Blog ten zacząłem prowadzić prawie 12
już lat temu z powodu zwykłego kaprysu. Otóż dowiedziałem się, że istnieje coś
takiego jak blogosfera, no i się zgłosiłem. Ponieważ z jednej strony publikowane
przeze mnie teksty zdobyły pewną popularność, a z drugiej my tu znależliśmy się
w bardzo poważnych finansowych tarapatach, uznałem że nie zaszkodziłoby gdybym
zwrócił się do najbardziej wiernych czytelników o finasowe wsparcie, no i jeśli
kolejne lata jakoś udało nam się przetrwać, to dzięki czytelnikom właśnie. Przy
okazji, dzięki inicjatywie mojego kumpla Gabriela Maciejewskiego, zostałem autorem
książek, to miejsce również zaczęło być wykorzystywane jako sposób na
zwiększenie sprzedaży książek, czyli krótko mówiąśc, życie. Cokolwiek jednak
się tu działo, podstawowy cel był zawsze jeden, i symbolizowany niezmiennie
hasłem: Posłuchaj to do Ciebie.
Dziś, Bogu dzięki, udało nam się
wypłynąć na powierzchnię i nie mam najmniejszego powodu, by – co cielkawe, w
odróżnieniu od większości dostarczycieli róż orakich treści – dodatkowo, praktycznie
wszystkie moje książki zostały już wykupione i nie mam też żadnego powodu by
prowadzić tu jakąkolwiek reklamę, ktoś więc mógłby się spytać jaki ja mam powód,
by tu w ogóle jeszcze niemal każdego dnia przychodzić i zostawiać swoje kolejne
refleksje. Otóż odpowiedź na to pytanie jest jedna. Ja to robię dziś już tylko
z wdzięczności dla tych wszystkich, którzy przed laty uratowali nas przed
kompletnym upadkiem. Wiem bowiem, że to wszystko co tu pisałem i do dziś piszę,
jest tym na co oni kazdego ranka czekają i nie mam serca, by ich tak zostawić. No
i piszę przede wszystkim dla nich.
I to jest odpowiedź na pytanie, które
być może nurtuje nie tylko mnie, ale kilku uczestników tego bloga: czemu ja to
robię? Czy chodzi o to, że ja mam głęboką potrzebę podzielenia się ze światem
swoimi refleksjami na tematy bieżace? Nie. Czy może chodzi o to, że ja się już
od tego bloga uzależniłem i nie bardzo wiem, co innego miałbym robić
wieczorami, czy nad ranem? Oczywiście że nie. Moje życie jest dziś zdecydowanie
uporządkowane i ja akurat autentycznie traktuję to pisanie jako zobowiazanie,
wdzieczość i nic więcej.
Ale oto pojawia się dodatkowy kłopot.
Jak wiemy, dzisiejszy świat polityki dostarcza nam tak dużo emocji, że w ten
czy inny sposób musimy je jakoś z siebie wyrzucić, więc prowadzenie bloga
mogłoby służyć jako sposób na uwolnienie się od pewnych niepokojów. Otóż tu,
gdy chodzi o mnie, również nie w tym rzecz. Oto po tych wszystkich latach
dotarłem do momentu – a moi stali czytelnicy pewnie już zdążyli to zauważyć –
gdzie wszystko staje się kompletnie nieciekawe. Wiem że to może zabrzmieć
trochę nieładnie, ale ja już od pewnego czasu mam wrażenie, że wszystko to o
czym tu próbuję pisać jest w pewnym sensie wymuszone i nieszczere, w tym
sensie, że to co opisuję jako problem, dla mnie problemem w ogóle nie jest.
Szykowałem się do tego tekstu już od
pewnego czasu, ale dziś jednak usłyszałem, że Donald Tusk w wywiadzie dla
telewizji TVN24 powiedział, że jeszcze zanim on go zamordował, Lech Kaczyński
powiedział mu w przyjaznym zaufaniu, że on Tuska przestrzega przed swoim bratem
Jarosławem Kaczyńskim, który jest klasycznym antyeuropejczykiem i prowadzi
Polskę do zguby. Jak słyszę, redaktor TVN-u zapytał Tuska, czy on mówi
poważnie, ten potwierdził, a ja sobie myślę, że wobec czegoś takiego ja stoję
bezradny. Oczywiście, mogę tu napisać na ten temat felieton, ale przecież mi
nigdy nie chodziło o to, by prowadzić walkę z takimi mistrzami politycznej
publicystyki jak Stanisław Janecki czy Jacek Karnowski. A zatem, przepraszam,
bardzo, ale co ja tu mam do szukania?
Ktoś powie, że ja się niepotrzebnie
uczepiłem tego Tuska, podczas gdy on wcale nie jest tu najważniejszy. No i
dobrze. Tematów bowiem jest, zwłąszcza ostatnio cała masa. Oto, proszę sobie
wyobrazić, że w tak zwanej Sieci pojawił się fejkowy news, przypisany Polskiej
Agencji Prasowej i informujący, że premier Morawiecki zapowiedział podwyżkę cen
benzyny do 8 zł za litr, zapewniając jednocześnie, że dzięki działaniom rządu,
Polaków będzie na to stać. W tym momencie pojawił się jeden z czołowych dziennikarzy
Onetu, niejaki Szwertner i podał dalej to kłamstwo, powodując oczywiście
lawinę. Przepraszam bardzo, ale czy może to jest powód dla którego ja powinienem
zabierać tu głos. Nie sądzę.
Minister Czarnek wspomniał gdzieś, że Kościół
Adama Bonieckiego, to nie jest Kosciół Powszechny, tylko jakaś
para-protestancka sekta i za te, jakże prawdziwe słowa, został zaatakowany
przez red. Terlikowskiego. Gdy Terlikowskiemu zwrócono uwagę na to, żeby się
nie wymadrzał, bo nie jest nawet teologiem, odpowiedział, że teologiem
wprawdzie nie jest, ale jest za to filozofem. Nie dodał wprawdzie, że tak samo
jak filozofami byli Kant i Arystoteles, czy choćby Św. Tomasz z Akwinu, ale
sama ta deklaracja i tak jeszcze jakieś pięć czy sześć lat temu wywołąła by u
mnie potrzebę wyszydzenia tego cymbała brzmiącego. Dziś już mi się zwyczajnie
nie chce, a skoro nie chce, to nawet gdybym coś napisał, to by nie było tego
warte.
Polska polityka weszła w fazę, która z
mojego punktu widzenia nie podlega jakiemukolwiek opisowi. To z czym mamy do
czynienia to zwykłe szaleństwo, którego ja osobiście ani nie mam sposobu ani
chęci opisywać. A dla mnie to jest oczywiście problem. Ja wciąż mam poczucie,
że jest wiele osób, którym się nie jestem w stanie odwdzieczyć inaczej jak
przez te teksty, a jednocześnie nie jestem już w stanie komentować tego obłędu
uczciwie i odpowiednio szczerze. No bo
popatrzmy na tego Tuska. On wraca z Brukseli, rzekomo ratować Polskę od
PiS-owskiej przemocy, i bez cienia wstydu szczuje Jarosława Kaczyńskiego
przeciwko bratu, którego sam swego czasu doprowadził do owego strasznego końca.
I przede mną stoi Donald Tusk i ja mam tę twarz skomentować, w inny sposób od
tego jak to zrobiła moja świętej pamięci ciocia, mówiac, że „on stawia te oczy
jak złodziej”? Przepraszam bardzo, ale to już jest ponad moje siły. I, co
gorsze, chęci.
Co zatem przed nami? Oczywiście ja
dalej tu będę pisał, wyłącznie z nieskończonej wdzięczności dla tych wszystkich
którzy tu swego czasu wykazali tak wielkie serce. Proszę mi jednak wybaczyć
jeśli to będzie tylko od czasu do czasu, a więc wtedy gdy będę miał pewność, że
dam Wam to na co zasługujecie.
Bardzo ładnie Pan to napisał. Prosto i z serca. Jak zawsze.
OdpowiedzUsuńSłuszna decyzja
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńPisz więcej o muzyce. Na początek ten refren o easy rider'ze :)
https://www.youtube.com/watch?v=lK45E6zfJeA
A ja z drugiej manki :)
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=on5U3OvNBac
Toyah ma się najpierw wytłumaczyć, dlaczego w młodości nie słuchał Kinksów!
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=C-OHYgrG2oY
@orjan
UsuńSkąd taki pomysł? Oczywiście że słuchałem.
@Tobiasz
UsuńMówiąc zupełnie szczerze, nie mam nic przeciwko temu. Duduś wykonał kawał ciężkiej roboty, która wielu może dobrze służyć. No ale samo wykonanie, to nędza jak sto pięćdziesiąt
mnie sluzy
OdpowiedzUsuń@Tobiasz
OdpowiedzUsuńBo te teksty są naprawdę znakomicie napisane. To jest mistrzostwo świata. Natomiast ja bardzo źle znoszę Dylana w wersji "piosenka turystyczna".