Dziś, tradycyjnie, najświeższy felieton z "Warszawskiej Gazety". Trochę już tu o tym było, no ale tym razem w tak zwanej pastylce. Bardzo zapraszam. No i tradycyjnie proszę o wsparcie pod podanym obok numerem konta.
Kiedy jeszcze w czasach, gdy Platforma Obywatelska dopiero zaczynała się rozglądać po zagrabionych przez siebie terenach, liczyła zdobycze i jeszcze nawet nie zaczęła układać sobie przyszłych geszeftów, Julia Pitera wzięła udział w sesji zdjęciowej, zorganizowanej przez tygodnik „Newsweek”, podczas której wystąpiła jako szeryf, w kapeluszu i z kowbojskim coltem w dłoni, by cała Polska zobaczyła, jak to Platforma jest zdeterminowana, by dbać o nasze bezpieczeństwo i każdego złoczyńcę z miejsca zastrzelić.
Oczywiście widok akurat Julii Pitery w stroju kowbojskim już sam w sobie budził wesołość zmieszaną z zażenowaniem, jednak nawet to nie robiło takiego wrażenia, jak doskonała bezczelność tego kłamstwa. W końcu, zakładać, że normalny człowiek uwierzy, że wraz z wyborczym zwycięstwem Platformy Obywatelskiej, Polska stała się krajem pierwotnej sprawiedliwości, trzeba było albo uznać, że człowiek to urodzony debil, albo samemu nim być.
Akcja „Newsweeka” została więc wyśmiana, sama Pitera, wówczas chyba po raz pierwszy, uznana za bezrozumnego pajaca, sprawy ruszyły normalnym torem, i jak idzie o ten typ propagandy, dano Polakom spokój.
I oto nagle po latach, jak gdyby nigdy nic, ów upiorny cyrk powrócił do nas jako parodia, tym razem w wykonaniu jednego z „naszych”, a mianowicie Pawła Lisickiego, który dla uczczenia swojego konfliktu z Hajdarowiczem, udzielił wywiadu magazynowi „Press” i przy tej okazji dał się sfotografować w przeróżnych pozach, jak się wyplątuje z więzów, którymi jest skrępowany przez zły System. Siedzi więc Lisicki (sic!) na krześle, związany sznurkiem i napinając żyły na czole, odstawia ten żałosny cyrk. Patrzyłem na ten idiotyzm, i już tylko sobie myślałem, że jak się musi dziś cieszyć Julia Pitera, że pojawił się ktoś, kto po latach zdjął jej z karku to brzemię wstydu.
Wygląda na to – i jeśli ktoś myśli, że ja tu czuje jakąkolwiek satysfakcję, jest w ciężkim błędzie – że przekręt, z jakim wyszła na samym początku swoich rządów Platforma Obywatelska, który, wszyscy mamy nadzieję, w końcu ją pogrąży, spodobał się bardzo „naszym”, i że to my od dziś będziemy tworzyć politykę na tym właśnie poziomie. Proszę sobie bowiem wyobrazić, że tygodnik „Do Rzeczy” na swojej najświeższej okładce zamieścił zdjęcie Bronisława Wildsteina w „skórze”, z rękoma uniesionymi w pozycji bokserskiej, z twarzą wykrzywioną, jakby chciał złym ludziom powiedzieć, że oto nadeszła ich chwila… i z przewieszonymi na szyi bokserskimi rękawicami. Żeby wszystko było widać ostro i nie budziło żadnych wątpliwości – zwłaszcza, jak się domyślam, u idiotów, samo zdjęcie jest wyedytowane w photoshopie w taki sposób, by na twarzy naszego bojownika nie zgubiła się najdrobniejsza kropla potu, najmniejsza choćby plamka.
Patrzę na okładkę jednego z głównych pism polskiej konserwatywnej prawicy, i wypełnia mnie wstyd. I już tylko powiem, że jeżeli taki ma być kierunek, to ja się wypisuję. Żebym nie musiał dostać w łeb zgniłym jajkiem.
Pitera to teraz Esmeralda Villalobos.
OdpowiedzUsuńTak na poważnie, zastanawiam się czy Wildsteinowi wmówili, że opakowanie sprzedaje towar, czy też te zdjęcie to efekt burzy mózgów wewnątrz redakcji?
@2,718
OdpowiedzUsuńJa bym obstawiał burzę mózgów.
Ale że dał się namówić... niepojęte.
OdpowiedzUsuń