Rozmawiałem niedawno z pewnym Brytyjczykiem
i powiedział mi on coś, co pewnie i mnie samemu mogło było już dawno przyjść do
głowy, a mianowicie to, że w takiej Wielkiej Brytanii, a prawdopodobnie i
wszędzie na świecie, znaczna część obywateli o wszystko zło jakie się wydarzy –
zło choćby najbardziej politycznie neutralne – będzie zawsze oskarżać aktualną
władzę. Irytacja mojego znajomego była tak wielka, że w pewnym momencie wyznał
on, że jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem na to szaleństwo byłoby to, żeby
któryś z brytyjskich premierów, czy choćby ministrów, wystąpił z publicznym
adresem do publiki i powiedział „Listen you cunts!”.
Jak już wspomniałem, refleksja ta jest
tak oczywista, że aż nie rozumiem, jak sam mogłem ją w swoim czasie
przegapić, ale i tak faktem pozostaje to, że w istocie rzeczy tak to własnie
wygląda: o całe zło tego świata, niezależnie od długości i szerokości
geograficznej, powszechnie oskarżana jest aktualna władza.
Moje spotkanie ze wspomnianym
Brytyjczykiem zbiegło się z wydarzeniem z jednej strony absolutnie szczególnym,
a jednocześnie zamykającym wspomniany problem ostatecznie, tyle że tu, na
naszym polskim podwórku. Oto w minioną sobotę umówiłem się na spotkanie w
nieodległej Dąbrówce Małej z dawnym, a przy tym bardzo wieloletnim kolegą, a
ponieważ akurat przez miasto, z pełnym zabezpieczeniem, przechodził tak zwany
Marsz Równości, uznałem że bezpieczniej będzie się do owej Dąbrówki udać taksówką. I
proszę sobie tu wyobrazić, że o ile prawdopodobnie autobusy podczas przemarszu
nie jeździły wcale, to na taksówkę czekałem ponad pół godziny. I oto, kiedy już się
doczekałem i zadysponowałem kurs, pan kierowca – człowiek w żadnym stopniu fizycznie czy umysłowo nie
wyróżniający się w jedną czy drugą stronę ode mnie czy od czytających ten tekst
– wygłosił następujący tekst:
„Można
dostać kurwy z tymi pedałami. Wszystkie drogi zablokowane żeby im się te flagi nie połamały. ALe czego się można spodziewać po tym pierdolonym pisowskim państwie. Jebany PiS,
za co się weźmie to musi spierdolić”.
Powiem szczerze, że tak mnie ów wybuch zidiocenia zaskoczył, że zaniemówiłem i już do końca się słowem nie odezwałem, tymczasem
taksówkarz cały czas coś mruczał na temat jebanych pedałów i pierdolonego „pisowskiego
państwa”, które mu kazało bez sensu objeżdżać całe miasto. Tymczasem mijają dni, i tu nagle okazuje się, że któryś z ośrodków
badających poglądy Polaków zwrócił się do nas z pytaniem, co sądzimy na temat aktualnie
bardzo żywej sprawy niemieckich reparacji, i okazało się że16 procent uważa, że Polsce
żadne reparacje się nie należą, a kolejne paręnaście procent ma całą tę sprawę
w nosie. W związku z owym badaniem, mądrzy komentatorzy zachodzą w
głowę, jak to jest możliwe, że tak wielu z nas postanowiło nagle z taką pogardą
potraktować swoją narodową tożsamość. Ja natomiast z kolei nie mogę uwierzyć, jak to
możliwe, że ponad 60 procent społeczeństwa wciąż zachowuje jakąś tam przytomność i
gdy przyjdzie odpowiedni moment, potrafi niezbadanym cudem rozpoznać co, kto,
gdzie i jak. Jak to możliwe, że wciąż, mimo tych wszystkich zasadzek, jakie na nas czychają, ponad 60 procent polskiego społeczeństwa potrafi rozpoznać, kto Polak, a kto Niemiec. Uważam to za wielki sukces.
Przeżywamy aktualnie bardzo trudny czas, a powodów tego stanu jest mnóstwo. Wielu z nas zastanawia się, jak nam się uda przetrwać tę zawieruchę i jaka nas czeka przyszłość. Mając w pamięci rozmowę z moim sobotnim taksówkarzem, i jednocześnie patrząc na ów wynik gdzie ponad 60 procent ludzi na pytanie, czy Niemcy powinni zapłacić Polsce za to co jej swego czasu zrobili, odpowiada, że owszem, jak najbardziej, jest czymś co nastraja nadzwyczaj optymistycznie, zwłaszcza w kontekście przyszłorocznych wyborów, przynajmniej do czasu gdy znów trafimy na kogoś, kto nam opowie o tym jak to „jebany PiS” chce Polskę sprzedać Niemcom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.