W moim wczorajszym tekście zgłosiłem pretensje do księdza Nęcka o to, że ten święty człowiek próbuje wodzić na pokuszenie już nawet nie mnie, ale z pewnością znaczną grupę dobrych i ufnych ludzi. Ponieważ sposób argumentacji Księdza, pod wieloma względami przypomniał mi działanie bardzo ostatnio aktywnego projektu o nazwie Pępek Europy, pozwoliłem sobie nawet na zestawienie nazwiska Księdza i nazwy projektu w tytule mojego wpisu. Dwa komentarze, które znalazłem pod moim tekstem zapamiętałem jako mniej lub bardziej krytyczne. Pierwszy z nich pochodził od mojego przyjaciela Sowińcai jedynie zwracał mi uwagę na to, że jestem chyba w stosunku do księdza Nęcka niesprawiedliwy. Drugi z kolei, nadesłany przez osobę mi nieznajomą, potraktował mnie już bardzo merytorycznie i zarzucił mi manipulację Katechizmem, a więc bardzo ważnym dokumentem Kościoła. Okazuje się otóż, że – wedle relacji niejakiego Daltonisty – są dwie wersje najnowszego Katechizmu Kościoła Katolickiego. Ja w swoim wpisie powoływałem się na wersję sprzed 15 lat, podczas gdy istnieje wersja nowsza, która, jak idzie o stanowisko Kościoła, jest bardziej kompetentna.
Nie chciałbym się tu zajmować detalicznym porównywaniem obu wersji. Raz że bardzo mi zależy, żeby dzisiejszy mój wpis był jednak krótszy niż wcześniejsze, a dwa, że w istocie rzeczy ja wcale nie chcę dyskutować z dokumentami Kościoła na poziomie aż tak szczegółowym. Kto chce zobaczyć o co chodzi, niech sięgnie do mojego poprzedniego wpisu i sobie poczyta.. Dziś jedynie pragnę wyrazić mój ból z powodu takiego oto, że, jak się okazuje, oto polityka w swoim najbardziej ordynarnym kształcie, wkroczyła również na poziom nauczania Kościoła. Jest mi bardzo przykro, kiedy widzę, jak to co powinno być prostym i jasnym drogowskazem, nagle przybiera postać najbardziej pokręconej publicystyki. Jest mi bardzo smutno, kiedy sięgam po najbardziej podstawowy dokument Kościoła i widzę, jak ktoś – nie mam pojęcia kto – zdecydował ten dokument w pewnym momencie potraktować językiem i stylem najbardziej podstawowej polityki. Gdyby ktoś, korzystając z mojej niewiedzy, podsunął mi przed nos następujący fragment: „Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy 'są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale'" i zadał mi zagadkę dotyczącą pochodzenia tego fragmentu, pomyślałbym, ze to część jakiegoś kazania rekolekcyjnego, że to może fragment refleksji Marcina Króla w Tygodniku Powszechnym, że to wreszcie może być wypowiedź któregoś z biskupów, ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że oto czytam słowo w słowo Katechizm Kościoła Katolickiego. I wcale nawet nie ze względu na ten kuriozalny, anonimowy cytat pod koniec.
Jak mówię, nie będę to dyskutował z tym co mi zaproponował mój Kościół z wymienionych już wyżej powodów, ale również dlatego, że ja – owszem – biorę pod uwagę, że są w dzisiejszym świecie sytuacje „bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzające się wcale” i że może do nich należeć nawet konieczność państwowej interwencji w kwestii eliminacji zła. Chcę jednak zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Otóż przede wszystkim, w pewnej niezwykle ważnej kwestii, ktoś ewidentnie postanowił zamieszać ludziom w głowach i nikt tak naprawdę nie ma pojęcia, kto to taki. Ksiądz Nocek? Daltonista? A może sam Ojciec Święty? A może jakiś biskup rzymski? A może tylko któryś z ambitnych tzw. katolickich publicystów, wiedziony głębokim przekonaniem, że tylko odwaga się liczy? Nie wiemy nic. Wiadomo tylko że ktoś wziął do ręki pióro i coś tam poskreślał, coś tam dopisał i każe dobrym ludziom wierzyć, że jest wszystko w porządku.
A zatem chodzi o manipulację i anonimowość. Wspominam tu co jakiś czas ten nieszczęsny Pępek Europy. Kiedy pisałem o nim po raz pierwszy, jeszcze przy okazji tego szalbierstwa z tzw. wyborczym latarnikiem, myślę, że wielu czytających mój tekst nie miało pojęcia, co się dzieje. Czas jednak nie czeka i dziś już coraz więcej osób może się zorientować w tzw. ruchach. Nie ma choćby chwili, żeby telewizja – ta czy tamta – nie pokazywała strasznie wesołej, barwnej i fantastycznie ‘jajcarskiej’ reklamy, wyprodukowanej na zlecenie tego Pępka, a namawiającej młodzież do udziału w wyborach. Bezlitośnie, bezwzględnie i bezwstydnie wracają te same brudy, które mieliśmy nieszczęście obserwować dwa lata temu, dokładnie w tym samym kształcie, z tą samą metodą, tą samą intencją i z tym samym czarnym usprawiedliwieniem. Z tą jedynie różnicą, że pod tamtymi był napis Zmień kraj – idź na wybory, a pod tym jest już tylko ten pępek.
Nie wiem, jak wyglądałaby opisana sytuacja z perspektywy prawnej w kraju, gdzie prawo obowiązuje i gdzie prawo się szanuje? Nie mam – szczerze powiedziawszy – pojęcia, czy to co robią ludzie stojący za tym projektem, można ścigać czy nie? Jednak wiem, że strasznie dużo się mówi ostatnio o odpowiedzialności, odwadze i anonimowości właśnie. I bardzo jestem ciekawy, jak się ma to całe gadanie do tej szczególnej inicjatywy. Zaglądam do Internetu i widzę tekst niejakiego Konrada Niklewicza – blogera (!), który nie może wyjść z zachwytu nad „tą kampanią frekwencyjną, działającą pod hasłem ”Pępek Europy” http://blogue.blox.pl/2009/05/Pepek-Europy-to-lubie.html. Że i fajniejsza, i weselsza, i skuteczniejsza, i ma fajniejszą stronę internetową i że „to dzieło Koalicji 7czerwca - bezpośredniej spadkobierczyni ”Koalicji 21października”, która w dużej mierze przyczyniła się w do sukcesu frekwencyjnego (jak na polskie realia) w wyborach w październiku 2007 r. Za obiema koalicjami stoi ta sama grupa organizacji pozarządowych, m.in. Fundacja im. Stefana Batorego, Instytut Spraw Publicznych, Fundacja Projekt: Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Fundacja FOR, PKPP Lewiatan, Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej SAR, Stowarzyszenie Szkoła Liderów, Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji, Fundacja im. Roberta Schumana. Swoje trzy grosze - i stąd zapewne pomysłowa realizacja - dorzuciły, pro publico bono, Związek Firm Public Relations, Mediacom, agencja Saatchi & Saatchi i agencja PZL”.
A więc jest wszystko. Oto cała ta sama bezczelność. Z wyjątkiem jednego. Że Konrad Niklewicz, dziennikarz Gazety Wyborczej, oprócz tego, że udaje jedynie adresatem tego kuriozalnego projektu, jest również jednym z jego aktywnych bardzo współtwórców. I że, jeśli tylko poszperać w googlu i na stronach związanych bezpośrednio z tym Pępkiem, to się okaże, że niemal wszyscy autorzy tej akcji to koledzy blogera Niklewicza i ludzie Agory. Ale o tym oczywiście już nigdzie nie znajdziemy ani słowa. Tylko ta przezabawna reklamówka i ten przezabawny tytuł.
I o tym, oczywiście, również ani słowa pod clipem, który zapewne jest dopiero pierwszym z wielu i który dopiero zapowiada tę agresję, która nastąpi w ciągu najbliższego tygodnia. Ogłupiona publiczność ogląda ten animowany filmik, widzi ten głupkowaty napis Pępek Europyi nawet nie ma prawa spytać, kto to taki do nas przemawia, po co, za czyje pieniądze i co tak naprawdę od nas chce. A jeśli nawet jakimś cudem komuś przyjdzie do głowy się rozejrzeć, to i tak się najwyżej dowie, że to jest zaledwie część jakiegoś projektu, który jest częścią projektu, który jest częścią projektu, który jest częścią projektu i który jest częścią projektu.
I znów. Ja mam tylko jedno pytanie. Czy tak można? Czy to jest prawnie i moralnie dopuszczane, żeby w sposób tak śliski i tak ukryty i tak przyczajony wpływać na polityczne wybory całych grup społecznych? Czy to może w ogóle ujść tym ludziom na sucho? I od razu odpowiadam. Najprawdopodobniej tak. To jest najprawdopodobniej sprawa czysta jak śniegi Syberii. Choćby z tego względu, że skoro można zupełnie zza rogu, bez jednego podpisu, manipulować Katechizmem Kościoła, to czemu nagle mają się pojawiać pytania, jeśli idzie o zwykłego konsumenta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.