No i znów mnie czas wyprzedził i ani się obejrzeliśmy, jak minął tydzień, a ja zapomniałem o kolejnym felietonie z „Warszawskiej Gazety”. To jest wprawdzie dalszy ciąg refleksji związanych z postacią Bogusława Wolniewicza, ponieważ jednak z lekko przesuniętą perspektywą, więc może i tym razem warto. Zapraszam.
W telewizji Republika wystąpił prof. Bogusław Wolniewicz, jedna z najjaśniejszych gwiazd prawicowej sceny intelektualnej, i najpierw, w związku z sugestią Ewy Stankiewicz, że w Smoleńsku doszło do zbrodni zabójstwa, dostał świętej cholery, a następnie obrażony opuścił studio, krzycząc, że nie pozwoli na szkalowanie Rosji. Powiem szczerze, że ja nigdy nie potrafiłem zrozumieć, jakim cudem ktoś aż tak psychicznie niezrównoważony, jak prof. Wolniewicz, mógł zostać gwiazdą jakiegokolwiek typu, no ale uznałem, że skoro środowiskom prawicowym najwyraźniej brakuje argumentów, które można by przeciwstawić takim tuzom intelektu, jak choćby kolejni sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, że już nie wspomnę o zmarłych profesorach Geremku i Bartoszewskim, niech już będzie ten Wolniewicz. Siedzi bowiem sobie taki ledwo żywy staruszek, plecie farmazony, które mógłby dokładnie tak samo, tyle że znacznie sympatyczniej, przedstawić każdy minimalnie wyszczekany działacz Unii Polityki Realnej, a spragniona autorytetów publiczność chłonie jego słowa z pełnym nabożeństwem. A więc niech mają.
No ale telewizja Republika zaprosiła Wolniewicza, żeby coś nam opowiedział o tym, jak to nowa zachodnia cywilizacja pożera porządek chrześcijański, i kiedy wszystko szło jak z płatka, to Ewa Stankiewicz, sądząc zapewne, że skoro człowiek jest swój, to można się czuć swobodnie, nieopatrznie wspomniała coś o „zamordowaniu prezydenta” i nasz autorytet najpierw dostał szału, że co to za gadka o zamachu, skoro nie istnieją jakiekolwiek dowody, no a poza tym, komu zależy, żeby niszczyć tradycyjnie dobre polsko-rosyjskie stosunki, no i w końcu wyszedł obrażony ze studia.
Przyznam się, że ja o Bogusławie Wolniewiczu dotychczas wiedziałem tylko tyle, że on jest „nasz” i że potrafi bardzo szczerze wygłaszać opinie, których nawet taka gwiazda, jak Stanisław Michalkiewicz, nie ma odwagi wypowiedzieć. Wiedziałem też, że jego bezpośredniość i elokwencja sprawiły, że do komentowania zdarzeń zaprosił go sam ojciec Rydzyk. Dziś, kiedy dotarła do nas wszystkich wiadomość, że ów przedstawiciel naszej polskiej wrażliwości zrobił w studio TV Republika awanturę, bo Ewa Stankiewicz zasugerowała, że w Smoleński doszło do zamachu, pomyślałem sobie, że warto byłoby się Wolniewiczowi przyjrzeć uważniej.
Zrobiłem to i z tego, co jest na jego temat dostępne choćby w Wikipedii, wysnuwam jeden jedyny wniosek: Wolniewicz to bezdyskusyjny i wyjątkowo agresywny mason. Nauki, które wedle informacji tam pomieszczonych, głosi Wolniewicz, to jest moralny chaos na takim poziomie szaleństwa, że kiedy on już wreszcie umrze, któraś z Wielkich Lóż powinna jego ciało zmumifikować i wystawić w jednym z muzeów, najlepiej w Paryżu.
Ktoś powie, że los Wolniewicza to nie nasz problem. Na to ja niestety muszę odpowiedzieć, że, owszem, to jest problem jak najbardziej nasz. I wcale, wbrew pozorom, nie chodzi o ten nieszczęsny Smoleńsk. Dopóki bowiem człowiek, który z dumą przedstawia się, jako „rzymski katolik – niewierzący” jest nam z kolei przedstawiany jako głos naszego sumienia, to ja przepraszam, ale wolę Szymona Hołownię.
Przypominam wszystkim, że moje książki są do kupienia w księgarni pod adresem www.coryllus.pl. Szczerze polecam.
Przypominam wszystkim, że moje książki są do kupienia w księgarni pod adresem www.coryllus.pl. Szczerze polecam.
Krótkie pytanie: oglądał Pan ten wywiad?
OdpowiedzUsuń@Wes
OdpowiedzUsuńTak. I dodatkowo poczytałem sobie o życiu i poglądach Wolniewicza.
Aha. No bo ja odniosłem inne wrażenie. Takie, że dziennikarka stwierdziła jako coś oczywistego, że to był zamach i że odpowiedzialna z to jest Rosja. A Wolniewicz oburzył się, bo drążyła sprawę. Ponadto faktycznie nie zaprasza się gościa, żeby go pouczać i wygłaszać własne opinie. Dziennikarka prowadząca wywiad zamieniła się w publicystkę. Pani ta mówiła coś o fizyce i matematyce podczas gdy prawdopodobnie nie jest biegła w tych dziedzinach. Mi się ten wywiad wpisał w ciąg agresywnych wywiadów TV Republiki - Braun, Kukiz i teraz Wolniewicz. Jeśli nie jesteś antyrosyjski to dziennikarze będą cię próbowali wyprowadzić z równowagi. Dla mnie też o niczym nie świadczy fakt, że jest Wolniewicz agnostykiem. Wolno mu. Mam wrażenie, że Pan próbuje z tego powodu podważać i jego kompetencje i jako filozofa i jako publicystę.
OdpowiedzUsuń@Wes
OdpowiedzUsuńOto cały ten wywiad: https://www.youtube.com/watch?v=Tt3u17z97hE
Proszę sobie to obejrzeć i odpowiedzieć na pytanie, kto tu był agresywny. Przez 20 minut oni sobie wzajemnie spijali słowa z ust. Dopiero kiedy Wolniewicz zaczął się złościć na "antyrosyjskość" polskiego rządu i samej Stankiewicz, ona poczuła się w obowiązku się bronić. To nie ona mu zarzucała, że wygaduje bzdury, że jest "jakimś profesorkiem" bez kompetencji i że swoją popstawą szkodzi Polsce, ale broniła swojej tezy, że Rosja jest nam nieprzyjazna.
Wolniewicz nie jest agnostykiem, tylko ateistą, zwolennikiem eutanazji, występującym przeciwko świętości życia.
Jak pisał E. Stachura: "Ci co mówią, że wierzą w Boga i ci co mówią, że nie wierzą - mówią to samo. Dla jednych i dla drugich - ten sam problem: wiara. Jedni wierzą w swoją wiarę, drudzy wierzą w swoją niewiarę. Jedni i drudzy wierzą. I wierzą w istocie w to samo, w to, co sami wymyślili. Ale nie widzą tego. Nie widzą tego, bo nie widzą jasno, są zaślepieni. Są zaślepieni właśnie swoją wiarą. Jedni swoją wiarą w Boga, drudzy swoją niewiarą w Boga, czyli swoją wiarą w niewiarę w tego Boga, czyli swoją wiarą w innego Boga." itd. Ale myślę jednak, że jako naukowiec jest agnostykiem. I jeśli mnie pamięć nie zawodzi to tak o sobie mówił. Nie rozstrzyga czy jest tak czy inaczej. Bo tego nie da się udowodnić. Powiedzmy szczerze on jest zwolennikiem samobójstwa. Bo mówi o sobie że chciałby mieć taką możliwość.
OdpowiedzUsuń@WesPrzedew wszystkim, dla mnie tak zwana "myśl Stachury" to filozofia na poziomie ul. Polanki w Gdańsku, a więc robi na mnie wrażenie takie sobie.
OdpowiedzUsuńPoza tym, skąd pomysł, że naukowiec powinien być agnostykiem?
Faktycznie, nie ma znaczenia czy ktoś jest naukowcem jeśli chodzi o wiarę. Chodziło mi bardziej o to, że Wolniewicz jest typem naukowca (w moim przekonaniu), który metodę naukową przenosi na teren wiary. A w nauce są twierdzenia i dowody. A trudno udowodnić (znów wg. mnie) czy Bóg istnieje, czy też udowodnić że nie istnieje. I o tym mówi cytat Stachury. Zgrabniejszymi słowami. Sama słowo "wiara" sugeruje, że nie chodzi tu o wiedzenie, że się wie, że jest tak czy inaczej. Myślę jednak, że to jest drugorzędna sprawa. Czy ktoś wierzy czy nie. Moim zdaniem ludzie uważający się za wierzących mają różne pojęcie Boga, czy absolutu. Ciekawsza u Wolniewicza jest sprawa, że broni on tzw. cywilizacji zachodniej lub lepiej łacińskiej, a którą on nazywa chrześcijańską. Sam o sobie mówi, że jest niewierzącym rzymskim katolikiem. Uznaje to, że chrześcijaństwo wywarło duży wpływ na kształtowanie się tej kultury i że jest ona wielką wartością. I tu się z nim zgadzam. Jest to oferta dla mnie. Dlatego też czytuję Gabriela Maciejewskiego i Pana chociaż nie jestem katolikiem. Też jestem można powiedzieć niewierzący. Ale z drugiej strony uważam, że jest absolut. Tylko nie taki jak mówi o tym kościół katolicki. Samo słowo ateizm mało właściwie wyjaśnia. Poza tym mam zaufanie do nauk Jezusa, które wychodzą poza egoizm. Nawiasem mówiąc cytat ze Stachury pochodzi z książki "Fabula rasa czyli rzecz o egoizmie" i jest moim zdaniem książką fascynującą. Wyjście poza dualizm. Podsumowując dalej twierdzę, że potraktował Pan Wolniewicza zbyt powierzchownie.
OdpowiedzUsuń