wtorek, 17 maja 2022

Niezwykła historia o cudownym upodobnieniu się psa do właściciela - repryza

 

      Od dobrych kilku dni możemy zauważyć przyspieszenie, z jakim rządowe media i prawicowa część Internetu z każdej możliwej dziury wygrzebują dowody na to, że od jesieni roku 2007, czyli od czasu gdy Donald Tusk wygłosił swoje słynne expose o miłości, polska polityka została niemal całkowicie pożarta przez Putina i jego ludzi w Warszawie. I ja oczywiście to rozumiem. Pamięć ludzka jest krótka, a gdy w czasie gdy jest bardzo skutecznie kontrolowana przez media, można powiedzieć, że ona w ogóle skarlała i wyschła na wiór, należy przypominać nawet o rzeczach najbardziej oczywistych. Napisałem tu kiedyś tekst, w którym nawiązałem do powieści „Sto lat samotności” Marqueza, gdzie to pewnego dnia Macondo ogarnęła zaraza zapomnienia, tak że ludzie musieli nie dość że nawet najprostsze nazwy najbardziej prostych przedmiotów zapisywać na kartkach, to jeszcze obok pozostawiać instrukcje do czego każdy z nich służy. Kiedy zaraza nagle minęła, tak jak się nagle pojawiła, wszyscy ze wstydem zobaczyli ten swój świat, pełen absurdalnych kartek z jeszcze bardziej absurdalnymi informacjami... i się zawstydzili. Napisałem tamten tekst w nadziei, że i tu u nas, kiedy inna już zaraza minie, wielu z nas również się zorientuje, jak się fatalnie w tym świecie odnaleźli i się zawstydzą. Kiedy patrzę na dzisiejszą Polskę, niestety nie czuję się ani trochę lepiej, bo widzę, że te kartki wciąż są wszędzie zostawiane. W tej sytuacji, chciałbym przypomnieć inny swój tekst, jeszcze z 2008 roku, jak najbardziej w ramach przypomnienia.

 

Najpierw, jak słyszałem, półtoragodzinna telewizyjna transmisja, a późnie już tylko wciąż powtarzane relacje ze spotkania Donalda Tuska z prezesami funduszy, robią oczywiście wrażenie niemal w każdym swoim fragmencie, niemniej mam wrażenie, że wciąż w tym wszystkim umyka nam coś znacznie większego, niż ta niezwykła – to prawda, to prawda – kompromitacja nie tylko przecież samego Tuska. Możliwe nawet, że jeśli wczoraj TVN24 przez cały dzień tak bezlitośnie szydził z tego co nam tam wyszykowano, i to do tego stopnia, że przedstawiono naszego premiera wyłącznie jako naszą skromną odpowiedź na projekt o nazwie ‘Władimir Putin’, to wcale nie po to, by Tuska pogrążyć, ale żeby wyprzedzić atak i nie dopuścić do tego, by opinia publiczna zobaczyła w tym przedstawieniu to coś, co już naprawdę przeraża.

Wszyscy pamiętamy te ruskie obrazki z Putinem przebranym za kowboja na koniu, pędzącego po jakiś wertepach; pamiętamy ów słynny film pokazujący Putina jak zabija groźnego tygrysa; wczoraj nam przypomniano mrożącą krew z żyłach scenę, kiedy to Putin każe jakiejś bandzie lokalnych gangsterów coś podpisywać; również wczoraj mogliśmy zobaczyć tego samego Putina, jak pędzi motorówką po wodach Kamczatki strzelając z kuszy do wielorybów. Dziś widzimy Donalda Tuska, jak grzmi na prezesów OFE, a obok niego Pawła Grasia z miną idioty, który uznał, że poważny urzędnik powinien wyglądać poważnie i groźnie, i tę myśl, ku uciesze publiczności, stara się wcielać w życie, no i samych prezesów jak wiją się przed surową władzą i obiecują poprawę, i czujemy, że oczywiście historia przyspieszyła, ale że jednocześnie, w tym wszystkim jest jeszcze coś. Coś – jak mówię – znacznie większego.

Myślę, że nie ma wśród nas nikogo, kto by sądził, że na pomysł tego cyrku z prezesami wpadł sam Tusk. Chyba nikt nie wierzy w to, że on któregoś dnia zobaczył, jak Putin bierze za mordę tych swoich oligarchów, lub choćby tego tygrysa, i postanowił, że on też tak chce. Że to jest droga i przyszłość. Że oto nowoczesna, skuteczna polityka na miarę wyzwań, jakie przed nami stoją. Aż taki odważny to on nie jest. Jemu ktoś musiał kazać pójść w tym kierunku. Oczywiście, nie możemy zapominać, że Tusk jest tu idealnym wykonawcą tego typu poleceń. Że kto inny aż tak dobrze by się tu nie nadał. Nie należy też wykluczać, że dla Tuska Putin to autentyczny wzór i autorytet i że on, kiedy nikt nie patrzy, staje przed lustrem i ćwiczy odpowiednie miny, odpowiedni krok, odpowiednie oczy. Że to fizyczne podobieństwo, jakie między nimi dwoma staje się coraz bardziej oczywiste, to nie natura – tak jak to się czasem dzieje między psem, a jego właścicielem – lecz efekt intensywnego treningu. Natomiast trzeba nam wszystkim wiedzieć, że z całą pewnością pomysł z prezesami to część szerszej strategii, którą Tuskowi podpowiedzieli jego krawcy. Ktoś musiał uznać, że numer ‘na Putina’ może się wyborcom podobać.

Wczoraj, któryś z tefauenowskich redaktorów powiedział, że to co podczas tego spotkania odstawił Tusk, może dziwić, ale wyłącznie w świecie Zachodu, do którego Polska tak bardzo aspiruje. Tym samym zasugerował, że gdyby z czymś takim wyskoczył Sarkozy, czy nawet Obama, wzbudziłby wyłącznie zażenowanie, a może i wściekłość opinii publicznej. W świecie Wschodu natomiast rządzący świetnie wiedzą, że tu nikt od nich nie oczekuje standardowego umiaru, wdzięku i elegancji, lecz właśnie maksymalnej tandety, przejawiającej się czy to w kopaniu piłki, czy to skakaniu po drzewach z pistoletem, czy choćby zaledwie robieniu komiksowych min. I to jest to co mnie w tym przestawieniu zaniepokoiło. Bo oto zaczynam się obawiać, że piarowskie otoczenie Donalda Tuska idealnie odczytało przeciętny stan polskich umysłów. Oni musieli uznać, że my jesteśmy tak głupi, tak dzicy, tak bardzo oddaleni od wszystkiego co stanowi współczesną europejską cywilizację, że należy nas traktować nie jak nowoczesne społeczeństwo, lecz jak mieszkańców post-sowieckiego folwarku. Że jeśli Donald Tusk będzie się zachowywał jak zwykły Europejczyk ludzie go pomału odstawią na bok. Że on stanie się nieinteresujący, bo jakiś taki… obcy.

Tym samym, oni właściwie przedstawili swoje spojrzenie na Polskę i na to jak Polska ma wyglądać najbliższych latach, tak by im było najlepiej. Że mianowicie miejsce Polski jest w Europie tylko formalnie, natomiast jeśli idzie o społeczny i kulturowy wymiar tego przedsięwzięcia, nasze miejsce jest jak najbardziej słusznie na Wschodzie. I w tym momencie, z prawdziwym przerażeniem nie możemy nie zauważyć, że ta obłąkana myśl idealnie uzupełnia, a może zwyczajnie podąża, lub kto wie, czy nie wyprzedza wszystkiego tego, co możemy od pewnego czasu obserwować w przestrzeni politycznej. W dzisiejszej Rzeczpospolitej prof. Krasnodębski zwraca uwagę na fakt, że o ile za swojego życia, prezydent Lech Kaczyński nazywany był ‘kartoflem’, czy ‘kurduplem’, obecny prezydent coraz częściej funkcjonuje w publicznej świadomości jako „Komoruski’. Wszyscy wiemy o planowanym uczestnictwie ruskiego ministra w dorocznym spotkaniu naszych ambasadorów, wciąż słyszymy te ruskie dźwięki ruskich piosenek z amfiteatru w Zielonej Górze, wciąż pamiętamy sprawę bolszewickiego pomnika w Ossowie, codziennie otrzymujemy nowe informacje na temat tego, co Rosja, za pełnym przyzwoleniem naszych władz, wyprawia z pamięcią ofiar katastrofy smoleńskiej, nie ma dnia, byśmy coraz skuteczniej nie przekonywali się o tym, że władze Platformy Obywatelskiej błyskawicznie odtwarzają naszą starą polityczną podległość w stosunku do Rosji. I oto nagle mamy dowód na to, że dla ludzi, którzy dorwali się do Polski, to co ni robią, opiera się na jak najbardziej teoretycznie uzasadnionych podstawach. Że oni są szczerze przekonani, że miejsce Polski i Polaków jest w sposób naturalny na Wschodzie. I że tak jest dobrze. Nawet jeśli tylko dla nich i ich kochanek.

Wielokrotnie, w sytuacjach różnych politycznych napięć, padały słowa naprawdę ciężkie, włącznie z tymi, że kiedy przyjdzie czas, niektórzy z nich będą musieli stanąć przed sądem. Czy to za smoleńską katastrofę, czy choćby za zwykłe oszczerstwa, jakie dotknęły ludzi uczciwych i czystych. Kiedy patrzę na Donalda Tuska, jak siedzi przed tymi prezesami i cofa nas w stronę jakichś stepów i pustych zamarzniętych przestrzeni, a gdzieś w tle widzę paru ważnych organizatorów tego strasznego projektu, myślę sobie, że jak przyjdzie czas, nikt się nie będzie poprzejmował żadnymi sądami. Ich wszystkich się zwyczajnie odeśle pod Moskwę. Jak? Wszystko jedno jak. Choćby tak, że zbuduje się im tu takie piekło, że oni sami poproszą, żeby im tylko dać bilet na samolot. O, tak! Na samolot. To by było coś.




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...