sobota, 1 grudnia 2012

I znów twarzą do wiatru

Oczywiście, kwestia przejęcia przez System projektu pod nazwą „Uważam Rze” i przekazanie go w ręce ludzi z punktu widzenia owego Systemu zdecydowanie bardziej wiarygodnych od tych którzy reprezentowali polską konserwatywną prawicę dotychczas, jest dla nas wszystkich bardzo zajmująca, jednak wydaje mi się że kierunek w jakim zmierza obecna debata jest zdecydowanie niewłaściwy, bo i kompletnie jałowy, a przede wszystkim pomijający sedno sprawy. Słucham wypowiedzi różnych mniej lub bardziej wpływowych przedstawicieli polskiej publicystyki, czytam teksty analizujące sytuację jaka powstała po owym przejęciu projektu wymyślonego i jakże skutecznie zrealizowanego przez tak zwanych „autorów niepokornych”, i praktycznie jedyny przekaz jaki do mnie dochodzi to ten, że Grzegorz Hajdarowicz, nie przewidziawszy demolującej wręcz siły moralnego oburzenia redakcji „Uważam Rze”, popełnił spektakularne samobójstwo. I to uważam za idiotyzm o skali szczególnej.
Dlaczego jestem tu taki jednoznaczny? Otóż uważam, że wiara w to, że na poziomie, który jak by nie było, określa rzeczywisty stan polskich mediów, nie ma mowy o tym, by komuś nagle coś strzeliło do głowy, a reszta skutki owego strzału spokojnie kontemplowała, jest naiwna w sposób wręcz zawstydzający. Ja nie potrafię uwierzyć, że ludzie, którzy często stoją znacznie bliżej branży pod nazwą „polskie media”, i od których można by wymagać zdecydowanie więcej, gotowi są nagle uznać, że przejmowanie tygodnika takiego jak „Uważam Rze” odbywa się na takiej oto zasadzie, że jakiś Grzegorz Hajdarowicz – proszę łaskawie zwrócić uwagę na to, jak ten człowiek wygląda – uniósł się ambicją i postanowił zaszaleć. A tak to się właśnie dzieje. Słucham różnego rodzaju wypowiedzi, czytam pełne publicystycznej pasji opinie, i słyszę jeden komunikat: „Hajdarowicz to oczywiście sukinsyn, ale przede wszystkim bałwan”.
Jak mówię, ci których dziś pokazuję palcem, to często osoby znacznie lepiej ode mnie zorientowane w tym, gdzie, co i jak. Dlatego też tym bardziej nie potrafię pojąć, jak to się stało że każdy z nich tak łatwo zapomniał w jaki to sposób Grzegorz Hajdarowicz kupił sobie dziennik „Rzeczpospolita” i wszystko to co się wokół niego kręciło. Przecież nawet ja doskonale pamiętam te wszystkie ówczesne komentarze, sugerujące w sposób jednoznaczny, że ów Hajdarowicz właśnie w tym przekręcie jest zaledwie pionkiem. Że za nim stoją i ludzie, którzy mają plan, ludzie którzy mają strategię i wreszcie ludzie, którzy mają pieniądze. I że skoro tak, to jest czymś niewyobrażalnie głupim angażowanie się w ten projekt na zasadzie takiej, że my im wszystkim pokażemy.
Mimo jednak całkowitej oczywistości owego przekrętu, wielu z nas nagle uznało, że tygodnik „Uważam Rze” to kropla świętej wręcz nadziei na tym morzu kłamstwa i najbardziej okrutnej zbrodni. Że pewnie faktycznie, ten Hajdarowicz jest jakiś dziwny, no ale cóż on ma biedny zrobić, kiedy takie tuzy polskiej prawicowej żurnalistyki, jak Ziemkiewicz, Semka, Feusette, Wildstein, czy Zaremba, dzięki swoim talentom i determinacji napełniają mu kasę i skutecznie powiększają jego osobisty dobrobyt? W końcu, pewnie że ten cały Smoleńsk, te wszystkie Orliki, ta cała cyfryzacja, czy wreszcie niszczenie pisobolszewii mają swoje znaczenie, jednak biznes jest biznes.
No i dziś, kiedy Grzegorz Hajdarowicz praktycznie, jak się zdaje, zlikwidował „Uważam Rze”, pojawia się pytanie: „A czemuż to on jest taki głupi? Czemu on zatłukł na śmierć kurę, która mu znosiła złote jajka? A to bałwan!” No i że ci "niepokorni", to byli naprawdę szalenie zdolni ludzie. Żeby bez niczyjej pomocy stworzyć taki tygodnik, odnieść taki sukces! Własnie dziś możemy ów sukces oglądać na własne oczy. Zatem apeluję do wszystkich, byśmy na moment ochłonęli. Spróbujmy jednak wrócić do dni, kiedy to Grzegorz Hajdarowicz kupował sobie tę Rzepę i całą resztę. Nie bądźmy dziećmi. To nie był ani on, ani tym bardziej jego pieniądze. Nawet dziś gdzieś się pojawia sugestia, że tak naprawdę za to zapłacił Genin Bank, z jego właścicielem na czele. A skoro tak, to jeśli dziś zapadła decyzja, żeby ten biznes udać za nieudany, to Hajdarowicz w tym wszystkim w dalszym ciągu pełni wyłącznie funkcję figuranta, a samemu Czarneckiemu – tak mu chyba jest – też się wielka krzywda nie dzieje. W końcu, z jego punktu widzenia, takie „Uważam Rze”, to co to jest? To tylko paru kompletnie zniewolonych walką o finansowe przetrwanie dziennikarzy ma dziś pewien kłopot, bo w momencie gdy im się wydawało, że trafili na autentycznie złotą żyłę, okazało się, że nie. Że jeszcze nie teraz.
A co jak idzie o Hajdarowicza? On też specjalnie na tym zamówieniu nie stracił. Na początku miał niewiele, a pod koniec ma może ciut więcej. Czy przed nim jest coś jeszcze? Może tak, może nie. Jak widać, pojawił się plan, by to wszystko pociągnąć korzystając ze starego bardzo pomysłu wprowadzenia na rynek tak zwanej „prawdziwej prawicy”. W Salonie24 ukazał się dziś entuzjastyczny tekst internauty podpisującego się Alex Disease o tym, że może wreszcie uda się przepędzić tę bandę oszustów od Kaczyńskiego i zaproponować coś świeżego, coś bardziej reprezentacyjnego dla polskiej myśli liberalnej. Osobiście nie sądzę, żeby to wypaliło. Nawet gdyby ludzie stojący za Hajdarowiczem rzeczywiście mieli tu jakieś nadzieje – myślę, że nic z tego nie będzie. Trzeba więc będzie jakoś im to zrekompensować. Drobiazg. Naprawdę drobiazg.
Gorzej – tym razem już dla nas – jeśli w poniedziałek ukaże się numer „Uważam Rze” z pięknym kolorowym zdjęciem smoleńskiego wraku i wielkim tytułem „Mordercy!”, a wszyscy ci, którzy dziś są tacy bardzo pryncypialni, zaczną się drapać po głowie i powiedzą: „No, no! Może jednak warto zobaczyć, co oni tam piszą?”

Serdecznie proszę o wspieranie tego bloga. Choćby przez kupowanie książki o liściu. Jak ktoś mieszka w Warszawie, może się wybrać na targi książki historycznej. Przy stoisku nr 101 siedzi Coryllus i ma wszystko w odpowiednich ilościach. No i bardzo proszę o wpłaty na podany obok numer konta. Sytuacja jest autentycznie podbramkowa. Dziękuję.

6 komentarzy:

  1. Dobrze to czujesz, to od początku było nastawione na przekręt i na wykreowanie "niepokornych". o w końcu kogo tam mamy? Ziemkiewicz, Semka, Mistewicz, Rolicki, Janke, ten co świetnie rysuje, ale pomysły musi ukraść? Łysiak? A może Rolicki?, Chociaż nie, Rolicki został.

    Piętnaście lat temu pracowałem przy kampanii reklamowej powstającej wtedy właśnie stacji telewizyjnej. To od początku było pomyślane w taki właśnie sposób. Załatwianie pewnych spraw przypominało działania wojenne, lub może pracę służb specjalnych, gdzie pewne dziwne rzeczy planowane były od początku, pewne straty były zrobione celowo, a żadne biznesowe reguły nie działały. Z tego, co widzę, ta stacja, która wtedy powstawała pod kryptonimem "Niebieska", wciąż tak działa. Taki sposób działania widzę też w innych mediach, a Rzeczpospolita jest najlepszym przykładem takiego przejęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sobie uświadomiłem, że reszta tego składu też przypomina tego rysownika. Piszą sprawnie, ale pomysły jakoś dziwnie często czytałem wcześniej u blogerów.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Autor:"Spróbujmy jednak wrócić do dni, kiedy to Grzegorz Hajdarowicz kupował sobie tę Rzepę i całą resztę. Nie bądźmy dziećmi. To nie był ani on, ani tym bardziej jego pieniądze. "

    Oczywiście, że to pionek. Zwracam uwagę, że w Polsce (i na świecie) funkcjonuje coś co się nazywa "umowa powiernicza". W związku z tym, że w Polsce tych umów nie trzeba rejestrować (nie muszą być potwierdzane notarialnie) nigdy nie wiadomo kto jest właścicielem czego. Firmy, domy, samochody, ... mogą mieć wpisanych swoich właścicieli, którzy z dnia na dzień mogą przestać być właścicielami ponieważ na podstawie takich niejawnych umów są tylko zarządcami cudzej własności. To bardzo niebezpieczny system prawny i w/g mnie powinien być uregulowany.

    OdpowiedzUsuń
  4. @redpill
    Swoją drogą Krysztopa jest w głupiej sytuacji, bo nie bardzo wiadomo z kim się teraz ma sądzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. @hes2
    Ja się na większości tego typu rzeczy w ogóle nie znam, ale jak sądzę każdy ma do opowiedzenia dziesiątki tego typu historii. W każdej niemal branzy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Powinien się sądzić z wydawcą, a wydawca niech sobie ściga Zawistowskiego. I mało ważne, że nie było wtedy Hajdarowicza, kupując wydawnictwo, przejął jego zobowiązania.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...