czwartek, 23 maja 2013

Gdzie choćby dwóch lub trzech w imię nasze - felieton optymistyczny

Wstyd mi jak jasna cholera, ale nie mam wyjścia i muszę się przyznać do czegoś, co aż mnie samego i zaskoczyło i chyba jednak też trochę zawstydziło. Otóż proszę sobie wyobrazić, że w oficjalnie autoryzowanej przestrzeni publicznej pojawiła się osoba, która mi się zwyczajnie podoba, którą bardzo lubię i z prawdziwą przyjemnością oglądam, ile razy ona się gdzieś pokaże. Było mi oczywiście trochę z tym dziwnie, jednak z drugiej strony poczułem pewną ulgę. Rzecz w tym, że od pewnego czasu liczba osób publicznych, do których czułem jeszcze jakikolwiek szacunek, regularnie malała w takim tempie, że kiedy na scenie został już tylko Jarosław Kaczyński, ojciec Rydzyk i ewentualnie Antoni Macierewicz, poczułem lęk o to, co dalej.
I oto, pojawiła się ona. Nie po raz pierwszy zresztą. Tyle że wcześniej moja wrodzona ostrożność, mimo że byłem jak najbardziej pod wrażeniem, nie pozwalała mi traktować swoich wrażeń zbyt poważnie, a już z całą pewnością dzielić się nimi publicznie. W końcu, diabli wiedzą, co tam się czai za rogiem? Było jeszcze coś. Ona ma w sobie coś, czego ja nigdy za bardzo nie lubiłem, a mianowicie tę nerwową nonszalancję, która przede wszystkim nie pozwala na normalną, spokojną rozmowę, a poza tym sugeruje, że mamy do czynienia z kimś, kto nas traktuje z taką okropną, profesorską wyższością, która jest zwyczajnie nie do zniesienia, a jeśli charakteryzuje osobę podłą i głupią, jak to się na przykład dzieje w przypadku Stefana Niesiołowskiego, budzi w nas jedynie agresję.
U niej jednak ten rodzaj roztrzepania, w połączeniu ze szczególną inteligencją, humorem i celnością ocen, zwyczajnie czarował. I to za każdym dosłownie razem. Po pewnym więc czasie uznałem, że ona nie kłamie. Tam nie ma śladu oszustwa.
Większość z nas prawdopodobnie miała okazję, jeśli nie oglądać tego na żywo, to przynajmniej rzucić okiem na wszędzie już dziś obecny filmik z tej niedługiej rozmowy w studio TVN24. Nie chce mi się wchodzić w szczegóły, a już z całą pewnością dzielić się uwagami na temat merytorycznej wartości tego, co ona powiedziała. Dla mnie bowiem sprawa jest tak od początku do końca oczywista, że każde dodatkowe słowo byłoby zwykłym, bezsensownym wyważaniem otwartych drzwi. Przecież wystarczyło przez krótką ledwie chwilę spojrzeć na te paradujące maszkary, zobaczyć tę ich nędzę i nieskończoną brzydotę, do tego poczytać fragment owego chorego manifestu, jaki któraś z nich nabazgrała, żeby mieć pewność, że żadna z nich nie zasługuje na jedno słowo litości. Nie będę więc tłumaczył, dlaczego uważam, że to ona ma rację w tym starciu. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na coś, co, moim zdaniem, świadczy o czymś naprawdę wartościowym, a czego wcześniej chyba nie miałem okazji w tej przynajmniej przestrzeni dostrzec. Mam na myśli ów nieprawdopodobny spokój, jaki daje pewność, że się ma rację.
Mamy ostatni fragment tej rozmowy, Kuźniar już ledwo żyje, ona się śmieje i tłumaczy mu jak dziecku, żeby nawet nie próbował, bo nie ma najmniejszych szans, Następuje chwila ciszy, on jej standardowo dziękuje za rozmowę, a ona, rozbawiona do końca, rzuca: „Dziękuję. Jak najbardziej. Dzięki. Cześć! Pa!” I odchodzi.
Nie wiem, czy wszyscy rozumieją, o co mi chodzi, kiedy wspominam o tej sile, którą daje prawda, ale mam nadzieję, że tak. Bo to „cześć” na końcu jest zupełnie niezwykłe. Tam nie ma ani lęku, ani kalkulacji, ani tej nieznośnej walki o to, by nikt o nas sobie źle nie pomyślał. Tego okropnego przekonania, że w końcu, jeśli się nie chce kłamać, nie trzeba przecież koniecznie mówić prawdy. Wystarczy się ślizgać.
Mam ostatnio bardzo marny nastrój, jak idzie o stan, w jakim znalazła się prawicowa część naszej sceny politycznej, w tym oczywiście moje Prawo i Sprawiedliwość. Dzięki prof. Krystynie Pawłowicz mam poczucie, że może jeszcze nie wszystko stracone.

Bardzo proszę o wspieranie tego bloga i przypominam tym wszystkim, którzy mieszkają w okolicach Wrocławia, że w sobotę i w niedzielę w miejscowości Krośnice niedaleko Wrocławia odbędzie się uroczyste otwarcie Krośnickiej Kolei Wąskotorowej. Osobiście i na temat samych Krośnic i tej kolejki wiem bardzo niewiele, ale z tego co mi mówią, w wymiarze lokalnym to jest wielkie wydarzenie. W drugi dzień festynu, a więc niedzielę, organizatorzy przewidzieli spotkanie z pisarzem, i tak się składa, że tym pisarzem jestem ja. Będzie więc okazja do zakupu książek, uzyskania dedykacji, no i pogadania. Również z naszym kolegą Dr. Wallem, który mi to spotkanie zorganizował. Na moje oko, tak przez kilka godzin, od południa do 17.00 może. Serdecznie wszystkich zapraszam.

11 komentarzy:

  1. Ta kobieta ma siłę i to niezwykłą siłę. Tych ludzi potrzeba na prawicy, tylko czy Ona tu jest ? Merytorycznie pewnie tak.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Anonimowy
    Tak. To jest niewątpliwą siła.

    OdpowiedzUsuń
  3. @toyah

    Przegląd blogosfery:

    PS. Krzysztof Osiejuk napisał notkę o The Doors, a jakiś palant oburzył się i stworzył cos takiego cyt:” i Tow. Osiejuk zabrał się za obszczywanie The Doors. Swoimi spoconymi palcami wystukał test z którego wynika, że Morrison był marionetką Manzarka. Tylko człowiek, który nie czuje i chyba nie słuchał tej muzyki mógł napisać podobny bullshit. To był BAND, Mr Osiejuk.” Muszę kupić książkę Osiejuka bo to rzadkie mieć książkę prawdziwego czarownika który niczym dyrygent pociąga za sznurki przywiązane do tych małych nieruchomości (dla niekumatych: jajek) różnych iksów i igreków, którzy wypiskują „to był BAND”, on naprawdę tak napisał. Nie wiem jak Osiejuk ale dla mnie te „spocone palce” i „BAND” to prawdziwy komplement.

    http://jerry.from.lublin.salon24.pl/509241,john-rambo-juz-tu-nie-mieszka

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkimi rękami i nogami podpisuję się pod Pańską opinią, pani profesor Pawłowicz to wspaniała kobieta.
    A oto, co na jej temat palnął JKM

    http://prawy.pl/portal_aktual/z-kraju/3129-janusza-korwin-mikke-o-pogwalceniu-praw-kobiet-w-polskim-sejmie

    I pomyśleć, że ja kiedyś na tego człowieka głosowałam! To BYŁ jeden z najzdolniejszych czarowników, ale już dawno się zdemaskował.

    OdpowiedzUsuń
  5. @orjan
    Jerry from Lublin to mój kumpel.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Maria
    Przepraszam bardzo, ale Korwina czytać nie będę. To agent, który oszalał. A więc ma grzech podwójny.

    OdpowiedzUsuń
  7. OK, nie zmuszam:) tylko poinformuję, że ten bęcwał oświadczył, że p. Profesor... obraża kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  8. @toyah

    Ja bym Jerry'emu*/ ten cytat odpuścił, ale pokonał mnie tym "czarownikiem" :)

    Chyba nie doczekasz się lepszego komplementu.

    ----------
    */ Twój kumpel, to mój kumpel. On sam nie ma tu nic do gadania.

    OdpowiedzUsuń
  9. @All
    Przepraszam wszystkich bardzo. Ledwo odblokowałem możliwość swobodnego komentowania, przylazł jakiś opętaniec. No i co ja mam z nimi zrobić, skoro oni nie potrafią zasnąć, nie myśląc o tym, co u mnie słychać? No co?

    OdpowiedzUsuń
  10. @toyah
    Ani chybi musisz ich pokochać. Tylko jak to zrobić żeby oni w zamian nie niszczyli bloga? Oto pytanie warte funciaków pięć. Może trzeba poczekać aż te dzieciaczki dorosną? Tylko my tu zejdziemy ze starości do tego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  11. @crimsonking
    Nie zniszczą. Aby to zrobić, musieli by zdobyć bezwzgledną większość w Sejmie i w dodatku wykazać odpowiednie zaangazowanie. A tu niestety dla nich ich możliwości się kończą. Na tym zaangażowaniu. Jak zwykle, gnuśność wygrywa.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...