niedziela, 12 maja 2013

O sercu i jego braku

Dyskusji, jakie wspólnie z moim kolegą Coryllusem staramy się prowadzić tu na blogach, a która dotyczy stanu, w jakim znajduje się w Polsce tak zwana opozycja, wciąż towarzyszy kierowany pod naszym adresem zarzut, że przez to, iż z tak wielkim zacięciem występujemy przeciwko „naszym”, sprawie wyłącznie szkodzimy i jeśli wciąż władze w Polsce sprawuje agentura, to również my za to jesteśmy odpowiedzialni. Bo to my właśnie wspieramy owo przekleństwo, które sprawia, że prawica w Polsce jest nieustannie skłócona i dramatycznie podzielona.
A bywa jeszcze gorzej. Wśród tych wszystkich pretensji pojawia się i taka, że za naszym postępowaniem stoi coś absolutnie najgorszego, a mianowicie pycha, zawiść i kompletny brak poczucia wspólnoty. Nie podobają nam się określeni politycy? Wiadomo, dlaczego: wszystko przez to, że dla nas nie znalazło się tam miejsce. Nie podobają nam się „nasi” dziennikarze? Powód jest jeden: bo to nie nas wybrali, byśmy tam zadawali szyku. Nie podobają nam się wszelkiego rodzaju prawicowe okazje? Podobałyby się nam, gdyby oni tam handlowali naszymi książkami. I tak się to plecie. Z jednej strony, i on i ja wciąż bijemy na trwogę, a z drugiej, ta złość, że my nie wiemy, czym jest solidarność i wspólna walka ze wspólnym wrogiem.
Myślałem, żeby napisać o tym już wcześniej, i pewnie jakoś tam ta myśl się to tu to tam pojawiała, natomiast wciąż mam wrażenie, że dotychczas nie miałem okazji zwrócić uwagi na pewną rzecz, która, moim zdaniem, tę naszą nędzną sytuację determinuje w sposób podstawowy. I, powiem uczciwie, że tu w ogóle nie chodzi ani o to, że i ja i Gabriel, i wielu innych ludzi o przerośniętych ambicjach i z brakiem podstawowego zrozumienia dla tego, czym jest wspólnota, wciąż się kłócimy, ani nawet to, że nasze prawicowe elity reprezentują tak fatalnie niski poziom. Uważam, że to, co jest tu prawdziwym problemem, to to, że tak wielu z nas, zewnętrznych obserwatorów i komentatorów sceny politycznej, przez te wszystkie lata zatraciło poczucie tego, czym jest demokracja. Jakbyśmy kompletnie nie zdawali sobie sprawy z tego, że cokolwiek oni zrobią, czy my powiemy, ostateczny efekt zawsze będzie jeden: w wyborach ludzie zagłosują na tego, na kogo będą chcieli. A jak się tym, czy innym zmęczą, to go zwyczajnie odwołają. I ani my, ani oni tego nie zmienimy.
Mam nadzieje, że ta myśl jest prosta i jednoznaczna, jednak na wszelki wypadek spróbuję powiedzieć to jeszcze jaśniej, w oparciu o najnowszy konflikt między Telewizją Republika i Telewizją Trwam, czy może raczej o spór na temat owego konfliktu. Pojawiło się parę głosów, które – w ślad za głównym przekazem budowanym przez twórców Telewizji Republika – udowadniają, że w tej chwili, w obliczu tak fatalnej monopolizacji rynku mediów przez służby Systemu, rzeczą nie do przecenienia jest pojawienie się oferty, która w skali ogólnopolskiej będzie przekazywała „prawdę”. I nie ma znaczenia, czy poszczególni dziennikarze to durnie, kłamcy, ludzi o złych intencjach, czy, wręcz przeciwnie, obrońcy prawdy i sprawiedliwości, czy proces powstawania owego projektu jest przejrzysty i czysty, czy budzący mnóstwo jak najgorszych podejrzeń – to, co się liczy, to fakt, że dzięki tej telewizji, wielu z nas będzie wreszcie miało okazję usłyszeć prawdę, i dzięki temu uda nam się wreszcie odsunąć od władzy Platformę Obywatelską, a tych jej przedstawicieli, którzy przez te wszystkie lata Polskę niszczyli, a polski naród doprowadzili do tak dramatycznie ponurej sytuacji, sprawiedliwie osądzili. A co dalej, to się zobaczy. A więc mamy do czynienia owym upiornym wręcz i starym jak świat przekonaniem, że kto przeciwko nim, ten z nami, i nic już więcej nie ma znaczenia.
Proszę więc, rzućmy okiem na to wszystko, co się nam przydarzyło przez minione niedługo już 25 lat. „Nasi” zwyciężali parokrotnie. Pierwszy raz zwycięstwo dała nam w roku 1989 Solidarność, następnie naszym prezydentem został Lech Wałęsa, później Porozumienie Centrum premierem uczyniło Jana Olszewskiego, mieliśmy też fantastyczne zwycięstwo AWS-u, wreszcie w roku 2005 podwójny tryumf Jarosława i Lecha Kaczyńskich. I ja oczywiście wiem, że znajdzie się z całą pewnością wielu, którzy powiedzą, że zwycięstwo Solidarności w roku 1989 było od początku skażone zdradą Okrągłego Stołu, Wałęsa to agent, a AWS to Buzek, a wszyscy przecież wiemy, kto to taki ten Buzek. Na pewno znajdzie się też ktoś, kto powie, że przykład roku 2005 też nie jest celny, bo to wszystko było bardzo dobre, tyle że atak agentury okazał się zbyt silny. To media i służby najpierw zniszczyły dobry i kompetentny rząd, następnie zamordowały nam prezydenta, później sfałszowały wybory, a dziś zębami i pazurami walczą, by nie dopuścić do odsunięcia od władzy Tuska i Komorowskiego. A my nie rozumiemy, że najważniejsza jest dziś solidarność.
W tej sytuacji ja bardzo proszę o przyjęcie do wiadomości owej prawdy, że już w roku 1989 do wyborów poszło zaledwie niespełna 70 procent społeczeństwa. Na prezydenta Wałęsę głosowało też mniej więcej tyle samo. Później natomiast już było tylko gorzej. I nie oszukujmy się. Ludzie, którzy dziś mają w nosie nasze dylematy i dopóki im System nie pozamyka sklepów, będą je mieli w nosie równie głęboko jak dziś, dzięki Telewizji Republika nie zmienią swojego podejścia ani o jotę. Dla nich ani tygodnik „Do Rzeczy”, ani tygodnik „Sieci”, ani powody, dla których ta literka „w” stamtąd zniknęła, ani wreszcie to, kto tam będzie i co pisał, nie będą miały jakiegokolwiek znaczenia. Jeśli oni pójdą do wyborów i zagłosują tak, a nie inaczej, zrobią tak nie dlatego, że zachęcił ich do tego Jacek Żakowski czy Bronisław Wildstein. Oni zagłosują tak a nie inaczej, wyłącznie kierowani jednym: czy mają już dość, czy jeszcze nie. A większość z nich nie zagłosuje w ogóle. Bo wiedzą, że ani nie ma na kogo głosować, ani po co. I to jest największy problem.
A jeśli, jakimś cudem, większość z tych, którzy pójdą do najbliższych wyborów, czy to do Parlamentu Europejskiego, czy tego w Warszawie, pogoni tę bandę gangsterów i oszustów, oni zrobią to nie dlatego, że w ten właśnie sposób ocenią sytuację, lub bo się naczytali prawicowych tygodników i naoglądali prawicowych mediów, ale dlatego, że mają już dość. Ale jest coś jeszcze, dla nas akurat, o wiele ważniejszego. Jeśli za kolejne cztery lata – a kto wie, czy nie wcześniej – nawet nie mrugną okiem, widząc, jak gangi wracają na swoje dawne pozycje, to też nie przez to, że za mało mieli tej „swojej” telewizji i tych „swoich” gazet, ale dlatego, że znów mieli dość. Dość patrzenia się w twarze ludzi głupich, złych i fałszywych. Albo choćby tylko dramatycznie kiepskich.
Bo im nie będzie brakowało demokracji, wolności od kłamstw i przekrętów, od tej strasznej przemocy na każdym możliwym poziomie. A już w najmniejszym stopniu nie będą cierpieli braku tak zwanej moralności w życiu publicznym. A więc, na co będą czekali? Diabli wiedzą, na co. Będą mieli dość i kropka. I pogonią wszystkich. Naszych i nie naszych. A wpuszczą każdego, kto choć na chwilę wzbudzi w nich zaufanie. I jego w końcu też pogonią. Bo tak właśnie działa demokracja.
Ktoś powie, że ja sugeruję, iż tak naprawdę to jest wszystko jedno, co zrobimy, czy co powiemy. Bo i tak ocena wyborców w najmniejszym stopniu zależy od naszych kalkulacji. Otóż nie. Ja chcę tylko powiedzieć, że kiedy tak ciężko jest przekonać do siebie drugiego człowieka już na poziomie kontaktu bezpośredniego, każda próba przekonania całych mas społeczeństwa wymaga kunsztu najwyższego, talentów wręcz nieosiągalnych i determinacji najwyższej. Kiedy jest czymś naprawdę niełatwym zachowanie z takim wysiłkiem zdobytego zaufania w relacjach codziennych, jak ciężko jest zachować zaufanie, jakim obdarzył nas cały naród. Tu nie wystarczy parę tanich sztuczek piarowskich, i kilka pierwszych lepszych kłamstw. Tu jest potrzebny najwyższy wysiłek i serce, bez którego tego wysiłku nie przeżyjemy. A żeby to ludziom dać, trzeba znaleźć ludzi najlepszych. A nie jakichś paru cwaniaków, którzy nam obiecają złote góry pod warunkiem, że ich nie będziemy krytykować. Pomyślmy może, czemu nagle w Ameryce wygrał po raz kolejny Obama, co? Dlaczego? Przecież to jest jasne jak słońce. Bo nie przedstawiono lepszej oferty i kropka. Czemu w Polsce wygra – jeśli wygra – po raz kolejny Komorowski? Bo albo my przeciwko niemu wystawimy jakiegoś bałwana bez charakteru, albo do tej roboty wystawimy durniów bez serca.
Właśnie – serce. A im się wydaje się, że wystarczy parę kartek papieru i wspólna zgoda co do tego, że to co tam jest napisane, to coś naprawdę fantastycznego. I fajny program w telewizji, w którym znajdziemy parę fajnych prawd. Co za nędza! Co za rozpacz!
Napisałem tu już grubo ponad tysiąc tekstów i daje słowo, że ani jeden z nich – ani jeden! – nie został napisany z taką oto myślą, że on wprawdzie jest do niczego, ale jakoś to będzie. Nigdy – i niech mnie diabli wezmą, jeśli kłamię – nie próbowałem popłynąć na owej fali starego zaufania. Każdy z tych tekstów był napisany w przekonaniu, że to było coś absolutnie najlepszego, na co mnie było tego konkretnego dnia stać. Jeśli tylko czuję, że to, co napisałem, jest gorsze, niż miało być, wyrzucam to w kosmos i nie piszę już nic. A wiem, że wcale tego robię nie muszę. Przynajmniej przez jakiś czas. Do momentu, gdy ci, do których te słowa są kierowane zorientują się, że ktoś ich próbuje wykiwać. Jak ja zobaczę wreszcie, że którykolwiek z nich wykazuje ten sam rodzaj zangażowania, to się zamknę. Nie wcześniej. Czy to naprawdę jest tak trudno zrozumieć?
Bardzo proszę o wspieranie w miarę możliwości tego bloga. Dziękuję.



14 komentarzy:

  1. Twój wywód jest wadliwy według mnie. Oto zestaw haseł głoszonych przez media: polityka jest brudna, wszyscy politycy to kanciarze i oszuści (z naciskiem na wszyscy), nie ma na kogo głosować (wypowiadane z różnych stron), nie należy wybierać mniejszego zła.
    To są elementy, które powodują, że ludzie, taki przeciętny Kowalski z ulicy, polityką się nie interesują. Zresztą samo słowo polityka, że coś jest polityczne doznało deprecjacji. "Polityczna decyzja" - w rozumieniu niemerytoryczna, a nie jak pierwotne znaczenie tego zwrotu - decyzja istotna.
    Nie mam tu ochoty bronić TV Republika, bo po pierwsze nie oglądam i sam mam duuże wątpliwości co do ich działań, tych działań, o których słyszę.
    Uważam, że wadliwie opisujesz społeczeństwo. Otóż ludzi dosyć skutecznie od polityki odstręczono i nadal się ludziom wmawia, że polityka to jest coś czym się nie powinni zajmować i interesować.
    Piszesz, że "ludzie zagłosują na kogo będą chcieli". Otóż nie, ludzie zagłosują na kogoś kogo im się podetka - exemplum, żeby daleko nie szukać, ostatnie wybory i wejście do sejmu osobnika z Biłgoraja i całej tej menażerii. To jest działanie mediów. I dlatego też TV Trwam nie może dostać miejsca na multipleksie. Bo TV Trwam jest niezależna finansowo i jest to nawet chyba ważniejsze niż prezentowane tam treści.
    Czyli tak, nie ludzie nie chodzą na wybory, tylko ich od chodzenia na wybory skutecznie oduczono. A powiem więcej oduczono ludzi kojarzenia wyborów politycznych z tym ile kosztuje benzyna i jakiej jakości oraz w jakiej cenie jest szynka w sklepie na rogu - bo te elementy też są skutkami decyzji politycznych (czyli istotnych, ważnych). Praktycznie wszystko co nas otacza i co się dzieje na co dzień to skutek polityki czyli wyborów - tego ludzie nie rozumieją i tego ich nikt nie uczy.

    Konkluzja Twojego artykułu słuszna. Ci, którzy na wybory nie chodzą pójdą jak im zamkną sklepy, lub jak bankomat nie wyda pieniędzy. Tylko, że wtedy to będzie ciut późno.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Andrzej.A
    Przesłanie mojego tekstu jest jedno. Jeśli chcemy wygrać, powinniśmy przedstawić dobrą i uczciwą ofertę. Pod kazdym wzgledem. Jeśli traktujemy ludzi jak bandę durniów, których mozna uzywać do swoich bieżących celów, nie powinnismy miec do nich pretensji, kiedy nam mówią, żebysmy sie poszli pieprzyć.
    Byłem pewien, że wyrażam się jasno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy w takim razie twierdzisz, że PiS i Jarosław Kaczyński nie mają dobrej i uczciwej oferty?

    OdpowiedzUsuń
  4. @Andrzej.A
    Jest dokładnie tak jak piszesz. Cieszę się, że udało Ci się to wyczytać w tekstach, jakie tu publikuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale moment, moment.
    Bo zaraz dojdziemy do wniosku że PO wygrywa bo ma dobrą i uczciwą ofertę?
    A PiS w 2007 przegrał bo w kranach poleciała zimna zamiast ciepłej?
    Muszę to przemyśleć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Stosujesz nieuczciwe chwyty intelektualne, które zakrawają o erystykę. Erystyka to jak pisał Kotarbiński sztuka nieuczciwego prowadzenia dyskursu (sporu).
    Moim zdaniem PiS,a zwłaszcza Jarosław Kaczyński prezentują dostatecznie dobrą i tym bardziej dostatecznie uczciwą ofertę dla społeczeństwa.
    Próbując się wywyższyć (intelektualnie, moralnie) robisz Sobie Sam krzywdę.

    OdpowiedzUsuń
  7. odpowiedz wyraźnie: tak, PiS też nie ma uczciwej oferty.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Remo
    Platforma wygrała w 2007 roku, bo ludzie mieli dość PiS-u. A teraz straci władzę, bo ludzie, kiedy ich widzą, rzygają. Natomiast jeśli PiS za ileś tam lat znów przegra, to nie dlastego, że nie miał dobrej oferty, ale dlatego, że ludzie będą rzygać widząc, jacy oni są beznadziejni w prezentowaniu i realizowaniu tej fantastycznej oferty.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Andrzej.A
    Jarosław Kaczyński jest z każdej strony otoczony albo przez wilki, albo przez żałosnych nieudaczników. Jedni i drudzy uważają, że aby zdobyć władzę, a potem ja utrzymać, wystarczy tylko się odpowiednio zakręcić. Dlaczego tak trudno jest zrozumieć, że w momencie gdy zdobędziemy tę władzę, nie będziemy już przesladowaną opozycją, lecz establishmentem, ocenianym na kazdym mozliwym poziomie, a więc i na poziomie mediów, na poziomie rządzenia, na poziomie administrowania w regionach. Kaczyński, Macierewicz i Kamiński wszystkiego nie obstawią. To masz pewne. No i jeszcze jedno: nie łudź się, że po naszym zwycięstwie System zwinie interes i wyjedzie do Korei. Wojna wtedy dopiero się zacznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. @kryska
    PiS ma bardzo dobrą ofertę. Ja jestem PiS, tak jak zawsze byłem PiS i tu już zostanę. Niestety nie moge gwarantować, że dłużej, niż będzie żył Jarosław kaczyński.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ważny tekst!
    Ja już nie spodziewam się niczego dobrego po "naszych", ze szczególnym uwzględnieniem najgłośniejszych nazwisk z okładek 'Do Rzeczy' etc. Muszą powstać nowe ośrodki, ale raczej rozproszone, nie żaden front jedności. Najważniejszy jest w tym zupełnie nowy sposób myślenia politycznego. I tu bardzo ważne są blogi Toyaha i Coryllusa. Od siebie dodam, że Polacy muszą koniecznie uczyć się historii, uczyć jej swoje dzieci (sami!), być z tej historii dumni jak nie wiem co, bo jest z czego. Ale i wyciągać wnioski na przyszłość.

    Co do "naszych" i ich funkcji w nadchodzących rozdaniach politycznych, to zacytuję ciekawy komentarz umieszczony u Coryllusa:
    "...to co się dzieje to nowy Okrągły Stół i rozmowy przy stolikach. To już się dzieje i tak będzie wyglądało nie inaczej. Później będą wybory, które tą ustawkę podeprą od strony prawa i demokracji. Będzie po europejsku i z nowoczesnym sznytem."

    Jeśli chodzi o PiS, to trudno przewidzieć, co będzie. Ja w 2007 po przegranych wyborach prognozowałem, że PO zużyje się w trakcie jednej kadencji, a w tym samym czasie PiS po cichu stanie się partią 'układową'. Być może nie myliłem się, tylko proces ten rozciągnięto na 2 kadencje. Oczywiście, nie chciałbym tego. Ostatecznie wszystko w rękach społeczeństwa i tu znowu Toyah ma rację. Nie chodzi o sam akt wyborczy, który może być oszukany. Jeśli społeczeństwo będzie w miarę jednomyślne, to nie wystarczy je oszukać, trzeba jeszcze je spacyfikować, a na to póki co chyba za wcześnie. Dla mnie osobiście ważne jest myślenie wspólnotowe. Ja nie myślę "niech Kaczyński wygra i zrobi porządek", a raczej "wygrajmy i zróbmy porządek". Podam przykład. Wyobraźmy sobie, że mam wiedzę o wielkim przekręcie związanym z wielką niesprawiedliwością. Gdy powstało CBA, to było jedyne miejsce, do którego nie wahałbym się tego zgłosić. Nawet gdyby nie mieli środków, by się tym zająć, to przynajmniej byłbym spokojny, że po krótkim czasie nie spotka mnie nagły i tragiczny wypadek. Bez myślenia wspólnotowego i związanego z tym zaufania, System zawsze nas łatwo rozegra.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Toyah
    Nie wchodząc już w tematykę "naszych" chciałbym zapytać co to jest "dobra i uczciwa" oferta? Siedzimy przy stoliku z ludźmi, którzy grają znaczonymi kartami. Grając tę grę na takich zasadach nie wygra się nigdy! Chyba, że "dobra i uczciwa oferta" przy tym stoliku wygląda mniej więcej w ten sposób:
    https://www.youtube.com/watch?v=ppjyB2MpxBU

    OdpowiedzUsuń
  13. @zawiślak
    Jutro będę oglądał Ojca Chrzestnego. Po raz trzydziesty czwarty. To jest postanowione.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dla tych którzy głosują na PO ma ona fantastyczną ofertę, my ich nie rozumiemy bo oni się od nas różnią w pewnych kwestiach. Donald Tusk jest ich odbiciem. Jest już nawet namacalny dowód na to, iż nawet ludzie których rządy PO konkretnie kopnęły w dupę są przekonane że pan dobry tylko urzędnicy źli - chodzi o ten list: http://niezalezna.pl/41056-radna-po-boje-sie-ze-dzisiaj-rybnik-elblag-jutro-caly-kraj

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...