Wspominałem tu niedawno o tym jak nasi
tak zwani „prawi” stają wręcz na głowie, by znajdując z każdym dniem coraz to
nowe występki papieża Franciszka, doprowadzić albo do jego śmierci, albo
przynajmniej do abdykacji. Powodów do tego by oni go mogli po raz kolejny uznać
za antypapieża jest mnóstwo, z tego jednak co zaobserwowałem od tamtego czasu
wynika, że dziś główna pretensja dotyczy tego, że Franciszek rzekomo
poinformował nas, że wszyscy jesteśmy winni temu co się dziś dzieje na
Ukrainie. Po raz pierwszy ów zarzut pojawił się tuż po tym jak jakiś idiota
prowadzący twitterowe konto Ojca Świętego podał tę informację w postaci
całkowicie zafałszowanej, sugerując że wypowiedź Papieża dotyczyła nie wojen w
ogóle, lecz właśnie wojny na Ukrainie. A potem, mimo wielokrotnym wyjaśnieniom
ze strony Kościołą, już tylko kolportowana przez ludzi, którzy moim zdaniem nie
tylko mają w nosie wojnę na Ukrainie, nie tylko grzech jako taki i nie tylko
jakiekkolwiek podłe kłamstwo, ale uważają Franciszka za lewaka, którego należy
niszczyć wszelkimi dostępnymi środkami.
No i okazuje się dziś, że to szaleństwo
rozpasało się już do tego stopnia, że nawet publiczna telewizja, która
dotychczas, jak najbardziej podszczypując Papieża, zachowywała jednak pewną
wstrzemiężliwość, postanowiła nie dość że się odsłonić, to jeszcze odsłonić w
sposób wyjątkowo podły i agresywny. Oto parę dni temu w programie „W tyle wizji”
redaktorzy Janecki oraz Ogórek całkowicie bezpośrednio, bez zachowania
jakichkolwiek pozorów, przez parę dobrych miniut na zmianę obrzucali Franciszka
obelgami, informując widzów, że z całą pewnością Duch Święty jest jego
postępowaniem oburzony, ale że już się tak w historii Kościoła parokrotnie
działo, bo tak naprawdę to kto zostaje papieżem to zaledwie decyzja grzesznych kardynałów, a nie Boga w
Trójcy Jedynego. No i, jak rozumiem, również nie Prawego Bożego Ludu, który przecież nie
wywołał wojny na Ukrainie, o czym zaświadczają czyste sumienia Ogórek i Janeckiego.
Kto chce, a przy okazji jest na tyle
przytomny, by rozumieć że Papież nie uważa nas za winnych rosyjskiego okrucieństwa
wobec ukraińskich kobiet i dzieci, ale dla zobrazowania problemu, proponuję
założyć że on mówił właśnie o Ukrainie. Każdy z nas, który w dzieciństwie
uczestniczył w lekcjach religii, a dziś nabożnie przeżywa swoje religijne
życie, choćby uczestnicząc co niedzielę we Mszy Świętej, wie że z punktu
widzenia nauki Kościoła wszelkie zło jakie dzieje się na świecie nie wynika
wyłącznie z grzechu sprawcy, ale również z naszego zaniedbania, naszej
gnuśności, naszej głupiej beztroski, wreszcie z braku codziennej modlitwy. Ja
sam od dziecka wiem, że moim obowiązkiem jest codzienna modlitwa nie tylko za
zdrowie i powodzenie swoje i swoich bliskich, nie tylko za tych których kocham i szanuję, ale przede wszystkim za ludzi grzesznych, czyniących zło, a nawet
za tych co owo zło czynią bezpośrednio mnie. Od dziecka wiem, że trzeba kochać
nie tylko przyjaciół, ale również nieprzyjaciół, no i znów – modlić się i
jeszcze raz modlić, bo jeśli my zobojętniemy, to i cały świat zobojętnieje. Z
tego też względu, przepraszam wszystkich bardzo, temu co się dziś dokonuje
choćby w Mariupolu, nie są winni wyłącznie Putin i to bydło, które on tam
wysłał. Powtarzam: wystarczy czytać uważnie Pismo Święte i słuchać co w kazaniu
mówi do nas ksiądz, by to wiedzieć. Wystarczy zachować przytomność gdy sami co
tydzień recytujemy:
„Spowiadam się Bogu wszechmogącemu i
wam bracia i siostry, że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i
zaniedbaniem: moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Przeto błagam
Najświętszą Maryję zawsze Dziewicę, wszystkich Aniołów i Świętych, i was bracia
i siostry, o modlitwę za mnie do Pana Boga naszego”.
Czy to możliwe, że zarówno Janecki jak
i Ogórek, gdy powtarzają te słowa w swoim kościele, uważają że tu chodzi tylko o to, by
przeprosić za to, że zapomnieli nakarmić chomika? Otóż moim zdaniem, oni,
podobnie jak zresztą wielu innych, podobnie jak oni pobożnych, katolików, nie
mają tu jakichkolwiek refleksji, bo gdyby mieli, to by wiedzieli, że grzech nie
jest naszą prywatną sprawą, dotyczącą tylko nas i tych co stoją obok. A ich
atak na papieża Franciszka jest skutkiem ich totalnej ignorancji i braku swiadomości tego, czym jest nasza Wiara.
Myślałem sobie o tym w te Święta
Wielkanocne, kiedy dotarła do mnie informacja, że „Gazeta Wyborcza”, chcąc na
swój czarny sposób uczcić Zmartwychwstanie Pańskie, opublikowała wywiad z
pracownikiem Instytutu Filozofii i Kognitywistyki Uniwersytetu
Szczecińskiego, niejakim prof. dr hab. Ireneuszem Ziemińskim, który powiedział
się co następuje:
„Uważam, że chrześcijaństwo jest
jedną z najbardziej amoralnych religii, również w sferze
dogmatycznej. Sam założycielski mit chrześcijaństwa – ofiara niewinnego Jezusa
za grzech ludzki – obnaża w sposób niesłychany ludzką pychę. Nie wyobrażam
sobie, że można być grzesznikiem i żądać od Boga odkupieńczej
ofiary lub godzić się na ofiarę niewinnego Boga na krzyżu, który
cierpi i umiera tylko po to, żeby mnie od kary i winy
uwolnić. To jest zaprzeczenie wszelkich moralnych zasad, urąga
jakiejkolwiek zasadzie sprawiedliwości [...]
Pomyślmy, sędzia, który skazałby
niewinnego na śmierć, by uwolnić od kary prawdziwych winowajców,
a jeszcze wykonanie tej kary powierzył tymże złoczyńcom, zostałby przez
nas potępiony, dlatego że łamie elementarne zasady moralne. Dlaczego więc
mielibyśmy taką religię przyjmować? [...]
Chrześcijaństwo nie jest religią
zbawczą, taką, którą człowiek mógłby z etycznego punktu widzenia
zaakceptować. Konieczna jest zatem pewna forma demitologizacji chrześcijaństwa,
a także samej postaci Jezusa. Jezus wprawdzie umarł, ale nie
zmartwychwstał, nie był Bogiem ale człowiekiem, który zrewolucjonizował sposób
myślenia o człowieku i Bogu. Jezus opowiada się po stronie
słabych, wykluczonych i prześladowanych, zwłaszcza przez instytucje
religijne. Kościół katolicki jednak tę ideę Jezusa zastąpił figurą
Chrystusa Eucharystycznego, który zbawia świat nie przez miłość, lecz
przez sakramenty. [...]
Gdyby bowiem po śmierci miała nas
czekać jakaś forma nieba, zbawienia, obcowania z Bogiem czy świętymi,
to musielibyśmy pamiętać nasze doświadczenia z życia na ziemi.
A tu tak wielu ludzi spotyka zło, cierpienie, okropności, których
wspomnienie musiałoby być nie do zniesienia. Dlatego uważam, że życie
wieczne wcale nie byłoby czymś dobrym, lecz nieustannym przeżywaniem naszych
dramatycznych cierpień z przeszłości. Gdy pomyślimy, co może czuć
matka, która traci dziecko, albo ktoś, komu zamordowano rodzinę, jaką traumę
nosi w sobie osoba zgwałcona, skrzywdzone dziecko, to trudno uwierzyć
w odkupienie ich cierpień. Gdyby zatem ich doświadczenia miały być
pamiętane w jakimś niebie lub raju, to ich los byłby
w istocie piekłem”.
O postępku „Gazety Wyborczej” i głuptactwie tego profesora
informują nas prawicowe media, oburzając się na to, że oto źli ludzie nas
obrażają. A ja mam do nich wszystkich jedną już tylko uwagę. Gdybyście sami nie
byli tacy głupi i gnuśni i przynajmniej więcej i szczerzej się modlili za
lepszy świat, lub choćby poznali Katechizm Kościoła katolickiego, on byłby lepszy. A tak, możecie mieć pretensje tylko do siebie.
Właśnie, nawet biorąc pod uwagę tą niezbyt zgrabną twitterową interpretację(zakładam, że to w wyniku tłumaczenia tak wyszło), to wypowiedź Papieża jest zrozumiała. Ja ją zrozumiałem też w taki sposób, że trzeba pamiętać o zaniedbaniach przedwojennych, bo kiedy na wschodzie rósł "wściekły moskiewski pies" to państwa tzw. zachodnie milczały i liczyły tylko czy pieniądz się zgadza.
OdpowiedzUsuń@Mateusz
UsuńTo jest jeszcze prostsze. Każde zło tego świata to wynik naszego indywidualnego grzechu. Taka jest nauka Kościoła.
Też prawda
UsuńOd jakiegoś czasu są spore problemy przy wpisywaniu komentarzy, wczoraj przez cały dzień nie można było komentować. Przy próbie wpisania komentarza blogger wywalał błąd.
OdpowiedzUsuń@Mateusz
UsuńPrzykro mi bardzo. Musiała być u nich jakaś awaria.