sobota, 3 lipca 2021

Czy Jacek Kurski to prezes zły i gnuśny?

My tu wprawdzie wciąż zażywamy nadmorskiego powietrza, ale ponieważ w międzyczasie ukazał się kolejny numer "Warszawskiej Gazety", a wraz z nim mój najnowszy felieton na 444 słowa, bardzo proszę, niech on będzie i tu.

       Osobiście wątpię, by owa informacja wzbudziła większe zainteresowanie, jednak ponieważ została ona, zwłaszcza po prawicowej stronie sceny, skomentowana w sposób jednoznacznie negatywny, uznałem że i ja zabiorę głos,  choćby po to, by sprowadzić rzeczy do równowagi. O co chodzi? Otóż niedługo po tym, jak prezes Radiokomitetu Jacek Kurski z hukiem wziął kolejny ślub kościelny, wcześniej porzucając swoją dotyczasową żonę, dał się nam usłyszeć – i to  z równie potężnym nagłośnieniem – ponownie, informując publicznie każdego kto zechciał słuchać, że oto w prywatnej kaplicy Domu Arcybiskupiego w Częstochowie, abp Wacław Depo udzielił sakramentu chrztu córce Kurskich, Annie Klarze Teodorze.

       Informacja ta, udokumentowana dodatkowo serią zdjęć na których widzimy rozradowanych rodziców, wzbudziła, jak już wspomniałem, bardzo gwałtowną reakcję ze strony osób powoli tracących cierpliwość do Kościoła, który toleruje najbardziej oczywiste świetokradztwo, tylko dlatego, że autorem owego świętokradztwa jest ważny polityk obozu władzy, a jednocześnie przyjaciel księży i biskupów. I ja oczywiście częściowo rozumiem owe słowa gniewu, podobnie jak chętnie przyznaję, że gdy chodzi o Jacka Kurskiego akurat, to mnie również trudno na naszej politycznej scenie znaleźć osobę podobnie zakłamaną, cyniczną i zepsutą. Politycznie pożyteczną? Jak najbardziej. A jednak zepsutą do końca.

       Mimo to, nie uważam, by miało sens oburzanie się na któregokolwiek z bohaterów tej szopki, czy to na Kościół, czy to na Arcybiskupa, czy nawet na prezesa Kurskiego. Kurski i abp Depo zrobili to co było z ich punktu widzenia jak najbardziej naturalne. Jest całe mnóstwo publicznie rozpoznawalnych osób – ale przecież nie tylko – którzy mają bliskie stosunki czy to z któymś z księży, czy nawet i biskupów, i jest dla nich czymś zupełnie oczywistym, by z jednej strony poprosić o duszpasterską posługę, a z drugiej owej posługi nie odmówić. Oczywiście, Jacek Kurski akurat mógłby się ze swoją „religijnością” aż tak nie obnosić, no ale, jak już wspomnieliśmy, jest to człowiek cyniczny, więc nie sposób mieć do niego o jego zachowania pretensje. No i jest wreszcie Kościół. Otóż nie oszukujmy się. Nigdy w całych Jego dziejach nie było dnia, by to tu to tam Księża nie udzielali sakramentów osobom głupim, złym i gnuśnym, a przez to nie dochodziło do aktów świętokradztwa, a ja jestem pewien, że ów stan rzeczy jest z góry wkalkulowany w misję Kościoła.

       Jest natomiast coś co, gdy chodzi o najnowszy występ państwa Kurskich, zrobiło na mnie pewne wrażenie. Otoż, komentując chrzest swojego dziecka, Joanna Kurska powiedziała: „Anna Klara jest owocem naszej miłości i naszym małym cudem. Bardzo ją kochamy i chcieliśmy, by jak najszybciej otrzymała sakrament chrztu świętego”. Otóż jeśli ona poczuła potrzebę publicznego usprawiedliwiania decyzji ochrzczenia swojego dziecka pod koniec trzeciego miesiąca życia, to tym bardziej potwierdza to fakt, że dla Kurskich cała ta wiara, to cyrk na kółkach. I to jest temat.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...