Pani Profesor!
Dziękuję za plastyczną prezentację stanu rzeczy. Ja jednak chciałbym wiedzieć, jak to wszystko będziemy odczuwać my? I jak to wpłynie na nasz pejzaż? Jak w wymiarze zupełnie realnym będzie wyglądać nasz świat? Czy ludzie będą tracić pracę? Czy nastąpi fala eksmisji? Czy ulice się zaczną wypełniać żebrzącymi ludźmi? Czy galerie handlowe opustoszeją? Czy masło pójdzie w górę o kolejne dwa złote. Czy banki zajmą się wyłącznie windykacją? Czy może ten kryzys dotknie głównie tych co się napożyczali na te domy i inne luksusy, a ci co dotychczas nie mieli, dalej mieć nie będą. O to mi chodzi. Bo wie Pani, jak ja to widzę? Dopóki ludzie słyszą tylko o tych liczbach i procentach - nie wiedzą nic. To znaczy, wiedzą tyle, że podobno są jakieś kłopoty, ale to przecież nie pierwszy raz... Przeżyliśmy komunę, przeżyjemy i to... i na tym wszystko się kończy. Te liczby i te prognozy jak gdyby w ogóle nie dotyczą ich życia osobistego.
No i jeszcze jedno, co Pani ma na myśli, mówiąc, że na przykład Czesi i inni już się nie boją, a nas się próbuje przestraszyć. Czego się już nie boją i czym przestraszyć?
Z szacunkiem,
Krzysztof Osiejuk
Panie Krzysztofie Szanowny!
Jest Pan niemożliwy! Naprawdę!
Skutki zależą od przebiegu, przebieg zależy od decyzji, a te mają niby być podjęte w przyszłym tygodniu. Nie będzie nędzy i głodu jak w kryzysie z lat 1929-1932, jesteśmy na innym piętrze rozwoju. Nie widzę też powodów do konfliktu zbrojnego w naszym zasięgu, a taki konflikt mógłby nas zrzucić do piwnic. Ale – bezrobocie wzrośnie (już jest wysokie), galerie się przerzedzą, żywność na pewno podrożeje (na dodatek mamy bardzo suchą jesień – oziminy!), z zadłużonymi hipotecznie będzie ostro, zwłaszcza z „frankowcami”. Będzie biedniej, sporo biedniej po prostu. Warto pamiętać przysłowie – „nim gruby spadnie, chudy przepadnie”. Czy ten proces przebiegnie powolutku czy raczej szybko, zależy od decyzji politycznych. Nie naszych. Już od 2008 roku żyjemy na kredyt. I wiemy o tym. Wiemy! Ci, co niby nie wiedzą, też wiedzą łachudry jedne. Lemingowatość jest właśnie takim „nie wiedzeniem”. Jak się ta delewaryzacja rozłoży wg struktur społecznych? Przy obecnej władzy łatwo tę rzecz przewidzieć. Groźniejsza jest dalsza perspektywa, ponieważ różne początki tej trajektorii mają potem wspólną ścieżkę z marnymi impulsami rozwojowymi. Ale wtedy do głosu dojdzie ludzka kreatywność i będzie na pewno inaczej, niż nam się dzisiaj wydaje. Jestem pewna, że lepiej, już się biskupi budzą.
Pozdrawiam,
Zyta Gilowska
Szczerze namawiam do korzystania z księgarni pod adresem www.coryllus.pl. I to nie tylko ze względu na moje książki.
Szczerze namawiam do korzystania z księgarni pod adresem www.coryllus.pl. I to nie tylko ze względu na moje książki.
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy komentarz na Pana blogu, choć czytam go od lat. Jest Pan moim pocieszycielem jeśli mogę się tak wyrazić, szczególnie od czasu katastrofy smoleńskiej...
Dziękuję za listy pani prof. Gilowskiej. Była ona, jak się okazuje, nie tylko świetną ekonomistką, ale i przyzwoitym Człowiekiem, a to połączenie jest już obecnie rzadkością.
Jestem poruszona, bowiem to co ostatnio czytam z ust przedstawicieli elit, przybija mnie. Jakiś czas temu wywiad z Krystyną Jandą, w którym skarży się, że zabrano jej finansowanie w kwocie 1,5 mln rocznie, a przecież jej teatr to nie jakiś Pcimć Dolny. Dzisiaj zaś wywiad z Rafałem Olbińskim, świetnym moim zdaniem plakacistą, z którego bije tak potężna pogarda do prostego człowieka (Polaka), że aż mnie serce zabolało.
Jakoś przyzwyczaiłam się do nienawiści bijącej z ust niektórych polityków (ileż można się przejmować Niesiołowskim, pewnie chorym), ale takiej POGARDY ze strony ludzi kultury, nie spodziewałam się.
Tak więc trochę przybita, choć i z nadzieją, że jest trochę ludzi jak pani Gilowska, pozdrawiam z Italii,
Gosia
Dobry Wieczór
OdpowiedzUsuńzastanawiałem się czy mam to napisać ale dzisiejszy list pani Gilowskiej jakoś tak mnie do tego skłonił.
Nawiązuję do tego cytatu: Nie będzie nędzy i głodu jak w kryzysie z lat 1929-1932, jesteśmy na innym piętrze rozwoju.
Nie wiem może się powtarzam ale ostatnio po dyskusji z żoną nad opowieścią o synu marnotrawnym stwierdziliśmy, że faktycznie ten cały socjalizm to jest diabelstwo. Teraz nikt z nas nie ma szans upaść tak nisko jak ten syn marnotrawny aby później jednak się podnieść z upadku.
Zawsze starczy na to piwko, łopatkę za jedyne 1,99.
I niestety tak mało ludzi to widzi, nawet dla mnie było to odkrycie.
Pozdrawiam
Piotr
@Margherita
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo. Co do Olbińskiego, nie zgadzam się. Moim zdaniem jego plakaty to wyjątkowa taniocha. Taka sama jak te jego przemyślenia.
@Peter Szymon
OdpowiedzUsuńTeż zwróciłem uwagę na tę uwagę o innym piętrze rozwoju. Mocne to i głębokie.