My tu wprawdzie wciąż zażywamy nadmorskiego powietrza, ale ponieważ w międzyczasie ukazał się kolejny numer "Warszawskiej Gazety", a wraz z nim mój najnowszy felieton na 444 słowa, bardzo proszę, niech on będzie i tu.
Osobiście wątpię, by owa informacja
wzbudziła większe zainteresowanie, jednak ponieważ została ona, zwłaszcza po
prawicowej stronie sceny, skomentowana w sposób jednoznacznie negatywny,
uznałem że i ja zabiorę głos, choćby po
to, by sprowadzić rzeczy do równowagi. O co chodzi? Otóż niedługo po tym, jak
prezes Radiokomitetu Jacek Kurski z hukiem wziął kolejny ślub kościelny,
wcześniej porzucając swoją dotyczasową żonę, dał się nam usłyszeć – i to z równie potężnym nagłośnieniem – ponownie, informując
publicznie każdego kto zechciał słuchać, że oto w prywatnej kaplicy Domu
Arcybiskupiego w Częstochowie, abp Wacław Depo udzielił sakramentu chrztu córce
Kurskich, Annie Klarze Teodorze.
Informacja ta, udokumentowana dodatkowo
serią zdjęć na których widzimy rozradowanych rodziców, wzbudziła, jak już
wspomniałem, bardzo gwałtowną reakcję ze strony osób powoli tracących
cierpliwość do Kościoła, który toleruje najbardziej oczywiste świetokradztwo,
tylko dlatego, że autorem owego świętokradztwa jest ważny polityk obozu władzy,
a jednocześnie przyjaciel księży i biskupów. I ja oczywiście częściowo rozumiem
owe słowa gniewu, podobnie jak chętnie przyznaję, że gdy chodzi o Jacka
Kurskiego akurat, to mnie również trudno na naszej politycznej scenie znaleźć osobę
podobnie zakłamaną, cyniczną i zepsutą. Politycznie pożyteczną? Jak
najbardziej. A jednak zepsutą do końca.
Mimo to, nie uważam, by miało sens
oburzanie się na któregokolwiek z bohaterów tej szopki, czy to na Kościół, czy
to na Arcybiskupa, czy nawet na prezesa Kurskiego. Kurski i abp Depo zrobili to
co było z ich punktu widzenia jak najbardziej naturalne. Jest całe mnóstwo
publicznie rozpoznawalnych osób – ale przecież nie tylko – którzy mają bliskie
stosunki czy to z któymś z księży, czy nawet i biskupów, i jest dla nich czymś
zupełnie oczywistym, by z jednej strony poprosić o duszpasterską posługę, a z
drugiej owej posługi nie odmówić. Oczywiście, Jacek Kurski akurat mógłby się ze
swoją „religijnością” aż tak nie obnosić, no ale, jak już wspomnieliśmy, jest
to człowiek cyniczny, więc nie sposób mieć do niego o jego zachowania
pretensje. No i jest wreszcie Kościół. Otóż nie oszukujmy się. Nigdy w całych
Jego dziejach nie było dnia, by to tu to tam Księża nie udzielali sakramentów
osobom głupim, złym i gnuśnym, a przez to nie dochodziło do aktów świętokradztwa,
a ja jestem pewien, że ów stan rzeczy jest z góry wkalkulowany w misję Kościoła.
Jest natomiast coś co, gdy chodzi o
najnowszy występ państwa Kurskich, zrobiło na mnie pewne wrażenie. Otoż,
komentując chrzest swojego dziecka, Joanna Kurska powiedziała: „Anna Klara jest
owocem naszej miłości i naszym małym cudem. Bardzo ją kochamy i chcieliśmy, by
jak najszybciej otrzymała sakrament chrztu świętego”. Otóż jeśli ona poczuła
potrzebę publicznego usprawiedliwiania decyzji ochrzczenia swojego dziecka pod
koniec trzeciego miesiąca życia, to tym bardziej potwierdza to fakt, że dla Kurskich
cała ta wiara, to cyrk na kółkach. I to jest temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.