, to co zatruło Ojczyznę na całe lata, ta przeklęta przestrzeń czarnej popkultury została wypełniona prawdą. I tego już żadne fałszywe słowa nie zmienią.
Płaczmy i dziękujmy Bogu za to, że wciąż nas kocha. Nie zmarnujmy tej miłości.
Bóg tak was kocha, że wspólnie z szatanem zrzucił z nieba samolot i zabił 96 osób, między innymi waszego ukochanego prezydenta? Z miłości do Toyaha i innych mieszkańców planety Paranoja?
OdpowiedzUsuń