Niedawno tu na tym blogu zwracałem uwagę
na trzy główne kierunki natarcia rosyjskiej – tak ją właśnie odbieram, jako
rosyjską – propagandy, dająca się zauważać, jak sądzę powszechnie, dziś w wielu
miejscach na świecie, choć mnie naturalnie interesuje najbardziej Polska.
Miałem tu na myśli – historycznie rzecz ujmując – przede wszystkim cały ruch
antyszczepionkowy, w dalszej kolejności propagandę antyukraińską, no i wreszcie
różnego rodzaje manipulacje kierowane nieustannie przeciwko papieżowi Franciszkowi.
Ponieważ uważam, że zarówno Ukraina jak i wszelkie kwestie wokół-pandemiczne radzą
sobie w tej wojnie całkiem dobrze, chciałbym dziś swoją uwagę poświęcić Papieżowi właśnie,
który robi tu dziś wrażenie całkowicie bezbronnego. Czemu tak? Odpowiedź moim
zdaniem jest prosta. Podczas gdy zarówno COVID wraz z całym swoim inwentarzem,
jak i sprawa ukraińska, generują atak który można wskazać wręcz palcem i znajdujący
się dziś pod dość skuteczną kontrolą, to gdy chodzi o agresję przeciwko
papieżowi Franciszkowi prowadzony ze wszystkich możliwych stron, czyli najpierw
przez tych wszystkich „prawdziwych katolików”, którzy przeklęli Franciszkowy Kościół
za tak zwane „lewackie skrzywienie”, następnie ośrodki zgłaszające pretensje o
kapitulację wobec „pandemicznego spisku”, no i wreszcie przez tych najbardziej oburzonych rzekomą obojętnością Stolicy Apostolskiej wobec nieszczęścia Ukrainy. A ja nie mogę się
wręcz nadziwić dwóm rzeczom. Pierwsza to ta, że wszystkie owe kierunki natarcia
łączy jedno: one są koordynowane przez wciąż te same grupy, które tu u nas w
Kraju najlepiej chyba symbolizuje... no tu mam kłopot, bo tego kwiatu, jak to
mówią, jest pół światu, ale niech będzie ksiądz Isakowicz-Zaleski. A druga,
całkiem poboczna, że ci sami ludzie którzy wciąż wypominają Ukrainie Wołyń,
dziś zgłaszają swoje żale do papieża Franciszka za to, że on nie chce
jednoznacznie potępić Rosji za jej agresję przeciwko Ukrainie. Jeśli to nie
jest schozofrenia, to, przepraszam bardzo, ale co? Odpowiedź jest jedna: Rosja
i potrzeba robienia ciągłego zamieszania.
A ja pewnie nawet nie zajmowałbym się tą
kwestią, bo raz że nie lubię, gdy temat staje się zbyt oczywisty, a dwa że w
ogóle ostatnio wszystko staje się zbyt oczywiste, a ja przez to tracę chęć do komentowania, gdyby nie fakt że za atakowanie Papieża wzięły się media, jak je
nazywam, „przyrządowe”, a tu mam na myśli przede wszystkim tygodniki "Gazeta Polska", „Sieci”,
portal wpolityce.pl, no i, co najgorsze, tvp.info. Oto, proszę sobie wyobrazić,
że w tych dniach nie gdzie indziej jak na oficjalnej stronie tvp.info ukazał
się tekst krytykujący bardzo głęboko i brutalnie Papieża za to, że ten rzekomo
określił agresję Rosji na Ukrainę jako „grzech nas wszystkich”. Ponieważ
autorem owego artykułu jest znany nam aż nazbyt dobrze Grzegorz Górny, a więc ktoś kto – cokolwiek by o nim
nie mówić – osoba poinformowana i wydawałoby się w miarę przytomna, uważam że
atakując Papieża, on doskonale wiedział, że ten, wspominając o wspólnym grzechu
, nie miał na myśli wojny na Ukrainie, ale wojny w ogóle. Franciszek w swojej
wypowiedzi bardzo wyraźnie stwierdził, że to co się dzieje na Ukrainie to
dzieło Szatana, natomiast przy okazji odniósł się do kwestii wojny jako takiej
i tu właśnie powiedział, że straszne są zbrojenia, finasowanie wojen, no i
wreszcie to, że temu że dziś, po tylu latach tak strasznych doświadczeń, wciąż
na świecie trwają i wybuchają nowe wojny, jesteśmy winni my wszyscy. Podobnie, on musiał wiedzieć, że nie ma mowy o tym, by Papież, wspominając o tym, że nie ma wojen sprawiedliwych, mówił o tym, że kraj nie może się bronić przed wojenną agresją.
On to powiedział bardzo wyraźnie, a ja
jestem całkowicie przekonany, że Grzegorz Górny akurat – nie wiem, jak zwykli
komentatorzy, którzy zwykle są zbyt leniwi i gnuśni, by sięgać głębiej do źródła – doskonale to wiedział, a jeśli
uznał za stosowne mimo to zaatakować Papieża, to znaczy, że on go ma na
celowniku z zupełnie innych przyczyn niż Ukraina, czy nawet COVID. Dla niego,
podobnie jak dla jego kumpli z kościoła, problemem jest to że Franciszek to
Antychryst, a z Antychrystem należy walczyć przy pomocy wszelkich środków.
I tu się pojawia kłopot główny. Otóż
gdyby Górny i jego pobożne towarzystwo byli sami sobie sterem i żeglarzem, nie
było by problemu. Rzecz w tym, że w obecnej sytuacji politycznej rządzą tak
zwani „prawi”, i to ci bardziej pobożni, a to już jest prawdziwe nieszczęście.
No i temat na osobną refleksję, zwłaszcza gdy w najnowszym, świątecznym, wydaniu tygodnika "Sieci", jak już od killku dni zapowiada portal wpolityce.pl, wspomniany Grzegorz Górny przedstawia swoje rozważania na temat "Tajemnicy Cierniowej Korony".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.