środa, 12 grudnia 2012

Dlaczego Polska nie może się obyć bez Janusza Palikota


Po raz pierwszy napisałem o tym jeszcze jesienią 2010 roku, po tym jak mój kumpel LEMMING zwrócił mi na to uwagę, a ja tam zaszedłem, sprawdziłem i dosłownie zdębiałem. Napisałem więc cały na ten temat tekst, jednak z jakiegoś do dziś dla mnie niezbadanego powodu, publiczny efekt tej notki był żaden. W kolejnych latach próbowałem tę informację powtórzyć jeszcze trzykrotnie – za każdym razem jednak z takim samym jak oryginalnie wynikiem. Oczywiście, to tu tam podniosły się głosy oburzenia, jednak żaden z nich w najmniejszym stopniu nie wybijał się ponad to, z czym mieliśmy do czynienia, przy okazji wcześniejszych, podobnych przypadków.
Ponieważ myśl o tym, że to co mnie tak dramatycznie męczy, nie dość że mnie nie opuszcza, to z każdym kolejnym dniem napełnia coraz większą troską, pomyślałem, że najlepiej będzie jeśli ja z tych wcześniejszych tekstów zrobię pewną kompilację i poślę ją jako swój cotygodniowy tekst do „Warszawskiej Gazety”, z którą od lat współpracuję i która dotychczas robiła na mnie wrażenie miejsca bardzo otwartego, a jednocześnie zatroskanego tym co ważne. No i proszę sobie wyobrazić, że po raz pierwszy w naszej wspólnej historii, Piotr Bachurski, a więc człowiek, który „Warszawską Gazetę” wydaje, grzecznie mnie przeprosił i poinformował, że tego akurat tekstu on nie opublikuje. Dlaczego? Wbrew pozorom, nie dlatego, że on jest jakoś szczególnie niecenzuralny, ani że narusza czyjeś dobra i przez to naraża Redakcję na kontrakcję, ale tylko dlatego, że, jak to określił Bachurski, Palikot to takie coś, czego porządna redakcja i jej publiczność nie zniesie. A więc, przepraszam bardzo, ale wszystko, tylko nie Palikot.
Jeszcze niedawno sądziłem, że sprawę znają już mniej więcej wszyscy, jednak wygląda na to, że niekoniecznie. Jest całkiem możliwe, że o ile czegoś nie powiedzą w telewizji, lub nie napiszą w ogólnopolskiej prasie, a następnie nie zrobią z tego afery na cały kraj – tego zwyczajnie nie ma. A zatem krótko już bardzo. Poszło o to, ze późnym latem 2010 roku, a więc kilka miesięcy po Katastrofie, Janusz Palikot na swoim blogu opublikował komiks, w którym w bardzo zabawny sposób zaproponował, co można zrobić z niektórymi polskimi politykami. A zatem: Beatę Kempę można najpierw zgwałcić młotem pneumatycznym, a następnie żywcem spalić, Przemysława Gosiewskiego powiesić na jego własnych jelitach, Krzysztofa Putrę utopić w sedesie, a Zbigniewa Ziobro przeciągnąć łańcuchu za samochodem, by go w końcu zrzucić z Pałacu Kultury. Jak idzie natomiast o obu braci Kaczyńskich – komiks został wprawdzie opublikowany u Palikota po 10 kwietnia, ale zapewne powstał nieco wcześniej – ich można wysadzić w powietrze przy pomocy bomby. I proszę sobie wyobrazić, że ja tu nic nie koloryzuję. To są pomysły żywcem wyjęte z tego komiksu.
Jak mówię, ja się od dwóch już lat zastanawiam, dlaczego sprawa tego komiksu, który, tak już na marginesie, wciąż sobie bezpiecznie, ku uciesze chętnych, żyje na blogu Palikota, nie została nagłośniona? Czemu nikt poza mną o niej dotychczas nie wspomniał? Czemu żaden z najbardziej oddanych krytyków Palikota i jego metod uprawiania polityki nie zwrócił się do niego o wyjaśnienia? Dlaczego, jeśli już ktoś Palikotowi chce wypominać jego gesty i słowa, wspomina najwyżej o tym obdzieraniu Kaczyńskiego ze skóry, co, w sposób oczywisty było zaledwie, chamską, bo chamską, ale retoryczną zabawą? Natomiast, jak idzie o to gwałcenie Beaty Kempy młotem pneumatycznym i palenie jej żywcem, a więc coś idealnie jednoznacznego, panuje idealna cisza. Czemu?
Czemu przez te dwa lata nie zaprotestowało Prawo i Sprawiedliwość? Ja rozumiem, że Jarosław Kaczyński jest dramatycznie od tego całego popu, jakim jest Internet, odcięty. Ale czemu Beata Kempa nie wydrukowała sobie tego komiksu, i nie wsadziła go Palikotowi w gardło tak żeby się nim udusił? Przecież ona go regularnie spotyka w Sejmie, prawda? Wszyscy są strasznie chętni, by zajmować się każdym najdrobniejszym głupstwem, każdym najmniej znaczącym słowem; jak idzie o ten komiks i to wszystko, co tam się ku uciesze gawiedzi proponuje – cisza. Dlaczego?
Otóż ja uważam, że dla zachowania stabilności polskiej sceny politycznej, nikomu nie zależy, żeby ten komiks stał się publicznie znany. W interesie wszystkich najważniejszych uczestników polskiej polityki jest to, by publiczna dyskusja na ten temat nie miała miejsca. Czemu? Co to za interes? Nie mam pewności, czy to co ja sobie myślę, to prawda, jednak wydaje mi się, że dla zachowania pewnej bieżącej stabilności na polskiej scenie politycznej, istnienie kogoś takiego jak Palikot jest konieczne. A nie ulega dla mnie wątpliwości, że gdyby ten komiks stał się przedmiotem publicznej kampanii, jego los zostałby ostatecznie określony, i on musiałby zejść ze sceny. Co najmniej. I żadne przeprosiny by tu nic nie pomogły. Ja nie wiem, po co im wszystkim Palikot, jednak wygląda na to, że on musi być i czuć się w miarę bezpiecznie. Że jeśli go posadzą, albo choćby usuną, to wszyscy inni zbyt wiele stracą. A więc on w pewnym sensie szantażuje całą polską politykę. I z tym co ma, czuje się tak bezpieczny, że przez te dwa lata nawet nie uznał za stosowne tego komiksu ze swojego bloga usunąć.
Przepraszam bardzo, ale tak to mi właśnie wygląda. A rozmowa z Piotrem Bachurskim, o której wcześniej już wspomniałem, mnie jeszcze w tym moim przekonaniu utwierdziła. Bo ja nie wierzę ani w to, że Bachurski się Palikota brzydzi aż tak, że nie chce łamów swojego tygodnika brudzić jego nazwiskiem, ani nie wierzę w to, że on się boi ewentualnej reakcji Palikota na ten mój tekst, ani też nie wierzę w to, że Bachurskiemu ten tekst może w jakikolwiek inny sposób zaszkodzić. Bachurski odmówił publikacji tego tekstu z przyczyn kompletnie innych, za to powszechnie akceptowanych przez wszystkich, którzy tak jak on z uprawiania polityki żyją.
Dziś miałem telefon z warszawskiej prokuratury i bardzo sympatyczna pani prokurator poprosiła mnie, żebym jednak znalazł czas i pieniądze i zjawił się w Warszawie, na okoliczność przesłuchania w tak zwanej „sprawie Grzegorza Brauna”. A ja już się tylko zastanawiam, co ona mi powie, jak ja jej wyjmę wydrukowany komiks z blogu Palikota i zapytam, jak to całe fatygowanie mnie przez te zaśnieżone kolejowe tory tymi zamarzniętymi pociągami ma się do biednego Przemysława Gosiewskiego powieszonego przez Palikota na jelitach. Już się nie mogę doczekać.
I nie mogę się odczekać jeszcze jednego. Dnia, w którym się dowiem, że Janusz Palikot się powiesił w garażu, lub zginął w nieszczęśliwym wypadku. I wcale nie dlatego, że ja mu źle życzę. Może w to trudno uwierzyć, ale ja wszystkim, a jemu może zwłaszcza, życzę tylko jednego. By oni tłumnie udali się do spowiedzi i już więcej nie grzeszyli. Czekam jednak na ten dzień wyłącznie ze swojej czystej jak świeży śnieg próżności. Ja po prostu uwielbiam się dowiadywać, że mój instynkt jest wciąż ostry jak brzytwa.

Tradycyjnie już zwracam się do wszystkich przyjaciół tego bloga o wsparcie, którego zwłaszcza w tych dniach mocno potrzebujemy. Jak mówię, można kupować książki, ale też – jeśli ktoś już ma obie i nie wie, co miałby zrobić z kolejnymi – można skorzystać z umieszczonego obok numeru konta. Dziękuję.

6 komentarzy:

  1. W filmie, który Ci już rekomendowałem pada inny tekst, który prawie że powtórzyłeś: "Jeśli czegoś nie pokazano w TV, to czy to się wydarzyło".
    Palikot jest użytecznym straszakiem dla wielu stron politycznego konfliktu.

    Gabrielowi już mówiłem, weź ze sobą adwokata, lub popytaj się wśród znajomych, a pewnie masz jakichś znajomych prawników, jakie pytania są nielegalne. Bo prokuratura bardzo chętnie wypytuje o rzeczy, o które im pytać nie wolno.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Andrzej.A
    Mowy nie ma, żebym tam szedł z adwokatem. Oni mogą mnie pytać, o co tylko zechcą.

    OdpowiedzUsuń
  3. To znowu ja (Filozof Grecki). Toyahu, Ty i Coryllus tworzycie najlepsze i najważniejsze polskie blogi polityczne. Większość tzw. prawicowej czy niepokornej publicystyki to tylko dodatek, przynajmniej dla mnie.

    Diagnoza dotycząca znaczenia Palikota jest zapewne trafna. Myślę, że on jest jednym z wyżej ustawionych w niejawnej hierarchii. Ma też jakieś umocowanie ponadnarodowe. Swoją drogą to też przyczynek do nędznego stanu Polski: nawet do tych międzynarodowych szatańskich struktur biorą od nas zaledwie cwanego rzezimieszka spod Lublina... W każdym razie na tym poziomie, na którym jest Palikot, chyba akurat on nie musi się bać o swoje życie. Myślę, że prędzej nawet poświęcą Tuska, by zrobić w Polsce większy bałagan.

    Twoje spostrzeżenie dotyczące bezkarności tego komiksu nasuwa smutne wioski. Jak bardzo słabi jesteśmy "my" - jeśli w ogóle można użyć takiego uogólnienia. Nie ma żadnego medium, żadnego sposobu, by wnieść do publicznej debaty i publicznej świadomości, choćby - przy okazji tematu "mowy nienawiści" - tego komiksu, który spokojnie sobie wisi u Palikota. Czy to brak pomysłowości, brak woli, czy też brak jakiejkolwiek prawdziwie niezależnej struktury społecznej?

    Nie mam pojęcia, jak działa prokuratura. Czy oni w ogóle będą mieli ochotę wchodzić w jakieś dyskusje poza swoją sprawą? Może powiedzą po prostu: to my tu zadajemy pytania. Sam pisałeś o tym jak zmienia się zwykła kasjerka na stacji PKP, o ile tylko czuje się przez chwilę częścią totalitarnego systemu. A co dopiero "pan prokurator". Myślę, że przyzwoitych ludzi metodą selekcji negatywnej już dawno stamtąd wyeliminowali. W każdym razie ciekaw jestem dalszego ciągu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli takie "rozmowy" nie są tajne to może niech Pan to tu potem opisze?

    Na mój gust to zwykła piarowska zagrywka.
    Będzie "sprawa Brauna" i bloger Toyah będzie "zamieszany" w tę sprawę.
    Tak jak Coryllus już usłyszał na swój temat na targach.
    To tak idzie, nie ważne kto, komu, co itp.

    OdpowiedzUsuń
  5. @fi.g
    Ależ mi ani w głowie jakakolwiek dyskusja. Ja chcę tyko powiedzieć, dlaczego wypowiedź Brauna nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Remo
    Ależ to w ogóle nie jest problem. Zwykła procedura. Ktoś złożył doniesienie i prokuratura wszczęła śledztwo. Oczywiście mogła odmówić, ale jak miała to zrobić wobec tak poważnej kwestii jak namawianie do zabójstwa? Porozmawiali z Orłem, porozmawiają w nami i myślę, że czegoś się dowiedzą. Braun na trochę kłopot za to że pobił tych policjantów. Jako recydywistę, mogą go potraktować surowo.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

17 mgnień wiosny, czyli o funkcji dupy i pieniądza w życiu człowieka pobożnego

         W ostatnich dniach prawa strona internetu wzburzyła się niezmiernie na wieść, że Tomasz Terlikowski wraz ze swoją małżonką Małgorza...