piątek, 19 grudnia 2008

O szacunku i obrażonym ego

Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że jeśli znów napiszę o Ziemkiewiczu, to część machnie ręką, część powie, że mam obsesję, a pozostali będą się denerwować, że ja zaczepiam Ziemkiewicza, podczas gdy on nasz. Być może tylko garstka, najczęściej tych, co i tak są dla mnie dobrzy, powie, że było warto. No, ale co mam zrobić, kiedy jestem szczerze przekonany, że nie tylko warto, ale wręcz trzeba. Kiedy przedwczoraj pisałem o Ziemkiewiczu pod kątem jego zbłąkania, żeby nie powiedzieć upadku, szczerze sądziłem, że ten jeden raz wystarczy i nie będę musiał się nad nim więcej pastwić. Ale tak się fatalnie stało, że Jarosław Kaczyński udzielił wywiadu jednemu z Karnowskich, Karnowski postanowił zapytać Kaczyńskiego o Ziemkiewicza, Kaczyński powiedział coś co Ziemkiewicza zdenerwowało, Ziemkiewicz uznał za konieczne zaprotestować, więc teraz protestuję ja.
Poszło o tekst, który Ziemkiewicz umieścił w Rzepie - http://www.rp.pl/artykul/9158,236423_Rafal_Ziemkiewicz__Kocha__lubi__szanuje.html, a który tu już bardzo szeroko omówiłem. Nie ma więc sensu pochylać się nad każdym słowem, czy każdym zdaniem, czy nawet każdym ważniejszym fragmentem przemyśleń Ziemkiewicza, bo wszystko co trzeba i tak zostało z każdej strony powiedziane. Podejrzewam, że częściowo to mogło być przyczyną, że prezes Kaczyński, poproszony o komentarz, powiedział, że on Ziemkiewicza komentował nie będzie.
Oczywiście ja wiem, że Jarosław Kaczyński jest mało w podobnych sytuacjach elegancki. Zdaję sobie sprawę, że mógł zachować się inaczej. Uważam, że byłoby o wiele lepiej, gdyby na pytanie Karnowskiego, powiedział coś w stylu: „Dziękuję redaktorowi Ziemkiewiczowi za jego cenne uwagi. Przy odrobinie wolnego czasu postaram się nad nimi zastanowić". Ewentualnie, gdyby chciał w jakiś sposób zamanifestować bark uznania dla tez Ziemkiewicza, mógł na przykład powiedzieć: „Doceniam starania redaktora Ziemkiewicza, ale pozwolę sobie się z panem redaktorem nie zgodzić". Problem jednak w tym, że Ziemkiewicz nie ma pretensji do Kaczyńskiego o to, że on jest mało elegancki. On się denerwuje, że Kaczyński go zlekceważył. Nie wydaje mi się zatem, żeby jakakolwiek inna reakcja Kaczyńskiego na pytanie Karnowskiego, poza podjęciem rzeczowej polemiki, dała Ziemkiewiczowi satysfakcję. I tak by się uniósł. Albo nie zgodził.
A to że Kaczyński nie ma ochoty brać się za objaśnianie swoich zachowań i opowiadanie o swoich planach Ziemkiewiczowi, jest dla mnie kompletnie oczywiste. Raz że nie ma na to miejsca, a dwa, że szkoda słów. Ziemkiewicz twierdzi, że jemu bardzo się nie spodobało, że Kaczyński nie chce z nim gadać, twierdząc, że skoro Ziemkiewicz go nie lubi, to znaczy że z nim nie ma jak rozmawiać. Ja osobiście jestem pewien, że to akurat nie miało większego znaczenia. Poszło wyłącznie o rozdęte ego Ziemkiewicza, które nie wytrzymało tego lekceważenia. Ale niech będzie. Niech zostanie tak, że faktycznie, jak pisze Ziemkiewicz jest rzeczą zdumiewającą, że polityk „chce traktować poważnie opinie tylko tych, którzy go lubią".
Więc ja twierdzę, że w tym nie ma nic zdumiewającego. Gdybym ja był politykiem, to w życiu bym nie wsłuchiwał się w opinie kogoś kto mnie ewidentnie nie lubi. Być może, czasem, gdybym w jakiś sposób uznał, że warto się na chwilę na czymś podobnym skupić, to bym się skupił. Ale poza tym? Po co? Szczególnie gdy, to co mówi człowiek, który mnie nie lubi, jest dla mnie w sposób oczywisty głupie. Zresztą, jak sądzę, Ziemkiewicz, gdyby tylko nie był tak nadęty, doskonale by to rozumiał. Przecież on sam, przez wiele lat, był ważnym politykiem Unii Polityki Realnej i jestem na sto procent pewien, że jemu ani na moment nie przyszło do głowy, żeby pochylać się z szacunkiem nad ‘dobrymi' radami tych wszystkich, którzy zarówno UPR-u, jak i jego samego nie lubią. A to że Ziemkiewicz Kaczyńskiego nie lubi od dawna, jeszcze właśnie z czasów UPR-u, gdy UPR - przynajmniej w mniemaniu Korwina - stanowił dla PC i samego Kaczyńskiego konkurencję, jest bezdyskusyjne. Więc jeszcze raz powiem - ani nie ma o czym gadać, ani z kim gadać.
Dziś Onet informację o odrzuceniu trzech wet prezydenta ozdobił wykrzyknikiem i zatytułował „Sejm odrzuca weta prezydenta!" Ten wykrzyknik w tytule informacji jest równie głupi i kompromitujący dla Onetu, jak ewentualne umieszczenie obok tego zdania, roześmianej buźki. Każdy normalnie myślący człowiek wie, że wykrzyknik umieszczony w tym miejscu jest absolutnie niemerytoryczny i świadczy wyłącznie o tym, że w redakcji Onetu, po sejmowych głosowaniach, zapanowała taka radość, że panie i panowie stracili głowę. W związku z tym szaleństwem, oczywiście cała informacja była równie pozbawiona sensu, jak ten tytuł i ten wykrzyknik. Onet ani się nie zastanowił nad tym, jak wygląda układ sił po tym głosowaniu, kto stracił, kto zyskał, co sobie będą ludzie myśleli o jednych i o drugich i jak to będzie teraz dalej. Nie zastanowił się, dlaczego w ogóle SLD poparło Platformę. Czy chciało, czy musiało, czy miało w ogóle jakieś wyjście? Nic. Jedynie głupkowata radość z tego, że Prezydent oberwał.
Ale ja to rozumiem. Onet Prezydenta nie lubi, więc trudno, żeby w sytuacji, kiedy, z ich wyjątkowo niemądrego punktu widzenia, Prezydent przegrał, próbowali na chłodno analizować sytuację, która nastąpiła. Ale pomyślmy teraz, co by było gdyby Onet był choć w połowie tak wpływowym elementem polskiej opinii, jakim jest Ziemkiewicz, i gdyby Karnowski w wywiadzie z Kaczyńskim zapytał go, co on sądzi o tym, że Onet jest zadowolony z nowego sojuszu PO - SLD? Odpowiedź Kaczyńskiego z pewnością byłaby podobna do tej, która tak zmartwiła Ziemkiewicza, a ja ewentualnie mógłbym przyznać, że można by to było jakoś ubrać zgrabniej. Bo - i to Ziemkiewicz przecież powinien uczciwie przyznać - jaki jest sens tłumaczenia czegoś Onetowi, który i tak wie swoje?
Ja sobie tak tu troszkę żartuję, ale muszę przynajmniej zakończyć poważnie. Ziemkiewicz swój felieton zamyka następującą uwagą: „Publicysta nie jest po to, żeby polityk go lubił. Byłoby to wręcz niezdrowe. Ale Jarosław Kaczyński ludziom o podobnych do mnie przekonaniach zrobił swego czasu bardzo wiele nadziei. Sądzę, że choćby z tej racji winien jest mi nieco więcej uwagi, niż to okazał". I to już jest, jak to mówi młodzież, afera! Ja już jakiś czas temu zauważyłem, i nawet tu przeciwko temu zaprotestowałem, że dziennikarze, z jakiegoś kompletnie nieznanego mi powodu, uznali, że im wolno znacznie więcej, niż komukolwiek innemu. Z zupełnie niezrozumiałych dla mnie przyczyn, dziennikarze wierzą głęboko, że jeśli mówi polityk, to jego słowa są albo ważne, albo nie. Albo zasługują na uwagę, albo zasługują na lekceważenie. Natomiast dziennikarza należy słuchać zawsze, i w całkowitym skupieniu, bo on reprezentuje tak zwany głos opinii publicznej i na dodatek głos najbardziej obiektywny, a więc prawdziwy.
Ziemkiewicz idzie jeszcze dalej. On nie dość, że uważa, że Kaczyński ma go słuchać uważnie, bo on jest głosem i opinii i wyborców i pokoleń i środowisk, ale ma go słuchać już zupełnie prywatnie, ponieważ Ziemkiewicz na Kaczyńskiego osobiście kiedyś liczył.
W tej sytuacji, ja powiem panu Redaktorowi jedną rzecz. Rafał A. Ziemkiewicz ma bardzo konkretne poglądy polityczne, bardzo konkretne nadzieje związane z Polską i bardzo konkretne interesy. O ile się orientuję, Rafał Ziemkiewicz zawsze pragnął, żeby Polska była krajem bogatym, prosperującym, cywilizowanym, sprawiedliwym. Żeby komunistyczna hołota została ostatecznie, raz na zawsze z tego Kraju wypędzona. Żeby wszystko zło, cała ta post-komunistyczna gangsterka straciła raz na zawsze rację bytu. Na rzecz tej idei, Ziemkiewicz nawet kiedyś zaangażował się politycznie. Niestety, okazał się politykiem marnym i nieskutecznym. Do tego stopnia jego ambicje wzięły w łeb, że machnął na politykę ręką i postanowił się już tylko mądrzyć.
Pracę, której Ziemkiewicz nie potrafił nawet dobrze zacząć, postanowił kontynuować Jarosław Kaczyński. Dla tej pracy poświęcił życie. Również dla zaspokojenia osobistych marzeń Ziemkiewicza. Ponieważ ta praca jest ciężka i wymaga nieustannej, bardzo ciężkiej - dla takich jak Ziemkiewicz niemożliwej do prowadzenia - wojny, Kaczyński, bywa, że popełnia błędy. Ale walczy i to walczy jak najskuteczniej. W tej sytuacji, uważam, że Ziemkiewicz, „choćby z tej racji", winien mu okazywać choć trochę więcej szacunku, niż mu aktualnie okazuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...