Od dobrych kilku dni możemy zauważyć przyspieszenie, z jakim rządowe
media i prawicowa część Internetu z każdej możliwej dziury wygrzebują dowody na
to, że od jesieni roku 2007, czyli od czasu gdy Donald Tusk wygłosił swoje
słynne expose o miłości, polska polityka została niemal całkowicie pożarta
przez Putina i jego ludzi w Warszawie. I ja oczywiście to rozumiem. Pamięć
ludzka jest krótka, a gdy w czasie gdy jest bardzo skutecznie kontrolowana
przez media, można powiedzieć, że ona w ogóle skarlała i wyschła na wiór,
należy przypominać nawet o rzeczach najbardziej oczywistych. Napisałem tu
kiedyś tekst, w którym nawiązałem do powieści „Sto lat samotności” Marqueza,
gdzie to pewnego dnia Macondo ogarnęła zaraza zapomnienia, tak że ludzie musieli
nie dość że nawet najprostsze nazwy najbardziej prostych przedmiotów zapisywać
na kartkach, to jeszcze obok pozostawiać instrukcje do czego każdy z nich służy.
Kiedy zaraza nagle minęła, tak jak się nagle pojawiła, wszyscy ze wstydem
zobaczyli ten swój świat, pełen absurdalnych kartek z jeszcze bardziej
absurdalnymi informacjami... i się zawstydzili. Napisałem tamten tekst w
nadziei, że i tu u nas, kiedy inna już zaraza minie, wielu z nas również się zorientuje,
jak się fatalnie w tym świecie odnaleźli i się zawstydzą. Kiedy patrzę na
dzisiejszą Polskę, niestety nie czuję się ani trochę lepiej, bo widzę, że te
kartki wciąż są wszędzie zostawiane. W tej sytuacji, chciałbym przypomnieć inny
swój tekst, jeszcze z 2008 roku, jak najbardziej w ramach przypomnienia.
Najpierw, jak słyszałem, półtoragodzinna
telewizyjna transmisja, a późnie już tylko wciąż powtarzane relacje ze
spotkania Donalda Tuska z prezesami funduszy, robią oczywiście wrażenie niemal
w każdym swoim fragmencie, niemniej mam wrażenie, że wciąż w tym wszystkim
umyka nam coś znacznie większego, niż ta niezwykła – to prawda, to prawda –
kompromitacja nie tylko przecież samego Tuska. Możliwe nawet, że jeśli wczoraj
TVN24 przez cały dzień tak bezlitośnie szydził z tego co nam tam wyszykowano, i
to do tego stopnia, że przedstawiono naszego premiera wyłącznie jako naszą
skromną odpowiedź na projekt o nazwie ‘Władimir Putin’, to wcale nie po to, by
Tuska pogrążyć, ale żeby wyprzedzić atak i nie dopuścić do tego, by opinia publiczna
zobaczyła w tym przedstawieniu to coś, co już naprawdę przeraża.
Wszyscy pamiętamy te ruskie obrazki z
Putinem przebranym za kowboja na koniu, pędzącego po jakiś wertepach; pamiętamy
ów słynny film pokazujący Putina jak zabija groźnego tygrysa; wczoraj nam
przypomniano mrożącą krew z żyłach scenę, kiedy to Putin każe jakiejś bandzie
lokalnych gangsterów coś podpisywać; również wczoraj mogliśmy zobaczyć tego
samego Putina, jak pędzi motorówką po wodach Kamczatki strzelając z kuszy do
wielorybów. Dziś widzimy Donalda Tuska, jak grzmi na prezesów OFE, a obok niego
Pawła Grasia z miną idioty, który uznał, że poważny urzędnik powinien wyglądać
poważnie i groźnie, i tę myśl, ku uciesze publiczności, stara się wcielać w
życie, no i samych prezesów jak wiją się przed surową władzą i obiecują
poprawę, i czujemy, że oczywiście historia przyspieszyła, ale że jednocześnie,
w tym wszystkim jest jeszcze coś. Coś – jak mówię – znacznie większego.
Myślę, że nie ma wśród nas nikogo, kto
by sądził, że na pomysł tego cyrku z prezesami wpadł sam Tusk. Chyba nikt nie
wierzy w to, że on któregoś dnia zobaczył, jak Putin bierze za mordę tych
swoich oligarchów, lub choćby tego tygrysa, i postanowił, że on też tak chce.
Że to jest droga i przyszłość. Że oto nowoczesna, skuteczna polityka na miarę
wyzwań, jakie przed nami stoją. Aż taki odważny to on nie jest. Jemu ktoś
musiał kazać pójść w tym kierunku. Oczywiście, nie możemy zapominać, że Tusk
jest tu idealnym wykonawcą tego typu poleceń. Że kto inny aż tak dobrze by się
tu nie nadał. Nie należy też wykluczać, że dla Tuska Putin to autentyczny wzór
i autorytet i że on, kiedy nikt nie patrzy, staje przed lustrem i ćwiczy
odpowiednie miny, odpowiedni krok, odpowiednie oczy. Że to fizyczne
podobieństwo, jakie między nimi dwoma staje się coraz bardziej oczywiste, to
nie natura – tak jak to się czasem dzieje między psem, a jego właścicielem –
lecz efekt intensywnego treningu. Natomiast trzeba nam wszystkim wiedzieć, że z
całą pewnością pomysł z prezesami to część szerszej strategii, którą Tuskowi
podpowiedzieli jego krawcy. Ktoś musiał uznać, że numer ‘na Putina’ może się
wyborcom podobać.
Wczoraj, któryś z tefauenowskich
redaktorów powiedział, że to co podczas tego spotkania odstawił Tusk, może
dziwić, ale wyłącznie w świecie Zachodu, do którego Polska tak bardzo aspiruje.
Tym samym zasugerował, że gdyby z czymś takim wyskoczył Sarkozy, czy nawet
Obama, wzbudziłby wyłącznie zażenowanie, a może i wściekłość opinii publicznej.
W świecie Wschodu natomiast rządzący świetnie wiedzą, że tu nikt od nich nie
oczekuje standardowego umiaru, wdzięku i elegancji, lecz właśnie maksymalnej
tandety, przejawiającej się czy to w kopaniu piłki, czy to skakaniu po drzewach
z pistoletem, czy choćby zaledwie robieniu komiksowych min. I to jest to co
mnie w tym przestawieniu zaniepokoiło. Bo oto zaczynam się obawiać, że
piarowskie otoczenie Donalda Tuska idealnie odczytało przeciętny stan polskich
umysłów. Oni musieli uznać, że my jesteśmy tak głupi, tak dzicy, tak bardzo
oddaleni od wszystkiego co stanowi współczesną europejską cywilizację, że
należy nas traktować nie jak nowoczesne społeczeństwo, lecz jak mieszkańców
post-sowieckiego folwarku. Że jeśli Donald Tusk będzie się zachowywał jak
zwykły Europejczyk ludzie go pomału odstawią na bok. Że on stanie się nieinteresujący,
bo jakiś taki… obcy.
Tym samym, oni właściwie przedstawili
swoje spojrzenie na Polskę i na to jak Polska ma wyglądać najbliższych latach,
tak by im było najlepiej. Że mianowicie miejsce Polski jest w Europie tylko
formalnie, natomiast jeśli idzie o społeczny i kulturowy wymiar tego
przedsięwzięcia, nasze miejsce jest jak najbardziej słusznie na Wschodzie. I w
tym momencie, z prawdziwym przerażeniem nie możemy nie zauważyć, że ta obłąkana
myśl idealnie uzupełnia, a może zwyczajnie podąża, lub kto wie, czy nie
wyprzedza wszystkiego tego, co możemy od pewnego czasu obserwować w przestrzeni
politycznej. W dzisiejszej Rzeczpospolitej prof. Krasnodębski zwraca uwagę na
fakt, że o ile za swojego życia, prezydent Lech Kaczyński nazywany był ‘kartoflem’,
czy ‘kurduplem’, obecny prezydent coraz częściej funkcjonuje w publicznej
świadomości jako „Komoruski’. Wszyscy wiemy o planowanym uczestnictwie ruskiego
ministra w dorocznym spotkaniu naszych ambasadorów, wciąż słyszymy te ruskie
dźwięki ruskich piosenek z amfiteatru w Zielonej Górze, wciąż pamiętamy sprawę
bolszewickiego pomnika w Ossowie, codziennie otrzymujemy nowe informacje na
temat tego, co Rosja, za pełnym przyzwoleniem naszych władz, wyprawia z
pamięcią ofiar katastrofy smoleńskiej, nie ma dnia, byśmy coraz skuteczniej nie
przekonywali się o tym, że władze Platformy Obywatelskiej błyskawicznie
odtwarzają naszą starą polityczną podległość w stosunku do Rosji. I oto nagle
mamy dowód na to, że dla ludzi, którzy dorwali się do Polski, to co ni robią,
opiera się na jak najbardziej teoretycznie uzasadnionych podstawach. Że oni są
szczerze przekonani, że miejsce Polski i Polaków jest w sposób naturalny na
Wschodzie. I że tak jest dobrze. Nawet jeśli tylko dla nich i ich kochanek.
Wielokrotnie, w sytuacjach różnych
politycznych napięć, padały słowa naprawdę ciężkie, włącznie z tymi, że kiedy
przyjdzie czas, niektórzy z nich będą musieli stanąć przed sądem. Czy to za
smoleńską katastrofę, czy choćby za zwykłe oszczerstwa, jakie dotknęły ludzi
uczciwych i czystych. Kiedy patrzę na Donalda Tuska, jak siedzi przed tymi
prezesami i cofa nas w stronę jakichś stepów i pustych zamarzniętych
przestrzeni, a gdzieś w tle widzę paru ważnych organizatorów tego strasznego
projektu, myślę sobie, że jak przyjdzie czas, nikt się nie będzie poprzejmował
żadnymi sądami. Ich wszystkich się zwyczajnie odeśle pod Moskwę. Jak? Wszystko
jedno jak. Choćby tak, że zbuduje się im tu takie piekło, że oni sami poproszą,
żeby im tylko dać bilet na samolot. O, tak! Na samolot. To by było coś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.