Dziś przy niedzieli proponuję swój najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”. Zdaję sobie naturalnie sprawy z kolejnej porcji oskarżeń kierowanych przez środowisko „Gazety Polskiej” pod adresem zarówno tygodnika, jak i Piotra Bachurskiego, ale biorę je wszystkie na pierś, a panią Dorotę Kanię, Tomasza Sakiewicza i całe to towarzystwo mam tym bardziej na oku.
Każdy kto czytał książkę „Ojciec Chrzestny”, ewentualnie widział film pod tym tytułem, pamięta scenę, kiedy to Michael Corleone przyjeżdża do Nevady porządkować interesy i podczas wyjątkowo nieprzyjemnej rozmowy z lokalnym gangsterem nazwiskiem Moe Greene, brat Michael’a, Fredo, niespodziewanie wykonuje gest poparcia dla Greene’a, który Michael automatycznie odbiera jako akt wrogi wobec Rodziny. Wszyscy pamiętamy owo słynne, zimne spojrzenie Ala Pacino, kiedy zwraca się do Fredo i mówi: „Jesteś moim starszym bratem, kocham cię, ale pamiętaj, nigdy więcej nie występuj przeciwko rodzinie”
Wiemy wszyscy, a niektórzy z nas doświadczają tego codziennie na własnej skórze, polityczna wojna, jaka toczy Polskę od czasu, kiedy Prawo i Sprawiedliwość po raz pierwszy wygrało wybory parlamentarne, a śp. Lech Kaczyński został wybrany Prezydentem R.P., dzieli już nie tylko Naród, nie tylko przyjaciół, ale również rodziny właśnie. Temperatura owego konfliktu jest niekiedy tak duża, że nawet ludzie sobie najbliżsi zwyczajnie się nienawidzą. Bracia nie rozmawiają ze sobą, rodzice nie odwiedzają swoich dzieci, dzieci unikają rodziców, choćby tylko po to, by uniknąć kolejnych awantur. Bywa naprawdę różnie, jedno, jak sądzę, pozostaje – nikt nigdy nie występuje przeciwko rodzinie. Nikt nigdy nie angażuje się w ten spór w taki sposób, by po przeciwnej stronie postawić rodzinę.
(No dobrze, przyznać muszę, że raz, niedawno, podczas któregoś z marszów KOD-u, Jarosław Kurski przeprosił wszystkich za swoje nazwisko, no ale powiedzmy, że tu mamy problem głębszy).
I oto zaledwie parę tygodni temu, brat Agaty Dudy, krakowski poeta Jakub Kornhauser, udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym z najdrobniejszymi szczegółami opisał swoje trudne relacje wewnątrzrodzinne, a następnie ogłosił, że jest zawiedziony prezydenturą swojego szwagra, o którym kiedyś miał znacznie lepsze mniemanie, a dziś generalnie mu współczuje, że ten musi się tak fatalnie kompromitować i przysparzać wstydu nazwisku. Przyznaję, że o ile o starym Kornhauserze, też poecie, i ojcu Agaty, słyszałem wcześniej, z tym Kubusiem przyjemności nie miałem. Nawet nie wiedziałem, że on istnieje, a co dopiero, jako poeta. I oto nagle on się pojawia najbardziej publicznie, jak tylko można to sobie wyobrazić, bo w „Wyborczej”, i przeprasza za swoją siostrę. A jakby tego było mało, tydzień po tym wystąpieniu zgarnia okrągłe 100 tysięcy nagrody Fundacji im. Wisławy Szymborskiej za jakąś książkę. Mówimy o Jakubie Kornhauserze, człowieku, o którym dotychczas pies z kulawą nogą nie słyszał i który nie ma nawet swojej notki w Wikipedii, co, jak wiemy, dotyczy dziś już tylko osób prywatnych.
Nam pozostaje się więc może zastanowić, czy te 100 tysięcy to dobra cena, by sprzedać rodzinę. W „Ojcu Chrzestnym” nie wyjaśniono, za ile to biedny Fredo wykonał swój fatalny gest, natomiast wiemy, że za to, co zrobił, musiał umrzeć. Ciekawe, że już w latach 70-tych, kiedy pierwszy raz widziałem ten film, wiedziałem, że tak było sprawiedliwie.
Zapraszam wszystkich do kupowania moich książek. Wszystkie są w stałej ofercie w księgarni na stronie www.coryllus.pl.
Zapraszam wszystkich do kupowania moich książek. Wszystkie są w stałej ofercie w księgarni na stronie www.coryllus.pl.
Freda było stać na imprezę i panienki na powitanie brata, ale nie jestem pewien, czy to się mieści w "poetyce" Kornhausera juniora.
OdpowiedzUsuńSiły nam brakuje. Gdyby istniały, jak w I RP - wyspy mocy w rodzaju: hetman Żółkiewski, hetman Chodkiewicz: już w kilka dni po zapłacie za zaprzaństwo (patrz "fundacja" i "nagroda") cały obszar tego warcholstwa byłby zbrojnie najechany i zniszczony, tak aby sprawiedliwie panować i innym dać naukę.
OdpowiedzUsuń