środa, 29 lipca 2015

Jan Kulczyk, czyli się zatrzęsło

Zmarł Jan Kulczyk i dla kogoś takiego jak ja, a więc człowieka, który przede wszystkim ma już swoje lata i przynajmniej dotychczas starał się je wykorzystywać tak, by nic mu nic mu nie spadło znienacka na głowę i pozostawiając go wyłącznie w poczuciu ciężkiego wstydu, jest to wiadomość porażająca. Chodzi mianowicie o to, że są wydarzenia, przy okazji których najgłupsza rzeczą, jaką można zrobić jest pokiwać głową w zadumie i powiedzieć wzorem dziadka Britty i Anny: „Ho, ho, tak, tak”. Takie to było doświadczenie pewnego sobotniego ranka pamiętnego roku 2010 i takie to jest nasze doświadczenie dziś.
Zmarł Jan Kulczyk i, jak mówię, najgorszą rzeczą, jaką możemy teraz zrobić, to zacząć coś pleść na temat przemijania i ludzkich losów. Pamiętajmy: samoloty z prezydentami na pokładzie nie spadają, a jeśli ktoś ma ambicje, żeby być jednym z najbogatszych ludzi na świecie, to nie po to, by w wieku 65 lat zejść na skutek komplikacji pooperacyjnych, jak jakiś Nowak, czy Nowakowa. Miejmy więc dziś oczy i uszy szeroko otwarte.

Książki nadal są na swoim miejscu, czyli pod adresem www.coryllus.pl. Serdecznie polecam.

2 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...