niedziela, 19 maja 2013

O potrzebie patrzenia prosto w oczy

Tradycyjnie, jak co tydzień, przedstawiić pragnę felieton, jaki opublikowałem w najświeższym wydaniu "Warszawskiej Gazety". Jednoczesnie bardzo wszystkich, którzy czekali na kolejny tekst, a się nie doczekali, przepraszam za opóźnienie. W czwartek byłem na tych nieszczęsnych targach w Warszawie, a już w piątek rozpoczęło się sprawdzanie matur. Wczoraj i dziś siedziałem nad tymi smutnymi pracami - które tak bardzo, i to jak najbardziej przypadkowo, dopasowały się do tematu poniższego tekstu - od rana do wieczora. Podobnie będzie w przyszłym tygodniu, a jeszcze w niedzielę wybieram się do Wrocławia na spotkanie autorskie. O szczegółach poinformuję w najbliższych dniach. Na razie, proszę czytać owe kolejne 444 słowa, no i obiecuję jutro, najpóźniej pojutrze, napisać coś nowego. A w międzyczasie, proszę o podtrzymywanie dotychczasowego wsparcia. To wciąż nasza podstawowa nadzieja na przeżycie.

W ostatnich dniach pewną karierę w Internecie zrobił filmik przedstawiający scenę z pewnego punktu widzenia dość szczególną. Otóż widzimy klasę szkolną, gdzieś w Texasie, oraz ucznia, chwilę wcześniej przez nauczycielkę – uczącą, jak się okazuje, historii – wyrzucony z lekcji za krytykowanie jej metod nauczania. Ów uczeń, wysoki, długowłosy blondyn, nazwiskiem Jeff Bliss, stoi w drzwiach i, chwilę przed wyjściem, kieruje w stronę nauczycielki prawdziwą tyradę, o tak niezwykłej merytorycznej sile, że występ ten jak najbardziej zasłużył na wspomnianą popularność.
O co poszło? Otóż nauczycielka, realizując, jak większość nauczycieli na świecie, zadany program, i czyniąc to w zadany przez metodyków sposób, utrzymywała ze swoimi uczniami kontakt polegający na wręczaniu im jakichś standardowych zestawów, które oni mieli najpierw opracowywać w domu, a następnie wspólnie omawiać podczas lekcji. Któregoś dnia ów Jeff Bliss nie wytrzymuje i prosi nauczycielkę, by zechciała w swoją pracę włożyć nieco serca, a nie ograniczała się do przekazywania dzieciom owych „pakietów”, no i za to wylatuje z lekcji.
Całe wystąpienie Blissa trwa nieco dłużej, ja natomiast przedstawiam tu najbardziej istotny fragment:
Gdyby choć raz pani wstała i zaczęła nas uczyć, zamiast przynosić nam wciąż te kretyńskie pakiety. Te dzieci nie nauczą się w ten sposób niczego. One potrzebują kontaktu, twarzą w twarz. Chce pani, żeby tu przychodziły? Żeby się interesowały? To niech je pani zainteresuje! Aby je zmienić i sprawić, by stały się lepsze, trzeba dotknąć ich PIEPRZONYCH SERC, a nie tylko powtarzać im, że się mają zmienić”.
I wychodzi, na koniec jeszcze wyjaśniając: „Tu chodzi o przyszłość tego kraju i moją edukację”.
Dlaczego zacząłem od stwierdzenia, że owo zdarzenie jest czymś niezwykłym? Oczywiście nie dlatego, że uczeń zbluzgał nauczyciela. W czasach gdy nauczyciele w konfrontacji z uczniem stoją na pozycjach od początku do końcu straconych, czy to ze względu na zagrożenie fizyczne, czy zwykłe poczucie bezsensu swojej pracy, to że któreś z tych dzieci ich opyskuje, to naprawdę żadne wydarzenie. To, co robi wrażenie tutaj, to fakt, że ów Bliss przedstawił – oczywiście, że w bardzo ograniczonej skali – niemal doskonałą krytykę Systemu, i sposobu, w jaki on traktuje człowieka. Owej nieludzkiej metody sprowadzającej się do eksploatowania go od początku do samego końca tak, by przez cały ten czas ani przez moment nie spojrzeć mu w oczy. Krzyczy Bliss do swojej nauczycielki: „Niech pani przynajmniej spojrzy tym dzieciom w twarz”, na co ona wciąż, jak automat, powtarza: „Proszę wyjdź”.
Mamy w Polsce bliską już bardzo zmianę warty. Wszystko wskazuje na to, że już wkrótce tak zwani „nasi” obejmą władzę, i niewykluczone, że będzie to wstrząs. Mam więc do tych z nas, których wybierzemy, tylko jedną prośbę. Jak już będziecie zajmować swoje pozycje, nie bądźcie tak głupi, by próbować unikać naszych spojrzeń. To się nie uda.

4 komentarze:

  1. @ toyah

    Gdyby tę scenę umieścić w filmie fabularnym, to z pewnością przeszłaby do tzw. kodów kulturowych. Tym pewniej, gdyby u jakiegoś W. Allena, albo przynajmniej z obsadą antagonistów odpowiednio nośną, jak np. B. Pitt i A. Jolie.

    Ale pani Orjanowa konsekwentnie zwraca mi uwagę, że w mediach same nudy, w znaczeniu: wymioty. Rzeczywiście: w całym wszechświecie nic się istotnego nie dzieje, cała ludzkość interesuje się grzebaniem w biustonoszach. W majtkach też ale, broń Boże, aby rozpoznawczo w rozporkach. Przez tę zresztą asekurację nawet męskość jest zapoznana.

    To przypomina tutejsze media z okresu późnego Gierka, jednak z różnicą dotyczącą roli sukcesu. Nie bardzo tylko rozkminiam, czy w dzisiejszej edycji propagandy kuglarz cenzor poczynił zapis na sukcesy, czy też w branży sukcesów bryndza jest aż tak dojmująca, że z próżnego ...

    Zarazem, nie można też siać niepokoju chyba, że rytualnie o Pisie. Ale i to jest już niepewne, bo Pisa w końcu wody dotoczy do stolycy, a tam zastałe wody odejdą i na nic okaże się reforma nauczania geografii.

    Wracając do klasyki filmowej: jest nudno, to musi nudzić.

    Albo: jest bareja, to musi być breja.


    OdpowiedzUsuń
  2. @orjan
    Akurat jak idzie o media, dałem sobie czas, natomiast, owszem, dotarły do mnie informacje o starciu Wałęsa - Borusewicz. Bardzo mi się spodobało.

    OdpowiedzUsuń
  3. @toyah

    Gdy ja tak rano bułkę maślaną popijałem kawą, to i wątek mi uciekł (a ja za nim do roboty). Chciałem byłem napisać, jak to się wszystko ładnie układa. I te media i te azjatyckie sukcesy globalizacji i ten wałek z borsukiem i ten biust... Super!

    Jest super
    Jest super
    Więc o co Ci chodzi?


    Aż tu nagle, kto by pomyślał, młody zwymiotował. Puścisz w trybie silent movie, to masz młode T-Love z hip-hopem w rękach. Ale, co najważniejsze, on ma rację i ma odwagę niczym teksaski kowboj.

    Nasze marksistowskie mądrale powiedziałyby, iż oto rośnie klasa dla siebie.

    Natomiast z tymi oczami masz rację. Ja zresztą, od dawna, gdy mówi jakaś medialna menda w sobie, nieco wyciszam dźwięk i patrzę w te oczy...

    Oczy to zwierciadło duszy, gdy ktoś swoją przesrał, to w ich miejscu jest dziura.

    -----------------
    PS. Ktoś taki, jak ten Jeff, w końcu zajrzy tutaj. Pozostawiam więc upominek. W nastroju międzypokoleniowym:

    http://www.youtube.com/watch?v=xyPNiovNz48

    OdpowiedzUsuń
  4. @orjan
    No to nie mam wyjścia. Muszę sobie to obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...