Jakiś już czas temu, wyjaśniając tu kwestię uporu, z jakim w swoich kontaktach z mainstreamowymi – czy, jak to niektórzy wolą nazywać, reżimowymi – mediami, korzystam niemal wyłącznie z usług telewizji TVN24, przekonywałem, że pod względem wartości informacyjnej, nie widzę w Polsce nic lepszego. Oczywiście, i sama postawa większości dziennikarzy i propagandowy wysiłek, jaki w ten przekaz wkładają właściciele stacji, nie pozostawia wątpliwości co do podstawowych intencji osób i instytucji stojących za tym projektem. Niemniej zawsze uważałem, że każda informacja jaka jest mi potrzebna do tego, bym wiedział co, gdzie, jak i dlaczego, jest każdego dnia obecna w przekazie TVN-u, i jest ona przy tym tak jasna i nieskrywana, że nie tylko mnie, ale każdemu kto chce się orientować w zawiłościach polskiej polityki, TVN24 całkowicie powinien wystarczyć.
Przedstawiając ów swoisty raport, wyraziłem jednocześnie przypuszczenie, że służby tworzące codzienny przekaz TVN-u są dziś o tyle mądrzejsze od dawnych, komunistycznych propagandzistów, że świetnie wiedzą jak bez znaczenia dla kształtowania publicznej świadomości jest bezpośrednia informacja, lub jej brak, natomiast to co się naprawdę liczy jest prowadzone niemal całkowicie poza tym, co przeciętny człowiek widzi i słyszy, gdy siedzi przed telewizorem i próbuje układać w swojej głowie to co do niego dociera. Że społeczna świadomość jest kreowana nie przez informację, lub jej brak, lecz przez tak zwaną kulturę pop i wszystko co się z nią wiąże. A zatem, nawet jeśli w głównym wieczornym programie TVN24 pojawi się absolutnie jednoznaczna wiadomość, że Donald Tusk jest premierem nieudanym, niekompetentnym i na co dzień zwyczajnie nieprzytomnym, i nawet jeśli ta informacja zostanie powtórzona jeszcze parę razy – z rzeczowymi dowodami w załączeniu – świadomość przeciętnego telewidza i tak zostanie skutecznie zmodyfikowana przez najbliższy występ Kuby Wojewódzkiego i jego gości, żart Szymona Majewskiego, zachowanie jurorów programu You Can Dance, czy wywiad, jakiego dla magazynu Gala udzielił, powiedzmy, Daniel Olbrychski. Że właściciele i promotorzy tego medialnego projektu doskonale to wiedzą, i się niczego nie boją.
Od paru dni jednak widzę coraz wyraźniej że jednak się boją. Że boją się jak cholera. I jestem niemal pewien, że problemem nie jest to, że kiedyś się myliłem, a dziś – skutkiem może tej tragedii, jaka nam została zesłana przez ludzi złych i opętanych – nagle ujrzałem całą prawdę. Nie. Jestem szczerze przekonany, że to tam u nich zaszło coś, co sprawiło, że to oni się zmienili. Nie ja. Co najwyżej mogę się przyznać do jednego. Możliwe, że za tamtym komfortem, jaki oni odczuwali, za tym ich spokojem, nie stało wyłącznie cyniczne przekonanie, że ludzie są na tyle głupi, że sprytnie sączona propaganda może być utrzymywana całkowicie poza warstwą informacyjną, a więc że czasy cenzury to piękna, acz już zużyta, melodia przeszłości. Dziś sobie myślę, że jest prawdopodobne, że oprócz tej wiedzy, mieli jeszcze jedną – że społeczeństwo, które siłą rzeczy musi być dopuszczane raz na jakiś czas do demokratycznych procedur, jest już odpowiednio i ostatecznie urobione. A tym samym, zagrożenia nie ma.
Tak jak to robiłem przez minione lata, w dalszym ciągu oglądam telewizję TVN24, z tą różnicą, że nie ma właściwie dnia, bym nie zauważył, że coś się zmienia. I to zmienia w sposób dramatyczny. Od kilku dobrych dni widzę bardzo wyraźnie, że niemal wszystko to co dotychczas funkcjonowało w popularnym TVN-ie, w kolorowych magazynach, w codziennej propagandzie Agory rozdawanej za darmo w polskich miastach każdego ranka – a więc kłamstwo i cenzura – zaczyna również dominować przekaz TVN24. Że to co dotychczas tworzyło swego rodzaju wyjątkowość tej stacji, choćby na tle Gazety Wyborczej, czy pomniejszych uczestników tak zwanego frontu ideologicznego, a co sprawiało, że w pewien sposób oni byli grupą znacznie bardziej od innych niebezpieczną, rozpłynęło się wraz z nadsmoleńską mgłą. A zmiana jest niewątpliwa. Ktoś dla kogo zło ma zawsze jedną jedyną twarz – choćby twarz Wojciecha Jaruzelskiego, czy Adama Michnika –może jej nie dostrzec. Ale ona jest i niech żałuje ten kto jej nie widzi. Bo oni się zwyczajnie zaczęli bać i to jest widok bezcenny. A jeśli się weźmie pod uwagę historię koncernu ITI, ludzi go tworzących i ich promotorów, ten strach musi mieć odpowiednio dużą wagę.
Co się więc stało? Co się stało, że TVN24 nagle poczuł, że zrobiło się niewygodnie? Nie wiem. Mogę się oczywiście domyślać, ale w sumie nie wiem. Muszę coś jednak tu powiedzieć. Coś co może nie ma znaczenia, z drugiej strony mieć może. Otóż niedawno, choć naturalnie, jeszcze przed tragedią 10 kwietnia, przeczytałem w Rzeczpospolitej wywiad z Zytą Gilowską. I ona wyraziła opinię, że fakt rezygnacji Donalda Tuska z walki o prezydenturę jest dla niej nieodgadnioną tajemnicą. Że jakkolwiek ona się przymierza do odpowiedzi na pytanie, czemu Donald Tusk zrezygnował ze swojego największego od lat marzenia, tej odpowiedzi nie znajduje. Dla niej to jest coś absolutnie tajemniczego, co – niewykluczone – nigdy nie zostanie wyjaśnione. Dziś, z perspektywy czasu, z doświadczeniem, jakie nas tak strasznie skaleczyło, myślę sobie, że ta zagadka może się wyjaśnić szybciej niż się spodziewamy. Jeszcze nie teraz. Dziś jest niedziela, jutro Jarosław Kaczyński być może zgłosi chęć udziału w walce o Polskę, za dwa miesiące odbędą się wybory prezydenckie. Wybory, które nagle – i to już nie tylko dla nas, ludzi, którzy zawsze żyli dobrą nadzieją – mogą przynieść zwycięstwo, którego miało nie być.
W moim pierwszym komentarzu, zamieszczonym tu jeszcze w tamtą sobotę, wyraziłem wiarę, że to nieszczęście ma sens i znaczenie. Dziś koło się zamyka. Wszystko, z każdą kolejną chwilą, dowodzi, że ten sens i to znaczenie jest bardzo, bardzo prawdopodobne. Słychać to nawet nad tym zgrzytaniem zębów. I nad tymi dreszczami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.