Mogę się mylić, i nagle może wyjść na to, że mamy do czynienia z osobą, której zasługi znacznie wyprzedzają jej nazwisko jednak z tego co widzę, wynika, że jak idzie o posłankę do Parlamentu Europejskiego Lidię Geringer de Oedenberg, nie mamy do czynienia z niczym poważniejszym choćby od jej biznesowego partnera Wojciecha Olejniczaka. A nazwisko? Cóż. Może się równie dobrze okazać, że tak naprawdę, ona nic poza nim nie ma, a więc jest wyłącznie trybikiem w pewnym mechanizmie, będącym z kolei zaledwie częścią czegoś znacznie już większego.
Otóż Lidia Geringer de Oedenberg, oprócz tego, że prowadzi swoje interesy w Parlamencie Europejskim, jest blogerem Salonu24, gdzie, z dość dużą, przyznaję, częstotliwością zamieszcza krótkie informacje dotyczące bieżącej działalności Parlamentu.
I oto ostatnio, niemal dzień po dniu, Geringer de Oedenberg zamieściła dwa teksty na ten sam dokładnie temat, dotyczące mianowicie zachowania grupy polskich posłów, którzy podczas głosowania w sprawie projektu Energetycznej Mapy Drogowej dla Europy, zagłosowali za tak zwanym „backloadingiem”, a więc wycofaniem z rynku niemal 1,5 mld darmowych zezwoleń na emisję CO2.
Wręcz niezwykłym przypadkiem, publikacja przez de Oedenberg obu tekstów zbiegła się z podjęciem przeze mnie tematu handlu tymi zezwoleniami, i – tym razem już może nie w wyniku jakiegoś cudu, ale w sposób całkowicie naturalny – stworzyła znakomite wręcz uzupełnienie tezy, jaką ja w swoim tekście przedstawiłem.
W czym rzecz? Postaram się sprawę opisać jak najkrócej i w możliwie przejrzysty sposób, mając jednocześnie nadzieje, że uda mi się to zadanie wykonać z powodzeniem, choćby ze względu na fakt, że swego czasu mnie samemu było niezmiernie ciężko zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, i wiem, że jasność przekazu może stanowić tu podstawę. Otóż wszystko zaczęło się w Stanach Zjednoczonych, jeszcze lata temu, kiedy to ich najpoważniejsi stratedzy opracowali plan uniezależnienia się przez Amerykę od importu ropy naftowej z Bliskiego Wschodu. Ponieważ mamy do czynienia z ludźmi poważnymi, którzy nie mają powodu się niepotrzebnie spieszyć, cały projekt został rozłożony na wiele lat, a na jego początku stanął mit o tak zwanej „dziurze ozonowej” i wynikającym z niej „efekcie cieplarnianym”. O co chodziło? Oczywiście przede wszystkim o Amerykę i jej interesy, jednak nie w sensie likwidowania zagrożeń, lecz budowania dla siebie lepszej przyszłości. Jak idzie o likwidację „zagrożeń”, postanowiono skupić się na Europie.
Jak wyglądał ów plan? Otóż widząc, że przy wykorzystaniu dotychczasowych zasobów, oraz dotychczasowych sposobów ich eksploatacji, Ameryka jest skazana na to, że sprowadzanie ropy z Bliskiego Wschodu będzie już zawsze ich przeznaczeniem i przekleństwem, Amerykanie opracowali sposób eksploatacji swoich złóż przy pomocy nowej metody, zwanej EOR (enhanced oil recovery), a polegającej, krótko sprawę ujmując, na „wypychaniu” zalegającej pod ziemia ropy przy pomocy CO2. Wedle wstępnych szacunków, po pełnym zastosowaniu nowej techniki, ilość wydobywanej ropy, z dotychczasowych 22 mld baryłek mogłaby wzrosnąć do 67 mld.
Problem jednak był w tym, że na rynku wewnętrznym, cena magazynowanego CO2 była na tyle wysoka, że nie mogła skutecznie gwarantować jednoznacznej opłacalności całego przedsięwzięcia. Z tego właśnie względu postanowiono sprowadzać CO2 za grosze z Europy. W jaki sposób? Zwyczajnie. Wymyślono sobie, że rozpętując w świecie histerię związaną z rzekomym kataklizmem, do którego ma doprowadzić nadmierna emisja CO2, doprowadzi się do tego, że Europa, a kto wie, czy nie również kraje pozaeuropejskie, najpierw zaczną magazynować niewyemitowane CO2, a następnie, albo ze względu na zbyt duże koszta owego bezsensownego magazynowania, albo też z obawy przed jakąś niewyobrażalną katastrofą, zechcą Amerykanom je oddać za półdarmo. Proste? Proste.
Jak działa ów lobbying na rzecz „ratowania Ziemi przed zagładą” każdy z nas wie bardzo dobrze, i jestem pewien, że nie muszę się tu szczególnie angażować w objaśnianie spraw prostych. Wystarczy się zwrócić z odpowiednim pytaniem do 10-letniego dziecka, czy to w mieście, czy a w małej wiosce, by ono nam dokładnie opowiedziało, jak ważną rzeczą jest ochrona środowiska, i jakie symboliczne miejsce w tym wszystkim zajmuje kolor zielony. Mógłbym też oczywiście przedstawić tu odpowiednią drabinkę, wypełnioną nazwami najbardziej w ten przekręt zaangażowanych wielkich – często największych na świecie – koncernów i stowarzyszeń biznesowych, i podać sumy, jakie one zainwestowały dotychczas i wciąż inwestują, wyłącznie po to, by owo wcześniej wspomniane dziecko nawet na moment nie zapomniało, czym jest CO2, i czym rzekomo bezpowrotnie niszczony przez nie ozon, jednak ani nie bardzo jest tu miejsce, by się na tym koncentrować, a poza tym, przyznaję, że się zwyczajnie boję. Powiem tylko, że niemal całość owego finansowania idzie ze Stanów, a jego celem jest niemal wyłącznie Europa. Tak o nas dbają.
A zatem, dbamy wszyscy o to, by nasza wspólna Europa była czysta i zielona. I tu przechodzimy do owego, wspomnianego przez mnie już wcześniej, a dziś również w ten niesłychanie pokrętny sposób prezentowanego przez de Oedenberg, handlu emisjami. Pisze ta dziwna kobieta, że wylobbowany na Unii Europejskiej plan wycofania z rynku owego 1,5 mld uprawnień emisyjnych i zwiększenie w ten sposób ceny pojedynczego uprawnienia z 4 euro do 40, czy najlepiej 50, sprawi, że Polska, dziś zasypana tymi uprawnieniami, które jej są jak psu na budę, będzie je mogła sprzedawać za ciężkie pieniądze i w ten sposób zarabiać kokosy.
I to jest, powiem szczerze, bardzo ciekawe. Otóż, jak znam życie, Polska owych uprawnień w tej chwili już zwyczajnie nie ma. Jak znam życie – a przy okazji ścieżki, jakimi się przechadza rząd Donalda Tuska – one wszystkie już dawno zostały sprzedane, i to nawet nie za głupie 4 euro, ale za tyle, ile nam łaskawie zaoferowano, a otrzymane kwoty oczywiście nie zostały wydane na modernizację systemu energetycznego, ale na ratowanie walącego się budżetu. A zatem, kiedy już nadejdzie moment, gdy ci, co nam te pozwolenia dali, powiedzą „sprawdzam”, my oczywiście będziemy musieli zacząć te zezwolenia odkupować, tyle że już nie po cztery euro, ale po 40, albo i więcej. A ponieważ nic nie wskazuje ani na to, że my tę kasę będziemy mieli, i że tym bardziej będziemy mieli czym płacić nieuchronne ciężkie kary za „zbrodnicze” emisje, nie pozostanie nam nic innego, jak zapłacić ciałem. I mam nadzieję, że nie muszę wyjaśniać, o co mi chodzi, gdy używam tu słowa „ciało”. W każdym razie, możemy przyjąć jako pewne to, że gwałtowny brak dotychczas gwarantowanej przez Donalda Tuska ciepłej wody w kranie będzie w tym wszystkim naprawdę najmniejszym problemem.
Ktoś się spyta, czemu oni to robią? Otóż, jak idzie o Amerykanów, sprawa jest jasna. Oni już naprawdę mają dość tego beznadziejnego i tak strasznie kosztownego angażowania się na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza gdy widzą, że 80 procent ich własnych złóż się zwyczajnie marnuje. Oni najprawdopodobniej już nie mogą się doczekać dnia, kiedy będą mogli powiedzieć światu, by, skoro go ta dziwna islamska rewolucja tak irytuje, niech się nią zajmie osobiście. Jak natomiast idzie o Europę, to nie oszukujmy się. Przejście z gospodarki „brudnej” na „czystą” to naprawdę szereg nowych biznesowych możliwości o takiej skali, że nie ma nawet sposobu, by je zmierzyć. A już zwłaszcza na poziomie osobistych zysków osób w to wszystko zaangażowanych. I wcale nie koniecznie musi mi chodzić o te głupie wiatraki.
Spójrzmy jeszcze raz na europosłankę oraz blogera Salonu24 Lidię Geringer de Oedenberg. Wspomniane dwie swoje ostatnie notki poświęca ona głosowaniu, które miało miejsce 14 marca tego roku w Europejskim Parlamencie, a dotyczyło tak zwanej Energetycznej Mapy Drogowej 2050. Oczywiście ona dokładnie nam wyjaśnia, czego konkretnie dotyczyło to głosowanie, i dlaczego jego wynik jest dla Polski tak korzystny. Jednak wydaje mi się, że, jeśli komuś bardzo zależy, aby sprawę zrozumieć do samego końca, powinien rzucić okiem na poniższy link, kliknąć w niego i zapoznać się z tym, co tam się znajduje:
http://www.energie-nederland.nl/wp-content/uploads/2013/02/Statement-on-ETS-legal-amendment-14-Feb-2013-from-30-companies-and-associations-English.pdf
http://www.energie-nederland.nl/wp-content/uploads/2013/02/Statement-on-ETS-legal-amendment-14-Feb-2013-from-30-companies-and-associations-English.pdf
Ja oczywiście ani nie mam ochoty, ani też nie widzę potrzeby, by tłumaczyć całą treść tego szczególnego listu, jaki przedstawiciele 30 potężnych organizacji biznesowych skierowały do przewodniczącego Barroso, do jego kumpli i do samych posłów. Myślę, że dla pełnego zrozumienia skali tego biznesu zupełnie wystarczy lista nadawców owego adresu, data jego powstania, no i może jeden krótki fragment:
„Jako grupa 30 europejskich firm i stowarzyszeń reprezentujących szerokie spektrum przemysłowe […] wzywamy do podjęcia natychmiastowej akcji. Działania te są niezbędne dla odbudowania wiarygodności i podstawowego sensu istnienia europejskiego systemu handlu emisjami (EU ETS). […] Zdecydowanie wzywamy Komitet d/s Ochrony Środowiska do przyjęcia poprawek wspierających propozycję redukcji zezwoleń, a Komitet d/s Zmian Klimatycznych do jak najszybszego ratyfikowania tej propozycji, tak by europejski system handlu emisjami, jako całość, nadal stanowił podstawę polityki klimatycznej i energetycznej Unii Europejskiej”.
Proszę zwrócić uwagę na sekwencję zdarzeń. Powyższy list został skierowany do posłów przez – no niech będzie, że tak jak oni się tam zaklinają – 30 „europejskich” stowarzyszeń biznesowych 14 lutego, a więc dokładnie miesiąc przed głosowaniem, o którym pisze Lidia de Oedenberg. Wystarczyły cztery tygodnie, by wszystko skończyło się szczęśliwie, i jak nas zapewnia pani poseł, Polska odniosła na rynku energii wielki sukces. Podają media, w tym „Rzeczpospolita”, że propozycja dotycząca „backloadingu” przeszła zaledwie trzema głosami. A ja myślę sobie, że wspomniane „zaledwie”, to coś zupełnie fantastycznego. No bo popatrzmy. Z jednej strony, mamy tych posłów, w znacznej większości dokładnie o tym samym poziomie obywatelskiej świadomości, co demonstrowana przez posłankę de Oedenberg, a z drugiej te 30 firm i ten ich list – wcale nie pierwszy w tej sprawie. Przepraszam bardzo, ale moim zdaniem, to są bardzo poważni zawodnicy. Oni nie muszą działać nerwowo. Bo wiedzą, że trzy głosy to wcale nie tak mało. Trzy głosy to wystarczająco dużo, by uzyskać to, co się zamierzyło. Kto wie bowiem, czy oni tej akurat sprawy nie potraktowali z tak wielką rozrzutnością, bo uznali ją za naprawdę ważną? W końcu, czyż nie wystarczyłby jeden głos?
No więc tak to właśnie wygląda. Ile mamy czasu? Trudno powiedzieć. Jak się sprawy potoczą? To jest zagadka jeszcze większa. W końcu, kiedy oni się brali za ten handel emisjami, czy mogli się spodziewać, że im się to nagle tak fatalnie posypie? No, ale walczą. Widzimy wszyscy bardzo wyraźnie, jak oni walczą, i jak w tym wszystkim nasza Polska jest samotna i bezbronna. Jak ciężkie inwestycje zostały uruchomione po to, by Polskę zetrzeć z mapy Europy. Nawet może niekoniecznie specjalnie. Ot tak, przy okazji. A ja mogę już tylko zaapelować do wszystkich, którzy to czytają. Postarajcie się to zrozumieć. To tylko tak wygląda skomplikowanie. W rzeczywistości wystarczy trochę skupienia. Skoro ja to zrozumiałem, nie ma powodu, by nie zrozumieli tego inni. A ja zapewniam, że to jest naprawdę coś, co warto wiedzieć. Żeby nikt nam nie powiedział, żeśmy coś przespali.
Dziwny trochę ten tekst, jak na to, co tu zwykle można znaleźć. Pisząc go, starałem się zachować pewną integralność, ale sam już temat niewiele tu ułatwiał. Uważam jednak, że właśnie ze względu na temat, warto było. Jeśli ktoś się ze mną zgadza - że było warto - bardzo proszę o wsparcie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.
@All
OdpowiedzUsuńPonownie proszę wszystkich, którzy mają ochotę komentować, a nie zarejestrowali się jako członkowie tego bloga, aby to zrobili. Z powodu kolejnego ataku trolla zmuszony byłem ograniczyć możliwość komentowania. Bloger uniemożliwia blokowanie pojedynczych komentatorów, więc muszę sobie radzić inaczej. Przepraszam za kłopot.
@All
OdpowiedzUsuńNiestety, jak się dowiaduję, system udostępniania komentarzy tylko dla członków bloga nie działa. A więc wracamy do ustawień oryginalnych. Zapraszam.
Ponoć wg tego Systemu, CO2 emituje spalanie węgla. Ale spalanie drzewa (bo drzewostan jest odnawialny, więc to "zielona" energia) już nie. W konsekwencji do pieca zamiast węgla ląduje drewno, które z powodzeniem mogłoby służyć do produkcji papieru, mebli, itp. Ergo ceny papieru, mebli, itp. rosną. Teraz będą rosnąć jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńDokłóadnie podobnie było z biopaliwami.
Cały pomysł z prawami emisji CO2 krytykują nawet wolnorynkowcy, np. Gwiazdowski. Tym bardziej, że prawo do tego handlu mają nie tylko emitenci, ale przede wszystkim "instytucje finansowe" ergo spekulanci.
Sorry - zmiany klimatyczne, dziura w ozonie , to żaden mit. Można dywagować na temat czy to ludzkie dzieło (anthropogenic climate change), lub czy coś kolwiek na ten temat możemy zrobić, ale zjawisko jest oczywiste i jak najbardziej realne (chyba że wierzysz, że Amerykanie sami wysadzili WTC).
OdpowiedzUsuńLodowce się topią, golfstrom plynie bardziej na południe, w Anglii zima wiosną, u nas powodzie i podtopienia.
Można jak najbardziej (i trzeba) rozmawiać na temat zielonych certyfikatów i innych wynalazków, ale proszę Cię - nie zprzeczaj faktu że klimat się zmienia, że świat się ociepla, że skutki tego będą mało przyjemne dla naszych prawnuków.
Z pośród poważnych naukowców nie znajdziesz więcej niż kilka procent którzy zaprzeczają rzeczywistośc ocieplenia globalnego.
Jest gorzej niż piszesz
OdpowiedzUsuń1. http://pulldragontail.blogspot.com/2009/03/nowy-pomys-przemys-rzad-nie-jest.html
2. http://pulldragontail.blogspot.com/2008/11/nie-tylko-rydzyk-i-nie-tylko-w-toruniu.html
3. Jacyś "mądrale" wykoncypowali, że to CO2 to można wtłaczać do tych zasobów geotermalnych, które są w Polsce.
4. Lasy Państwowe, które usiłuje się "sprywatyzować" po wejściu tych regulacji powinny dostawać od 16 do 25 Euro za hektar posiadanego zasobu rocznie. A to daje całkiem pokaźną sumkę w skali roku.
@Mike
OdpowiedzUsuńPóki co, u nas -10 C i wiosna w pełni.
A tak na marginesie, Ty wiesz może, czemu Amerykanie nie ratyfikowali Kyoto?
@ Mike
OdpowiedzUsuń1. Były takie okresy, że w Polsce hodowano z powodzeniem winorośl.
2. W innych natomiast czasach zimy były takie, że ludzie saniami z Polski do Szwecji jeździli i jeszcze budowano po drodze zajazdy ku wygodzie podróżnych.
Z tych dwóch faktów wynika jeden wniosek. Zmienność klimatu w naszym rejonie jest tak duża, że to co mamy teraz mieści się jak najbardziej w normie. I mówienie o skutkach działalności człowieka jest co najmniej wybujałym ego tych, którzy tak twierdzą.
Golfstrom wariuje od zalania zatoki meksykańskiej ropą.
OdpowiedzUsuń@Mike - proszę nie mylić pojęć - efekt cieplarniany jest czymś innym od dziury w ozonie - http://lifemza.com/2011/08/05/mending-ozone-hole-may-add-to-global-warming/
OdpowiedzUsuńCo do wsadzenia głowy do piasku i odrzucenia z zasady możliwości przeprowadzenia kolejnej false flag operation przez rząd amerykański to myslę,że trzeba mieć niezły tupet by łączyc powyższe tematy z wiarą w Wójka Sama.
Co do tematu handlu w carbon credits z powodu global warming, to niewątpliwie mamy do czynienia z próbą wprowadzenia nowej waluty międzynarodowej za pomocą której będzie można nas niszczyć. Co do przyczyń ocieplenia to aktywność słońca jak i osłabienie pola magnetycznego świata na pewno odgrywa nie mniejszą role niż te 10 procent jednego procenta wkładu ludzkiego.
A na pocieszenie nalegam aby wszyscy którzy rozumieją język angielski obejrzeli ten filmik - http://www.youtube.com/watch?v=vpTHi7O66pI&feature=share Problem ocieplenia można naprawić bez wielkiego wysiłku i w tym samym czasie powiększyć ilość ziem rolnych i dostępnego mięsa dla karmienia ludzkości.
@toyah - kłaniam się.
@adthelad
OdpowiedzUsuńTy czytałeś zalinkowany przeze mnie list skierowany przez te 30 biznesów do EU? Przecież to wszystko wyjaśnia.
Ludzie zawsze byli podatni na propagandę, fałszywych proroków itp. Jednakże skala propagandy w dzisiejszych czasach oraz stopień, w jakim elity są opętane przez tę propagandę - to robi przytłaczające wrażenie. Tym bardziej, że fałsz historii z ociepleniem klimatu przez CO2 aż bije po oczach.
OdpowiedzUsuńKlimat Ziemi od milionów lat przechodzi cykle zlodowaceń i ocieplenia. Na główny cykl nakładają się cykle o mniejszych okresach, tworząc złożony wzorzec. Mechanizmy tych cykli nie są w pełni wyjaśnione. Rozwój ludzkiej cywilizacji jest ściśle powiązany z klimatem: oziębienie jest czasem walki o przetrwanie, a ocieplenie czasem rozwoju. Powinniśmy zatem raczej bać się nieuchronnego zlodowacenia. Jednakże okresy tych cykli znacznie przekraczają długość życia człowieka, a nawet wielu pokoleń, więc nadmierna troska też nie jest tu wskazana. Antropogeniczny CO2 to mały ułamek procenta CO2 znajdującego się w przyrodniczym obiegu, a wiara, że nasza działalność może mieć wpływ na globalne i kosmiczne cykle jest tylko ludzką pychą. Polityczna poprawność nakazuje jednak uczestniczyć w tej piramidzie kłamstwa - elitom, naukowcom, a nawet "prawomyślnym" obywatelom. Muszę jednak dodać z własnych obserwacji i rozmów, że o ile w sprawach politycznych nadal wielu jest ludzi zaczadzonych nienawiścią do Kaczyńskich, to w sprawach ocieplenia klimatu większość moich rozmówców (tych przytomnych czyli o horyzontach przekraczających świat gospodyni domowej i meksykańskich seriali) jest co najmniej sceptyczna. Nikt już dziś nie wstydzi się posądzenia o "teorie spiskowe". Zakładam więc, że media, system edukacyjny i nauka stworzyły pewien wirtualny świat, w który jednak nie wierzy już bardzo wielu ludzi.
Fałsz tej troski o klimat jest szczególnie rażący, dlatego że często wiąże się ze zgodą na trucie i niszczenie środowiska naturalnego. Pozwolę sobie na dygresję na temat świetlówek energooszczędnych - nie wolno godzić się, jak jakieś owce, na ich przymusowe wdrożenie. Oto kilka linków z ostrzeżeniami od raczej poważnych instytucji:
- EPA, US
- Department of Environment, UK
A tutaj opis zestawu do usunięcia stłuczonej świetlówki:
- Mercury Spillage Kit
Toksyczność oparów rtęci jest straszna - chrońmy przed tym nasze domy i rodziny. Stłuczona świetlówka jest dużo bardziej niebezpieczna od stłuczonego termometru rtęciowego (a przecież - cóż za paradoks - termometry te są wycofywane). Są też bardzo przykre historie z zakładów zajmujących się recyklingiem tej świetlówkowej stłuczki, ale nie chcę się zbytnio rozpisywać. Zmierzam do tego, że głównym uzasadnieniem tego szaleństwa ze świetlówkami jest drugie szaleństwo - zmniejszenie emisji CO2 dla zatrzymania ocieplenia klimatu. Tymczasem "zysk" CO2 wynikający z samych tylko świetlówek jest znowu znikomym ułamkiem całego antropogenicznego CO2. Przyparci do muru urzędnicy UE nie kryją, że w tym świetlówkowym szaleństwie chodzi nie tyle o sam CO2, co wierność ogólnej zasadzie.
Rozpisałem się o tym, ponieważ jest to jakieś uzupełnienie głównego tematu wpisu. Jest faktem, że za pomocą pakietów klimatycznych i przy pełnej akceptacji Tuska i Komorowskiego może dokonać się ekonomiczna likwidacja Polski. Chodzi mi o to, że nie można godzić się na argumenty typu: "ale jednak ten klimat musimy jakoś ratować". Po pierwsze taka argumentacja to szantaż, a po drugie - kłamstwo. Nie dajmy więc się szantażować pseudoekologicznemu szaleństwu.
@filozof grecki
OdpowiedzUsuńAleż tu w ogóle nie chodzi o globalne zmniejszenie emisji CO2. Nawet jeśli ten cały ich plan się powiedzie w stu procentach, szacuje się, ze to będzie dotyczyło zaledwie 15% wszystkich emisji. I to też wyłącznie jak idzie o emisje przemysłowe. Przecież jeden głupi wybuch wulkanu potrafi wysłać w atmosferę tyle tego związku, że taka biedna Polska ze swoim węglem nie ma nic do gadania.
Nie znam dokładnych i całościowych danych, ale tak naprawdę, oni w tej chwili walczą o ułamek wszystkich emisji. Skala tego szaleństwa myślę, ze jest podobna do skali, o której piszesz przy okazji tych żarówek.
wygląda na to, źe to tzw. game over, to gdzie? Patagonia?
OdpowiedzUsuńThis is statutory guidance from the Part instead of Education. Neighbourhood authorities (LAs) be compelled acquire involve to it when carrying minus their duty to set up timely full-time erudition (or part-time when appropriate in compensation the offspring’s needs) suited for children who are unfit to turn up at a mainstream or earth-shaking school because of their health
OdpowiedzUsuńhttp://neodragonoid.przeworsk.pl/swiat,polska,regiony/szkola,policealna,warszawa,s,779/
http://darmowe-gry-java.pl/2012/11/
http://szkolapolicealnabhpwarszawa.szkolnictwa.pl/
http://www.indek.com.pl/polska,regiony,swiat/szkola,policealna,warszawa,s,2216/
http://www.diagnozowanie-chorob24.mielec.pl/tag/warszawa
Tyya's dad won't bribe postponed anything okay at the set aside - no ice cream, no bon-bons, no cookies. But when the saleslady puts a valuation sticker on Tyya's nose, Daddy is conclusively stiff to subvert something allowable
OdpowiedzUsuńhttp://www.webhunter.pl/?p=1
http://biznesik24h.eu/kryzys.html
http://eleganckielazienki.info.pl/archiwa/category/lazienka-2/page/3
http://xn--modnie-y-potrafi-24b64ao8d.info.pl/author/kierownik/page/4
http://foodandfunlodz.pl/2012/05/03
http://szkockawhisky.eu/tag/smak-whisky