czwartek, 26 maja 2022

O tym jak Niemcy budowali przyszłość wolnego i demokratycznego świata (część 3)

 

Dziś kontynuujemy relację niemieckiego Der Spiegla”  na temat polityki prowadzonej przez Niemcy w stosunku do Związku Sowieckiego i tego co po nim zostało.      


      I w tej oto sytuacji Genscher postanowił niejako „przekierować” marzenia krajów Europy Wschodniej i Środkowej o przystąpieniu do NATO i poszukać rozwiązań alternatywnych, które mogły by być „akceptowalne” dla Związku Sowieckiego. Wtedy też wpadł na pomysł utworzenia Rady Partnerstwa Euro-Atlantyckiego, a więc ciała w ramach którego kraje Europy Wschodniej i Środkowej uzyskałyby prawo do zabrania głosu. 

      Choć początkowo, dawne kraje Paktu Warszawskiego liczyły na możliwość uzyskania członkowstwa w NATO”,mówił Genscher, „to w trakcie poufnych dyskusji zostały one skutecznie do tego zniechęcone”.

       Przez pewien czas, Niemcy dążyły do tego, by NATO wyszło z oficjalną deklaracją, że nie rozszerzy się na wschód. Jednak po tym jak Genscher w maju 1991 roku złożył wizytę w Waszyngtonie i usłyszał od Amerykanów, że „w przyszłości rozszerzenia wykluczyć nie można”, szybko zmienił front i ogłosił, że nigdy nie był za tym by składać „ostateczne deklaracje”. Faktycznie jednak, wydaje się że w dalszym ciągu bardzo chciał uniknąć rozszerzenia.

      Tymczasem w Bonn, pierwszej stolicy świeżo powstałego nowego państwa niemieckiego, trwał nastrój bardzo pewnego siebie optymizmu. Zimna wojna się skończyła, Niemcy były zjednoczone, a Kohl wraz z Genscherem naciskali na konsolidację w stronę Unii Europejskiej. Sam kanclerz jednocześnie również nie potrafił przestać szukać historycznych okazji do rozwiązań na rzecz wzmocnienia relacji ze Związkiem Sowieckim. „Być może teraz uda nam się naprawić to co w bieżącym stuleciu poszło źle”, mówił. Po II Wojnie Światowej, z milionami jej ofiar i tragicznym podziałem Niemiec, który nastąił w jej wyniku, miał Kohl nadzieję na otwarcie nowego rozdziału w relacjach z Moskwą.

       W owym czasie przywódcą Związku Sowieckiego był Michaił Gorbaczow, ideowy, choć mówiący o reformach, komunista. Gorbaczowa, z wdzięczoności za to, że zgodził się na likwidację NRD, Niemcy uwielbiali. „Jeśli Niemcy są dziś gotowe wspierać Związek Sowiecki,  to głównie z wdzięczności za rolę jaką odegrał Gorbaczow w kwestii zjednoczenia Niemiec”, tak opisywał sytuację Kohl. To natomiast że Gorbaczow całym sercem był przeciwko rozszerzaniu NATO, gdy chodziło o szacunek jakim się cieszył w Niemczech, nie miało najmniejszego znaczenia.   

      Później zresztą sam kanclerz mówił publicznie, że z radością wziął na siebie rolę „pierwszego adwokata” Gorbaczowa. Obaj liderzy pozostawali cały czas w kontaktach ściśle osobistych, przesyłali swoim małżonkom okolicznościowe pozdrowienia i bardzo często gawędzili przez telefon.

      Kohl używał wszystkich swoich wpływów, jakimi się cieszył na świecie, by organizować poparcie dla „Miszy” i jego polityki. Osobiście sprawił, że sowiecki przywódca otrzymał zaproszenie na szczyt G-7, a Moskwa nigdy od nikogo nie uzyskała zagranicznej pomocy takiej jak ta od Niemiec pod przywództwem Kohla.

      Wielką troską Kohla było przy tym to, że przeciwnicy Gorbaczowa w sowieckiej armii, tajnych służbach, oraz w aparacie państwowym  mogą spiskować na rzecz odsunięcia go od władzy. Zaledwie chwilę wcześniej, w sierpniu 1991 roku udało się odeprzeć tzw. pucz Janajewa, ówczesnego wiceprezydenta. Janajew wraz z grupą swoich zwolenników umieścił Gorbaczowa w areszcie domowym, jednak masowe demonstracje oraz powszechna odmowa wykonywania rozkazów przez  wojsko, ale również bardzo aktywna postawa óczesnego prezydenta Republiki Rosyjskiej, Jelcyna sprawiły że Gorbaczow władzę zachował.  

       Dziś możemy sobie oczywiście wyobrażać, co by się mogło stać, gdyby pucz odniósł sukces, a armia sowiecka trafiła pod rozkazy Janajewa, w czasie gdy setki tysięcy wojsk sowieckich wciąż jeszcze stacjonowało na wschodnich terenach Niemiec, a dodatkowe jednostki czekały w gotowości w Polsce i w Czechosłowacji. Dokumenty niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wskazują jednoznacznie, że wycofanie wojsk stanowiło priorytet niemieckiej polityki, a jednocześnie nie można było choć przez chwilę zapomnieć o około 30 tysiącach głowic nuklearnych, stanowiących oczywiste i bardzo znaczące zagrożenie. „Nuklearne bezpieczeństwo terytorium Związku Sowieckiego powinno stanowić absolutny priorytet dla reszty świata”, głosił komunikat płynący z Bonn

      Z tej perspektywy, dopuszczenie do jakiegokolwiek osłabienia Gorbaczowa było poza dyskusją, i to samo dotyczyło Związku Sowieckiego jako całości, który Gorbaczow próbował utrzymać za wszelką cenę.

      Kohl z Genscherem wyznawali tu swoistą teorię domina, która kazała im wierzyć że jeśli państwa bałtyckie uniezależnią się od Związku Sowieckiego, Ukraina zrobi to samo, po czym Związek Sowiecki upadnie, a wraz z nim upadnie też Gorbaczow. I tak to mniej więcej się debatowało przez cały rok 1991. Kohl jednak przy tym miał swoje wątpliwości, czy przede wszystkim tego typu rozpad będzie miał szanse na pokojowy koniec. Wierzył głeboko, że w efekcie tego co się stanie, może dojść do „wojny domowej”, podobnej do tej, która już niedługo miała wybuchnąć w Jugosławi. Wieloletni minster spraw zagranicznych Gorbaczowa, Edward Szewardnadze, pozwolił sobie nawet na to, by skierować pod adresem Niemiec swoiste ostrzeżenie. W trakcie wizyty Genschera w Moskwie w październiku 1991 roku, który w tym czasie swoją drogą już był zaledwie byłym ministrem, ostrzegał, że jeśli Związek Sowiecki się rozpadnie, przywództwo w Moskwie przejmie „faszysta”, który pierwsze co zrobi to zażąda zwrotu Krymu. Jak wiemy, dwadzieścia lat później aneksji Krymu dokonał Putin.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...