Tradycyjnie, jak co tydzień, przedstawiić pragnę felieton, jaki opublikowałem w najświeższym wydaniu "Warszawskiej Gazety". Jednoczesnie bardzo wszystkich, którzy czekali na kolejny tekst, a się nie doczekali, przepraszam za opóźnienie. W czwartek byłem na tych nieszczęsnych targach w Warszawie, a już w piątek rozpoczęło się sprawdzanie matur. Wczoraj i dziś siedziałem nad tymi smutnymi pracami - które tak bardzo, i to jak najbardziej przypadkowo, dopasowały się do tematu poniższego tekstu - od rana do wieczora. Podobnie będzie w przyszłym tygodniu, a jeszcze w niedzielę wybieram się do Wrocławia na spotkanie autorskie. O szczegółach poinformuję w najbliższych dniach. Na razie, proszę czytać owe kolejne 444 słowa, no i obiecuję jutro, najpóźniej pojutrze, napisać coś nowego. A w międzyczasie, proszę o podtrzymywanie dotychczasowego wsparcia. To wciąż nasza podstawowa nadzieja na przeżycie.
W ostatnich dniach pewną karierę w Internecie zrobił filmik przedstawiający scenę z pewnego punktu widzenia dość szczególną. Otóż widzimy klasę szkolną, gdzieś w Texasie, oraz ucznia, chwilę wcześniej przez nauczycielkę – uczącą, jak się okazuje, historii – wyrzucony z lekcji za krytykowanie jej metod nauczania. Ów uczeń, wysoki, długowłosy blondyn, nazwiskiem Jeff Bliss, stoi w drzwiach i, chwilę przed wyjściem, kieruje w stronę nauczycielki prawdziwą tyradę, o tak niezwykłej merytorycznej sile, że występ ten jak najbardziej zasłużył na wspomnianą popularność.
O co poszło? Otóż nauczycielka, realizując, jak większość nauczycieli na świecie, zadany program, i czyniąc to w zadany przez metodyków sposób, utrzymywała ze swoimi uczniami kontakt polegający na wręczaniu im jakichś standardowych zestawów, które oni mieli najpierw opracowywać w domu, a następnie wspólnie omawiać podczas lekcji. Któregoś dnia ów Jeff Bliss nie wytrzymuje i prosi nauczycielkę, by zechciała w swoją pracę włożyć nieco serca, a nie ograniczała się do przekazywania dzieciom owych „pakietów”, no i za to wylatuje z lekcji.
Całe wystąpienie Blissa trwa nieco dłużej, ja natomiast przedstawiam tu najbardziej istotny fragment:
„Gdyby choć raz pani wstała i zaczęła nas uczyć, zamiast przynosić nam wciąż te kretyńskie pakiety. Te dzieci nie nauczą się w ten sposób niczego. One potrzebują kontaktu, twarzą w twarz. Chce pani, żeby tu przychodziły? Żeby się interesowały? To niech je pani zainteresuje! Aby je zmienić i sprawić, by stały się lepsze, trzeba dotknąć ich PIEPRZONYCH SERC, a nie tylko powtarzać im, że się mają zmienić”.
I wychodzi, na koniec jeszcze wyjaśniając: „Tu chodzi o przyszłość tego kraju i moją edukację”.
Dlaczego zacząłem od stwierdzenia, że owo zdarzenie jest czymś niezwykłym? Oczywiście nie dlatego, że uczeń zbluzgał nauczyciela. W czasach gdy nauczyciele w konfrontacji z uczniem stoją na pozycjach od początku do końcu straconych, czy to ze względu na zagrożenie fizyczne, czy zwykłe poczucie bezsensu swojej pracy, to że któreś z tych dzieci ich opyskuje, to naprawdę żadne wydarzenie. To, co robi wrażenie tutaj, to fakt, że ów Bliss przedstawił – oczywiście, że w bardzo ograniczonej skali – niemal doskonałą krytykę Systemu, i sposobu, w jaki on traktuje człowieka. Owej nieludzkiej metody sprowadzającej się do eksploatowania go od początku do samego końca tak, by przez cały ten czas ani przez moment nie spojrzeć mu w oczy. Krzyczy Bliss do swojej nauczycielki: „Niech pani przynajmniej spojrzy tym dzieciom w twarz”, na co ona wciąż, jak automat, powtarza: „Proszę wyjdź”.
Mamy w Polsce bliską już bardzo zmianę warty. Wszystko wskazuje na to, że już wkrótce tak zwani „nasi” obejmą władzę, i niewykluczone, że będzie to wstrząs. Mam więc do tych z nas, których wybierzemy, tylko jedną prośbę. Jak już będziecie zajmować swoje pozycje, nie bądźcie tak głupi, by próbować unikać naszych spojrzeń. To się nie uda.
@ toyah
OdpowiedzUsuńGdyby tę scenę umieścić w filmie fabularnym, to z pewnością przeszłaby do tzw. kodów kulturowych. Tym pewniej, gdyby u jakiegoś W. Allena, albo przynajmniej z obsadą antagonistów odpowiednio nośną, jak np. B. Pitt i A. Jolie.
Ale pani Orjanowa konsekwentnie zwraca mi uwagę, że w mediach same nudy, w znaczeniu: wymioty. Rzeczywiście: w całym wszechświecie nic się istotnego nie dzieje, cała ludzkość interesuje się grzebaniem w biustonoszach. W majtkach też ale, broń Boże, aby rozpoznawczo w rozporkach. Przez tę zresztą asekurację nawet męskość jest zapoznana.
To przypomina tutejsze media z okresu późnego Gierka, jednak z różnicą dotyczącą roli sukcesu. Nie bardzo tylko rozkminiam, czy w dzisiejszej edycji propagandy kuglarz cenzor poczynił zapis na sukcesy, czy też w branży sukcesów bryndza jest aż tak dojmująca, że z próżnego ...
Zarazem, nie można też siać niepokoju chyba, że rytualnie o Pisie. Ale i to jest już niepewne, bo Pisa w końcu wody dotoczy do stolycy, a tam zastałe wody odejdą i na nic okaże się reforma nauczania geografii.
Wracając do klasyki filmowej: jest nudno, to musi nudzić.
Albo: jest bareja, to musi być breja.
@orjan
OdpowiedzUsuńAkurat jak idzie o media, dałem sobie czas, natomiast, owszem, dotarły do mnie informacje o starciu Wałęsa - Borusewicz. Bardzo mi się spodobało.
@toyah
OdpowiedzUsuńGdy ja tak rano bułkę maślaną popijałem kawą, to i wątek mi uciekł (a ja za nim do roboty). Chciałem byłem napisać, jak to się wszystko ładnie układa. I te media i te azjatyckie sukcesy globalizacji i ten wałek z borsukiem i ten biust... Super!
Jest super
Jest super
Więc o co Ci chodzi?
Aż tu nagle, kto by pomyślał, młody zwymiotował. Puścisz w trybie silent movie, to masz młode T-Love z hip-hopem w rękach. Ale, co najważniejsze, on ma rację i ma odwagę niczym teksaski kowboj.
Nasze marksistowskie mądrale powiedziałyby, iż oto rośnie klasa dla siebie.
Natomiast z tymi oczami masz rację. Ja zresztą, od dawna, gdy mówi jakaś medialna menda w sobie, nieco wyciszam dźwięk i patrzę w te oczy...
Oczy to zwierciadło duszy, gdy ktoś swoją przesrał, to w ich miejscu jest dziura.
-----------------
PS. Ktoś taki, jak ten Jeff, w końcu zajrzy tutaj. Pozostawiam więc upominek. W nastroju międzypokoleniowym:
http://www.youtube.com/watch?v=xyPNiovNz48
@orjan
OdpowiedzUsuńNo to nie mam wyjścia. Muszę sobie to obejrzeć.