niedziela, 14 października 2012

Komu kredyt - gdy demokracja dopada każdego

Ostatnio parę razy zdarzyło mi się, czy to tu, czy tam, zajmować czystym popem – wczoraj na przykład w Salonie24 zamieściłem dość prosty paszkwil na piosenkarkę Marię Peszek – a, jak wiemy, niewiele trzeba, by temat uruchamiał temat, a potem temat kolejny, no i w ten sposób pomyślałem sobie, że podzielę się tu pewną refleksją, która tak naprawdę pozbawiona jest większej głębi, ale ponieważ może mieć pewną wartość terapeutyczną, więc czemu miałbym się powstrzymywać, prawda?
Otóż niedawno starsza Toyahówna zmusiła mnie, bym wysłuchał gdzieś w Sieci zapisu czegoś co swego czasu w BBC zainicjował niejaki Victor Lewis-Smith, co dziś w Polsce pospolicie nazywa „wkręcaniem”, i co z najwyższym upodobaniem praktykowane jest przez różnych radiowych przygłupów, którym się wydaje, że znaleźli prawdziwy samograj, do którego nie trzeba mieć ani inteligencji, ani talentu, a wystarczy jeden cudzy stary pomysł. Ponieważ jedyne radio jakie mamy, znajduje się w kuchni i jest stale ustawione na tak zwaną „radiową dwójkę”, osobiście raczej nie korzystam, a więc o tym, że owo „wkręcanie” to prawdziwa plaga wiem z relacji dzieci i znajomych. Kiedyś nawet zastanawiałem się, czy gdyby trafiło na mnie, dałbym się nabrać i od razu zdecydowałem, że w żadnym wypadku, i to wcale niekoniecznie dlatego, że ja wszystkie obce połączenia – a jak wiemy, ostatnio one się mnożą – natychmiast, głównie z braku czasu, rozłączam, ale przez to, że to naprawdę nie jest duży kłopot poznać, że ktoś sobie z nas robi jaja, zwłaszcza gdy owym jajcarzem jest jakiś bałwan z radia. No ale ponieważ moje dziecko kazało mi słuchać, to i słuchałem.
Nie wiem, co to było za radio natomiast telefony były dwa, oba w dość podobnej sprawie, z tym samym „dowcipnym” pomysłem – pierwszy do aktora Cezarego Pazury, a drugi do celebryty Kuby Wojewódzkiego. Chodziło o to, że dziennikarz, udając – na tyle na ile sobie tę sztukę wyobrażał i na ile ją potrafił wykonać – kobiecy głos, kazał obu po kolei odpowiadać na jakieś kompletnie absurdalne urzędowe pytania.
I oto proszę sobie wyobrazić, że Pazura w pierwszej chwili przede wszystkim starał się być grzeczny, jednak już po chwili idiotyzm tych pytań zaczął go najwyraźniej bawić. Rozmowa więc wyglądała trochę tak, że on na zmianę albo tłumaczył tej „kobiecie”, że ona ma jakąś kompletnie bezsensowną pracę, gdzie jej każą się kompromitować, i żeby mu dała spokój, albo pytał, czy to nie jest przypadkiem jakiś żart. W końcu, cały czas bardzo rozbawiony, powiedział, że to jest coś tak głupiego, że on musi to opowiedzieć znajomym, no i zabawa się skończyła.
Z Wojewódzkim, proszę sobie wyobrazić, było już zupełnie inaczej. Wojewódzki od początku do samego końca trzymał bardzo poważny fason, typu „to co pani robi to skandal” i „jak pani śmie w ten sposób ze mną rozmawiać?”. Bardzo chciałbym być dobrze zrozumiany. Do Wojewódzkiego dzwoni facet, piszczącym głosem – takim jak mogą robić mali chłopcy, kiedy ich się poprosi, by udawali kobietę – przedstawia się jako pracownica jakiegoś towarzystwa kredytowego, i zadaje mu jedno jedyne pytanie: „Jakie pan ma wykształcenie”, a on się zachowuje, jakby świadomość tego, że jest wielką telewizyjną gwiazdą tak go paraliżowała, że ani przez chwilę nie dopuszcza do siebie myśli, że ktoś śmie z niego sobie żartować. Mało tego. On nie dość, że udowadnia, że zwyczajnie nie odbiera już rzeczywistości, to z tą „kobietą” rozmawia tak jakby dla niego liczyło się tylko jedno: żeby ludzie nie traktowali go w taki sposób, jakby on był nikim.
Powiem szczerze, że te pięć może minut zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie, a to głównie przez to, że w pewnym momencie owa rozmowa zaczęła się układać w taki sposób, że już naprawdę trudno było się zorientować, kto tu jest prowokatorem, a kto ofiarą. Ta „pani od kredytów” cały czas mówiła: „Ależ proszę pana, ja chcę tylko wiedzieć, jakie pan ma wykształcenie, bo ja to muszę wysłać do banku”, a ten bałwan wciąż się tak nadymał, że jeszcze tylko brakowało, żeby „jej” powiedział, że „ona” nie wie, z kim rozmawia, i że wyśle na „nią” swoich adwokatów. A z drugiej strony, coś go powstrzymywało przed tym, by wyłączyć telefon.
W pewnym momencie doszło do czegoś takiego: „Powiem pani tak, jako człowiek, który zajmuje się komunikacją… jestem dziennikarzem” „O! Dziennikarzem, to jakie to będzie wykształcenie?” „Proszę pani, sposób prowadzenia tej rozmowy jest kategorycznie zły i ja nie życzę sobie tego tonu egzekwowania pytań”. Dokładnie tak.
Czas na jakieś podsumowanie. Otóż moim zdaniem, w tym wszystkim sa same dobre wieści. Miło jest oczywiście widzieć, że nawet w tym środowisku są jakieś różnice w poziomie. Gdyby miało się okazać, że to wszystko jest syf, który jest wyznaczany przez ludzi takich jak Wojewódzki, byłoby naprawdę marnie. Druga sympatyczna wiadomość jest taka, że, jak wiemy, telefon do Wojewódzkiego był w sprawie kredytu, który Wojewódzki dostanie, jeśli się okaże, że ma odpowiednie wykształcenie. I proszę sobie wyobrazić, że on nie zrobił tego co zrobiłbym – i wciąż robię – ja, a więc nie odpowiedział: „Dziękuję, nie jestem zainteresowany” i nie odłożył słuchawki, tylko się oburzał, że oni mu proponują jakiś kredyt i robią to bez odpowiedniego szacunku.
Powiem więc, że to jest coś. To jest coś bardzo, ale to bardzo fantastycznego. Reakcja Kuby Wojewódzkiego na to, że bank chce mu dać jeszcze jeden kredyt, jednak robi to jakby rozmawiał z jeszcze jedną, kolejną szmatą. Czemu on się tak wyłożył? Myślę, że tu by się przydał jakiś psycholog. Mam swoją teorię na ten temat, ale się nie będę wysuwał przed szereg.

Serdecznie namawiam do wspierania tego bloga. Czy to przez kupowanie książek - można nawet bezpośrednio u mnie, ale za to z osobistą dedykacją - czy przez zwykłe wsparcie finansowe. A ja zapewniam, że tego nie zmarnuję. Dziękuję.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedź jest dużo trywialniejsza niż się komukolwiek wydaje. Wojewódzki kończył liceum Czackiego w Warszawie (matura w 1982 roku), klasa humanistyczna i najprawdopodobniej jest to ostatni dokument ukończenia jakiejkolwiek szkoły przez tego osobnika. On się po prostu nie może przyznać publicznie, że ma tylko maturę.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Andrzej.A
    Tyle że on nie robił wrażenia jakby podejrzewał, że jest przedmiotem prowokacji. Gdyby tak było, albo by się wyłączył, albo by próbował to jakoś w tej rozmowie wyczuć. On natomiast cały czas się zachowywał jak ktoś, komu na tym kredycie owszem zależy, tyle że on nie rozumie, czemu mu to proponują w tak pogardliwy sposób.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Toyah
    Nie słuchałem tego w radiu. Po tym co opisałeś nie jestem jednak w stanie uwierzyć, że on istotnie miał ochotę wziąć kredyt w banku. Ja bardzo wątpię w to, by on, gdy ma potrzebę w ogóle zaciągał krechy w bankach lub kasach oszczędności. Po co on prowadził tę rozmowę- nie mam pojęcia. Może to jest tak jak z tymi "artystami"? Schodzą czasem z Parnasu, aby napić się gorzały z menelami, podupczyć bez gumy na Centralnym, itp. a potem piszą wybitną powieść, albo kręcą wybitny "obraz" na temat bólu istnienia. Wiesz, taka inspiracja...

    OdpowiedzUsuń
  4. @zawiślak
    No właśnie nie wiem, co on chciał mieć z tej rozmowy. Ja bym powiedział: "Dziękuję, nie jestem zainteresowany". A więc spekuluję.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah
    Ty oglądasz jeszcze telewizor? Ja słyszę, że dziś Wojewódzki gości u siebie w programie Peszkównę i Mazurównę. Oni idą już chyba teraz poza jakością na ilość.
    P.S. Ja Ci to piszę, bo Ty dobrze radzisz sobie z tym tematem albo(jak dziś młodzież mawia ogarniasz go). Nie gniewaj się.

    Oczywiście może być i tak, że to combo jest za dobre naraz i góra urodzi mysz, co też mnie nie zmartwi.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...