czwartek, 19 marca 2009

Wszystko tu stare, stare są hycle...

1maud przedstawiła w Salonie wpis http://1maud.salon24.pl/392476.html, gdzie opisała przypadek przedsiębiorcy, który wziął kredyt w zagranicznym banku i został na tym kredycie przez bank wykiwany. Niewiele rozumiem z tego, co 1maud tam pisze, bo – jak już wielokrotnie tu podkreślałem – na sprawach finansowo-biznesowych znam się w stopniu minimalnym, a ponieważ już dawno przekroczyłem wiek, w którym człowiek się uczy, nie bardzo tez się nawet staram zrozumieć wszystkie szczegóły. Powiem tylko że bank najpierw biznesmena wstawił do wiatru z bardzo ciężkim długiem, a po pewnym czasie zgłosiła się do niego mocno zbliżona do tego banku firma, która zaproponowała, że go może w trudnej sytuacji poratować, pod warunkiem, że człowiek da „umoczyć dziób” w swoich interesach. Ponieważ biznesmen jest nasz, a bank, podobnie jak firma z nim związana, obcy, 1maud zwróciła uwagę na marną sytuację polskich biznesmenów w świecie, gdzie za nimi nie stoi prawie nikt, a za ich ewentualnymi przeciwnikami, prawie wszyscy.
Taka sobie historia. Dla każdego, kto wystarczająco długo porusza się w zawiłościach tego szczególnego polskiego kapitalizmu, nawet nie specjalnie zaskakująca. A o tym, że chyba się wszyscy bardzo do tego typu przygód zdążyliśmy przyzwyczaić, może świadczyć choćby to, ze pod tekstem 1maud znalazło się zaledwie 8 komentarzy, z czego siedem, to albo docinki niejakiego starego i cierpliwe tłumaczenia autorki. Jak mówię, trudno jest mi komentować sprawę merytorycznie, ale – na ile potrafię oceniać to co oczywiste – 1maud zna sprawę i wie o czym pisze, a stary skupia się wyłącznie na kwestionowaniu albo kompetencji samej autorki, albo solidności biznesmena i nieustannym odmienianiu słowa ‘prawdopodobnie’. Że niby człowiek popadł w kłopoty nie przez złą wolę banku – który złej woli mieć nie może, bo opiera się wyłącznie na cyferkach – ale przez swoje gapstwo, nieuczciwość i chytrość, czy co tam jeszcze. Nic szczególnego. Ja tego typu postawy znam zbyt dobrze, żeby się na nie dać nabrać.
Pisze więc stary, że ten biznesmen, to jakiś nieudacznik, na co 1maud mu tłumaczy, że nie, bo ona go zna i wie. Na co stary, że on pewnie chciał ten bank wykiwać, na co autorka mu znów tłumaczy, że wszystko było jak trzeba. To ten znowu, że coś musiało być na rzeczy, bo przecież żaden bank, etc.
I teraz dzieje się tak. Ponieważ stary wypatrzył okazję, napisał swój własny już tekst, w którym już równo i szeroko wali w 1maud i opisanego przez nią biznesmena. A przy okazji w polski zaścianek, w polską siermiężność, w polskie dziadostwo, które nagle – nie wiedzieć czemu – postanowiło konkurować ze światowymi potentatami, a jak dostało w pysk, to zamiast się zamknąć, podnosi łeb i coś tam popiskuje http://stary.salon24.pl/392674.html. I tu też nie dzieje się nic zaskakującego. Zwykłe szydzenie z Polski i Polaków, którzy ciągle tkwią umysłowo w czasach PRL-u, nie chcą zrozumieć, że świat już nie jest taki jak kiedyś, że jeśli chce się mieć, to trzeba pracować, a nie liczyć, ze wystarczy się napiąć i będzie jak przed laty, gdzie można było „brylować w siermiężnym socjalizmie na przykład bardziej wyglansowanymi zagraniczną pastą butami, nabytymi w MHD”.
Ja przyznam, że ja już naprawdę nie mam siły do zjawiska, które tak idealnie symbolizuje stary. Ja je pierwszy raz zaobserwowałem na samym początku tej naszej nieszczęsnej transformacji, a dokładnie w momencie gdy Lech Wałęsa został prezydentem i odpowiednie służby mu podpowiedziały, ze trzeba do żłoba dopuścić tzw. nowy biznes. To wtedy też w głównym nurcie polskiego zycia publicznego pojawiły się całe tabuny najbardziej żałosnego nuworyszostwa w białych skarpetkach i dziurkowanych sandałach bez pięt. To w tamtych latach młodzi komuniści z legitymacjami ZMS, zgolili wąsy, podgolili sobie boki, przypudrowali czerwone policzki, a grzywki zaczesali do tyłu. Zamiast dotychczasowego „nooo…”, zaczęli używać wyrażenia „dokładnie” i ruszyli w Polskę tłumacząc wszystkim, że już nie ma MHD, lecz tylko markety, i że w związku z tą znaczącą zmianą, od dziś – kto bogaty, ten gość, a kto biedny, ten dupa. A jak trafili na swej drodze na kogoś pokroju starego, brali go ze sobą i tak do dziś to szczególne towarzystwo łazi sobie przez ten kraj, nawet nie uświadamiając sobie tego, jak wszyscy oni są żałośni.
Ale, jak mówię, ja już do nich nie mam siły. Dziś więc nawet nie tyle mi chodzi o to, żeby się znęcać nad starym, co o zwrócenie uwagi na pewne zjawiska, które zaobserwowałem przy okazji dyskusji pod omawianym wpisem. Ciekawa rzecz się stała już na samym początku. Na wpis starego odpowiedziała 1maud i bardzo solidnie wytłumaczyła mu, że albo jest nieuczciwy, albo nie zrozumiał jej słów. I on o dziwo, najpierw przeprosił, wyjaśnił, że on nie bardzo się zorientował, bo ona była nieprecyzyjna i mówiła o kredycie odnawialnym, podczas gdy chodziło o odnawialną linię kredytową, a na końcu powtórzył swoje poprzednie uwagi na temat tego, ze opisany przedsiębiorca to musiał być dupek i oszust. Bo przecież banki działają czysto. 1maud znów mu wyjaśniła, że się myli, bo właśnie „linia kredytowa odnawiana to rodzaj kredytu obrotowego”, a człowieka zna i wie, że on wciąż bardzo mocno działa i w żaden sposób nie jest nieudacznikiem. Jednak wszystko na nic, choćby z tego względu, że blog starego zdążyli już obleźć jego wierni fani i się zaczęło.
O co mi chodzi? W sposób oczywisty, pomijając zwykłe plucie na Polaków, którzy nie wiedzą co to znaczy solidna praca w solidnie zorganizowanym świecie, i czcze spekulacje na tematy, o których nie ma pojęcia, wpis starego okazał się kompletnie bezużyteczny. Stary nie zrozumiał sytuacji opisanej przez 1maud, do czego się od razu przyznał i zamiast się zamknąć, a najlepiej po prostu skasować swój wpis i pomyśleć o czymś bardziej przyziemnym, na przykład o – ja wiem? – dziobach Kaczorów, zaczął judzić swoich fanów i prowokować rozmowę kompletnie nie na temat. A więc o „patriotoidalno-socjalistycznej homogenizacji” Salonu, albo o tym że my Polacy jesteśmy „jacy tacy”, albo o „bankach samopomocy chłopskiej”, że „jak zwykle wszystkiemu winni obcy”, że „zanim przyszli tu neandertalczycy, i po nich kromaniończycy, to my już tu byli i trwali”, że „nie będzie Niemiec bezprawnie płaszcza nam przenosił!”, że „my z kraju skąd Papież i Solidarność”, że „Jak się zachowujemy jak dzikusy to i jesteśmy kolonią” i w końcu że „Co daj Boże! Amen!”. No po prostu – jaja jak berety!
Piszę tu w Salonie od niemal już roku i zawsze boje się jednej rzeczy. Że napiszę coś, co będzie świadczyło nie o moich kiepskich gustach, czy o tym, że moje poglądy są do niczego, ale że ktoś mnie przyłapie na tym, że coś źle zrozumiałem, albo podałem jakąś błędną informację, czy też skłamałem, bo się zagapiłem, albo leniłem. Gdybym napisał tekst, i ktoś by mi udowodnił, że moje całe rozumowanie oparte było na fałszywych przesłankach, a więc nie wiadomo po co w ogóle ten mój tekst zamieściłem, to nie zdziwiłbym się, gdyby komentarz z tą informacją był ostatnim, bo po jakie licho komentować coś, co jest ewidentnie nieaktualne? Wczoraj w telewizji zobaczyłem Monikę Jaruzelską, jak pokazuje skórzaną kurtkę ze swojej przepastnej szafy i się chwali, że kurtkę tę „w 1956 przywiózł jej tatuś z Węgier”. I o tym napisałem w Salonie. Gdyby się nagle okazało, ze mi się coś pomyliło, bo ona nie powiedziała, że w 1956, ale na przykład 1965, byłoby mi głupio i podejrzewam, ze moi czytelnicy też by machnęli na mnie ręką. Przynajmniej na okoliczność tej kurtki. Z pewnością jednak nie byłoby tak, że ktokolwiek by uznał, że nic nie szkodzi, bo Jaruzelski to i tak ruska swołocz, a ta jego córka jeszcze gorsza. A poza tym toyah jest i tak okay. Ja takich głupich czytelników nie mam.
Też niedawno skarżyłem się, że Toyahowa, będąc nauczycielem dyplomowanym, zarabia niecałe 2000 zł miesięcznie, podczas gdy MEN z uporem od ponad roku powtarza, że nauczyciele dyplomowani w Polsce zarabiają ponad 4000 zł. I wyraziłem opinię, że Katarzyna Hall najbezczelniej na świecie kłamie, wiedząc prawdopodobnie, ze koszta tego kłamstwa będą o wiele niższe niż korzyści z niego płynące. Gdyby się okazało, że albo ja się zagapiłem i Toyahowa zarabia dużo więcej, albo coś źle przeczytałem i Hall wcale ani przez moment nie zasugerowała, że nauczyciele dostają te 4 kawałki, to byłoby mi wstyd, jak nie wiem, a moi czytelnicy też by się zarumienili i siedzieli w tym temacie cicho jak myszy. Bo co tu komentować, skoro to wszystko pomyłka?
Inaczej jest z kimś takim jak stary i tym towarzystwem wzajemnej adoracji, które się kręci po jego blogu. Im w ogóle nie chodzi o to, żeby do czegoś dojść, czegoś się dowiedzieć, z czymś podyskutować. Oni mają wyłącznie swoje emocje i kompleksy, z którymi sobie zupełnie nie radzą i jeśli biorą udział w jakiejkolwiek sytuacji społecznej, to wyłącznie po to, żeby powiedzieć co ich gryzie. A jeśli trafią na kogoś kto nie podziela ich przekonań, to mają wyłącznie jedną ambicję – tego kogoś wyszydzić i pokazać mu jaki jest głupi i niewykształcony. A jak już nie bardzo wiedzą, jakich argumentów osobistych można użyć, to będą układać żarty na temat tego, że coś tam się dzieje w Toruniu, albo że Polacy to głupie kmiotki. Dlatego, obawiam się że w sytuacji jaka się wytworzyła ostatnio wokół nas, naprawdę nie ma z kim gadać. Bo faktycznie nie ma z kim gadać, jeśli chętni do pogadania to są głównie ci, którzy jeśli coś wiedzą, to wiedzą, a jeśli czegoś nie wiedzą, to wiedzieć nie muszą, bo i tak wiedzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...