W jednej z notek zapowiadających tu na blogu pojawienie się Elementarza, wspomniałem o człowieku nazwiskiem Bogucki, kiedyś bardzo ważnym biznesmenie, a dziś odbywającym karę więzienia zawodowym mordercy. W tej niezwykle pouczającej książeczce – przypominam, że jeszcze tylko dziś za 20 złotych – jest jeszcze jedna refleksja na temat Boguckiego, a konkretnie na temat jego słynnego samochodu, czarnego Ferrari Testarossa. Proszę uprzejmie rzucić okiem:
Czarne Ferrari Testarossa – Ferrari, jak wiemy, z reguły musiało być czerwone. Pewnego dnia jednak właścicielowi marki zmarła piętnastoletnia córka, i z tej właśnie okazji Ferrari wypuścił 15 czarnych aut. Tymczasem w Polsce zaczynał się kapitalizm i jednym z poważniejszych biznesmenów był niejaki Ryszard Bogucki, niespełna 20-letni chłopak ze Śląska. I otóż on zapragnął mieć taki samochód. Ponieważ czarnych Testarossa nie można było kupić w sklepach z samochodami nigdzie na świecie, Bogucki musiał się trochę nachodzić. No i mu się w końcu udało. Przez pewien czas czarne Testarossa jeździło po Katowicach. To był początek lat 90-tych. Piękny czas! Naprawdę piękny.
Przypomniał mi się dziś ten Bogucki i jego wypasione auto przy okazji wywiadu, jaki Robert Mazurek zamieścił w „Rzeczpospolitej” z Aleksandrem Gawronikiem, jeszcze innym wybitnym polskim biznesmenem okresu przełomu. Jeśli jednak ktoś sądzi, że na wspomnienie o Gawroniku poczułem ukłucie zazdrości, że kiedy pisałem swoją książkę, nie przyszedł mi do głowy ten człowiek, i zostałem tylko z Boguckim i jego bryką, jest w bardzo dużym błędzie. Oczywiście przyznaję, że o Gawroniku faktycznie nawet nie pomyślałem, jednak wcale tego nie żałuję. Nie żałuję bowiem ani Gawronika, ani dziesiątków innych specjalistów od tego przedziwnego typu kapitalizmu, którym nas uraczono na samym początku tego szczególnego eksperymentu, jaki przeprowadzono na jak najbardziej żywych ludziach. Nie żałuję ich, bo wcale nie uważam, by warto było o nich wspominać wyłącznie po to, by dostarczać taniej rozrywki ludziom, którym ta rozrywka do niczego nie jest potrzebna. Uważam, że Bogucki i jego Ferrari mówią nam wystarczająco dużo, a jeśli ktoś miał poczuć niedosyt, to dostał na dokładkę Sekułę z jego dwiema dziurami w sercu. Pustymi sensacjami może się natomiast zajmować Mazurek.
A zatem, jak się już zapewne bardziej czujni czytelnicy tego bloga orientują, dziś nie będzie ani o Sekule, ani o Boguckim, ani tym bardziej o Gawroniku, lecz o Robercie Mazurku. A to z tego powodu, że tamci trzej nam już mogą tylko służyć jako ilustracja pewnego szczególnego zjawiska i świadectwo naszego bólu, natomiast Mazurka uważam za stosowne tępić tak długo, aż on nam zniknie z przestrzeni publicznej.
O co mi tym razem chodzi? O to mianowicie, że Mazurek robi coś co ja uważam za rzecz w najwyższym stopniu szkodliwą. On udostępnia łamy „Rzeczpospolitej” – a więc ogólnopolskiego dziennika czytanego przez bardzo szeroką publiczność – ciężkiemu przestępcy, kumplowi największych polskich gangsterów, człowiekowi najściślej związanemu postkomunistycznymi służbami specjalnymi, komuś kto o tym jak się kształtowała Trzecia RP wie wszystko – tylko po to, by mu od początku do końca powalać opowiadać jakieś makabryczne bzdury, z tą ostateczną, szyderczą jak sto rudych szatanów konkluzją, że w Polsce prawo i sprawiedliwość nie istnieją. Że on Gawronik, przez swoje bolesne doświadczenia z wymiarem sprawiedliwości, utracił wszelkie nadzieje na to, że polska to praworządny kraj. Przeprowadza Mazurek ten nikomu do niczego niepotrzebny wywiad, a następnie, stwierdzając, że on w rzeczy samej okazuje się dramatycznie zbędny, wycofuje się rakiem, informując nas, że on oczywiście widzi, że Gawronik od początku do końca łże i mówi nam wyłącznie to, na czym mu zależało, żeby powiedzieć, ale my mamy przynajmniej tę satysfakcję, że dowiedzieliśmy się przy okazji tego, jak to się kształtował polski kapitalizm. A ja bym chciał wiedzieć, w którym to miejscu myśmy się tu czegokolwiek dowiedzieli? Czy może tam gdzie Gawronik opowiada, że całe życie – niemal od dziecka – był współpracownikiem komunistycznych służb? Czy może tam, gdzie Gawronik coś bredzi na temat tego, jak to spotkał kiedyś na spacerze gangstera „Masę” z psem i w tym jego piesku się zakochał? A cóż to jest dla nas za wiedza? Cóż to dla nas za sensacja? I wreszcie, cóż to dla nas za historia?
Przez cały ten wywiad, w którym całą narrację spokojnie prowadzi Gawronik, a Mazurkowi pozostaje już tylko puste dogadywanie mu na zasadzie: „No wie pan, ale chyba nie sądzi pan, że ktokolwiek z nas w to co pan opowiada uwierzy?”, Gawronik nie wyjaśnia jednej rzeczy odnośnie początków naszej najnowszej historii, a nawet do wyjaśnienia tego się nie zbliża nawet o cal. A Mazurek tylko w swoim zwykłym stylu szydzi i dogaduje, licząc zapewne na to, że bardziej tępi czytelnicy się zachwycą, jaki to z niego przebiegły kpiarz. Czy ja mam do niego pretensje, że on od Gawronika nic nie wyciągnął? Ależ skąd! To akurat od samego początku nie wchodziło w grę. Ja mam do niego pretensję o to, że on prawdopodobnie brał się za ten wywiad, bo szczerze wierzył, że właśnie wyciągnie. I że uwierzył też w to, że Gawronik zgodził się na tę rozmowę, bo dla niego rozmowa z Mazurkiem to prawdziwy zaszczyt. A więc mam pretensje o to, że on w ogóle ten wywiad przeprowadził i opublikował. I proszę zwrócić uwagę, że ja i tak tu jestem dla Mazurka wyjątkowo serdeczny, zakładając, że on faktycznie miał dobre intencje.
W pewnym momencie tej rozmowy pada nazwisko posła AWS-u Marka Kolasińskiego. Po co? Czy może po to, by wspomnieć coś o tym, w jaki sposób powstawał rząd Jerzego Buzka? Czy może po to, by przypomnieć jak to widząc skład list wyborczych AWS-u Jaroslaw Kaczyński, każąc usunąć swoje nazwisko z tego towarzystwa, praktycznie skazał się na polityczny niebyt? Ależ gdzie tam! Tu chodzi tylko o to, by Gawronik opowiedział, jak to Kolasiński go oszukał, i mógł dalej prowadzić swoją opowieść. I Robert Mazurek ma czelność sugerować, że dzięki rozmowie, jaką on przeprowadzil z Gawronikiem, Polacy dowiedzą się czegoś na temat początku naszej pięknej transformacji. Co za tupet!
Dzisiejsza Polska została zbudowana na zbrodni, kradzieży i politycznej przemocy. Z tego co się wtedy działo nie wiemy nic, natomiast domyślamy się wszystkiego. Z ludzi, którzy byli świadkami tamtych czasów z tarczą wyszedł jedynie Jarosław Kaczyński plus maleńka grupa jego najbliższych, wiernych przyjaciół. Robert Mazurek sugeruje, że on to wszystko wie. I żeby tego dowieść przeprowadza rozmowę z Aleksandrem Gawronikiem, jedną ze swoich słynnych rozmów, między Joanną Kluzik-Rostowska, a Karolem Karskim, czy może Jackiem Kurskim, żeby pokazać, jaki z niego ostry wojownik, a z polityków krętacze. A ja sobie myślę, że to wielka szkoda, że nie żyje Walerian Pańko, bo prawdopodobnie dziś i z nim by Mazurek pogadał i się z niego pośmiał. Zwłaszcza gdyby, co uważam za niewykluczone, stał Pańko dziś przy Jarosławie Kaczyńskim. Nie wiecie, o kim mówię? Rozumiem. Też jest o nim w Elementarzu. W końcu to elementarz, a więc coś co warto przestudiować. Jeśli chce się mieć choćby podstawowe pojęcie o tym dziwnym świecie. Od Mazurka się bowiem tego nie dowiemy. A więc jeszcze jeden fragment:
Pańko, Walerian – Poseł ze Śląska w wyborach 1989. Pierwszy „solidarnościowy” szef NIK-u. tych. Zginął w wypadku samochodowym w roku 1991. W samochodzie, oprócz kierowcy, jechała też jego żona. Kierowca i ona wyszli z wypadku niemal bez zadrapania. Walerian Pańko został rozbity na miazgę. Do dziś nie umiem zrozumieć, jak oni potrafią robić takie cuda. Lubiłem Pańkę. No ale to były takie czasy, że lubiło się wszystkich. Do pewnego momentu nawet Michnika.
Tradycyjnie zachęcam wszystkich do kupowania obu moich książek, i tamtej o Liściu i tej o wszystkim, a jeśli komuś spodobał się powyższy tekst, proszę o uprzejme wsparcie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.
@All
OdpowiedzUsuńZanim się pojawią pierwsze komentarze, chwila czystej prywaty. Młody Toyah bierze udział w konkursie fotograficznym. To zdjęcie jest do obejrzenia na http://juwenalia.dlastudenta.pl/juwenaliowe_zdjecie_roku/zdjecie_ostatnio-dodane_694409.html
Głosujemy wysyłając sms o treści: jzr.126 na numer 71160
@toyah
OdpowiedzUsuńCiekawe zdjęcie - głos oddany.
Wracając do naszych baranów tj. Mazurka...
Zastanawiam się, ze ten facet jest pozytywnie postrzegany przez niektórych znanych mi zwolenników PiS'u.
Jako taki wyważony, tj. dopieprza wszystkim i z lewa i prawa, i tym z centrum też.
Do tej pory nie mogę tego zrozumieć.
@raven59
OdpowiedzUsuńNo właśnie. To jest jego rola. Taki śmieszek.
@Toyah
OdpowiedzUsuńMnie zawsze ciekawiło, dlaczego Mazurek tak bardzo i tak często, od zawsze, demonstruje obsesyjną wrogość i pogardę wobec Macierewicza. I nie jest to w ramach "sprawiedliwego przywalania" wszystkim. Macierewicz ma u niego zawsze wyjątkowe miejsce. I nigdy ani słowa o tym, co takiego strasznego jest w Macierewiczu. Może to jest ten warunek, żeby trwać w mainstreamie.
@Marylka
OdpowiedzUsuńWiesz co? Ja myślę, że jemu nikt nic nie mówi. On się na samym początku dał podprowadzić w to miejsce, powiedziano mu, gdzie co jest, i co do czego służy, i dalej on jest już całkowicie samodzielny i niezależny.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTaki bystry chłopak, może nawet nie potrzebował instrukcji.
@Marylka
OdpowiedzUsuńOczywiście. Tam słabi odpadają.