Miałem dziś pisać o Maksiu Paterku, jednak w momencie gdy już miałem się zabierać do tego w gruncie rzeczy bardzo zabawnego tekstu, doszła do mnie wiadomość, że znów gdzieś – tym razem w Ameryce – ktoś się ubrał na czarno, wyposażył w odpowiednią ilość broni i amunicji, i zaczął strzelać do wszystkiego co się rusza. I znów z pełnym sukcesem. No i cały nastrój w jednej chwili mnie opuścił.
Kiedy piszę ten tekst, nasz telewizor jest po raz pierwszy od wielu dni włączony, a my, przełączając się z BBC World na TVN24 i z powrotem, staramy się zrozumieć, co się stało. BBC pokazuje relację na żywo z miasteczka, w którym doszło do owej egzekucji, i próbuje dowiedzieć się i przekazać nam coś może bardziej konkretnego. Jak idzie o TVN, mamy oczywiście rozmowy z kolejnymi psychologami plus generałem Polko, którzy, jak wiemy, zawsze są bardzo chętni, by poinformować nas o tym, czego nie wie nikt poza nimi.
W tej sytuacji, postanowiłem się zdać na swoje dzieci, no i dowiedziałem się czegoś, czego nie powiedziało mi ani BBC ani tym bardziej TVN. Otóż, jak się okazuje, w pierwszej reakcji na wiadomość o masakrze, światowe media, chcąc uzyskać jakieś ekstra informacje na temat sprawcy, zrobiły to co się w takich sytuacji powinno zrobić, a mianowicie najpierw dowiedziały się skądś, ze on się nazywa Ryan Lanza, następnie weszły na jego profil na Facebooku. No i tam znalazły wszystko co trzeba, a przede wszystkim jego zdjęcie, które w jednej chwili opublikowały wszystkie światowe stacje telewizyjne. Tak się niestety jednak stało, że w okolicy mieszkało dwóch mężczyzn mniej więcej w tym samym wieku i dokładnie o tym samym imieniu i nazwisku – Ryan Lanza, no i padło na tego drugiego. W dodatku, chwilę później okazało się, że Ryan Lanza to brat Adama, a strzelał Adam. Swoją drogą, też obecny na Facebooku. Oops!
Nie wiem, czy wiadomość o tej pomyłce zdołała się już przedostać do publicznej świadomości, myślę jednak, że ona już wkrótce zastąpi te nudy i wszyscy będziemy się mogli skupić na czymś znacznie ciekawszym, a mianowicie nad kwestią, ile odszkodowania można dostać za coś takiego? Facebook to jednak potęga. I to tyle. Do zobaczenia jutro. Ja będę pisał o Paterku. Wbrew pozorom, wcale nie tak daleko od tematu.
To jest dobre.
OdpowiedzUsuńZ tym fejsbukiem oczywiście.
Tylko że odszkodowanie to trzeba od tych stacji wyciągnąć które nie sprawdziły czyj profil oglądają.
Ciekawe też co ma na myśli Obama mówiąc "podjęcie konkretnych działań".
Niech zadzwoni do Boniego.
@Remo
OdpowiedzUsuńAleż ja nie mówię, że Facebook ma płacić. Ja mówię, że Facebook rządzi.
Taak, amerykańskie firmy ubezpieczeniowe powinny zaprosić do współpracy tą gnidę Halickiego i dziennikarzy z Onetu jako wybitnych specjalistów od odszkodowań w takich wypadkach.
OdpowiedzUsuńA Facebook... jakoś udało mi się to konto zlikwidować parę miesięcy temu, choć wiadomo, że na serwerach już tam jestem. I nie do końca wiem tak naprawdę, co siedzi w ludziach, że koniecznie muszą tam mieć konto i wszystkim ogłaszać newsy z życia. Nawet psychopatyczni mordercy. A może przede wszystkim oni?
@Kozik
OdpowiedzUsuńJa Ci powiem, co siedzi w ludziach. Już tu o tym pisałem, więc mnie powtórzyć. Chodzi o to, że Facebook to wszystko. A widać to było szczególnie wyraźnie wczoraj.
No właśnie okazuje się że ten facet który to zrobił nie miał profilu na fejsbuku.
OdpowiedzUsuńDlatego pokazali tego drugiego.
Morał taki, że jak chcesz być psychopatycznym mordercą - nie zapisuj się do portali społecznościowych.
@Remo
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale ten morał nie bardzo mi się spodobał. Może dlatego, ze Breivik akurat konto miał.
Ciekawe ilu miał znajomych.
OdpowiedzUsuńO przypadkach morderców-samobójców piszą ogromne ilości znaków drukarskich, ale brak tam prawie zawsze jednego: dlaczego.
OdpowiedzUsuń@Kozik
OdpowiedzUsuńCo do tej gnidy, to jeszcze ciekawsze jest, w których to warunkach ubezpieczenia dostrzegł on wyłączenie odpowiedzialności ubezpieczeniowej w razie zajścia terroryzmu państwowego?
Ale wystarczy popatrzeć na ten Mordor i te mordy, żeby się nie dziwić mordom.
@toyah & @Remo
OdpowiedzUsuńJa bym tego morału lekkomyślnie (vel odruchowo) nie odrzucał.
Chodzi o to, że ten Amerykanin jakoby odrzucił był fejsoczeństwo i - co w dzisiejszych realiach możliwe - społeczeństwo przestało go widzieć.
W przypadku tego Norwega, on był jak najbardziej zafejsiony, a tylko inwigilacja nie nadążyła złapać go przed jego czynem.
Po prostu, w jego przypadku praktyka nie nadążyła za ustrojem.
Czyli całkiem, jak w komunizmie i w innych *izmach. Co jest ciekawe, bo potwierdza niezawodną metodę rozpoznawczo - badawczą.