sobota, 14 czerwca 2008

Galopem po cmentarzu, czyli jak powinien nienawidzieć człowiek w nowych czasach

Agata Mróz, młoda polska siatkarka, zmarła po ciężkiej chorobie, już od kilku dni, świeć Panie nad Jej duszą, w grobie.
Wszystkie słowa, które można było powiedzieć, włącznie z tymi, których powiedzieć nie wypadało, zostały wypowiedziane.
Podobnie jak wszystkie gesty, również te, których zrobić nie wypadało, zostały też wykonane.
Wydawało się, że będziemy mogli się zanurzyć ponownie w naszych codziennych, zwykłych uszczypliwościach i dać się ponieść naszym powszednim kompleksom, a tu, jak Filip z Konopi wyskoczył we wczorajszej Rzepie ze swoim ciężko spóźnionym komentarzem red. Ziemkiewicz, a za nim, przebudzony z pomeczowej traumy, nasz salonowy kibol, Galopujący Major.
Samego wpisu nie czytałem, bo ani jeden wyraz tej jego spóźnionej refleksji nie był w stanie poruszyć mojej uwagi na tyle, by przeczytać kolejny, natomiast – przyznaję – przeczytałem uważnie odautorski komentarz na samym dole majorowej strony.
Oto on:
Czy to znaczy, że twoim zdaniem, twoja żona nie ma prawa odmówić orderu od Jaruzelskiego, tylko dlatego, że ty jesteś już nieboszczykiem i nie możesz powiedzieć, żeby sobie ten order wsadził?
Czy żona Terlikowskiego nie ma pola manewru w przypadku, gdy Urban by mu dał jakiś order?
I to, owszem, bardzo mnie zainspirowało. Dlaczego? Bo gdyby te słowa napisał jeden z onetowych pyskowiczów, to bym machnął ręką. Tam dzieją się rzeczy różne, a 99 procent z nich nie świadczy o niczym innym, jak tylko o wściekłości i chwilowym zapluciu.
W naszym wypadku, jednak, chodzi o coś więcej. Galopujący Major to człowiek wykształcony, trochę kulturalny, wiedzący mniej więcej co i jak, i jeśli on coś mówi, to nie dlatego, że go coś nagle pokręciło, tylko dlatego, że taki jest głos pewnej wykształconej części społeczeństwa.
Co mianowicie ta kulturalna część społeczeństwa twierdzi i co w gruncie rzeczy deklaruje? To mianowicie, że jeśli prezydent Kaczyński chce przyznać pośmiertny order zmarłej siatkarce, to może sobie ten order “wsadzić”. Jako człowiek z pewną ogładą, Galopujący Major oczywiście nie mówi, gdzie sobie może go prezydent Kaczyński wsadzić.
Dlaczego jednak ma go sobie wsadzić? Na to odpowiedź też jest prosta. Ma sobie go wsadzić, bo my go tu nie lubimy.
Więc teraz już wiem. To nie chodzi o to, że nad trumną trzeba tak, a nie inaczej. Nie chodziło o to, że pan Olszewski chciał tylko szacunku dla Zmarłej, a nie polityki.
Nie było więc też tak, że gdy zgromadzeni w kościele w Tarnowie ludzie bili brawo, to bili to brawo, żeby uczcić pamięć Agaty Mróz.
Oni bili brawo, żeby pokazać Kaczce, gdzie jej miejsce.
Galopujący Major uważa, że takie postępowanie jest bardzo moralne i bardzo w porządku, no i bardzo naturalne. No bo pisze przecież zupełnie jednoznacznie: Czy żona Terlikowskiego nie ma pola manewru w przypadku, gdyby Urban mu dał jakiś order?
Odpowiem więc tu na tę demonstrację zupełnie niewysłowionego tupetu i zdziczenia w ten sposób: Gdyby zmarła mi jakaś bliska osoba i gdyby prezydent Jerzy Urban chciał jej wręczyć pośmiertny order z jakiegokolwiek powodu, albo ponieważ była świetnym nauczycielem, albo znakomitym biotechnologiem, albo wspaniałą uczennicą, albo nawet, po prostu, wyjątkową miłym człowiekiem, to ja oczywiście bym ten medal przyjął.
Przyjąłbym nie dlatego, że Urban jest mi postacią miłą, albo obojętną. Przyjąłbym go i nie urządzałbym politycznych manifestacji nad trumną, ponieważ moje polityczne i ludzkie emocje mają się nijak do śmierci i tak zwanych ludzkich zasług.
Oczywiście Galopujący Major i jemu podobni czegoś takiego nie rozumieją z tej prostej przyczyny, że ich umysły zatrute są nienawiścią. Nienawiścią tak nieprawdopodobnie intensywną, że za nią już tylko istnieje pragnienie czyjejś śmierci.
Bóg z nimi.
Niech tylko, proszę, w chwili, gdy ich szare serca szykują się do ostatecznego skoku, nie próbują nikomu wmówić, że za tym wszystkim stoi coś choćby minimalnie innego, niż czyste pragnienie zemsty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...