poniedziałek, 31 grudnia 2012

Czy polscy Dominikanie to sekta?

Wydawało mi się, że sprawę wyjaśniałem już wielokrotnie, ostatnio nawet w odpowiedniej notce swojego Elementarza, a mimo to, wciąż to tu to tam pojawiają się pytania o moje pretensje do Dominikanów. Czemu ja się akurat ich tak fatalnie czepiam? Nie Franciszkanów, nie Jezuitów, nie Salezjanów, ale akurat tych biednych Dominikanów. Za co?
Najprościej byłoby powiedzieć, że wystarczającą rekomendacją dla Dominikanów mogłoby być to, że właściwie jedyny zauważalny punkt sporu wśród tych, którzy uważają, że cokolwiek by sądzić o Katastrofie Smoleńskiej, to jedno jest jasne: Kaczyńscy dostali za swoje, to ten, czy fajniej jest u Dominikanów w Warszawie, czy może u Dominikanów w Krakowie. I to zupełnie niezależnie od tego, czy dyskutują osoby związane z Kościołem, czy od niego bardzo zdystansowane. Można powiedzieć, że temperatura zachwytu nad Dominikanami wśród walczących antyklerykałów jest nawet wyższa. Weźmy takiego młodego Maziarskiego. Jak się dowiaduję, on niedawno w „Gazecie Wyborczej” napisał coś takiego:
Najbardziej bym chciał, by [wrak tupolewa] czym prędzej przetopić na żyletki, puszki, czy co tam się robi z samolotowego złomu. Jeśli jednak w tej chwili jest to niemożliwe, to z dwojga złego wolę, żeby ten wrak był jak najdalej od Krakowskiego Przedmieścia. Moskwa jest niezłym miejscem, ale jeszcze lepsze byłyby Władywostok, Bangkok albo Sydney. Gdyby więc dało się przewieźć tego tupolewa gdzieś dalej od Polski, to ja bym bardzo prosił”.
Albo spójrzmy na znaną nam wszystkim Dominikę Wielowieyską. Oto ona: „Sprawa wraku i to, gdzie on leży, jest kompletnie drugorzędna. Jest mi kompletnie wszystko jedno, gdzie leży wrak”.
Ktoś spyta, co mają wspólnego z Dominikanami Wielowieyska i Maziarski, lub co Dominikanie mają do Katastrofy w Smoleńsku. Otóż ja nie mam oczywiście pewności, ale czuję pod skórą, że zarówno Wielowieyska jak i Maziarski, nawet jeśli sami tam nie bywają, to już ich dzieci z tego ich kościoła wychodzą, tylko po to, by coś zjeść, choć i to nie jest pewne. I że tam tego typu teksty, jakie zacytowałem powyżej, są na porządku dziennym. Dlatego że – nie oszukujmy się – to co mówią Wielowieyska i Maziarski, to żadna egzotyka. To jest najczystszy mainstream. Ani on, ani ona nigdy nie byli na tyle undergroundowi, by sobie pozwalać na jakiekolwiek ekscesy. Każde słowo, jakie wychodzi z ich ust, to coś, co słychać na mieście.
No dobra. Już słyszę, jak ktoś mówi, że owszem, Wielowieyska z Maziarskim mogą tam nawet służyć do mszy, ale jaka to wina Dominikanów? Czy oni mają cierpieć za to, że ich Słowo jest tak dźwięczne, że dociera nawet do najbardziej zakutych pał? No i skąd wreszcie ja mam taką pewność, że wśród tych pał są właśnie ci, którzy chcieliby, aby wrak tupolewa przetopić na żyletki? Ja to po prostu wiem. Nie chce mi się tego tłumaczyć, ale ja to najzwyczajniej w świecie wiem. To wszystko jest jedno towarzystwo. A polscy Dominikanie, w swojej masie tworzą część tego właśnie środowiska, i je systematycznie pompują na tak zwanym poziomie duchowym. W zamian za to, ze tamci z kolei ich pompują intelektualnie. Nie będę się nad tym dłużej rozwodził, bo ja to po prostu wiem. Z doświadczenia, umiejętności obserwacji i dzięki jakiejś tam swojej inteligencji.
Na początku tego tekstu zaznaczyłem, że odpowiedź na pytanie, co ja chcę od Dominikanów, mogłaby się ograniczyć jedynie do tych paru wspomnień i doświadczeń, jakie nabyłem, mając na oku ludzi takich jak Katarzyna Kolenda-Zaleska, czy Justyna Pochanke. Nie oznacza to jednak, że nie miałem okazji widzieć w akcji samych Dominikanów. Owszem, ich też znam na tyle dobrze, by ich obchodzić z daleka, i wcale nie mam tu nawet na myśli tych paru pijaków i dziwkarzy, którzy niejednokrotnie przynosili wstyd polskiemu Kościołowi. Ja tu mówię o Dominikanach jak najbardziej aktywnych i cieszących się świetną formą.
Tu gdzie mieszkam, jak już wspominałem, mamy kościół garnizonowy, do którego chodzimy. Ponieważ w Katowicach nie ma już wojska, w pewnym momencie pojawiła się najpierw informacja, że ten nasz kościół zostanie przekazany Duszpasterstwu Akademickiemu, a następnie, że go jednak przejmą Dominikanie. Szczęśliwie, póki co, nie nastąpiło ani jedno ani drugie, natomiast, owszem, Dominikanie dostali parafię przy ulicy Sokolskiej. Ponieważ moja starsza córka jest osoba bardzo religijną, i niestety religijną w sensie tym, że zadaje się moim zdaniem z ludźmi, jak idzie o wiarę, nie do końca poukładanymi, ona na tych Dominikanów trafiła niemal natychmiast. No i przy pierwszej okazji poszła tam na spotkanie z jakąś krakowską gwiazdą, która tu przyjechała z naukami rekolekcyjnymi. Był to starszy już ksiądz, i wedle relacji mojej córki te jego rekolekcje to był niemal w stu procentach kabaret na tematy tak między Radiem Maryja a Smoleńskiem. Jej się akurat nie podobało, ale reakcja publiczności była oczywiście jak należy. Po imprezie ona poszła do jakiegoś swojego pobożnego kolegi i mu powiedziała, że tam był ten staruszek i że jej się nie podobał. No i pobożny kolega wyjaśnił, że jej tak mówić nie wolno, bo to jest fantastyczny ksiądz, że on już o nim słyszał wcześniej, no i opowiedział o nim pewną anegdotę. Otóż któregoś dnia do niego do spowiedzi przyszedł któryś z ich kolegów, i przyznał się, że on nie bardzo lubi chodzić do normalnego kościoła, bo go denerwują te wszystkie ławki. Na to ów krakowski gwiazdor powiedział coś takiego: „Mnie też te ławki wkurwiają”. No i że to było takie wspaniałe. I to właśnie tego typu poczucie humoru sprawia, że ten ksiądz jest w środowisku postacią kultową.
Opowiedziała mi moja córka tę historię, i zamiast machnąć na tych Dominikanów ręką i trzymać się – skoro już musi – dalej tych swoich Ślązaków w Krypcie, uznała za konieczne pójść do spowiedzi na Sokolską. Wróciła, powiedziała, że było tak sobie, natomiast ona nie bardzo wie, o co temu księdzu chodziło, kiedy jej powiedział, że ona „nie powinna być takim pokurczem”. Ja jej wyjaśniłem, że, moim zdaniem, „pokurcz” to ktoś niezgrabny i brzydki, jednak ustaliliśmy, że jemu nie mogło o to chodzić. I to nawet nie ze względu na to, że moje dziecko jest zgrabne i, wedle powszechnie obowiązujących standardów, ładne, ale przez to, że on, siedząc w konfesjonale, nie był nawet w stanie tego ocenić. Ostatecznie ustaliliśmy, że jemu musiało chodzić o to, że ona w tej spowiedzi zaprezentowała się – z jego punktu widzenia – mało atrakcyjnie. I tyle. Że on pomyślał, że ona musi być jakaś do dupy. Że z niej po prostu żadna „bitch”, tylko właśnie taki „pokurcz”. I że powinna coś z tym zrobić.
A zatem, wróćmy do podstawowego pytania: Co jest nie tak z tymi Dominikaninami? Przez co ja ich tak tępię? Otóż ja osobiście jestem przekonany, ze na czym jak na czym, ale zarówno na Kościele jak i na księżach, to ja się akurat znam. Związany jestem z Kościołem od urodzenia, moje życie jest wypełnione Kościołem, i myślę, że jak idzie o ten temat, nic mnie nie zaskoczy. Wiem, że księża są różni: dobrzy, wspaniali, bohaterscy, zabawni, inteligentni, sympatyczni, ale też podli, głupi, występni, i nudni jak wojskowa latryna. Powiem więcej – ja zdaję sobie sprawę, że wśród księży są też tacy, co za księży się tylko przebrali i jeśli wciąż robią to co robią, to dlatego, że jest im tak towarzysko i finansowo wygodnie. Jak idzie o Dominikanów natomiast, mam wrażenie, że oni mają w sobie cos takiego, co sprawia, że oni są zupełnie inni. Oni mogą być naprawdę pobożni i inteligentni i uczciwi, tyle że mają na koncie ten jeden jedyny grzech, mianowicie nieskończoną pychę, i ta pycha właśnie sprawiła, że jako księża stali się całkowicie bezużyteczni. Swoim istnieniem czynią więcej szkody niż pożytku, i uważam, że nie byłoby źle, gdyby gdzieś tam – pewnie w Watykanie – uznano, że dla dobra Kościoła przydałoby się ich wszystkich zebrać do kupy i powiedzieć im bardzo stanowczo, że albo niech się opanują, albo, jeśli nie są w stanie już wrócić do korzeni, niech sobie założą jakąś sektę.

Osobiście, nie bardzo wiem, dlaczego początek kolejnego roku kalendarzowego ma być jakąś szczególną okazją do składania sobie życzeń, jednak szanując tradycję, każdemu, który lubi tego typu refleksje, jak najszczerzej życzę wszystkiego dobrego w nowym roku. A przyjaciół tego bloga zachęcam, by byli tu ze mną jak najczęściej. Dziękuję.

30 komentarzy:

  1. To był chyba O. Tomasz Nowak OP. Pracuje w czymś co sam nazywa "Strefa Wodza". Nie wiem o co chodzi.

    Natomiast wystarczy ot, tak kliknąć w wyszukiwarce, żeby uzyskać w dowolnym miejscu i czasie gotowe uzasadnienie Tego co napisałeś. Oto co znalazłem: http://dominikanie.pl/aktualnosci/news/news_id,3716,szef_quotw_drodzequot_nie_glosze_politycznych_kazan.html

    Powiada ów red. nacz "W drodze" dla poznańskiej Gazety Wyborczej, że "ukrzyżowany Janusz Palikot albo całujący się księża" na okładce newsweeka są "po prostu niesmaczni", i że "granica szafowania pewnymi symbolami została przekroczona”. Tak im powiedział. A "na pytanie „GW”, jakie jest obecnie najważniejsze zadanie dla polskiego Kościoła, zakonnik odpowiada, że „na pewno szukanie nowego języka”. Szukanie nowego języka, kurwa jego mać, na pewno. I na koniec się jeszcze martwi, judasz jeden, że dzisiejszym dzieciom Kościół będzie "po nic".
    Ot, z jednego szynela.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Toyah
    Osobiście nie mam nic do OO.Dominikanów, może dlatego, po za ślubem u Dominikanów w Gdańsku wiele lat temu, u Dominikanów nie bywam.

    Domini Canes - Psy Pana, takimi powinni być ale...
    ostatnio zbyt wiele złego pojawiło się wokół tego zakonu w Polsce.
    Czy to za sprawą o. Konrada Hejmo, czy może za sprawą o. Macieja Zięby - byłego (od 1998 do 2006) prowincjała polskiej prowincji dominikanów), byłego (w latach 2007 - 2010) dyrektora Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku i byłego członka Komisji Trójstronnej.

    Zaprawdę powiadam wam najbardziej cenię Jezuitów.

    OdpowiedzUsuń
  3. @don esteban
    O ile jeszcze chwilę temu nie miałem pewności, czy to dobrze tak pisać, teraz wiem, że wszystko jest na swoim miejscu. Ich trzeba tępić.

    OdpowiedzUsuń
  4. @raven59
    Jezuici moga być. Mają parę swoich spraw do wyjasnienia, ale mogą być. Natomiast ci - to jakaś tragedia.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah
    To prawda...

    Są wśród nich np. czołowy kaznodzieja S24 niejaki Mądel ale na szczęście również O. Dariusz Kowalczyk czy O. Aleksander Jacyniak



    Do Siego Roku!
    Mam nadzieję, że przyniesie pozytywną odmianę, tak Tobie i Twojej Rodzinie jak i nam wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  6. @raven59
    Wszędzie się zdarzają nieszczęścia, ale
    Dominikanie to zwykła patologia.
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nasz Ojciec Jacek z Gdańska jest bardzo w porządku. Wydaje się takim Domini Canes.

    Oby zdarzył się Cud Olśnienia a Słowo stało się Ciałem wśród Bożego Ludu.

    jestem z Wami i w rtm roku!

    OdpowiedzUsuń
  8. @kryska
    A zatem, jestem z ojcem Jackiem z Gdańska na cały ten rok.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zerknąłem na stronę http://dominikanie.pl/zakon/historia/set,0,historia.html
    a tam m.in. można przeczytać:
    "Szczególnym powołaniem zakonników było kaznodziejstwo oparte na solidnym przygotowaniu teologicznym, zwłaszcza pośród heretyckich wspólnot katarów, waldensów i albigensów. Między innymi dlatego papież Grzegorz IX w 1231 roku przekazał w ręce dominikanów powołany kilkanaście lat wcześniej urząd inkwizycji, który sprawowali do końca średniowiecza."
    Może to jest jedno ze źródeł ich pychy?

    PS
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, dla Ciebie, Twojej rodziny oraz gości na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Gracjan

    Ależ skąd! Gdyby synowie św. Dominika kultywowali tę tradycję i byli dumni z historii swego zakonu, a swoje zaangażowanie w działalność inkwizycji traktowali jako coś wspaniałego, to Toyah nie musiałby pisać tak smutnego tekstu, a z Dominikanami byłoby wszystko dobrze. Problem polega na tym, że oni się chyba tej swej historii trochę wstydzą i od wielu lat chcą się pokazać jako bardzo fajni i bardzo dalecy od tych wszystkich średniowiecznych klimatów. I wskutek tego jest to, co jest... Ubolewam nad tym, bo to przecież moi bracia. Nadzieja w tym, że ciągle jest wśród nich bardzo żywym, kult św. Jacka Odrowąża. On potrzebne łaski Dominikanom wyprosi i wszystko będzie dobrze.

    Pozdrawiam noworocznie. Każdemu z Was niech Chrystus błogosławi, a Jego Matka potrzebną pomoc wyprosi.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Don Paddington
    Patrząc na to historycznie, może i tak to możemy widzieć. Mnie się jednak wydaje, że za tym stoi zwykła codzienna pycha. Tu wynikająca z tego, że oni zostali wysłani do ludzi, których z jakiegos powodu uważają za lepszych od siebie, i teraz już tylko próbują sobie zdobyć ich przychylność. I zdobywając ją, zaczynaja puchnąć. Koło się zamyka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie tak dawno mój syn miał zaszczyt być ojcem chrzestnym dziecka chrzczonego u Dominikanów właśnie. Tuż przed ceremonią dowiedział się, że jego partnerką (matką chrzestną dziecka) ma być ....drugi ojciec chrzestny. Na wszelki wypadek, by nie kazano mu w czasie mszy "robić za chrzestną", trzymał mocno atrybut chrzestnego- świecę. Okazało się, że gospodarze miejsca jak najbardziej aprobują taki właśnie układ. Dla mnie zawsze było jasne, że to RODZICE CHRZESTNI trzymają dziecko do chrztu. Jak widać, nie jestem tak nowoczesna jak Dominikanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie będę się odnosił do meritum, bo nie mam wiedzy.
    Życzę Tobie i wszystkim Twoim bliskim, aby ten rok nie był gorszy od poprzedniego.

    OdpowiedzUsuń
  14. Piszą, że OO. Dominikanie "do spółki z dwiema panienkami TVN Style zakładają swoją "religijną" TV. Nazwali to Boska TV. Ma to zastąpić upadłe tefałenowskie szambo Sowy/Hołowni." Piszą też, że "ta "boska" TV powstaje na zamówienie niejakiego Dworaka. Ma zastąpić drogę o. Rydzykowi na multiplex." (http://www.ivrp.pl/viewtopic.php?t=14168)

    W radzie programowej tej "boskiej" trzech Psów Pańskich (http://boskatv.pl/dlaczego-jestesmy,174).

    "Przedsięwzięcie prywatne." Pewnie, pewnie, kapitał nie ma narodowości, co nie?

    OdpowiedzUsuń
  15. @Eliza
    Nie bardzo rozumiem. Mama chrzestna się nagle pochorowała, czy to były chrzciny gejowskie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam ze w rodzinie nie bylo nikogo na matke chrzesta, nie tylko dominikanie pozwalaja na takie praktyki sama bylam swiatkiem dwoch matek chrzestnych na chrzcie u księży diecezjalnych poniewaz po prostu nie bylo nikogo kto moglby zostac ojcem mogli albo zachowac sie tak albo wziac kogos kompletnie przypadkowego kto byc moze nawet wiecej tego dziecka na oczy nie zobaczy a nie taka rola rodzica chrzestnego

      Usuń
  16. @Andrzej.A
    Ja też nie nam wiedzy. Tylko doświadczenie i jakiś tam rozum.

    OdpowiedzUsuń
  17. @don esteban
    Nie wiedziałem, ale dobrze, że masz oczy i uszy otwarte. Będziemy uważać.

    OdpowiedzUsuń
  18. @toyah
    Nie, Toyahu, to nie były chrzciny gejowskie. Dominikanie stwierdzili, że może być ojciec chrzestny i druga osoba, jako świadek chrztu. Wg nich, to nie jest naruszenie obowiązujących zasad w naszym Kościele i oni to jak najbardziej praktykują.Ten przypadek wcale nie był precedensem.

    OdpowiedzUsuń
  19. @Eliza
    Jak mówię, o ile na początku miałem pewne wątpliwości, czy powinienem ten tekst tu wstawiać, teraz wiem, ze to i tak zbyt mało.

    OdpowiedzUsuń
  20. Moje wczorajsze doświadczenie potwierdza Twoje obawy o Dominikanów.Starają się za wszelka cenę być "kumplami" młodych, nie zważając na Ich formację. Przypadek? Chyba nie. Ślub u dominikanów 17 kwietnia 2010 roku, urodziny Dziecka 6 sierpnia 2011. Do dziś Dziecko nieochrzczone!!!Dlaczego? Bo ortodoksyjni księża nie chcą się zgodzić na obrażanie Sakramentu przez dopuszczenie jako rodziców chrzestnych pary żyjącej w niesakramentalnym związku!!!I zdziwienie ,że ten Kościół jest taki wymagający i drobiazgowy,bo przecież Tamten Świat to .....iluzja!!! Nowoczesne pogaństwo przerasta moją wytrzymałość.
    A my musimy wytrzymać, prawda Toyahu?

    OdpowiedzUsuń
  21. @Don Paddington

    Ale o jakie średniowieczne klimaty im wstydno? O akwianackie i sieneńskie też?

    To może sobie przynajmniej przypomną klimaty z Bartolomé de Las Casas, bo ustrój niewolniczy znowu się szerzy.



    OdpowiedzUsuń
  22. Toyahu,
    chrzty z chrzestnymi jednej płci w Wawie się zdarzają w zupełnie zwykłych parafiach (na własne oczy tego nie widziałąm, ale ktoś z rodziny tak).
    Może to jednak jest kanonicznie dopuszczalne?
    A przyczyną jest raczej to, że trudno o chrzestnego spełniającego wymagania w dobie związków niesakramentalnych. Zwłaszcza przy kolejnym dziecku.

    OdpowiedzUsuń
  23. Dla mnie, ojciec Salij jest jednym z niewielu autorytetów. Co nie przeczy także i mojej opinii o Dominikanach.Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  24. @Filety z Izydora
    No tak. O tym nie pomyślałem.

    OdpowiedzUsuń
  25. Drogi toyah,

    na Dominikanach sie nie znam ale jednego którego przez internet troche poznałęm to Ojciec Krąpiec i przyznam się, że mnie swoją osobą on imponuje. Ciekaw jestem o twoje zdanie.

    http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=v6jng7DEsok#!

    http://www.youtube.com/watch?v=TGQjKmUFkXs

    Pozdrawiam,
    a

    OdpowiedzUsuń
  26. Hm,
    czy autor bloga miał do czynienia kiedyś z prawdziwą sektą?
    Czy zdaje sobie sprawę, że na podstawie kilku przypadkowych zdarzeń ocenił najliczniejszy zakon w Polsce?
    Czy przejrzał chociaż jedno "W drodze"? Czy jego zdaniem ten miesięcznik również ma sekciarski charaker?
    Czy autor bloga nigdy się nie spotkał z dziwnymi hasłami i kazaniami "zwykłych" księży lub innych zakonników?

    Przytoczone argumenty są dość mocne ale proszę pamiętać, że dotyczą konkretnych osób, którym zdarzyło się powiedzieć to, czy tamto... Sama osobiście znam kilku OP, kilku innych czytuję- np. o. Salija, o. Pilśniaka, o. Kozę (ostatnie "W
    drodze") dwóch znacząco pomogło mi w rozwoju duchowym.

    Autor bloga albo ma wyjątkowego pecha do Dominikanów, albo daje się ponieść emocjom i wydaje niezbyt głębokie oceny...

    OdpowiedzUsuń
  27. @Toyah

    Czy Pan wie, że 28 grudnia 2012 w trakcie Mszy św. podczas odsłaniania cudownej figury Matki Bożej Bolesnej (pieta) u Dominikanów w Jarosławiu spadły same z siebie z głów postaci Maryi i Chrystusa korony z wielkim hukiem ku przerażeniu obecnych?
    Chyba się popsuły, bo mają nowe robić.

    OdpowiedzUsuń
  28. @adthelad
    Ojciec Krąpiec był okay. Ja myślę, że jest i było wielu wspaniałych dominikanów.

    OdpowiedzUsuń
  29. @Łosoś
    Z pewnością masz rację. I masz też rację, ze ja znam się na dominikanach bardzo pobieżnie. Ostatnio wpadł mi w oko zaledwie jeden - Górzyński. Paweł. Taki w swetrze.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...