niedziela, 10 marca 2013

Abelard Giza - człowiek z ukąszoną duszą

Mój miniony pobyt w Warszawie składał się z dwóch części. Pierwsza z nich związana była z nagrywaniem dla Platformy VOD dyskusji o interesie narodowym i narodowej zdradzie, gdzie razem z Coryllusem, Kamiuszkiem i zapraszającym nas Józefem Orłem próbowaliśmy porozdzielać wszystko, co nam leżało na sercu, a zrobić to tak, by żaden z tych, o których za Torańską mówimy „oni”, nie poczuł się pominięty. Drugi etap, to już wyłącznie tak zwane używanie, a więc najpierw wyprawa z Gabrielem i Julkiem do knajpy na skromny obiad, a dalej już tylko moje spotkanie z naszym kolegą LEMMINGIEM, który ze względu na naszą wieloletnią przyjaźń, wzajemną sympatię, nieposkromioną potrzebę oderwania się od codziennych trosk, no i wreszcie swoje finansowe możliwości, wypełnił nam ten wieczór takimi frykasami, że świat nie widział. Wszystko się to ostatecznie skończyło na autentycznej popijawie, z której późnym wieczorem wróciłem do zorganizowanego mi – przez LEMMINGA oczywiście – pokoju w hotelu, którego nazwy przez swoją wrodzoną skromność nie wymienię. No i tu właśnie, w owym hotelowym pokoju, zdarzyło się natychmiast coś, co mnie w jednej chwili i do końca otrzeźwiło.
A więc wróciłem do tego pokoju, wykąpałem się, i zanim wlazłem do łóżka, włączyłem jeszcze telewizor, żeby zobaczyć, co słychać. Najpierw obejrzałem sobie trochę jakiegoś meczu baseballowego, a potem, uznawszy, że wystarczy tej abstrakcji, poszukałem czegoś bardziej lokalnego, i pierwsza polska stacja, jaka się uruchomiła to był program TVP, a tam końcówka występu kabaretowej gwiazdy nazwiskiem Abelard Giza. To było zaledwie parę dosłownie minut, jednak intensywność zła, jakie w ciągu tych chwil na mnie spłynęło, była tak porażająca, że w jednej chwili wytrzeźwiałem. Kompletnie.
Jak mówię, to była już naprawdę sama końcówka, więc z tego wszystkiego zdołałem tylko zrozumieć, że Giza przedstawia obraz jakiejś „moherowej” staruszki, która ciągnie za sobą zwykły zakupowy wózek wyładowany jakąś pietruszką i ziemniakami, do którego jednak wcześniej przymocowała kupę trotylu, i nagle, zaczynając śpiewać religijną pieśń „Barka”, detonuje ładunek i w samobójczym zamachu wszystkich zabija. Giza, opowiadając tę historię, najpierw szyderczo śpiewa słowa owej „Barki”, a następnie, już w ostatnich słowach, apeluje do katolickich terrorystów, by skoro chcą koniecznie oddawać życie za wiarę, się zwyczajnie topili. Dziś na ten temat wiem już znacznie więcej, a nawet muszę przyznać, że z reporterskiego obowiązku obejrzałem sobie znaczną część owego występu w Internecie, a to wszystko dzięki temu, że, jak się okazuje, para jakiś posłów Prawa i Sprawiedliwości obejrzała sobie podobnie jak ja ów występ i zgłosiła protest do odpowiednich władz. W całości więc pomysł Gizy na ten skecz wygląda następująco: Kiedyś, w zamierzchłych czasach, w stosunku do ludzi, głoszących opinie sprzeczne z tak zwaną Nauką, Kościół był bardzo represyjny i każdego, kto się odważył powiedzieć coś nieprawomyślnego, palił na stosie. Dziś w ten sposób postępują muzułmańscy terroryści, i jeśli ktoś na przykład obrazi publicznie Proroka, ginie w terrorystycznym zamachu. W Polsce akurat owego terroru jeszcze nie ma, natomiast Gizie wydał się bardzo zabawny obrazek „dziewięćdziesiącieletniego mohera z obwisłym biustem”, jak ciągnie za sobą swój zdezelowany, wypełniony trotylem, wózek na zakupy, a następnie, śpiewając religijną piosenkę, wysadza w powietrze całą okolicę. No i w końcu pojawia się wspomniany apel, żeby moher, skoro chce już umrzeć za wiarę, poszedł się utopić.
Wcześniej, jeszcze przed sceną z wózkiem zakupowym, są dowcipy na temat pierdzącego papieża, które, jak się wydaje – co mnie, przyznaję, nieco dziwi – dały posłom PiS-u pierwszy bodziec do wspomnianego protestu, ja dziś natomiast nie mam zamiaru ani protestować, ani zgłaszać różnorakich apeli, natomiast chciałbym powiedzieć coś na temat Abelarda Gizy, co, mam nadzieję, pozwoli mi ostatecznie zamknąć na tym blogu temat tego człowieka. Myślę, że wielu z nas pamięta, jak jeszcze przed laty pojawił się tu pewien troll, który w ciągu zaledwie paru tygodni zarzucił nas dziesiątkami, jeśli nie setkami, bardzo podobniebrzmiących komentarzy, takich jak choćby ten:

Instruktor kulturalno-oświatowy z ramienia ‘Krytyki Politycznej’ przedstawia wakacyjny happening blogowy dla Związku Zasłuchanych pt. ‘wet za wet’. Istotą tej akcji jest uwrażliwienie zasłuchanych mas miast i wsi na ucisk i prześladowanie stachanowskiego Blogorobotnika a także jego konsekwentne zamilczanie przez ośrodki wrogiej Ojczyźnie rozindyczonej grafomanii. Zabawa ma charakter edukacyjnej interakcji. Wciśnięcie lewego przycisku bądź użycie kółeczka myszki, celem ominięcia tych wpisów, powoduje, paradoksalnie, wzięcie udziału w happeningu. Im bardziej bowiem wpis jest omijany i zwalczany, tym częściej i mocniej wraca- tworząc trójstronny ‘wet za wet’. Trójkąt o wierzchołkach: Zasłuchani-Indyk-Blogorobotnik w trakcie zabawy rozciąga się i przybiera monstrualny rozmiar. Takie przytłoczenie wszystkich happenerów umożliwia uwrażliwienie ich na bezsens całej sytuacji i powoduje mimowolny ruch koncyliacyjny w duchu ‘grubej kreski’. Osamotniony Indyk dopełnia dzieła wciąż gulgocząc”.

Kiedy tych komentarzy zaczęło się pojawiać tak dużo, że zagroziło to bardzo poważnie integralności tego miejsca, przeprowadziłem prywatne dochodzenie i wyszło mi, ze użytkownik podpisujący się piotrgiz90210 to Abelard Piotr Giza, nasz śmieszek z Trójmiasta. Ogłosiłem więc na blogu, żeby Abelard się od nas odkleił, bo go ujawnię, na co on napisał coś takiego:

Już nie mogę się doczekać! Wreszcie będę gwiazdą, srum! Ale o której żebym mógł wszystkich powiadomić, pliiiz! Aha gdyby coś nie wyszło to tylko słówko, pomogę! No i bawmy się dalej!

iobiecał, że on nie ma zamiaru się od nas odklejać, bo nas lubi. Nadszedł więc kolejny dzień, a ja napisałem tekst, w którym poinformowałem nas tu wszystkich o tym, co wiem, tyle że uznałem za stosowne nie wymieniać nazwiska Gizy. No i proszę sobie wyobrazić, że od tego czasu on już się nigdy u nas nie pojawił. Nigdy, ani razu.
Dość niedawno nazwisko Gizy pojawiło się w jednym z moich tekstów, tym razem w Salonie24, w kontekście tamtej sprawy, i tym razem zareagował on sam we własnej osobie, zamieszczając komentarz, w którym poinformował wszystkich, że to jest jakieś nieporozumienie, bo on jest poważnym artystą, który na głupstwa nawet nie ma czasu, o mnie wcześniej nawet nie słyszał, a o moim blogu, i o całej sprawie, akurat dowiedział się zupełnie przypadkiem. Odpisałem Gizie, że miałem wszelkie powody uważać, że piotrgiz90210 to on, ale skoro on twierdzi, że nie on, to niech mu będzie. Następna wiadomość przyszła już mailem. Mail jest dłuższy, ale w kluczowym momencie, zapewniając po raz kolejny, że to jednak nie był on, Giza napisał mi tak:

Poza tym można się z kimś zgadzać lub nie, dzielić albo kontrować jego
poglądy, ale w jakiś cywilizowany sposób
”.

Pięknie!
No i oto dziś, kiedy obserwujemy tryumfalny powrót Abelarda Gizy i jego artystycznego projektu pod nazwą Limo, myślę sobie, że to jednak chyba był on. Pomijając już wszystkie ówczesne tropy, dzięki którym dotarłem aż do niego, uważam, że ówczesną akcję w postaci próby zniszczenia tego bloga, akcję zakrojoną naprawdę na szeroką skalę, i wykazującą determinację, która musiała być motywowana albo oficjalnym zleceniem, albo autentycznym obłędem, albo i jednym i drugim, mógł prowadzić tylko ktoś taki, jak – widzę to dziś wreszcie bardzo jasno – Abelard Giza. A więc człowiek, który swój prawdopodobnie największy artystyczny i komercyjny sukces osiągnął właśnie dziś, kierując publiczny apel do starszych, ubogich kobiet, kobiet, które mu zawiniły tylko tym, że są, jego zdaniem, zbyt pobożne, aby swoją wiarę demonstrowały, topiąc się w najbliższej rzece. A więc myślę, że to jednak był on, i stąd ten mój dzisiejszy tekst.
Ktoś powie, że ja bardzo brzydko postępuję, oskarżając Abelarda Gizę o to, że on jest tak tępy, by marnować czas na blogach ludzi, których życie w żaden sposób nie krzyżuje się z jego życiem, skoro on osobiście, i to parokrotnie, zapewniał mnie, że on akurat z tamtym projektem nie miał nic wspólnego. I na to ja muszę powiedzieć, że owszem, ja biorę pod uwagę, że jakimś cudem to faktycznie był nie on. Jest jednak coś, co mi każe w to bardzo mocno wątpić. Otóż mam na myśli zacytowany już wyżej fragment jego maila, w którym, jako w pewnym sensie dowód na to, że on by nigdy sobie nie pozwolił na opisaną przez mnie agresję, podaje on, że „można się z kimś zgadzać lub nie, dzielić albo kontrować jego poglądy, ale w jakiś cywilizowany sposób”.
Tak, cieciu. Jesteś wiarygodny mniej więcej w takim stopniu, co rozjuszona czarna mamba. A tę wiarygodność znakomicie potwierdzasz swoim najświeższym wybrykiem. Standardy cywilizacyjne, cieciu, jakie zaprezentowałeś tym wpychaniem Bogu ducha winnych ludzi w objęcia śmierci to jest w najlepszym wypadku marny stand-up rodem z Trójmiasta. Nic więcej. Tylko to. A więc dziś, zagadka, czy to wtedy byłeś ty, czy ktoś inny, jest i tak kompletnie bez znaczenia.

Wszystkich przyjaciół tego bloga, ludzi, którzy wierzą, że to wciąż ma sens i jakieś sensowne perspektywy, proszę o uprzejme wsparcie nas w naszym codziennym wysiłku. Obok jest numer konta, na który kierować ewentualne wpłaty. Dziękuję.

15 komentarzy:

  1. @toyah

    Dziś, idąc do kościoła, minąłem demonstrację jakiegoś młodzieżowego ruchu narodowego. Jeden młody krzyczał prze mikrofon hasła typu: "Cześć i chwała bohaterom", "Nacjonalizm naszą bronią" a pozostałych ok. 50 je podchwytwalo i krzyczało siłą tych kilkudziesięciu gardeł. Barwy czarno-czerwone, kurtki flyerski - no nie moja estetyka.
    Tacy jak Abelard kreują się na wojowników o wolność zagrożonych przez siły ciemnogrodu. Wiemy dobrze jaka to bzdura i absurd. Jednak tak na moment sobie pomyślałem, że gdyby któryś z tych czerowno-czarnych przypierdolił mu kiedyś w ten parszywie zakłamany łeb to może by mi się zrobiło na chwilę ciepłej na sercu. Ale tylko na chwilę bo ja wiem przecież bardzo dobrze, że byłby to wodospad Nagara na młyn tej bandyckiej publicystyki Systemu.

    OdpowiedzUsuń
  2. "z ukąszoną duszą", ja bym obstawiał raczej wyższy stopień hipokryzji, koniunkturalizmu i jeszcze paru innych niezbyt przyjemnych cech, które wśród ludzi się zdarzają.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Kozik
    Toyah pisze tak pełnie, że nic tu dodać. Mogę Tobie odpowiedzieć?

    Myślę, że to temu z TVP, który prowadzi program, i podpisuje takie skecze do emisji należy się raz w dziób. Od kogokolwiek. Może być PPPP, mogą być obrońcy żabek. Najważniejsze aby nie upłynęło za dużo czasu między jego decyzją a defasonującą fangą. Inaczej nie skojarzy. A że to człowiek, który słabo kojarzy, to wiadomo po obejrzeniu programu, jaki puścił na antenę.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Kozik
    No właśnie. Nie ta biedna staruszka z piszczącym wózkiem, nie trotyl, nie święta wojna, ale któryś z tych durniów i zwykły strzał w ryj. Inna prawa, że na ile ja znam ten poziom zidiocenia, on i tak by był głęboko przekonany, że to była starsza pani w berecie.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Andrzej.A
    Zależy od punktu widzenia. Ten który ja przyjąłem, zakłada że wszystko zaczyna się od skażonej duszy.

    OdpowiedzUsuń

  6. Z przypadkami takimi jak Abelard G. ja zawsze mam pewien istotny kłopot. On (tzn. kłopot) obezwładnia mnie poczuciem jakiejś społecznej straty. To dość skomplikowane, a więc muszę od początku.

    Przy nadepnięciu na podobne indywiduum u każdego pojawia się instynktowne pytanie: skąd się tu wzięło? Ja zaś wyobrażam sobie ten moment, należący do chwili „brania się”, gdy dane indywiduum właśnie wyłania się stamtąd, skąd się wyłania i zaraz potem dane indywiduum otrzymuje imię, czyli tożsamość.

    Tak, czy inaczej, uparcie zatrzymuję się właśnie przy tym momencie nadania imienia. W szczególności u ludzi istnieje bowiem wyraźna skłonność obdarzania imieniem niosącym nadzieję, wróżbę, czasem pokładane oczekiwanie, nomen omen, itd. A zarazem obdarzania imieniem niosącym pierwsze wyróżnienie, co przecież jest esencją tożsamości.

    Imię: wyróżnienie i oczekiwanie.

    I tak siedzę bezradny nad tą wyobrażalną sceną, w której rodzice, pełni poczucia wyjątkowości chwili i tego co robią, nadają pewnemu chłopcu imię Abelard. Imię wybierają pełni nadziei, ogarniając tą nadzieją całe przyszłe życie chłopca, a również swoje pragnienie dumy na starość. Im bardziej imię wyszukane, tym nadzieje bardziej wyjątkowe. Im „poważniejszy” patron wybranego imienia, tym nadzieje większe.

    A tu taka klęska. */

    Przechodząc zatem do sedna: tak, czy inaczej, mnie obezwładnia współczucie.


    -----------------------------------
    */ Chyba, że nadawali chłopcu imię ot tak, wyłącznie dla jaj. Ale, trzeba by wtedy również zakładać, iż większym uczuciem darzyli choćby psa i nie ma co takim założeniami kogokolwiek pochopnie obrażać.
    Z drugiej strony, przynajmniej w duchu nauk postępowych, to by nieźle wyjaśniało tę dorosłą nienawiść. Bo skądś ona się bierze. Przynajmniej wg Freud'a i kontynuujących fraud'ów.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Yagotta B. Kidding

    Masz rację: to ten z TVP.

    Temu zero współczucia. Tylko pogarda. Będzie jeszcze bardziej nienawidził. Aż go własna nienawiść dogoni.

    Pewnie ma na imię Chilon.

    OdpowiedzUsuń
  8. @orjan
    Ja to imię usłyszałem po raz pierwszy. Ale ponieważ wiem, że on jest z Trójmiasta, to sobie myślę, że może to jest jakiś kaszubski zwyczaj, żeby te dzieci nazywać tak fikuśnie. Donald, Abelard... A więc chyba jakiś szczególnych oczekiwań tam nie było. To jest pewnie trochę tak, jak ja bym swojego syna nazwał Kurt. Albo Hans.

    OdpowiedzUsuń
  9. @toyah

    A tam: po raz pierwszy. O Abelardzie i Heloizie (przynajmniej o tym) każdemu musiało obić się o uszy. Nie mówiąc już o wiedzy szerszej, o tym, kim był oryginalny Abelard zresztą mający na imię Piotr (Pierre)

    Nazewniczy przypadek nie wchodzi więc w rachubę!!!!

    Pomyśl też nad dźwiękami i brzmieniem:

    Abelard i Heloiza

    versus:

    Abelard Giza

    No i co mogli sobie myśleć rodzice, bo przecież nie musimy ich obrażać zbyt wyszukanymi przypuszczeniami, nieprawdaż.

    Takie zatem nawiązanie do jednego z twórców istoty cywilizacji i zarazem do jednego z twórców kultury i taka klęska!!!!!

    Oto co mnie napełnia współczuciem.



    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

  11. Co do oceny wartości występ(k)ów owego Gizy, przewidział ją już patron giziego imienia:

    Operationem vero [bonam dicimus], non quod boni aliquid in se suscipiat, sed quod ex bona intentione procedat.

    Uczynek jest dobry nie dlatego, że ma w sobie coś z dobra, lecz że pochodzi z dobrej intencji.

    Zatem: oglądając te występki należy zawsze doszukiwać się ich intencji.

    To jest dopiero powód do współczucia!

    OdpowiedzUsuń
  12. Sporo tego współczucia.
    Jeżeli to czyta, to już mu się pewnie wydaje, że jest jakimś Wojewódzkim. No, przynajmniej Czubaszkową. On, Abelard z Wybrzeża.

    OdpowiedzUsuń
  13. @zawiślak

    Chyba raczej z obrzeża.

    Ciekawe, co jemu wykastrowano? Toyah obstawia, że duszę. Może jednak nie tylko, bo rozum też ucierpiał.

    A, z drugiej strony, jego tfurczość wyraźnie dominują uparte kojarki genitalno koprofilne. Stąd ten smród.


    OdpowiedzUsuń
  14. @Orjan
    "Ciekawe, co jemu wykastrowano? Toyah obstawia, że duszę."

    A co podkusiło Toyaha, że zrobił mu taki gest i poświęcił wpis na kogoś takiego??

    OdpowiedzUsuń
  15. @zawiślak

    No wiesz, tu nie chodzi o gest, ale o sprzątanie.

    Porównaj:

    http://toyah1.blogspot.com/2011/08/podziekowania.html

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...